R3537-108 Studium biblijne: „Hosanna na wysokościach!”

Zmień język

::R3537 : strona 108::

„Hosanna na wysokościach!”

— JANA 12:12-26 — 23 KWIETNIA —

Złoty tekst: „Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskim” – Mat. 21:9

W Jerozolimie zebrało się tysiące ludzi, nie tylko z Palestyny, lecz także z Babilonii, Egiptu, Grecji i Hiszpanii. Ocenia się, że na niektórych z Świąt Przejścia zgromadziło się w Jerozolimie kilka milionów ludzi. Spełniali oni zalecenia Boże dotyczące obchodzenia Świąt Przejścia. Można też przypuszczać, że większość przychodząca z daleka, kosztem znacznego czasu, była, jeżeli nie pobożna, to miała religijne usposobienie, chociaż niektórzy niewątpliwie uważali to jedynie za wycieczkę. Idąc tam ze względów czysto handlowych, mieli mało nadziei na zarobienie pieniędzy, bo już tam na miejscu była dostateczna liczba ludzi podobnie usposobionych, którzy wykorzystywali najlepsze sposobności w zarabianiu pieniędzy przez handlowanie i wymienianie pieniędzy.

Nasz Pan i Jego uczniowie – jak to już zauważyliśmy – znaleźli się między pielgrzymami idącymi do tego świętego miasta, a następnie zamieszkali w Betanii. Jezus rano po uczcie, na której został pomazany maścią szpikanardową, wysłał dwóch apostołów po osła. Gdy zwierzę przyprowadzono, włożono na niego szaty, jako siodło i nasz Pan, jadąc na nim w towarzystwie swych uczniów i przyjaciół, rodziny, a także tych, którzy byli świadkami wskrzeszenia Łazarza z grobu, wyruszył małym pochodem do miasta. Po drodze spotkali oni dużą grupę ludzi idących z Jerozolimy do Betanii, którzy usłyszeli, że Pan tam się znajdował i którzy pragnęli widzieć tego, o którym słyszeli, jako o możnym cudotwórcy, który nawet wzbudził Łazarza z grobu.

GAŁĄZKI PALM DAKTYLOWYCH

Sława naszego Pana rozeszła się szeroko poza granice i zdaje się, że Boska opatrzność miała dużo do czynienia z tym zrządzeniem, spotkania się tych dwóch grup ludzi. Wielu z nich łamało gałązki palm daktylowych rosnących w tej okolicy, kształtem podobnych do paproci i czasem długości dziesięciu stóp. Były one symbolem radości i zaszczytu, symbolem przedstawiającym w tym wypadku naszego Pana, który był bohaterem owej chwili, którego pragnęli oni wyróżnić. Przy spotkaniu wydali radosny okrzyk uwielbienia i dziękczynienia dla Boga. Rozentuzjazmowany tłum słał gałązki palmowe przed zwierzęciem, na którym nasz Pan siedział, a ci, którzy nie mieli gałązek palmowych, słali zewnętrzne szaty, na część Tego, który jechał tak triumfalnie. Następnie, gdy Pan przyjechał, dalej zbierali palmy i szaty, biegnąc naprzód z nimi, znów je słali, starając się w ten sposób uczcić Tego, którego Bóg tak wielce obdarzył pochwałą. Ludzie ścieląc gałązki i szaty po drodze, wyrażali zawarte w swych sercach uczucia.

Od czasu, gdy Izraelici weszli do Chanaanu, czekali przez przeszło szesnaście stuleci na Mesjasza i na chwalebne spełnienie przymierza – zobowiązanego przysięgą – uczynionego z Abrahamem, a potwierdzonego Izaakowi i Jakubowi, oraz ich potomstwu. Majestatyczna obecność naszego Pana odpowiadała ich najwznioślejszym pojęciom o Immanuelu i poświadczona została cudami godnymi podziwu, o których oni słyszeli, z których najokazalszy był pokazany, jako dowód przed ich oczami w osobie Łazarza i tych, którzy świadczyli, że widzieli go wychodzącego z grobu, a który był już umarłym cztery dni. Ich serca były szczere, nieskażone jeszcze wątpliwościami i obawami mądrości ludzkiej, która u światowo mądrych obstawała przy tym, gdzie widziała pieniądze i żołnierzy, oraz odpowiedni wpływ, zanim mogłaby uwierzyć i uznać kogoś za Mesjasza, wybawiciela spod jarzma rzymskiego.

