R3761-120 Studium biblijne: Wiele jej przebaczono, wiele miłowała

Zmień język

::R3761 : strona 120::

Wiele jej przebaczono, wiele miłowała

— Łuk. 7:36-50 — KWIECIEŃ 22 —

 

Złoty tekst: „Wiara twoja ciebie zbawiła. Idźże w pokoju”

Cuda, które Jezus uczynił w Kapernaum i Naim rozniosły Jego sławę szeroko w Palestynie i pobudziły jednego z przedniejszych Faryzeuszów, imieniem Szymon, do zaproszenia Mistrza do swego domu na obiad. Szymon nie uczynił tego jako uczeń lub jako wierzący, ale raczej, będąc wpływowym chciał także uchodzić za człowieka o liberalnych poglądach rozumiejąc, że chociaż stanowisko jego i oczekiwania Faryzeuszów były zadowalające, to jednak nie miał nic do stracenia ani do obawiania się ze strony tego nowego i zadziwiającego Nauczyciela. Jezus przyjął zaproszenie i według ówczesnego zwyczaju usiadł przy stole wraz z Faryzeuszem i innymi gośćmi. W starożytności Żydzi mieli zwyczaj podczas jedzenia siedzieć na ziemi ze skrzyżowanymi pod sobą nogami, lecz później przyswoili sobie zwyczaj perski, tj. pochyłych leżanek (sof, ang. „couch table” /przyp. tłum), na których pół leżąc i pół siedząc opierali się na lewym łokciu, używając prawej ręki do jedzenia. Leżanki były tak ustawione, iż goście byli zwróceni głowami do stołu, nogami zaś w kierunku przeciwnym.

Odosobnienie domowe nie jest na wschodzie jeszcze dotąd znane ani praktykowane. Sąsiedzi, przyjaciele i różni goście czują zupełną swobodę wchodzenia do cudzego mieszkania kiedykolwiek zechcą. Niekiedy wejdą, aby porozmawiać z gośćmi akurat w czasie, gdy podawany jest obiad. W taki to więc sposób się złożyło, że gdy Jezus i inni spożywali obiad w domu Szymona, pewna niewiasta niskiego charakteru – prawdopodobnie Maria Magdalena, lecz na pewno nie Maria z Betanii, siostra Łazarza – weszła do pokoju, ze słoikiem bardzo kosztownej maści w ręce i przystąpiła do nóg Jezusowych. Jej zamiarem widocznie było namazać Jego nogi tą maścią, lecz chociaż udało się jej przełamać pieczęć i otworzyć słoik, to jednak jej uczucie wezbrało do takiego stopnia, że zanim zdążyła pomazać Go maścią, łzy popłynęły z jej ócz wprost na nogi Jezusowe – przez co znieważyła Tego, którego chciała uczcić. Prędko rozpięła włosy i użyła je jako ręcznika, aby wytrzeć nogi Mistrza, przy czym całowała Jego nogi, aby wyrazić swoją miłość, sympatię i uwielbienie. Następnie wylała na Jego nogi tę miłą, pachnącą maść, jak to od początku zamierzała uczynić.

FARYZEUSZ ŹLE DOMYŚLAJĄCYM SIĘ

Faryzeusz widząc to nic nie mówił, lecz w sercu swym doszedł do konkluzji, iż teraz miał przed sobą dowód, że Jezus nie był prorokiem, bo gdyby nim był to wiedziałby, że niewiasta ta była grzeszna, nie pozwoliłby jej przystępować do Swych nóg i zgromiłby ją ostro i jej grzeszne życie. Szymon mierzył Jezusa swoim własnym probierzem, bowiem on nie miał pojęcia o miłującej sympatii, jaką przepełnione było serce naszego Pana, który chociaż rozpoznał tę niewiastę jako bardzo grzeszną, to jednak miał litość nad nią, szczególnie na widok jej zawstydzenia, skruchy i reformy. Wydarzenie to dostarcza nam pięknej ilustracji sympatii naszego Pana dla tych, którzy przychodzą do Niego i przyjmują Jego miłosierdzie, miłość i przebaczenie bez względu jak niegodnymi są społeczności z Nim.

