R0960-3 Ukrzyżowani z Chrystusem

Zmień język

::R0960 : strona 3::

Ukrzyżowani z Chrystusem

Rozważywszy powyżej pokrótce literalne ukrzyżowanie naszego Pana, rzeczywistą śmierć Baranka Bożego, który zgładził nasze grzechy poprzez ofiarowanie samego siebie, przyjrzyjmy się obecnie przenośnemu użyciu słowa ukrzyżowany, nie po to, by usunąć na boczny tor powyższe rzeczywiste zdarzenie, lecz po to, by poznać właściwe znaczenie przenośni używanej przez naszego Pana i apostoła Pawła w następujących fragmentach:

„Ktokolwiek chce za mną iść, niech samego siebie zaprze, a weźmie krzyż swój i naśladuje mię” – Mar. 8:34.

„Albowiem którzy są Chrystusowi [członkami ‘pomazanego ciała’ – ‘Oblubienicą’], ciało swoje ukrzyżowali z namiętnościami i z pożądliwościami” – Gal. 5:24, por. 3:29.

„Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, a żyję już nie ja [stary ja], lecz żyje we mnie Chrystus – Gal. 2:20.

::R0960 : strona 4::

„Stary nasz człowiek [nasze stare jestestwo usprawiedliwione przez wiarę w ofiarę Chrystusa] pospołu jest z nim ukrzyżowany [byśmy mogli być członkami Jego ciała, duchowymi nowymi stworzeniami oraz], aby ciało grzechu [cały system grzechu z wszystkimi jego członkami i rozgałęzieniami] było zniszczone” – Rzym. 5:6. (zob. pełniejsze omówienie niniejszego wersetu i jego kontekstu w STRAŻNICY Syjonu z maja 1887 r.)

Widzieliśmy już, że rzeczywiste, literalne ukrzyżowanie oznacza poddanie się pełnej męce, powolnej, lecz pewnej śmierci. A przenośne ukrzyżowanie bardzo przypomina to literalne, tak że doskonale pasuje do niego ta sama definicja. A zatem kiedy mówimy, że ktoś podejmuje swój krzyż, by pójść za Chrystusem, oznacza to, że taka jednostka jest poświęcona i robi pierwszy krok samozaparcia, obierając sprawę Chrystusa, chociaż dzieje się to z bojaźnią i drżeniem; poddając się dobrowolnie bolesnemu upokorzeniu i pogardzie w oczach świata i „przedniejszych kapłanów” oraz ich zaślepionych naśladowców, by dzielić wraz z Mistrzem i wszystkimi członkami Jego ciała oziębłość i pogardę świata oraz wielu z tych, których usiłują oni błogosławić; by być samotnymi, a mimo to nie samymi, tak jak była nasza Głowa, bowiem mamy pociechę i współczucie od Niego jako naszego Najwyższego Kapłana oraz od naszych współczłonków w Jego ciele. Z Nim nikt nie mógł współodczuwać, był On bowiem pierwszym biegnącym w wyścigu, a z ludzi nie było przy Nim nikogo.

Jednakże niektórzy mogą pytać, gdzie rozpoczyna się nasze noszenie krzyża, a gdzie nasze ukrzyżowanie, gdzie się ono kończy, jak wiele za sobą pociąga? Odpowiadamy, że okoliczności w pewnej mierze odmiennie kształtują sytuacje i każdy musi dostosować tę kwestię do swojego przypadku. Byśmy mogli wszyscy to uczynić, zwróćmy uwagę na trzy znamienite przykłady takiego noszenia krzyża – naszego Pana, Piotra i Pawła.

Nasz Pan urodzony w warunkach obowiązywania żydowskiego Zakonu, pomimo że wcześniejsze lata swego życia spędził na studiowaniu proroczych wypowiedzi dotyczących Boskiego planu i swojego udziału w nim, nie mógł rozpocząć swojej służby (posługi), zanim nie osiągnął trzydziestu lat. Wynika to w oczywisty sposób z jedynego zapisu o Jego chłopięcych latach. Kiedy miał dwanaście lat, szukał informacji dotyczących spraw Ojca i znalazł się pośród wybitnych nauczycieli, słuchając ich wyjaśnień proroctw i zadając im pytania.

