R1121-1 Mylna stosowność

Zmień język 

::R1121 : strona 1::

Mylna stosowność

POMIĘDZY rzymsko – katolikami istnieje pewna zasada, którą można by nazwać prawem stosowności, a której hasłem jest: „Cel uświęca środki”. Najgłówniejszym celem u takich jest chwała dla ich kościoła, bez względu na środki; a ktokolwiek czytał historię, wie jak złymi były niektóre z tych środków. Chociaż protestanci jawnie nie pochwalają tej zasady, a nawet nie zdają sobie z tego sprawy, że do pewnego stopnia popierają ją, to jednak kwestia stosowności jest często wysuwana (niekiedy nawet z wielką goryczą) przeciwko prawdzie, przeciwko onej starej teologii naszego Pana, Apostołów i proroków.

Wielu szczerych chrześcijan, którzy zrozumieli, że nauka o wiecznych mękach jest błędną i że jest bluźnierstwem przeciwko charakterowi Bożemu, pozwalają, aby szatan zamykał im usta i burzył ich wpływ jako dzieci światłości, pobudzając ich, aby światło swe przykrywali korcem stosowności. Szatan wystawia przed nimi straszny obraz, co by się stało gdyby prawda, która tak ulżyła ich umysłowi, orzeźwiła ich serca i podniosła ich do nowej atmosfery radości, pokoju i miłości, stała się ogólnie znana. Wykazuje im, że ich pierwsze zbliżenie się do Boga było przez strach i pod wpływem tego błędu; lecz nie mówi nic o tym, że może poznaliby Boga tym prędzej, gdyby zamiast błędu, głoszona im była prawda, a zamiast bojaźnią powodowani byli miłością. Wykazuje im, że pomimo tej błędnej nauki o wiecznych mękach, oni jednak mieli pokój wewnętrzny, lecz nie wspomina nic o tym, jak niezadawalającym był ten pokój, jak często odczuwali niepokój, aby czasem nie potknęli się i nie narazili na wieczne męki sami lub umiłowane im osoby. Nie wspomina też on przeciwnik nic o tym, że miara tego pokoju była tylko w proporcji, jak ktoś zapominał o tej strasznej nauce, albo też w nią nie wierzył.

Niestosowność ogłaszania prawdy w tym przedmiocie jak i w innych, on przeciwnik wysuwa jeszcze i na innych podstawach; na przykład, mówi swoim ofiarom, że chociaż ich rozum, jak i Biblia nie popierają tej nauki, to jednak na niej zbudowane są wyznania wszystkich kościołów i sekt chrześcijańskich; i że atakować ten błąd byłoby atakowaniem całego nominalnego chrześcijaństwa i ściągnięciem na siebie opozycji ze strony wszystkich najpotężniejszych instytucji ludzkich i że takie coś nie miałoby powodzenia; a gdyby nawet udało się obalić ten błąd, to takie coś mogłoby poruszyć i zburzyć wszystkie systemy sekciarskie, spowodować wielki zamęt i sparaliżować wszelkie ich starania misyjne, tak w tym kraju jak i w innych.

Nie mówi jednak, że takie zburzenie fałszywych wyznań i sekt, trzymających się tychże wyznań byłoby wielkim błogosławieństwem dla prawdziwej „pszenicy”, czyli dla prawdziwego Kościoła i wszystkich prawdziwych naśladowców Pana sprowadziłoby do prawdziwej jedności, opartej na Słowie Bożym i złączonej węzłami miłości; a złem byłoby to tylko dla klasy „kąkolu”, która prawdziwych członków Kościoła, których imiona zapisane są w niebie, nie zna, uznając tylko sekciarskie systemy i członkostwo zapisane na ziemi — członkostwo takich, którzy służą organizacjom, jakie sobie sami zorganizowali.

Niestety! Jak wielu jest skrępowanych mylną stosownością, i to skrępowanych prawie tak mocno, jak byli poprzednio błędami, od których uwolniły ich te prawdy, których teraz wstydzą się lub boją wyznać.

Dla umocnienia tego mylnego pojęcia o stosowności, on przeciwnik pobudza niektóre płytkie umysły i serca do nierozsądnego wołania głośno: „Herezja!” „Niedowiarstwo!” itp.