Godnym uwagi jest fakt, że Faryzeusz ten nie posądził naszego Pana o jakąkolwiek nieczystość lub styczność z tą grzeszną niewiastą. Oblicze naszego Pana i Jego ogólny sposób zachowania się były widocznie tak poważne, że wykluczały wszelką myśl niegodziwości co do Niego. Podobnie powinno być z wszystkimi naśladowcami Pana. Ich słowa, ich zachowanie się i cały ich wygląd powinny znamionować w nich tak wysokie i wzniosłe zasady charakteru, aby wznosiły ich ponad poziom nagany i złych posądzeń. Z pewnością, że niemożliwym jest dla nas okazać się w takim stopniu idealnymi jak był nasz Pan, ponieważ jesteśmy niedoskonali, gdy zaś On był doskonałym; lecz powinniśmy starać się wznosić do Jego ideałów tak blisko jak to tylko możliwe.

Niewyrażoną myśl Szymona Jezus opowiedział małą ilustracją o dwóch dłużnikach, z których jeden był winien swemu Panu pięćset groszy a drugi pięćdziesiąt. Gdyby obu dłużnikom długi te darowano, który z nich więcej oceniłby dobroć i hojność wierzyciela? Który więcej by go miłował? Pytanie to było zwrócone do Szymona, który odpowiedział, iż myślą jego było, że ten, któremu więcej odpuszczono. Ta szybka odpowiedź zdaje się wskazywać, że Szymon do owej chwili nie zauważył, że ilustracja ta może mieć zastosowanie do niego i do tej niewiasty – że on mógłby przedstawiać tego dłużnika, który był winien pięćdziesiąt groszy, ta niewiasta zaś, ta większa grzesznica jakby była winna pięćset.

Grzech zawsze jest grzechem, pogwałceniem prawa Bożego, bez względu czy jest to w wielkiej sprawie czy w mniejszej. Nie mamy przypuszczać, że w oczach Bożych jest jakakolwiek różnica co do rozmiaru grzechów, ale jak to ta ilustracja wskazuje, niektórzy zanurzają się głębiej w grzechach – dziesięć razy głębiej od innych. Jednakże punktem, o którym powinniśmy pamiętać jest to, że każdy grzech jest przestąpieniem Boskiego Prawa, i że żaden grzesznik nie może mieć Boskiej łaski ani wiecznego żywota; dlatego jakiekolwiek są nasze grzechy, muszą być z nas usunięte zanim możemy powrócić do harmonii z Bogiem, uniknąć karania za grzech i otrzymać dar Boży, żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Z tego punktu zapatrywania było konieczne tak dla tego Faryzeusza, aby grzechy jego były mu odpuszczone, jak i dla tej niewiasty, bo żadne z nich nie mogło wejść do żywota, aż najpierw zostaliby oczyszczeni z grzechów. Bez wątpienia, że z Boskiego punktu widzenia Szymon znajdował się w lepszym stanie niż ta grzeszna niewiasta – on był bliżej Boga, bliżej sprawiedliwości; lecz ponieważ zupełnej sprawiedliwości i doskonałości nie mógł osiągnąć sam przez się, lecz musiał polegać na Boskim miłosierdziu i przebaczeniu swoich grzechów, dlatego był tak samo zależny jak ta niewiasta. Co zaś tyczy się Boga, to Jemu było tak samo łatwo przebaczyć wielkie grzechy jak i te mniejsze, byle tylko wymagane warunki zostały wykonane przez grzesznika.

Ilustrację tej zasady mamy w niniejszej lekcji, która również wskazuje w jakiej postawie muszą znaleźć się ci, którzy by chcieli otrzymać Pańskie uznanie i przebaczenie. Przypowieść tu przytoczona przedstawia pragnienie i prośbę o darowanie ze strony dłużnika i Pańską gotowość do przebaczenia obu dłużnikom. W ilustracji tej widzimy obojętność Szymona, ponieważ czuł, że jego grzechy są mniejsze a pokutę niewiasty, która odczuwała wielkość swoich grzechów. Tylko pokutującym może być udzielona Boska łaska i miłosierdzie; toteż niewiasta ta została usprawiedliwiona, jej grzechy były odpuszczone, Faryzeuszowi zaś, chociaż były mniejsze, nie zostały odpuszczone, ponieważ on o to nie prosił, ani nie odczuwał tego potrzeby.