Tak czasem jest i dzisiaj z ludem Pańskim. W prostocie swych serc widzimy kosztowne obietnice w Słowie Bożym i jesteśmy gotowymi im uwierzyć, lecz wtedy przeciwnik wywołuje sprzeciwy, obawy i wątpliwości, oraz pytania: „Jak to będzie?” Wówczas wiara staje się osłabioną i traci swą moc, w sprawowaniu władzy nad naszym życiem i nad naszym zachowaniem. Dlatego Pan nakłania Swych naśladowców, żeby mieli wiarę i pokorę dziatek, a nie byli światowo mądrymi. Jego Słowo upewnia nas, że mądrość tego świata jest głupstwem u Boga, a mądrość Boża i plan Boży wydaje się być światu głupstwem. Powinniśmy wybrać między mądrością ludzką, a mądrością Bożą. Błogosławieni są ci, którzy chodzą wiarą, a nie widzeniem i uznają mądrość Słowa Bożego. Dokonanie planu Bożego całkowicie usprawiedliwi ich wiarę i urzeczywistni o wiele większe i lepsze rzeczy od tych, o jakich oni kiedyś marzyli.

HOSANNA NA WYSOKOŚCIACH

Wyraz hosanna jest okrzykiem uwielbienia, wiary i oczekiwania, jest też bardzo podobny w znaczeniu do wyrazu halleluja. Wyliczając różne okrzyki zapisane we wszystkich Ewangeliach, zapiszemy następujące: „Hosanna”, „Hosanna Synowi Dawidowemu”, „Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskim”, „Błogosławiony jest Król”, „Błogosławiony jest Król izraelski, który idzie w imieniu Pańskim”, „Błogosławione jest Królestwo naszego ojca Dawida, które przychodzi w imieniu Pańskim”, „Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój”, „Hosanna na wysokościach”. Nasz Pan oczywiście rozumiał tę całą sytuację. „On wiedział, co było w człowieku”, znał On głębiny szczerości poza tymi okrzykami i powitaniami. Wiedział także o siłach i mocy złego, które sprawiają, że światło okazuje się ciemnością a ciemność staje się światłością.

Jezus wiedział, że miał być Barankiem Wielkanocnym i że za pięć dni pospólstwo kierowane przez nauczycieli religijnych, będzie wołało: „Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj Go!” Wiedział On także, że okrzyk, jaki teraz rozlega się wokół Niego, radośnie witający Go, jako posłańca przymierza, będzie zmącony przez wilków, bojących się o swoje życie i interesy, gdy będą zdawać sobie sprawę z potęgi rządców i ludu będącego pod ich władzą. Pan nasz zdawał sobie również sprawę, że lud posiadający słabą znajomość nie będzie ufał poglądom przeciwnym do poglądów swych religijnych nauczycieli. Wiedział, że miał być uderzony pasterz, a owce miały się rozproszyć. On jednak nic nie powiedział i pozwolił, aby Boski program został wprowadzony w czyn. Szedł, jako owca na rzeź, lecz nie otworzył ust swoich, aby wzywać pomocy, by bronić siebie, czy wyjaśnić prawdziwą sytuację. Jezus mógł, ale nie chciał uwolnić się z rąk tych, którzy podnosili je na Jego życie, bo On przyszedł na świat po to, aby umrzeć i być ofiarowanym za grzech.

