R2153-148 Enoch, Eliasz i wyrok

Zmień język

::R2153 : strona 148::

Enoch, Eliasz i wyrok

Odpowiedź na poniższe pytanie może zainteresować nie tylko pytającego:

„Skoro »na wszystkich ludzi śmierć przyszła« z powodu grzechu Adama i ponieważ wszyscy muszą zostać odkupieni, by mogli uniknąć tego wyroku, to w jaki sposób uniknęli go Enoch i Eliasz, zanim została zapłacona cena odkupienia?”

Odpowiadamy, że nie uniknęli oni wyroku śmierci i ciągle się pod nim znajdowali aż do czasu, gdy został zapłacony okup. Egzekucja tego wyroku została w ich przypadku odłożona, a ich życie przedłużone, jednak ostatecznie umarli i nie zostali odkupieni. Ojciec Adam żył jeszcze blisko tysiąc lat po tym, jak został skazany, ale w konkretnym przypadku jego wyroku nie mógł on żyć dłużej niż owe tysiąc lat, jako że orzeczenie w jego sprawie brzmiało: „Dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią umrzesz”. A ponieważ „[…] jeden dzień u Pana jest jako tysiąc lat […]” (2 Piotra 3:8), jego śmierć zgodnie z postanowieniem miała nastąpić w obrębie tak rozumianego „dnia”. Bóg jednak pozostawił otwartą drogę dla sporządzenia typów Enocha i Eliasza, a w związku z tym ani dla nich, ani dla pozostałych

::R2153 : strona 149::

przedstawicieli ludzkiej rodziny nie został wyznaczony limit wykonania kary. Jeśliby zatem tak się Bogu upodobało, mogli oni kontynuować swe życie przez tysiąc lat, znajdując się pod wyrokiem śmierci, a jednak nie umierając. W przypadku Eliasza jest napisane, że „wstąpił do nieba”, ale to nie musi wcale oznaczać, że potem nie umarł. Według naszego zrozumienia (zob. Wykłady Pisma Świętego, Tom II, rozdz. VIII) jego zabranie miało znaczenie typiczne, a potem mógł on umrzeć i zostać pogrzebany, podobnie jak Mojżesz – 5 Moj. 34:6.

Z Enochem sprawa wyglądała zaś inaczej, gdyż jest wyraźnie napisane, że nie umarł. W jego przypadku jest oczywiste, że wykonanie wyroku zostało odroczone, nie ma jednak dowodu, że kara została anulowana. Pozostał zatem pod owym wyrokiem aż do czasu, gdy został odkupiony przez śmierć naszego Pana. Jako członek upadłego rodzaju ludzkiego był niedoskonałym człowiekiem, a w związku z tym jest odkupiony i została mu w bożym planie zapewniona restytucja do ludzkiej doskonałości. Nie mamy jednak przekonania, żeby już stał się doskonałym człowiekiem, jako że Apostoł zdaje się nauczać, iż nikt z tych, których wierność została potwierdzona jeszcze przed ogłoszeniem powołania ewangelicznego, nie został uczyniony doskonałym, zanim Chrystus i jego Oblubienica nie uzyskali doskonałości. Po wymienieniu wielu starożytnych bohaterów, łącznie z Enochem, w w. 5, stwierdza on w Żyd. 11:39‑40: „Ci wszyscy świadectwo otrzymawszy przez wiarę, nie dostąpili obietnicy [wiecznego życia itp.]. Przeto, że Bóg o nas [kościół Ewangeliczny] coś lepszego [zarówno pod względem pierwszeństwa w czasie, jak i zaszczytu oraz stanowiska] przejrzał, aby oni [starożytni godni] bez nas nie STALI SIĘ DOSKONAŁYMI”. A skoro Kościół, czyli ciało Chrystusa, nie został jeszcze uczyniony doskonałym w chwale, wydaje się całkowicie rozsądnym wniosek, że niezależnie od stanu, który stał się udziałem Enocha, od jego szczęśliwego i wygodnego położenia, nie stał się on doskonałym człowiekiem i nim się nie stanie aż do momentu, gdy wszyscy członkowie ciała Chrystusa zostaną uczynieni doskonałymi w boskiej naturze.