BEZ UPOKORZENIA SIĘ NIE MA PRZEBACZENIA

Ilustrację tej zasady możemy widzieć wokoło nas codziennie. Niektórzy z najlepszych, najzacniejszych mężczyzn i niewiast podobnie jak Szymon Faryzeusz rozumieją o sobie, że są dziesięć kroć lepsi niż ich bliźni, którzy udają się do Pana. Ci na pozór zacniejsi gotowi są może pomyśleć sami w sobie: „Ci moi sąsiedzi powinni iść do Pana i pokutować za swe grzechy; im tego potrzeba. Mam nadzieję, że oni dostąpią miłosierdzia, zmienią swoje życie i staną się innymi ludźmi, tak jak ja jestem”. Tacy biedni Faryzeusze wcale nie wiedzą ile przez to tracą. Nie rozumieją, że niektórzy z tych bardziej grzesznych sąsiadów, przyjaciół i znajomych otrzymują przebaczenie i Boskie błogosławieństwo, podczas gdy oni tego nie dostępują, ponieważ nie są dosyć pokorni w sercu, aby o to prosić – aby przystąpić do Ojca i błagać Go o przebaczenie przez to jedyne Imię dane ludziom pod niebem, przez które mogą być zbawieni.

Nie straszymy takich wiecznymi mękami lub jakąś inną surową karą; wykazujemy tylko ich stratę – że nie dostępują społeczności z Bogiem i Jego przebaczenia, tych błogosławieństw i przywilejów, które by mogły być ich udziałem a następnie mogliby nawet dostąpić wyższych łask i litości Bożych, przyjmując Wysokie Powołanie obecnego Wieku Ewangelii. Z pewnością, że ta strata ponoszona teraz jest wielką, bez względu na jakąkolwiek przyszłą odpłatę.

Tu widzimy powód, dla którego Pismo Święte oświadcza, iż niewielu możnych, niewielu mądrych, niewielu uczonych, zacnych lub bogatych według świata tego będzie pomiędzy Pańskimi wybranymi i dziedzicami Królestwa. Czemu? Ponieważ ci więcej uprzywilejowani pod względem warunków cielesnych, mniej oceniają potrzebę Boskiej sympatii, przebaczenia i Jego pomocy. Toteż widzimy, że Ewangelia o Boskim miłosierdziu i przebaczeniu najbardziej przemawia do klasy grzeszników i takich ustawicznie podnosi z błota grzechu i śmierci, przemieniając ich przez odnowienie umysłu, przeobrażając ich z chwały w chwałę, aż dopóki niektórzy z nich, przy łasce Bożej, staną się dziedzicami Bożymi i współdziedzicami z Jezusem Chrystusem w Królestwie i w Jego chwale, czci i nieśmiertelności. Nie jest tak z powodu, iż Pan nasz Jezus mniej miłuje tych, którzy są bardziej moralni, sprawiedliwsi i z natury bliżsi doskonałości. O nie! Możemy być pewni, że gdyby w takich były również inne rzeczy w odpowiedniej proporcji, to Jezus miłowałby ich tym więcej.