WNET KAMIENIE WOŁAĆ BĘDĄ

Niektórzy faryzeusze szli z Jezusem i uczniami, może przez ciekawość albo w celu działalności szpiegowskiej. Może byli to niektórzy z tych, z którymi Judasz naradzał się i którzy usilnie starali się zdecydować, kiedy i jak Pan powinien być pojmany, nie rozumiejąc, że ich moc była ograniczona, aż do nadejścia Jego godziny. Mówili oni do uczniów, prosząc ich, aby zwrócili uwagę Jezusa na okrzyki tłumu i aby napomknęli, że nie właściwym jest na obwieszczanie w taki sposób, że Jezus jest Mesjaszem i Królem. Musimy jednak pamiętać, że Jezus sam nie ogłaszał siebie, jako Mesjasza, jak to mieli w zwyczaju czynić oszuści. Przez trzy lata głosił Ewangelię, wybrał uczniów, czynił cuda, ale nic nie powiedział o tym, że jest Mesjaszem. Pozwalał Swoim uczniom stawiać pytania, pozwalał to także czynić publiczności.

Niektórzy, więc mówili, że był prorokiem, inni, że jednym ze zmartwychwstałych proroków, inni, że był Eliaszem, ale Jezus nic nie mówił, aż dopiero na kilka miesięcy przed czasem tej ostatniej lekcji, kiedy nawiązał rozmowę ze Swoimi uczniami przez zapytanie, za kogo oni Go uważali, Szymon Piotr mówiąc pod pewną miarą natchnienia, albo kierownictwem, oświadczył, że Jezus jest Mesjaszem. Od tego czasu Pan zaczął wyjaśniać im, że chociaż jest Mesjaszem, to jednak musi ucierpieć, lecz oni tego nie rozumieli. Im zdawało się, że o ile Jego śmierć jest blisko, to jest jeszcze czas na odwrót. Niektórzy tylko jasno pojmowali Jego wielkość i moc, inni dopiero, co, przekonali się, że Mesjasz rzeczywiście przyszedł. Więc jakże mogli uważać, że ich Mistrz może być ukrzyżowany. Rozpatrywali to, więc jako jedną z Jego niejasnych przypowieści.

Ale Jezus nie chciał rozkazywać tłumowi, aby się wstrzymał od okrzyków. Przeciwnie, wyjaśnił, że ich okrzyki były tylko wypełnieniem się proroctwa przepowiedzianego kilka stuleci temu przez Zachariasza (Zach. 9:9, NP). „Wesel się bardzo, córko syjońska! Wykrzykuj, córko Jeruzalemska! Oto twój król przychodzi do ciebie, sprawiedliwy on i zwycięski, łagodny i jedzie na ośle, na oślęciu, źrebięciu oślicy”. Oprócz tego, szczególnym nadaniem znaczenia tej sprawie, przekonaniem swych uczniów, że On jest w sam raz tym wymienionym przez proroka, oświadczył, że jeśliby pospólstwo nie wystąpiło z okrzykiem, to same kamienie na ziemi musiałyby wykrzykiwać, bo tak Bóg rozkazał napisać wcześniej w proroctwie i ani jedna jota, ani kreska z oświadczenia Bożego nie może uchybić. Nieco później, kiedy nasz Pan i Jego naśladowcy weszli do świątyni, powtórzyły się okrzyki: „Hosanna” i w związku z tym jest szczególnie wspomniane, że dzieci dołączyły się do tego wykrzykiwania, zgodnie ze słowami Pisma: „Z ust niemowlątek i ssących wykonałeś chwałę”.

CZAS ICH NAWIEDZENIA

Jakże dziwną jest ta scena: Naród izraelski czekał na Mesjasza przez stulecia, starał się być gotowym, aby zostać Jego szczególnym ludem, aby być stowarzyszonym z Nim w Jego dziele Królestwa, w błogosławieniu wszystkich narodów świata. Nauczyciele religijni z szerokimi filakteriami i z wieloma zewnętrznymi okazami pobożności i gorliwości dla Zakonu i sabatu, twierdzili również, że czekają na Mesjasza. A jednak, gdy Mesjasz przyszedł, wszyscy byli nieprzygotowanymi, nie posiadali takiego stanu serca, któryby mógł rozpoznać Mesjasza. Byli „ślepcami”, prowadzącymi „ślepy” tłum, który zbytnio pokładał w nich zaufanie.