Na pytanie, dokąd Bóg zabrał Enocha, wolno nam nie znać odpowiedzi, ponieważ nie zostało to przez Niego objawione. Gdybyśmy próbowali się domyślać, czy został zabrany przez Boga do jakiegoś innego świata i jaki to mogłoby mieć cel, byłoby to jedynie próżną spekulacją. Nie powinniśmy starać się być mądrzejsi ponad to, co zostało napisane. Możemy być jednak pewni, że Enoch nie udał się do nieba – do duchowego stanu lub warunków – ponieważ mamy taki zapis: „Nikt nie wstąpił do nieba, tylko ten, który zstąpił z nieba, Syn człowieczy” (Jana 3:13). O Eliaszu zostało napisane, że wstąpił do nieba, jednak w świetle powyższych słów naszego Pana należy rozumieć, że niebo oznacza po prostu powietrze, podobnie jak czytamy o ptakach „latających środkiem nieba”. Z pewnością nie może to odnosić się do stanu niebiańskiego, którego ciało i krew nie mogą odziedziczyć ani nawet oglądać bez doznania przemiany natury, co jest obiecane wyłącznie dla kościoła Ewangelicznego.

Rozumiejąc, jak to zostało powyżej przedstawione, że Enoch został zachowany od rzeczywistego rozkładu w wyniku śmierci, uważamy jednak, że jest objęty tym wyrokiem, czyli z prawnego punktu widzenia był martwy (Rzym. 5:12; Mat. 8:22) aż do momentu, gdy nasz Pan przez śmierć zapłacił cenę okupu. Możemy sądzić, że jego rozkład nie będzie konieczny, lecz gdy nadejdzie słuszny czas zostanie on całkowicie przywrócony do pełnej ludzkiej doskonałości ze stanu choćby niewielkiej miary ludzkiej niedoskonałości, jaką odziedziczył.

Taki sam proces zajdzie w przypadku ludzi, którzy będą żyli na świecie w czasie pełnego ustanowienia „czasów naprawienia”. Nie będą oni musieli znaleźć się w grobie. Chociaż w sensie prawnym są oni już umarłymi na skutek wyroku skazującego ich na śmierć, która „na wszystkich ludzi przyszła”, jednak ich kara została w legalny sposób przejęta przez kogoś innego, przez Chrystusa. Przejął On obecnie sąd nad wszystkimi, ale łaskawie oferuje anulowanie całego wyroku każdemu, kto zaakceptuje restytucję do życia na warunkach Nowego Przymierza.

Tak, jak w ciągu wieku Ewangelii członkowie kościoła, choć niegdyś również pod wyrokiem byli umarli w upadkach i grzechach, zostali uznani za uwolnionych od potępienia, za usprawiedliwionych, którzy przeszli z śmierci do żywota, gdy zaakceptowali zasługę Chrystusa pod Nowym Przymierzem, tak też będzie w wieku Tysiąclecia z tymi ze świata, którzy dowiedziawszy się o Boskiej ofercie życia, zaakceptowali ją. Oni również zostaną uznani za takich, którzy przeszli z śmierci do żywota – tak, jakby byli całkowicie martwi i następnie zostali wzbudzeni. Poczytanie to jest tak całkowite, że ci, co dobrowolnie zgrzeszą, utracą swe przypisane życie i umrą drugą śmiercią, nawet jeśli w rzeczywistości nie umarli oni wcześniej. A tak samo przecież jest obecnie z kościołem Ewangelicznym. Jeśli dzięki ofierze Chrystusa uznano, że już nie jesteśmy umarli, lecz zostaliśmy poczytani za żywych dla Boga przez Jezusa Chrystusa, a potem zgrzeszylibyśmy świadomie, w sposób zamierzony, ściągnęlibyśmy na siebie w ten sposób ponownie (po raz drugi) pełną zapłatę za grzech, którą jest śmierć, i byłaby to wtóra śmierć.