On przeciwnik czyni to, aby w ten sposób odwrócić uwagę wiernych od tego faktu, że to właśnie błąd jest „herezją”, „bluźnierstwem” i niewiarą w Słowo Boże.

Ten krzyk podnoszony jest najgłośniej przez tych, których ziemskie dobro ich codziennej potrawy, wygody, reputacji, sławy i pychy, są związane z tą od dawna wyznawaną i utwierdzoną doktryną bojaźni. A każdy gorliwy zwolennik tak zwanej ortodoksji (prawowierność) powtarza ten okrzyk alarmu i gdziekolwiek głoszone jest poselstwo prawdy, „radość wielka, która będzie wszystkiemu ludowi”, wszędzie zwalczane jest przez gorliwych zwiastunów złego poselstwa — wiecznych mąk dla wszystkich, z wyjątkiem garstki wybrańców, którzy rzekomo mają być przypodobani Bogu i uwielbiać Go będą tym głośniej, gdy obaczą beznadziejną niedolę swych współbliźnich skazanych na wieczne męki, którzy nigdy nie mieli odpowiedniej sposobności uniknięcia tego strasznego nieszczęścia.

Te głosy alarmu, wychodzące z Babilonu prawdopodobnie powstrzymują niektóre owce Pańskie od prawdziwej oceny Jego prawdy. Zaufawszy za mocno naukom wyniosłego kleru i zaniedbawszy osobistego badania Pism, jak czynili to „zacni Bereanie” dla utwierdzenia swej wiary na mądrości Bożej, a nie na mądrości tego świata, tacy boją się sprzeciwić swoim nauczycielom, boją się zaufać swoim własnym zmysłom w badaniu Słowa Bożego.

Takim przypominamy słowa proroka Izajasza: „Bojaźni, którą się Mnie boją z przykazań ludzkich nauczyli się”; a także słowa Apostoła: „Bóg nie dał nam ducha bojaźni, ale mocy, miłości i zdrowego zmysłu” (Iz. 29:13; 2 Tym. 1:7). „Ortodoksja” nie może się dopatrzeć, że duch miłości i zdrowego umysłu jest także mocą. Jej się zdaje, że groza mąk, rozbudzająca w człowieku bojaźń, jest potrzebna, aby powstrzymać go od złego i pobudzać do moralności i cnoty, aby tym sposobem zapewnił sobie wstęp do nieba po śmierci.

Zanim zaczniemy zastanawiać się nad mądrością Boskiej drogi w tym względzie, zapytajmy się wcześniej, czy ta nauka bojaźni osiągnęła cel pożądany? Odpowiedzią jest: Nie! Wyniki tego błędu były tylko złe i coraz gorsze, a cokolwiek dobrego dokonano, to nie z zasługi tego błędu, ale potężnej prawdy, która potrafiła utrzymać się pomimo napotykanych wszędzie sprzeciwów. W rezultacie tego błędu, co takiego widzimy po kilku wiekowych zabiegach, aby nawrócić świat i nakłonić człowieka do Boga i do sprawiedliwości? Widzimy, że owoce tej nauki i wszystkich tych zabiegów są bardzo mizerne — nie tylko, że świat nie został nawróconym, co ortodoksja wzięła sobie za cel swej misji, ale i sam kościół (nominalny) został tą nauką zdemoralizowany i wpływy jego ku dobremu pomniejszone.

