R1774-47 Studium biblijne: Co jeszcze mi brakuje?

Zmień język 

::R1774 : strona 47::

Co jeszcze mi brakuje?

— 10 MARCA, Mar. 10:17-27; Mat. 19:16-30; Łuk. 18:18-30 —

Złoty tekst: „Ale szukajcie naprzód królestwo Bożego” – Mat. 6:33

W tej lekcji mamy pokazaną ilustrację wielkiej trudności jak osiągnąć zupełny, szczery przegląd samego siebie. Stąd pochodzi wartość każdej zastosowanej próby charakteru. Te próby otwierają nasze oczy na rzeczywisty stan serca, którego w inny sposób nie moglibyśmy poznać. Czasami próba przychodzi w formie dociekania sprawy, która prowadzi rozmyślającego do ścisłego zbadania jego dróg – jak na przykład: powtórzone pytanie przez naszego Pana, dane Piotrowi – „Miłujesz mnie?” Czasami jest to bezpośrednie wskazanie na linię obowiązku przez trudności i niebezpieczeństwa, przed którymi ciało się wzdryga; a czasami ono przychodzi w formie pokus i burz prześladowań, które dowodzą lojalności serca Bogu i mocy jej wytrwałości. Lecz w jakiejkolwiek formie próby charakteru są względem nas zastosowane, mamy powód być wdzięcznymi za ich dobre pośrednictwo w lepszym zapoznaniu nas z naszym stanem serca.

Ten młody człowiek, który przyszedł do Jezusa pytając się Go: „Czegóż mi jeszcze nie dostaje?” był oczywiście tym, który w wielu razach był bardzo przykładny. Od swej młodości on pilnie przestrzegał przykazań Bożych i skrupulatnie próbował przystosować swój charakter w zgodzie do jego przepisów. Teraz on usłyszał nauki Galilejczyka roszczącego sobie prawo do Mesjaństwa i zauważył świadectwo Jego cudów – moc Bożą poświadczającą prawdę Jego twierdzeń. Nie zważając na prześladowczego ducha władców i nauczycieli w Izraelu przeciwko Panu i wszystkim, którzy uwierzyli w prawomocność Jego twierdzeń, on przyszedł do Jezusa otwarcie, pozdrowił Go z poważaniem, jakie należy się oddać wielkiemu nauczycielowi, i szczerze dowiadywał się, co ma czynić, ażeby odziedziczyć żywot wieczny.

Dowiadywanie się w takich okolicznościach, wskazywało na najbardziej pochwalaną otwartość, rozsądne rozważanie i pojmowanie, że przez prawa Zakonu żadne ciało nie uzyskało życia, które on przyobiecywał za posłuszeństwo, oraz tak samo wiarę w nowego i cudownego Nauczyciela, że mu wyraźniej pokaże drogę żywota. Wszystko to było najbardziej obiecującym wskaźnikiem uczniostwa. „A Jezus, spojrzawszy nań, rozmiłował się go”. Życie w moralnej czystości, szczerość, wspaniałomyślność i prawda nie zostawiły śladów degradacji, ale dopomogły do wzmocnienia tej otwartości i szlachetności, które zawsze towarzyszą czystemu charakterowi.

Odwołanie się Pana do Zakonu sprowadziło szybką odpowiedź: „tegom wszystkiego przestrzegał od młodości mojej, czegóż mi jeszcze nie dostaje?” On był chętny do zupełnego poddania się pod wolę Bożą, był tak chętny, że nawet okazał swą gotowość do przyjęcia nagany za to i dlatego przyszedł do Jezusa. To był długi krok w kierunku zupełnego poświęcenia się Bogu. Jego serce było bardzo blisko sprawiedliwości; ale jednak ciągle był tam brak: jego postawa, chociaż on jej nie pojmował, nie była z rodzaju zupełnego poświęcenia się woli Bożej, a w odpowiedzi na jego szczere pytanie Pan uważał za stosowne wykazać, czego mu brakowało – jaki był słaby punkt w jego charakterze.

On uczynił to przez zastosowanie próby, która momentalnie odkryła mu fakt, że on miłował siebie więcej niż Boga lub swego bliźniego; następnie, że on omieszkał przestrzegać prawa w tych dwóch ważnych zasadach, na których zawisł cały Zakon i prorocy – czyli: najwyższa miłość do Boga, która objawia się w jedności celu do czynienia Jego woli i upodobania; i miłowania bliźniego swego jako siebie samego, która w teraźniejszym wieku, obejmuje samoofiarę i codzienne noszenie krzyża na wzór Chrystusa.

„A on zafrasowawszy się dla tego słowa, odszedł smutny, albowiem miał wiele majętności”. Niewątpliwie, że serce Jezusa wielce się zasmuciło, kiedy ujrzał ślepe samolubstwo i samowolę, atakujące tę na pół rozkwitłą różę charakteru. W życiu młodego człowieka przyszedł kryzys, którego nie zdołał przejść pomyślnie, i odtąd piękność charakteru tak daleko rozwinięta, na pewno zaczęła się zmniejszać. Nic nie słyszymy o jego dalszej rozmowie, lecz prawdopodobnie on pozostał w sympatii z żydowskimi nauczycielami i współuczestniczył coraz więcej w ich duchu opozycji do Chrystusa i jego nauk.