Z drugiej strony apostołowie – ludzie niepiśmienni i niewykształceni, pochodzący z Galilei, znajdującej się z dala od dobrodziejstw Judei – byli głównymi zwolennikami Mesjasza i tymi, którzy Go popierali. Ludzie idący za Jezusem, sprzyjający i uznający Go, wydający okrzyki pochwały, byli ludźmi prostymi. Wielu z nich było w tych okolicach cudzoziemcami, mającymi mniej dobrodziejstw religijnych, aniżeli mieszkańcy Jerozolimy. Były też małe nieuczone dzieci, które wznosiły Mu okrzyki pochwalne. Jakże dziwną była ta scena, a jednak nie jest ona dziwniejszą od obecnej. Żyjemy powtórnie w dniach Syna Człowieczego. A doktorzy prawa i teologii, najwyżsi kapłani i nauczeni w Piśmie, uczeni profesorowie, oraz wybitni ludzie kościoła, wyznający wierność Panu i modlący się ustawicznie: „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja na ziemi, jaka jest w niebie”, są ślepi na fakt powtórnego przyjścia naszego Pana, nie wierzą, że żyjemy w dniach Syna Człowieczego (Mat. 24:37-39).

Tylko mała liczba osób rozumie tę sytuację, a rozumiejącymi są ludzie przeważnie z Nazaretu i z klasy Galilejczyków, są oni mało poważani wśród innych, a także w kołach religijnych. W najlepszym wypadku ta klasa ludzi jest uważana raczej za dziwną, tylko oni sami, dziś witają Emanuela, wznosząc okrzyki pochwały dla Niego i składając u Jego stóp szaty uwielbienia, oraz gałązki palmowe takich zwycięstw, jakie sami mogą odnieść w imieniu prawdy, w walce ze światem, ciałem i Szatanem.

OTO DOM WASZ PUSTY ZOSTANIE

Ten mały pochód na czele z Jezusem po przejściu z Betanii do wzgórza góry Oliwnej, która wznosi się nad Jeruzalemem, zatrzymał się, a uwagę wszystkich przykuwało miasto i Król. Idący z Jezusem wiedzieli o ważności tej chwili, nie rozumieli, że wielki zegar wszechświata wybił znaczącą godzinę, że nastawała nowa zmiana dyspensacji, że łaska, jaką Bóg przez stulecia okazywał Izraelowi, jako narodowi, miała od niego być odjęta, ponieważ nie miał on gotowych serc na przyjęcie błogosławieństw i przywilejów mu zaofiarowanych.

I nie należy się nam smucić z tego powodu, że nie byli oni gotowi, powinniśmy raczej zrozumieć, że plan Boży nie został pokrzyżowany, ani udaremniony przez ich niegotowość. Pan Bóg w Swojej opatrzności przewidział i przepowiedział, że odpadnięcie naturalnego Izraela od łaski Bożej miało otworzyć drogę dla wielu pogan, dla tych, którzy będą gotowymi na to błogosławieństwo, by dojść do łaski Bożej i stać się wraz z wybranymi naturalnego Izraela członkami duchowego domu izraelskiego. Mistrz to wszystko rozumiał, a że taki był nakreślony plan Boży, to On nie szemrał w jakimkolwiek szczególe. Zapłakał jednak, gdy ujrzał to wspaniałe miasto, na które zamiast przywilejów i obiecanego błogosławieństwa miał przyjść: „czas wielkiego ucisku” – strasznego ucisku – jako następstwa odrzucenia danych sposobności. Jezus wyczuwał tragizm sytuacji, który sam wyraził kilka dni później, podczas gdy niewiasty płakały nad Nim, gdy szedł na Kalwarię: „Nie płaczcie nade Mną, ale raczej same nad sobą”.