Pod jej wpływem i przekręcaniem Boskiego charakteru różne sposoby tyranii, prześladowania i tortur były zastosowane w imieniu Boga i religii i w znacznym stopniu dokonały swej diabelskiej misji wytępienia prawdy i sprawiedliwości. Jako wynik tego widzimy dziś wielkie antychrześcijańskie systemy błędu, zbudowane na fałszywych naukach, głoszonych przez całe stulecia — systemy tak subtelne w swych wpływach, aby zwieść, by można, i wybranych. Ich kształt pobożności pociąga pewną klasę takich, co chcą żyć pobożnie, lecz ich brak mocy prawdziwej pobożności i prawdy wnet zabija wszelkie prawdziwe aspiracje duchowe. One także pociągają klasę obłudników, tych, co przybierają miano chrześcijan tylko dla celów samolubnych, handlowych. I w taki to sposób, w pośród zastępów zwiedzionych i obłudników, ci, co posiadają prawdziwą żywą wiarę w Słowo Boże i prawdziwą pobożność, są dziś w znacznej odrazie u najgłośniejszych wyznawców chrześcijaństwa. A myślący ludzie tego świata, których teraz jest coraz więcej, zaczynają przeglądać w świetle lepszej cywilizacji, że ta bluźniercza nauka o wiecznych mękach nie zgadza się ze zdrowym rozsądkiem, bo żadnym sposobem nie da pogodzić się z ich wrodzonymi pojęciami o moralności, cnocie i pobożności. Tacy mówią: „Jeżeli Biblia uczy o wiecznych mękach, jak to mówią różne kościoły chrześcijańskie, to Biblia jest niedobrą księgą, a ten biblijny Bóg, o ile w ogóle istnieje, jest niegodnym jakiejkolwiek miłości, czci i poważania”. Inni zaś, którym natura i rozsądek szepcą, że musi być Bóg, dochodzą do wniosku, że natura i rozum są jedynymi przewodami, przez które On może być znaleziony i rozpoznany. I w taki to sposób myślące i zacniejsze umysły tego świata zapędzane są do niewiary i ateizmu, gdy zaś ciemniejsze i zabobonne, chociaż wciąż jeszcze obawiają się, że wieczne męki może są rzeczywistością, to jednak na ogół nie myślą o tym wiele, aby mogli uraczyć się przyjemnościami grzechu, dokąd mają sposobność. Na pogańskie narody zaś nauka ta nigdy wpływu nie miała, ani mieć nie będzie.

Takimi były rezultaty tej nauki o bojaźni. Ona odpędziła świat od Boga, a chrześcijaństwo (nominalne) zredukowała do formy oszukaństwa i obłudy, rozbudzając zło i niemoralność aż do zbrodni buntu przeciwko Bogu i prześladowania prawdy i cnoty.

Zastanówmy się teraz z drugiej strony, jaka moc znajduje się w duchu miłości i zdrowego umysłu. Zdrowy umysł jest to rozsądny umysł który nie jest rządzony chwilowym impulsem, przesądem, strachem, uprzedzeniem, lub jakąś inną negatywną władzą, oprócz tej najzacniejszej i od Boga danej władzy, którą jest rozum. A rozum, o ile nie jest zamącony pychą, uprzedzeniem lub błędnymi naukami, prowadzi wprost do źródła prawdy, do Boskiego Objawienia (zob. Poranek Brzasku tom 1, rozdz. 3), a u człowieka tak prowadzonego, wiara w Wszechmocnego Boga jest rzeczą najrozumniejszą. Ta rozumna wiara, zakorzeniona i ugruntowana na Boskich świadectwach i obietnicach, pobudza do działania wszystkie najzacniejsze władze naszej natury i ześrodkowuje nasze uczucia na Tym, który jest Autorem wszelkiej prawdy i którego znać, znaczy miłować Go, czcić i uwielbiać. Taka wiara działająca miłością, oczyszcza serce i przekształca charakter na chwalebne podobieństwo Boże.

Taką jest moc miłości i zdrowego umysłu. Ona służy Bogu z najczystszej miłości i wdzięczności, a jedyną bojaźń, jaką odczuwa to bojaźń, aby nie okazać się niedostateczną w miłości i wdzięczności. O takiej bojaźni mówi Psalmista (Ps. 111:10), że jest początkiem mądrości. Miłość doskonała odrzuca wszelką bojaźń niewolniczą i sprowadza pilnych i wiernych sług Bożych do czynnego współdziałania z wszystkimi zarysami Jego chwalebnego planu ku błogosławieniu wszystkich Jego stworzeń. Taki rodzaj służby Bóg przyjmuje. Ci, co chwalą Boga właściwie, chwalą go w duchu i w prawdzie — w miłości i w rzeczywistości, a nie obłudnie, z obawy.

Takie wyniki nigdy nie były i nigdy nie mogą być wytworzone naukami strachu przed wiecznymi mękami. Czemuż tedy ma wydawać się stosownym, aby powstrzymać głoszenie prawdziwego planu Bożego i w dalszym ciągu bronić tego bluźnierczego błędu o wiecznych mękach?