Choć jednak występują tego rodzaju podobieństwa między Pańskimi stosowanymi obecnie oraz w przyszłym wieku metodami usprawiedliwienia do życia czy też przechodzenia z śmierci do życia w sposób przypisany, to jednak postanowienie dla obu tych wieków jest całkiem odmienne, jak chodzi o rzeczywiste przejście z śmierci do żywota po zakończeniu próby każdej z tych grup. Kościół wieku Ewangelii kroczy dzisiaj całkowicie drogą wiary, a nie widzenia. Jego próba odbywa się przed realnym ustanowieniem królestwa, a w związku z tym, każdy jego członek po ukończeniu swego biegu musi czekać na wieniec żywota. Wszyscy oni umierają „jak inni ludzie”, a świat nie dostrzega żadnej różnicy. Jednak Bóg przez przypisanie czyni różnicę między tymi, którzy zaakceptowali ofertę życia i stali się jego dziećmi, a innymi, którzy tego nie uczynili. Dlatego w Piśmie Świętym

::R2153 : strona 150::

wierzący nie są nazywani umarłymi, lecz tymi, którzy śpią aż do „poranku”, kiedy to zgodnie z wcześniej ułożonym przez Boga planem otrzymają oni pełną miarę życia obecnie im jedynie przypisanego dzięki zawarciu Bożego przymierza w Chrystusie. Zgodnie z tym Pan mówi o Łazarzu oraz innych, że śpią, a w pismach apostolskich mowa jest o tych, którzy „zasnęli w Jezusie”. Ten

::R2154 : strona 150::

sam sens zachowany jest w całym Piśmie Świętym, gdzie napisane jest, że „z wieczora bywa płacz, ale z poranku wesele”; „gdy się ocucę, nasycony będę obrazem obliczności twojej” itp. Jedyne wyjątki od owego „spania” zostały wyraźnie określone przez Apostoła, gdy pisał: „Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni”. Ci, którzy żyją w czasie, gdy nasz Pan zaczyna obejmować swą wielką władzę i królowanie, choć wszyscy muszą umrzeć, bo przecież poświęcili się aż do śmierci, to jednak nie „zasną”, gdyż ich „przemiana” do duchowego istnienia nastąpi w momencie ich śmierci. A wierzymy, że (zgodnie z dowodami przedstawionymi w Wykładach Pisma Świętego, Tom II i Tom III) żyjemy już w tym czasie od kwietnia 1878 roku. Jakże wielkie błogosławieństwo odnajdujemy zapisane w słowach naszego Pana: „Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają. Zaprawdę mówi Duch im, aby odpoczywali od prac [od znużenia itp.] swoich, a uczynki ich idą za nimi” – Obj. 14:13.

W wieku Tysiąclecia będzie się to odbywało nieco inaczej. Ci, co uznają Nowe Przymierze, nie otrzymają już doskonałego życia natychmiast, tak jak my. Dostaną je dopiero na końcu wieku Tysiąclecia, podobnie jak my otrzymujemy je pod koniec wieku Ewangelii. Ale mimo wszystko nie tak samo, gdyż kościół Ewangeliczny, jak się przekonaliśmy, oczekiwał w stanie snu śmierci na zakończenie obecnego wieku i otrzymanie nagrody doskonałego życia, podczas gdy wierni Wieku Tysiąclecia zamiast umierać, będą stopniowo odzyskiwać zdrowie – umysłowe, moralne i fizyczne – aż przy końcu Millennium wszystkie takie osoby osiągną doskonałość. W tym samym czasie wszyscy, którzy będą świadomie grzeszyli przeciwko pełnemu światłu i całkowitej zdolności, zostaną zaliczeni do tych, co popełniają grzech na śmierć. A śmierć takich osób, nawet jeśli urodzili się w Tysiącleciu, będzie już drugą śmiercią.

====================

— 15 maja 1897 r.–