Utożsamieniem ujawniających się wydarzeń w umysłach Swoich naśladowców, nawet w tym dniu, nasz Pan wypowiedział jeszcze inne bardzo mocne i znaczące słowa: „Jeruzalem! Jeruzalem! które zabijasz proroki, i które kamionujesz te, którzy do ciebie byli posyłani: ilekroć chciałem zgromadzić dzieci twoje, tak jako zgromadza kokosz kurczęta swoje pod skrzydła, a nie chcieliście? Oto wam dom wasz pusty zostanie. Albowiem powiadam wam, że mię nie ujrzycie od tego czasu, aż rzeczecie: Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskiem” (Mat. 23:37-39).

CO ZAWIERAŁ W SOBIE TEN WYROK?

Słowa naszego Pana podkreślają pięć punktów:

(1) Żydzi, jako naturalne nasienie Abrahamowe, mieli pierwsi sposobność pod Boskim zarządzeniem, stać się całkowicie i wyłącznie wybranym przez Boga Kościołem, Oblubienicą, czyli Małżonką Barankową. Ale tylko resztka z nich była godna, bo tylko resztka miała stan serca prawdziwych Izraelitów. Większość modliła się do Boga wargami, podczas gdy ich serca były dalekie od Niego, jak oświadczył Jezus.

(2) Nadszedł czas na koniec ich narodowej łaski. Ten „dom izraelski” według ciała otrzymał zupełną łaskę, jaką Bóg przeznaczył dla niego, aż do czasu, a teraz, będąc znalezionym lekkim, został odrzucony. „Dom wasz pusty zostanie”.

(3) Gdy ten figuralny dom sług został pusty, przyszła sposobność na umieszczenie w nim pozafiguralnych synów. Apostoł wyraża to mówiąc: „A był ci Mojżesz wierny we wszystkim domu Jego, jako sługa (…) ale Chrystus jako Syn nad domem Swoim (domem synów) panuje, którego domem my jesteśmy, jeźli tylko tę pewną ufność i tę chwałę nadziei aż do końca stateczną zachowamy., na świadectwo tego, co potem miało być mówione” (Żyd. 3:5,6).

(4) Nieobecność naszego Pana w czasie wyboru duchowego Izraela jest pokazana w Jego doświadczeniu, mówiącym, że naturalny Izrael nie ujrzy Go więcej „aż do tego czasu”. Duchowy Izrael miał Go ujrzeć, ale jedynie oczami wiary, jak to nasz Pan wyraził: „Jeszcze maluczko, a świat mię już więcej nie ogląda, lecz wy mnie oglądacie”.

(5) Słowa naszego Pana wskazują dalej, że gdy ów czas nadejdzie, to odwróci się ślepota od naturalnego Izraela, otworzą się ich oczy wyrozumienia i oni także przejrzą z mroku, z ciemności, w której mieli kłopoty i w której pozostawali przez więcej jak osiemnaście stuleci, w czasie Wieku Ewangelii.

Apostoł podkreśla ten punkt, mówiąc nam, że kiedy klasa duchowego Izraela będzie uzupełniona i uwielbiona, wtedy łaska powróci do naturalnego Izraela, a ślepota, która przyszła na niego z powodu odrzucenia Mesjasza, w wyniku, czego dom izraelski został odrzucony od łaski Bożej – zniknie. „Wszystek Izrael będzie zbawiony” (Rzym. 11:26) ze swej ślepoty. Pan przez proroka mówi to samo, upewniając nas, że w dniu onym wyleje Swego ducha na dom Dawidowy i na dom Jeruzalemski, i patrzeć będą na Tego, którego przebodli, i płakać będą nad Nim. Upewnia to nas, że w owym dniu wyleje On na nich ducha łaski i modlitw.