Szczery i zdrowo myślący chrześcijanin nie widzi dostatecznego powodu, chociaż poplecznicy ortodoksji widzą ich wiele. Widzą, że odrzucenie tej nauki byłoby zburzeniem ich teologicznych systemów i zupełnym poniżeniem dla ich różnych organizacji, ponieważ piętnowałoby ich nauki, jako kłamliwe, objawiałoby wiele obłudy i zwodniczości w ich wysokich miejscach, obniżyłoby ich zyski i upokorzyłoby ich pychę i ich przybrane dostojeństwa i honory do prochu. Prawda też jest, że zanim ten duch bojaźni mógłby być zastąpiony duchem miłości i zdrowego umysłu pomiędzy wielkimi masami ludu, te uwolnione z niewoli bojaźni, a nieujarzmione mocą miłości i zdrowego umysłu, stałyby się od razu bardzo niebezpiecznym elementem na świecie.

To właśnie, czego „ortodoksja” tak się obawia, Pismo Święte oświadcza, że w rzeczywistości przyjdzie ucisk, jakiego nie było odkąd narody zaczęły być — groźna odpłata wielkiemu Babilonowi za jego bluźniercze i fałszywe przedstawianie Boskiego charakteru i planu. Srogie plagi mają spaść na Babilon i nie dziwne, że on podnosi okrzyk trwogi, gdy widzi, że takie przychodzą. Głoszenie prawdy jest niestosownym, on mówi — „Cel (zachowanie starego porządku rzeczy) uświęca środki” — przekręcanie i powstrzymywanie prawdy.

Gdyby prawda była głoszona w kościele od dni Apostolskich aż do naszych czasów, to w tych minionych stuleciach charakter chrześcijański byłby rozwinięty do takiego stopnia, że świat obecny byłby prawdziwie chrześcijańskim. Lecz tak jak rzecz się ma teraz, nierozumnym byłoby spodziewać się, że zburzenie starych błędów spowodowałoby natychmiastowe nawrócenie świata do prawdy i sprawiedliwości. Czas jest ważnym elementem w nawróceniu świata. Potrzeba będzie na to całego tysiąca lat pod panowaniem Chrystusa; a ponieważ kościół (nominalny) podrabiał to przez blisko dwa tysiące lat i nic nie dokonał, musi teraz ponosić zapłatę za swoją pracę — karanie dla jego błędnych systemów.

Boski czas nadszedł, przeto niechaj modlitwą każdego wiernego Jego dziecka będzie: „O Boże, ześlij Twoje światło i Twoją prawdę!”. Bóg ześle ją i już ją zsyła; On uwielbi Swój charakter i Swoją sprawę przed zdumionym światem, a ostatecznym, chwalebnym wynikiem tego będzie spokojny owoc sprawiedliwości na całej ziemi, gdy prawda zostanie zupełnie rozpoznana, a jej dobroczynne wpływy otrzymają dosyć czasu na dokonanie tego wielkiego dzieła przemiany.

Jeżeli tedy chcemy być w harmonii z Bogiem i współpracownikami z Nim, to główną pracą naszego życia musi być uwielbianie Jego charakteru przez ogłaszanie Jego prawdy. I gdziekolwiek nasze świadectwo dochodzi, niechaj to poselstwo o Jego łaskawym planie złączone będzie z taką oględnością, jaką Jego sprawiedliwość zaleca. Sprawiedliwa odpłata wymierzona będzie każdemu. Oczy Pańskie są na każdym miejscu i widzą tak zło, jak i dobro i każdy uczynek na sąd przywiedziony będzie, a także każda rzecz tajemna, bądź dobra bądź zła. Ani dar kubka zimnej wody nie utraci swej nagrody, ani jakikolwiek dobrowolny grzech przeciwko światłu nie ujdzie zasłużonej kary.

Naszym zadaniem jest opowiadać te prawdy, głosić Ewangelię, bez jakiejkolwiek domieszki ludzkich tradycji; mamy ogłaszać całą radę Bożą, jak to kościół zawsze czynić był powinien, a wyniki mamy pozostawić Bogu. Z wielkiego ucisku i zamieszania Bóg wyprowadzi ład i harmonię oraz wdzięczne poddanie się i uznanie Jego autorytetu, opartego na zasadach prawdy i sprawiedliwości. Jednakowoż starać się powinniśmy zawsze, aby dokonać nawrócenia tak zupełnego, aby nie tylko odwrócić ludzi od tych błędów, ale skierować ich zupełnie do sprawiedliwości. I nawrócenia takie następują, gdy prawda przedstawiona jest rozumnie przez tych, co przyswoili sobie jej ducha. Lecz gdzie prawda przedstawiona jest w pewnej tylko mierze dostatecznej do odwrócenia ludzi od błędów doktrynalnych, lecz pozostawia ich w grzechach, tam powstają gwałty i zamieszania.