Pierwsza sposobność do rozpoczęcia dzieła, dla wykonania którego przyszedł na świat, nastała, kiedy miał trzydzieści lat. Moglibyśmy powiedzieć, używając przenośni, że w wieku trzydziestu lat wziął swój krzyż i przyszedł do Jana, by zostać przez niego ochrzczonym w Jordanie. Był to krzyż, upokorzenie, ponieważ masy ludu podobnie jak Jan nie znały głębokiego znaczenia, jakie nasz Pan wiązał z zanurzeniem jako symbolem (przenośnią) śmierci. Jan i lud stosowali je wyłącznie jako symbol omycia, oczyszczenia, czyli reformy od grzechu. Nie było wówczas rzeczą właściwą, by nasz Pan wyjaśnił im ów symbol należący do wieku i dzieła, które nie miały być znane aż do Dnia Pięćdziesiątnicy.

Zresztą nie zrozumieliby Go, gdyby próbował im wyjaśniać. Jednakże przystało, by dał im przykład, który jako ich wódz spodziewał się, że znajdzie naśladownictwo wszystkich swych uczniów. Dlatego też, tak jak w Jego rzeczywistej śmierci ten, który nie znał grzechu, do przestępców został zaliczony, tak samo w tym symbolu zanurzenia w wodzie „z przestępcami policzony był” (Iz. 53:12) – z tymi, którzy omywali się tam z grzesznej przeszłości, by rozpocząć na nowo. Dla bezgrzesznego Baranka Bożego bycie tak mylnie zrozumianym było bez wątpienia ciężkim krzyżem, lecz otworzyło drogę do jeszcze jaśniejszego ocenienia woli Ojca, którą przyszedł On wypełnić. Posłuszeństwo okazane we wzięciu krzyża dowiodło tego, że jest godny trwać w służbie Ojca – nawet na śmierć. Święta moc Boża zstąpiła tam na Niego, umożliwiając Mu coraz jaśniejsze zobaczenie Jego przyszłej drogi na Kalwarię i jednocześnie przynosząc coraz jaśniejsze zrozumienie niezwykłych bogactw Boskiej łaski i wielkiego wywyższenia zarezerwowanego dla Niego na końcu „wąskiej drogi”.

Przy zwiększonym świetle, dającym pełniejsze zrozumienie planu Bożego i tego, gdzie prowadzić będzie wąska droga, duch poświęcenia pobudził Go do tego, by oddalić się na pustkowie, by tam tym bardziej rozważyć na osobności plan Ojca i swoje dalsze postępowanie w posłuszeństwie względem niego. Tam Jego krzyż stał się cięższy, bowiem bardziej zrozumiał wstyd, hańbę i samoupokorzenie, do których doprowadzić miało Jego poświęcenie. A kusiciel dorzucał ciężaru do i tak już ciężkiego krzyża, sugerując inne sposoby czynienia dobra, bardziej przyjemne ciału niż ofiara. Jednakże po rozważeniu kosztów nasz Pan odrzucił wszelkie inne metody czynienia dobra, czy to szatańskie, czy swoje własne, i wybrał wolę Bożą, by działa się ona w sposób przewidziany przez Boga, mówiąc, że przyszedł, aby wypełnić wolę Bożą. Po tym zwycięstwie był silniejszy, a Jego krzyż wydawał się lżejszy, kiedy opuszczał pustkowie ukrzyżowany, dobrowolnie oddany na śmierć – ręce, stopy oraz wszystkie talenty i umiejętności powstrzymane od służenia samemu sobie – wszystko złożone na ofiarę Bogu po to, by wykonać Jego plan, bez względu na to, co miało to pociągać za sobą, niezależnie od tego, czy proces umierania miał okazać się dłuższy czy też krótszy, bardziej lub mniej bolesny. A zatem wola naszego Pana jako człowieka była już martwa dla każdej ludzkiej nadziei i ambicji – martwa dla swych własnych planów i kontroli jako człowieka. A mimo to nie był On martwy w znaczeniu braku odczuwania szyderstw, bólu i zjadliwych słów, lecz ukrzyżowany, oddany na śmierć. Skrępowane, krwawiące członki (ludzkie talenty, prawa) szarpały się i drżały, lecz zawsze pozostawały skrępowane (ukrzyżowane, oddane na śmierć), do samego końca, tak jak wtedy, gdy modlił się o to, by mógł Go ominąć kielich hańby.

Podczas całego okresu trzyipółletniej służby naszego Pana był On ukrzyżowany w tym przenośnym znaczeniu, czyli oddany na śmierć – Jego wola, talenty, Jego „wszystko” było związane i skrępowane – w harmonii z planem Ojca. A każdy Jego uczynek, z powodu którego „moc [witalność, życie] wychodziła z niego”, by błogosławić i leczyć umysł lub ciało potępionych grzeszników wokół niego, były częścią Jego umierania, które ostatecznie zakończyło się śmiercią – i to literalną śmiercią na krzyżu.