Jakże cieszymy się z tych zapewnień, że Bóg nie odrzucił na wieki naturalnego nasienia Abrahama, które przejrzał i któremu dał pewne obietnice. Izrael z pewnością będzie miał udział w tych obietnicach, z wyjątkiem przywilejów, dotyczących głównego działu, o którym apostoł oświadcza, że Izrael go nie dostąpi, ale wybrani dostąpili, a inni są zatwardzeni. Tak, więc z jednej strony, współczujemy Izraelowi z powodu jego sytuacji, a radujemy się z tego, że w Boskiej opatrzności, nasze oczy ujrzały i nasze uszy usłyszały o Królu i o Jego Królestwie, i że staliśmy się Jego duchowym Izraelem, i że mamy stanowić wraz z Nim nasienie Abrahamowe, przez które będą błogosławione wszystkie rodzaje ziemi. Izrael będzie pierwszym z tych, którzy dostąpią łaski Bożej.

„Panie! Jedź naprzód z tryumfem,
Pychę i ambicję składamy u Twych stóp.
Otwierają się nasze oczy i słuchamy Twych słów,
Jesteśmy Twoimi naśladowcami, prowadź nas drogą
Do zwycięstwa nad grzechem, śmiercią i grobem”.

DUCHOWY IZRAEL POZAOBRAZEM

Pismo Święte wykazuje wyraźnie, że duchowy Izrael, jako pozaobraz cielesnego Izraela, będzie miał podobnie wielką próbę w końcu tego okresu, czyli wieku. Czas żniwa – zebranie pszenicy – jest dokonaniem, czyli zakończeniem wieków, tak żydowskiego, jak i ewangelicznego. Straszny czas ucisku, symbolicznie przedstawiony przez ogień palący plewy – Wieku Żydowskiego i przez ogień palący kąkol przy końcu Wieku Ewangelii, przygotuje drogę do wspanialej dyspensacji, która nastąpi w chwalebnym panowaniu Mesjasza. Pismo Święte oświadcza, że jak nasz Pan okazał się kamieniem obrażenia wielkiej masie nominalnego Izraela przy pierwszym Jego przyjściu, tak będzie On kamieniem obrażenia duchowemu Izraelowi, Jego drugiemu domowi, przy drugim przyjściu.

Mamy, zatem spodziewać się, że teraz w tym żniwie – jak to było i w żniwie przy końcu Wieku Żydowskiego – wielka liczba nominalnego ludu Pańskiego nie będzie przygotowaną, będzie upadać i wejdzie w czas Wielkiego Ucisku, który zakończy ten wiek. My obecnie współczujemy z masami nominalnego ludu Bożego z powodu ich niekorzystnego położenia i „patrząc” możemy powiedzieć „upadł wielki Babilon”. I tu przypominamy sobie historię analogiczną do tej sytuację, gdy Jezus zapłakał nad cielesnym domem i oświadczył: „Dom wasz zostanie pusty”. Niemniej uczymy się jednak radować z realizacji planu Bożego, rozumiejąc, że wszystko to dzieje się zgodnie ze sprawiedliwością, mądrością i miłością Boga. Im więcej zaglądamy do Słowa Bożego, tym częściej spostrzegamy, że Jego miłość ma jeszcze w przyszłości zadziwiającą moc dla tych, którzy nie byli godnymi, aby stać się wybrańcami, czyli domem synów, ale którzy mają dostąpić łaski Bożej na niższym poziomie w czasie Wieku Tysiąclecia.

Ci, którzy przyjęli Pana przy Jego pierwszym przyjściu, ci, którzy byli „prawdziwymi Izraelitami, w których nie było zdrady” zostali nie tylko zachowani przed zgorszeniem się z Pana, ale zamiast stać się im zgorszeniem, Pan stał się z łaski Bożej środkiem dostąpienia wyższych i wspanialszych rzeczy Wieku Ewangelii – wielkich błogosławieństw duchowych, które zaczęły się w Dzień Pięćdziesiątnicy. A więc i teraz, gdy lud nominalnego duchowego Izraela – chrześcijaństwo – gorszy się w czasie wtórej obecności, nie mamy mieć żadnej wątpliwości, że wszyscy, którzy są teraz prawdziwymi Izraelitami, będą znalezieni przez Pana i zabrani do Jego gumna. W czasie, gdy masy nominalnych wyznawców będą upadać, cała ta klasa uzna Pana i teraźniejszą Prawdę za środek przejścia do jeszcze wspanialszej i lepszej, nowej dyspensacji, do której będziemy przeprowadzeni, nie przez drugą Pięćdziesiątnicę, ale przez chwalebniejszą przemianę, przy pierwszym zmartwychwstaniu, która uczyni nas podobnymi naszemu Panu, stając się istotami duchowymi, uczestnikami Boskiej natury.