„A spojrzawszy Jezus w około, rzekł do uczniów swoich: jakoż trudno ci, którzy mają bogactwa, wnijdą do królestwa Bożego!” On pokazywał im drogę do królestwa – drogę, nie tylko dla tego młodzieńca, ale dla każdego człowieka, któryby chciał złożyć skarb takiej nadziei. Każdy aspirant do królestwa musi podróżować tą wąską drogą ofiary, i z jedną pobudką najwyższej miłości do Boga i pragnieniem błogosławienia swemu bliźniemu jak samemu sobie. On musi iść i sprzedać wszystko co ma, i rozdać ubogim, i wziąć swój codzienny krzyż i naśladować Chrystusa.

To, w prostym znaczeniu dla nas wszystkich, jest życiem dla dobra innych według linii Planu Bożego, będąc pobudzeni głównie miłością ku Niemu. „Idź i sprzedaj wszystko co masz”, cały swój majątek, cały swój czas, całą swoją reputację, wszystko to, co dotąd było ci drogim; a wtedy złożywszy ciężar ziemskiej ambicji, weź swój krzyż i naśladuj Chrystusa; albowiem praca miłości i poświęcenia się dla innych nie przyniesie właściwego wynagrodzenia w tym wieku, ale przeciwnie, przyniesie niełaskę, a nawet prześladowanie, jak to przyniosło naszemu Mistrzowi. Ale, bez względu na to, „sługa nie jest większy nad Pana swego”, jak apostołowie, którzy wiernie szli jego śladami, powinniśmy mówić: „gdy nas hańbią, błogosławimy; gdy nas prześladują, znosimy; gdy nam złorzeczą, modlimy się za nich”.

Powinno się także rozważyć, że aby naśladować Jezusa nie potrzeba niemądrze pozbyć się naszych posiadłości i talentów, ale, jako mądrzy i wierni szafarze, używać ich dla możliwie najlepszych korzyści w jego służbie. Nakarmić biednego niekoniecznie oznacza nakarmić głodnego chlebem, który ginie, ale raczej najpierw nakarmić duchowo głodnego, chlebem żywota. Słowem, to oznacza wynałożyć samego siebie dla najwyższego dobra innych, nie oglądając się za jakąś teraźniejszą nagrodą, oprócz odczucia aprobaty Mistrza.

Pan wskazuje, że chociaż jest bardzo trudno bogatemu wejść do Królestwa, nie jest jednak niemożliwym. Ludziom może wydawać się niemożliwym, ażeby człowiek mógł posiadać bogactwa i jednocześnie używać ich sumiennie – być ofiarnikiem. Jakiekolwiek bogactwa – czy to pieniądze, reputacja, przyjaciele, czy cokolwiek do czego serce przykłada wagę, stanowią takie bariery do kształtowania prawdziwie zacnych charakterów – według Boskiego upodobania – że cielesny człowiek, bez pomocy łaski Bożej nie może ich pokonać. Lecz bez względu jak niedoskonali możemy czuć się sami w sobie, powinniśmy zawsze pamiętać, że „z pełności Jego wszyscyśmy wzięli”; czyli:

„Kiedy swoją niedolę złożysz na mocy Jego, to wszystko wyda ci się lekkim”.

Bez względu jak ciężki może wydawać się krzyż, jak srogie próby, lub jak słabi czujemy się na punkcie rozmyślania o nim, jeśli tylko otwarcie i szczerze poddamy samych siebie Bogu, On nas wyprowadzi z nich, z Jego łaską i przewodnictwem jest możliwe nawet dla najsłabszych i najsrodzej kuszonych i próbowanych uczynić swe powołanie i wybór pewnym. On wleje odwagę do naszych mdlących dusz; On przyłoży balsam pociechy do zranionych serc; On udzieli mądrości temu, który o nią prosi; On dostarczy zbroi Bożej każdemu prawdziwemu żołnierzowi krzyża. O błogosławiona obietnico! Bóg jest zdolny dopomóc nawet tym, którzy są kuszeni sprytnymi wpływami bogactw jakiegokolwiek rodzaju, aby biegli w zawodzie samoofiarowania się z pilnością i cierpliwością do końca.

Niech szczerym dowiadywaniem się każdego dziecka Bożego będzie: „Czegóż mi jeszcze nie dostaje?” Na pewno nie ma nikogo tak doskonałego, aby mu czegoś nie brakowało. A kiedy w odpowiedzi na naszą wywiadowczą modlitwę, Pan zastosuje jakieś próby, aby udowodnić nasze stanowisko przed Nim, odważnie postanówmy, iż przy Jego łasce nie cofniemy się wstecz; ponieważ jest napisane: „A jeśliby się kto schraniał [cofał] nie kocha się w nim dusza moja”; i znowu: „żaden, któryby przyłożył rękę swoją do pługa, a oglądałby się nazad, nie jest sposobny do królestwa Bożego” – Żyd. 10:38; Łuk. 9:62.

====================

— 15 lutego 1895 r. —