Nie możemy uczyć ludzi, że Bóg jest tak miłościwym, iż sprawiedliwość Jego nie bywa nigdy zastosowana, ale raczej, że Jego sprawiedliwość jest tak nieodmienna, że Jego miłość w żadnym stopniu nie może się jej sprzeciwić lub działać jej naprzeciw i że sprawiedliwość Jego jest tak ważną, iż nie może być pogwałconą, że tylko przez ofiarę Jego jednorodzonego Syna, Jego miłość dokonała swego zamysłu ku odkupieniu i podniesieniu człowieka: „Albowiem Bóg tak umiłował świat, że Syna Swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (Jan 3:16).

Przeto tylko przez samego Chrystusa — przez wiarę w Jego krew — ono wielkie zbawienie jest możliwym do osiągnięcia. Bez wiary w Jego krew sądzeni możemy być przez Boga tylko według Jego ścisłej sprawiedliwości, a straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żywego; albowiem poza Jego planem ku naszemu odkupieniu przez Chrystusa, sprawiedliwość Jego może nas tylko potępić jako niegodnych życia.

Nie uczymy także, iż po dojściu do jasnego zrozumienia prawdy możemy ją odrzucić, lub przeciwko niej grzeszyć bezkarnie, albo odkładać nasze osobiste poddanie i podporządkowanie się jej bez żadnej za to kary. Przeciwnie, uczymy, że karą za odrzucenie zupełnego światła i sposobności jest wtóra śmierć, z której nie ma wybawienia.

Przez jedną ofiarę Chrystus uczynił doskonałymi na wieki tych, co bywają poświęceni przez prawdę, lecz gdyby ktoś ze świadomością odrzucił tę ofertę, nie zostawałaby już więcej ofiara za grzech, lecz straszliwe oczekiwanie sądu, który pożreć ma przeciwników. Gdy jednak ktoś dochodzi do prawdy, do której Bóg chce doprowadzić wszystkich ludzi — a także do posłuszeństwa i do wiary w Boga i w Jego naznaczoną drogę zbawienia, nie próbując zakradać się jako zbój lub złodziej jakąś inną drogą, to ostatecznym wynikiem takiej wiary i posłuszeństwa będzie żywot wieczny.

Przeto z Boskiego punktu zapatrywania stosownym jest, aby prawda była ogłaszana w całości i wyraźnie, bez względu na okrzyki alarmu ze strony Babilonu i bez względu jak groźne mogą być tego wyniki na systemy, którym Bóg zawyrokował zniszczenie. „Taką jest wola Boża, który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i do znajomości prawdy przyszli.”

Na ile nasza znajomość i obserwacja sięga, to choćby tylko ogólne poznanie Boskiego planu, nie sprowadza niedbalstwa, obojętności lub większej bezbożności. Przeciwnie, znamy wiele wypadków zupełnego nawrócenia się z grzechu, niewiary i różnych złych rzeczy. Było kilka takich wypadków, że notoryczni kryminaliści będący w więzieniach, poznali prawdę i nawróceni zostali przez nią na wzorowych ludzi. Jeden, który odsiedział karę więzienną za publiczny rabunek, poznał prawdę przez czytanie Boskiego planu wieków i Strażnicy w więzieniu, a wyszedłszy z niego, stał się gorliwym kaznodzieją Ewangelii i kolporterem Wykładów Pisma Św. Wychowany w kościele metodystycznym pod wpływem i strachem nauki o wiecznych mękach, on stał się bandytą, gdy zaś pod wpływem prawdy stał się kaznodzieją Ewangelii. Tak, dzięki niech będą Bogu, że stosownym jest głosić prawdę, całą prawdę i nic innego, jak tylko prawdę i radujemy się z tego, że Bóg nadal wysyłać będzie Swoje światło i Swoją prawdę, aż cała ziemia napełnioną zostanie Jego chwałą, a błogosławionym jest każdy, który ma przywilej nosić Jego poselstwo.

====================

— Lipiec 1889 r. —