Klasa ta, przygotowywana do owego błogosławieństwa i wywyższenia, będzie uważaną – podobnie jak klasa przy pierwszym przyjściu – jako klasę mieszczącą w sobie nie wielu możnych, nie wielu mądrych, nie wielu uczonych, lecz prawdziwych Izraelitów, szczerych miłośników prawdy, ochotnych – w głębi duszy przynajmniej – do złożenia swego życia dla Pana i braci. Do nich dochodzą także pocieszające słowa Pańskie: „Oczy wasze błogosławione, że widzą i uszy wasze, że słyszą”. Mają oni błogosławieństwo, nawet w obecnym czasie przed przemianą.

ŻYDZI CUDÓW SIĘ DOMAGALI, A GRECY MĄDROŚCI SZUKALI

Opowiadanie św. Jana nie podaje wszystkich szczegółów dotyczących wejścia Jezusa do świątyni, ale pomijając niektóre z nich, wymienia okoliczność, jaka wydarzyła się prawdopodobnie dzień lub dwa po wygłoszeniu kazania przez naszego Pana w świątyni. Niektórzy z Greków, zdając sobie sprawę z tego, że Pan nie został oceniony przez swych słuchaczy, uznali za stosowne, aby zaprosić Go do swych domów. Nie rozumieli oni, bowiem planu Bożego dotyczącego Jego ważnej ofiary, prosili o możliwość posłuchania Jezusa. Zwrócili się do Filipa i Andrzeja, których imiona są pochodzenia greckiego, a które sugerowały im, że znają oni, chociaż po części język grecki. Filip i Andrzej oznajmili całą sprawę Jezusowi, który wykorzystał tę okoliczność jedynie, jako sposobność dania jeszcze jednej lekcji o Jego godzinie. Jezus miał tę znajomość, że nadszedł dla Niego czas, aby był uwielbiony, ale nie w ten sposób, w jaki spodziewali się to ujrzeć Jego uczniowie i przyjaciele, lecz miało to być uwielbienie w wyższym znaczeniu, które rozumiał tylko On sam. Jezus wiedział, że Jego godzina przybliżyła się, w której miał być ukrzyżowany i że Jego posłuszeństwo, aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej – było tym warunkiem, od którego zależało Jego najwyższe wywyższenie w planie Bożym. Jego serce zupełnie poświęcone, czekało tylko na sposobność, aby dokonać dzieło, które Ojciec dał Mu do wykonania.

JEŚLIBY ZIARNO PSZENICZNE NIE OBUMARŁO

Nasz Pan odpowiedział w formie przypowieści: „Jeśliby ziarno pszeniczne wpadłszy do ziemi, nie obumarło, ono samo zostaje, lecz jeśliby obumarło, wielki pożytek przynosi”. Nic dziwnego, że dla apostołów i Żydów, takie przedstawienie prawdy było niezrozumiałe. Wiemy też z innych pism, że większość nauk naszego Pana, nie była przewidziana, ani zamierzona do zrozumienia przez słuchających, aż do Pięćdziesiątnicy – po oświeceniu ich rozumu Duchem Bożym przysposobienia synowskiego. Teraz przez to oświecenie jesteśmy uprzywilejowani i rozumiemy bogate głębiny oświadczeń naszego Pana.

