R0962-5 Ciało – Członkowie z osobna

Zmień język

::R0962 : strona 5::

Ciało – Członkowie z osobna

Dla zilustrowania całkowitego poddania obecnie ukrzyżowanego i pod względem woli umarłego „malutkiego stadka” jego raz ukrzyżowanemu i obecnie wywyższonemu Panu trudno byłoby znaleźć doskonalszy obraz niż ten, który podaje Paweł – postaci człowieka złożonego z głowy i ciała. Tak jak ludzkie ciało składa się z wielu członków pełniących rozmaite funkcje, a jednak wszystkie są doskonale kontrolowane i zarządzane przez jedną głowę, zupełnie niemających pragnienia sprawowania nad sobą samodzielnej kontroli, tak jest też z „ciałem Chrystusa” i jego „głową” – Jezusem. Każdy członek musi być w doskonałej zgodności z głową, tak aby wspaniałe dzieło Chrystusa mogło zostać doskonale wykonane w nadchodzącej epoce.

Doskonałe „ciało Chrystusa” jest wszakże tylko ideałem. Jest to ciało przyszłości, a nie teraźniejszości i nie będzie kompletne, dopóki ostatni jego członek nie zostanie wypróbowany, nie okaże się godny i nie zostanie uwielbiony – uczyniony podobnym do Niego, choć będzie poddany swej głowie – Chrystusowi Jezusowi. W ciągu Wieku Ewangelii przyszli członkowie ciała są powoływani, czyli zapraszani (którym to mianem określani są jedynie usprawiedliwieni wierzący) powołaniem, które nazywane jest „wysokim” albo „niebieskim”, ponieważ wzywa ono takie osoby do bardzo wysokiej pozycji oraz do niebiańskiej natury, chwały, czci i doskonałości, która ma zostać przywrócona w zamian za ziemską chwałę i cześć przewidzianą dla wszystkich innych ludzi.

Obecne związki tego ciała w tym życiu mają jedynie charakter tymczasowy, jest to członkostwo próbne w celu przekonania się, kto jest go godzien. Dlatego powołani już członkowie ciała Chrystusa są zachęcani do umocnienia swego powołania i wybrania, uczynienia go trwałym przez całkowite i ochocze poddanie się wszystkim próbom, które wyznaczy Pan i poprzednik w tym biegu. Mają oni też zapewnienie, że ich Głowa ma dla nich same dobre uczucia i nie pozwoli, by byli próbowani i doświadczani ponad to, co są w stanie znieść, a w tym momencie, w którym mogłoby im zabraknąć sił i wytrzymałości – nie z powodu braku pragnienia wypełniania Jego woli, lecz ze względu na słabości ciała – wskaże im wyjście z trudnej sytuacji.

Na skutek błędnych wyobrażeń oraz fałszywego nauczania wielu jest nominalnie uważanych za członków ciała Chrystusa, czyli Kościoła. Jednak Pan w żadnym znaczeniu nie uznaje ich za takowych, a często nawet nie wprowadził ich między nowicjuszy na próbie trwałego członkostwa w gronie „malutkiego stadka”, ponieważ nigdy nie podjęli oni choćby pierwszego kroku w celu stania się jego członkami.

Każdy, kto odpowiada na „powołanie z góry” (osoba, która już została usprawiedliwiona z wiary), został poinformowany o warunkach członkostwa, a mianowicie, że taka osoba musi zaprzeć się samego siebie, całkowicie zignorować swoją własną wolę, zaniechać własnych planów i ambicji, choćby najszlachetniejszych, ukrzyżować swoją ludzką wolę, ludzkie sentymenty i dążenia (pragnienia), choćby były najczystsze i najszlachetniejsze, i poddać wszystko pod wolę Chrystusa, niezależnie od tego, czy rozumie mądrość Jego zarządzeń, czy też nie. Dla ludzi mądrych na sposób światowy taka postawa wydaje się głupotą, a ci, którzy akceptują takie powołanie, uważani są za głupców, dokładnie tak samo i z tych samych powodów co ich Mistrz: „Dlatego świat nas nie zna, bo [z tego samego powodu] jego nie zna” – 1 Jana 3:1.

Wąska droga ofiarowania samego siebie, na którą zapraszani jesteśmy „powołaniem z góry”, jest tak sprzeczna ze światową mądrością, że tylko nieliczni ją znajdują, w znaczeniu uświadomienia sobie jej istnienia i poznania jej. A jeszcze mniej liczni są ci, którzy po jej znalezieniu decydują się nią kroczyć. Jest ona bardzo wąska, bardzo trudne i bolesne jest krzyżowanie własnego ciała i jego ludzkich namiętności, nadziei, celów i pragnień, bardzo trudno jest mieć swój pogląd, sąd i wolę, a jednak nie słuchać tego, co one dyktują, ale je ukrzyżować po to, by przyjąć wolę kogoś innego i podążać za nią, co nierzadko może się wydawać mniej korzystne, a ostateczny pożytek płynący z takiego postępowania jest często dla nas niezauważalny.