Brat Paweł nie został literalnie ukrzyżowany, lecz zakończył swój bieg, będąc ścięty. Mimo to przenośnie mówi nam na długo przed swoją literalną śmiercią: „Ukrzyżowany jestem z Chrystusem”, to znaczy: jestem oddany śmierci – moja wola i samokontrola, moje talenty i umiejętności, moje prawa i prawowite ambicje jako człowieka, wszystko to jest skrępowane i zatrzymane przez moje poświęcenie, tak więc nie mając żadnego własnego planu ani metod, mogę w pełni pozwolić świętemu duchowi, czy też umysłowi (woli) Mistrza zamieszkiwać we mnie i rządzić każdym moim czynem w Jego służbie – nie tak martwy, by sporadycznie nie poczuć ukłucia ciała i nie mieć sugestii co do innego sposobu postępowania i tego, co byłoby konieczne lub nie, lecz ujarzmiam moje ciało i jego pragnienia (1 Kor. 9:27), utrzymuję w poddaniu woli Bożej, mówiąc tak, jak czynił mój Mistrz w podobnych okolicznościach: „Nie moja wola, lecz twoja [Ojca] niech się stanie”.

Wielu uważa, że nasz Pan i apostoł mówili wyłącznie o ukrzyżowaniu grzesznych pragnień, czytając niniejszy werset tak, jak gdyby apostoł miał na myśli: ‘moje grzeszne ambicje ujarzmiam i krzyżuję’, a nasz Pan jak gdyby miał na myśli: ‘Ojcze, nie moja grzeszna wola niech się stanie, lecz Twoja święta wola’. Jest to błąd, bowiem nasz Pan był święty, niewinny i nieskalany, a jako taki nie mógł mieć grzesznej woli ani grzesznych pragnień. Jego wolą nie było zabijać, kraść, bluźnić, pożądać cudzych rzeczy ani dawać fałszywe świadectwo o innych lub też obmawiać czy czynić jakąkolwiek

::R0961 : strona 4::

grzeszną rzecz wobec Boga lub człowieka. Wprost przeciwnie, Jego wolą było czynić wyłącznie dobro, czcić Boga i błogosławić ludzi. Jednakże jako człowiek – doskonały człowiek, miał swoje zdanie, zdecydowane zdanie czy też ocenę tego, jak dobro może zostać najlepiej dokonane, jak Bóg może być najbardziej uczczony, a ludzie najbardziej pobłogosławieni.

Gdyby nasz Pan poszedł za swoim osądem co do najlepszych metod czczenia Boga i błogosławienia człowieka, prawdopodobnie dokonałoby się to po linii rozumowania, jaka naturalnie nasuwa się innym o dobrym osądzie i woli – poprzez reformy polityczne i społeczne, ustanowienie czystego rządu dla ludu, wymierzanie sprawiedliwości uciskanym, zakładanie szpitali, przytułków i uczelni oraz oczyszczenie systemu religijnego panującego za Jego dni. Jednakże taka dobra wola, chociaż bez wątpienia dokonałaby wiele tymczasowego dobra, nigdy nie wypracowałaby wspaniałego wybawienia dla ludzkości, jakie ma za zadanie wykonać większy, wszechstronny „plan wieków”, jak widzimy to obecnie. Taki plan nie przyszedł na myśl nawet doskonałemu człowiekowi Chrystusowi Jezusowi, bowiem znajduje się poza zasięgiem ludzkiego myślenia i planowania. Jednakże wiedząc, że Ojciec jest większy od Niego, słusznie wywnioskował, że bezgraniczne poddanie woli Bożej jest właściwym torem postępowania bez względu na to, co może to za sobą pociągać.

By być Boskim posłańcem i wypełnić Jego wolę, nasz Pan musiał ukrzyżować (oddać na śmierć) wszystko ze swojej własnej dobrej, świętej, niewinnej, czystej woli i musiał w pełni powiedzieć: „Nie moja wola, lecz twoja [Ojca] niech się stanie”. Twoja wola całkowicie na Twój sposób.