Rozumiemy, że gdyby Jezus zachował Swoje życie i nie ofiarował go, to mógłby On istotnie utrzymać je na wieki, ale w tym wypadku, nie byłby On uprzywilejowany obdarzyć życiem Kościół i świat. Śmierć Jezusa, sprawiedliwego za niesprawiedliwych, zastosowana za Jego wierzących uczniów, usprawiedliwiła ich do żywota, „przez wiarę w Jego krew”. Jego śmierć przynosi wyborny owoc w Jego Kościele, w Jego Oblubienicy, w Jego członkach. A pośrednio ten owoc będzie jeszcze większy, ponieważ uczniowie, usprawiedliwieni przez wiarę w Jego krew, są zaproszeni i uprzywilejowani do złożenia swego życia w ofierze, by stać się umarłymi z Nim. Owoc w ich wypadku – jako członków Jego Ciała – oznacza jeszcze większy urodzaj w wieku przyszłym. Inaczej mówiąc, nasz Pan, jako jedno ziarno, przyniesie owoc obfity – sto czterdzieści cztery tysiące, Wielką Kompanię, której liczba nie jest wiadoma nikomu. Przez sto czterdzieści cztery tysiące Jego przedstawicieli i członków, ten wynik będzie ostatecznie jeszcze większym owocem, kiedy wszystkie rodzaje ziemi będą mieć najpełniejszą sposobność pojednania się z Ojcem i otrzymają życie wieczne na przedstawionych przez Boga warunkach.

WARUNKI UCZNIOWSTWA

Przedstawiając rzeczy, które daleko przechodziły możliwość zrozumienia ich przez słuchaczy, nasz Pan wytyczał kierunek Swoim najbliższym uczniom, w języku, który mieli oni zrozumieć po spłodzeniu z ducha, po Pięćdziesiątnicy. Jezus powiedział: „Kto miłuje duszę swoję, utraci ją, a kto nienawidzi duszy swojej na tym świecie, ku wiecznemu żywotowi strzeże jej.”. Trzeba, więc podkreślić, że jeżeli my za bardzo cenimy nasze obecne życie w obecnych niedoskonałych warunkach, to nie będziemy chętnymi złożyć go w służbie Pańskiej w nadziei przyszłego życia, widzianego jedynie okiem wiary.

Powinniśmy miłować mniej nasze życie w tych niedoskonałych warunkach, aby ocenić więcej życie wieczne w lepszych warunkach. Ktokolwiek jest zadowolony z grzesznego i niedoskonałego stanu w obecnym życiu, nie jest w stanie stać się uczniem Pańskim. Będąc zadowolonym z obecnych warunków, nie będzie chętnym ofiarować ich w zamian za rzeczywiście lepsze, które Pan proponuje. Nie mamy powodu do tego myśleć, że te słowa Pańskie stosują się i wykraczają poza Wiek Ewangelii. W Tysiącleciu przecież warunki będą wielce zmienione i zorganizowane. Pan nasz ogranicza tę sprawę, mówiąc: „na tym świecie” – to jest, w tym kosmosie, czyli w tym porządku rzeczy.

Wyjaśniając jeszcze wymagania owego uczniostwa, nasz Pan oświadcza: „Jeśli mnie, kto służy, niech mnie naśladuje, a gdzie ja jestem, tam i sługa mój będzie”. W ten sposób nasz Pan wykazuje, że Jego wierni naśladowcy w ostatecznym rozrachunku będą wraz z Nim uczestnikami Boskiej natury w Królestwie Niebieskim. Tą samą rzecz przedstawia On innymi słowami, mówiąc: „Jeśli mnie kto służyć będzie, uczci go Ojciec mój”. Ojciec uczcił Syna z powodu Jego wierności aż do śmierci. Ojciec Niebieski przyjmuje za synów naśladowców Syna, usprawiedliwionych przez Jego krew, którzy są wiernymi w postępowaniu Jego śladami. Ojciec niezawodnie uczci, tak jak uczcił Jezusa, pierworodnego, którego wzbudził od umarłych do chwały, czci i nieśmiertelności, wysoko ponad wszystkie księstwa i zwierzchności, moce, państwa i nad wszelkie imię, które się mianuje. Bądźmy wszyscy wiernymi naśladowcami.

====================

— 1 kwietnia 1905 r. —