Warunki, na których jesteśmy zatem przyjmowani na tymczasowe, czyli próbne, członkostwo w ciele Chrystusa, zobowiązują nas do zawarcia przymierza, czyli uroczystego oddania samych siebie i poddania wszystkich interesów naszego ludzkiego istnienia Pańskiej woli i Jego służbie. Próbny członek symbolizuje to przez zanurzenie w wodzie. Jego chrzest jest obrazem śmierci wszystkich ziemskich spraw, pośród których główną i reprezentatywną dla wszystkich innych jest jego LUDZKA WOLA. Musi ona zostać pogrzebana, by poświęcony człowiek mógł zostać uznany za członka takiego bez-wolnego ciała, którego wyłączną wolą jest wola Głowy. „Pogrzebani z nim w chrzcie”, „ochrzczeni w Jezusa CHRYSTUSA”, gdyż wszyscy, którzy zostali ochrzczeni w JEZUSA CHRYSTUSA, zostali ochrzczeni w Jego śmierć, „ukrzyżowani z Chrystusem” dla ziemskich dążeń i pod Jego kierownictwem wzbudzeni przez wiarę do niebiańskich nadziei, zamierzeń itp., które staną się naszym udziałem, o ile nie osłabniemy, ale będziemy trwać mocno aż do końca, utrzymując nasze zamierzenia cały czas w pełnym poddaniu pod wolę Chrystusa, a również nasze ciała, na ile to tylko możliwe.

Każdy w ten sposób poświęcony został zarejestrowany jako potencjalny członek wśród tych, których „imiona zapisane są w niebie”. Jednak zapis ten jest takiego rodzaju, że może zostać wymazany. Ostateczne utrwalenie tego wpisu jest możliwe dopiero wtedy, gdy zakończy się próbne członkostwo, a każdy poświęcony zostanie osądzony jako godny lub niegodny miejsca w doskonałym i chwalebnym „ciele Pomazańca”, którego wpis będzie już nieusuwalny z Barankowej księgi żywota. Znajdzie się on w gronie tych, których Bóg przejrzał od założenia świata, przewidując, że staną się oni zaszczytnym narzędziem błogosławienia wszystkim narodom ziemi.

Nie wszyscy poświęceni, próbni członkowie wejdą w skład rzeczywistego ciała Chrystusa, lecz jedynie zwycięzcy. O takich nasz Pan mówi: „Nie wymażę jego imienia z księgi życia, lecz wyznam jego imię przed moim Ojcem i przed jego aniołami” (Obj. 3:5). Jakże błogosławioną jest przy tym świadomość, że zwycięstwo nie będzie polegało na doskonałości uczynków, ale na doskonałości serca, czyli woli. Gdy bowiem własna wola takich osób zostanie ukrzyżowana, a wola Chrystusowa zamieszka w ich sercach obficie, nie będą oni bezczynni ani bezowocni w poznawaniu naszego Pana, ale odnowią swe siły i będą przechodzić z łaski w łaskę w znajomości i służbie ich Głowy. A w końcu osoby te zostaną przyjęte do wiecznego i trwałego członkostwa w uwielbionym ciele.

Jest jeszcze coś ważniejszego ponad ukrzyżowanie swej własnej woli. Powinniśmy nie tylko ukrzyżować własne dążenia, ale w pełni zaakceptować i stosować w ich miejsce wolę Pana. „Słowo Chrystusa niech mieszka w was obficie” i „niech będzie w was takie nastawienie umysłu, jakie też było w Chrystusie Jezusie” (Kol. 3:16; Filip. 2:5). Ludzkie ciała, których członki byłyby jedynie bez woli czy własnych zamierzeń, byłyby bezwolne, pozbawione życia i bezużyteczne. Podobnie jest z członkami ciała Chrystusa w okresie próby – jeśli pozostawaliby oni jedynie martwi dla świata, byliby zimni, bezwolni, jałowi, ospali i bez życia, a w związku z tym – bezużyteczni. Apostoł zachęca przeto, żebyśmy byli nie tylko umarli dla doczesnych nadziei i celów, mając nadzieje uczestnictwa w przyszłym chwalebnym ciele i jego zaszczytnej działalności, ale nasze śmiertelne ciała, które ukrzyżowaliśmy wraz z ich dążeniami, powinniśmy tak zupełnie poddać pod wpływ świętego ducha poświęcenia naszego Mistrza, aby ożyły i stały się aktywne w Bożej służbie – znajdując najwyższą przyjemność w czynieniu Jego woli, angażowaniu się z całego serca w Jego zamierzenia i działania – Rzym. 8:11.

Dopóki nasze własne zamysły nie zostaną ukrzyżowane, nie będziemy w pełni przygotowani do poszukiwania i poznania woli naszego Pana. Nieukrzyżowana wola, nawet jeśli uda się do Słowa Bożego, by poznać Pańską wolę, nie będzie przygotowana, by ją przyjąć; potknie się o nią, zostanie oślepiona własnymi pomysłami, dążeniami i ambicjami. Wprowadzana przez nie w błąd, będzie przekręcała i błędnie stosowała Słowo Boże, tak by pasowało do jej mądrości i planów. Niestety, jakże wielu poświęconych, zostało ukrzyżowanych jedynie częściowo, o ile w ogóle. Jakże wielu, co jeszcze gorsze, nie zauważa w ogóle „powołania z góry” i omijając usprawiedliwienie z wiary dzięki okupowi, pokładają ufność w zapewnieniu sobie usprawiedliwienia przez ukrzyżowanie ich grzechów. Chodźmy w światłości jak i On sam jest w światłości, i nie miejmy nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej strofujmy. By to czynić i otrzymać wielką nagrodę, starajmy się o to, by móc powiedzieć razem z Pawłem: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany: żyję, ale już nie ja [nie tak jak dawniej], lecz żyje we mnie Chrystus”, Jego wola jest całkowicie moją wolą i dlatego mogę się uznać za Jego własność i odczuwać ufność wobec Niego. Jeśli całkowicie należę do Niego, On może uznać mnie za swoją własność, za część swego ciała i użyć mnie i teraz, i zawsze.

====================

—  Sierpień 1887 r. —