Im bliższy ktoś jest doskonałości, tym silniejsza będzie jego wola i tym trudniej będzie ją ukrzyżować. Im bardziej ktoś jest pewien, że jego wola jest dobra i służy dobru i błogosławieniu innych, tym trudniej jest zobaczyć dobry powód do tego, by ją poddać. Tym sposobem nasz Pan wiedział, że jest rzeczą potrzebną to, by UMARŁ jako cena okupu za świat i nie wzdragał się przed tym, lecz wiedząc, że ból, publiczna wzgarda i pogarda dla przestępcy nie jest częścią kary, miał wątpliwości co do jej konieczności – czy aby Ojciec nie prosił Go jako Odkupiciela o więcej niż tylko o karę za grzech człowieka – i dlatego też modlił się: „Ojcze mój, jeśli można, niech mię ten kielich minie” – niemniej jednak nie roszczę sobie żadnych praw, nie usiłuję podążać za swoimi wyobrażeniami ani przejawiać swojej własnej woli, bowiem moja wola jest w pełni poddana, zostawiam wszystko Twojej mądrości – niech się dzieje Twa wola. Najwyraźniej nasz Pan nie widział wówczas tego, co dla naszej korzyści i wzmocnienia od tamtego czasu pokazał nam, którzy kroczymy Jego śladami, krzyżując swoją wolę itd. – że taka ekstremalna próba posłuszeństwa nawet aż na śmierć, i to śmierć na krzyżu, była wskazana i właściwa z powodu niezwykle wielkiego wywyższenia do Boskiej natury, do której testem sprawdzającym, czy jest jej godny, było Jego bezgraniczne posłuszeństwo woli Ojca w złożeniu okupu za nas.

My jako naśladowcy stóp naszego Pana nie mamy ani tak silnej woli do pokonania i ukrzyżowania, ani proporcjonalnej siły charakteru, dzięki której moglibyśmy ją pokonać. Jednakże mamy tę przewagę, że wyraźnie rozumiemy, dlaczego tak ekstremalne i ścisłe posłuszeństwo jest konieczne u wszystkich, którzy chcieliby zostać uznani za godnych miejsca w wybranym „ciele Chrystusa”, mającym być tak wielce zaszczyconym ze swoją Głową, Panem i Odkupicielem, Jezusem.

Tak jak u naszego Pana, tak u apostoła Pawła ukrzyżowanie nie oznaczało ukrzyżowania grzesznej woli, czyli grzesznych pragnień, planów itd., bowiem mówi on: „Ukrzyżowany jestem z Chrystusem”, a gdzie indziej nazywa to byciem „martwym z Chrystusem” i posiadaniem „społeczności w Jego cierpieniach”. A zatem, jeśli ukrzyżowanie Chrystusa nie było ukrzyżowaniem grzesznej woli i pragnień, tak samo było z Pawłem oraz z wami i ze mną jako naśladowcami nieskazitelnego Baranka Bożego, którzy jesteśmy ukrzyżowani wraz z Nim.

Prawdą jest, że Paweł i wszyscy inni naśladowcy Chrystusa byli z natury grzesznikami i dziećmi gniewu jako i inni, i dlatego byli dużo mniej doskonali w swojej woli w porównaniu z nieskazitelnym Jezusem. Jednakże ich pierwszy krok wiary w Chrystusie pokazał im, że nie mają żadnego prawa ani przywileju, by pragnąć zła lub je czynić, a przyjmując USPRAWIEDLIWIENIE poprzez śmierć Chrystusa, nie tylko wyznali smutek za grzechy przeszłe, lecz także pokutę i odejście od grzechu w przyszłości na miarę swoich możliwości, będąc świadomi także tego, że przypisana zasługa okupu nie tylko przykrywa grzechy przeszłe, lecz również wszystkie mimowolne słabości i błędy w przyszłości. To usprawiedliwienie przez Chrystusa i zmiana woli z grzechu do sprawiedliwości poprzedzało ich „powołanie” do pójścia za Chrystusem, cierpienia wraz z Nim i dzielenia Jego chwały oraz wielkiego wywyższenia do boskiej natury. A zatem widzimy, że w naszym przypadku tak samo jak w przypadku naszego Pana, to nasza dobra ludzka wola, nasze dobre intencje i dobre plany (nie naprawdę doskonałe tak jak Pana, lecz uznane za takowe poprzez Jego przypisaną zasługę) mają zostać ukrzyżowane, oddane na śmierć, by tak jak Chrystus mieć udział w Jego ofierze.

Tak jak nasz Pan odstawił na bok i ukrzyżował swoją własną wolę, a zamiast niej przyjął wolę Ojca, tak samo my odkładamy na bok, czyli krzyżujemy naszą wolę i pragnienia, bez względu na to, jak dobre i mądre się nam one wydają, by przyjąć wskazówki i kierownictwo naszego Pana Jezusa, który obecnie uwielbiony, wciąż cieszy się wykonywaniem planu Ojca i wspaniałością doskonałości, którą obecnie może w pełni docenić.

====================

— Sierpień 1887 r. —