Zauważmy na przykład miłość naszego Pana do tego bogatego młodzieńca, który pytał się Mistrza co ma czynić, aby odziedziczyć żywot wieczny. Gdy Jezus wskazał mu na Zakon i młodzieniec był w stanie powiedzieć, że Zakonu przestrzegał od młodości, Jezus spojrzawszy nań rozmiłował się w nim. Możemy być pewni, że miłował go o wiele więcej niż mógłby go miłować, gdyby to był charakter skalany, marnotrawny. Lecz gdy przychodzimy do punktu, w którym moraliści i ludzie zacniejsi pogardzają łaską Bożą i ignorują swoje niedoskonałości, a gdy z drugiej strony ci biedni, zdegradowani i marnotrawni rozumiejąc swoje grzechy, wołają do Pana o miłosierdzie i przebaczenie, to możemy zrozumieć, dlaczego te złamane i skruszone serca są przyjemniejsze Bogu i bardziej usprawiedliwione niż te inne. Dlatego drodzy bracia, radując się z każdego lepszego przymiotu i bliższego podobieństwa Bożego, jakie może być w nas, pamiętajmy jednak, aby być pokornymi. Pamiętajmy, że nie mamy w sobie nic doskonałego, a więc nie moglibyśmy się sami zalecić Bogu i że aby móc otrzymać Jego Łaskę i błogosławieństwo, musimy wyznać przed Nim nasze grzechy i otrzymać Jego przebaczenie, i to przez jedyny przewód, przez jedyne imię, które On nam przygotował – przez Chrystusa.

DWA PUNKTY ZAPATRYWANIA

Szymon schlebiał sam sobie, że uczcił Pana tym, iż spożywał z Nim obiad, ponieważ jako Faryzeusz zajmował dostojne stanowisko w społeczeństwie; o tej niewieście zaś mniemał, że zniesławiła Mistrza z powodu jej niskiego stanowiska i złej reputacji. Nasz Pan zaś odwrócił ten obraz przed jego umysłem zwracając mu uwagę, że w rzeczywistości on zaniedbał zwykłej gościnności według zwyczaju, jaki w owym czasie był stosowany względem zaszczyconego gościa, gdy zaś ta niewiasta dopełniła tego, czego on zaniedbał. Zwyczajem w owym kraju było, że gościa, którego gospodarz chciał uczcić przyjmował do swego domu z uroczystą ceremonią; objął go, ucałował w policzek, głowę jego pomazał wonnym olejkiem i polecił swemu słudze umyć jego nogi. Szymon jako człowiek bogaty i przedniejszy między ludem znał ten obyczaj i z pewnością zastosowałby się do tego, gdyby jego gościem był ktoś z wyższego towarzystwa, lecz zaproszenie Jezusa widocznie traktował tylko jako uczynienie Mu przysługi. On pewnie myślał sobie, iż uczynił Jezusowi zaszczyt wprowadzając Go w swój dom i ze względu na drugich nie życzył sobie, aby ten zaszczyt nie zdawał się czasem za wielki, ponieważ uczniowie Jezusa byli ludźmi prostymi, nieuczonymi i nieprzyzwyczajonymi do obyczajów wyższego towarzystwa. Jego słudzy stali wyżej pod względem obyczajów towarzyskich niż uczniowie Jezusa, dlatego Szymon czuł, iż musi wstrzymać się od zwykłych ceremonii serdecznej gościnności, aby Jezus i Jego skromna gromadka uczni i publiczność nie pomyśleli czasem, że on już uznał Jezusa za wielkiego nauczyciela – za równego sobie lub za wyższego.

Nasz Pan, słowami grzecznymi zwrócił uwagę Szymona na fakt, że on nie pomazał Go olejkiem, nie pocałował Go ani nie postarał się o umycie Jego nóg, ta niewiasta zaś omywała Jego nogi łzami, całowała je i pomazywała bardzo kosztowną maścią. Fakty te Jezus złączył ze Swoją przypowieścią i oświadczył, że było to oznaką większej miłości ze strony tej niewiasty, dowodem, że ona bardziej oceniła Jego poselstwo przebaczenia i miłosierdzia. Jej postępek wskazywał, że ona przyjmowała Pańskie świadectwo ufając, że On teraz prawdopodobnie ogłosi, iż grzechy jej zostały przebaczone. Dla Faryzeusza zaś było to wyjaśnieniem, że on mając mniej grzechów, mniej oceniał przywilej odpuszczenia. Tak więc pokutująca grzesznica otrzymała błogosławieństwo, gdy zaś więcej sprawiedliwy Faryzeusz (uchodzący za świętego) go nie otrzymał.

„ODPUSZCZONE SĄ TOBIE GRZECHY”

Jakież inne słowa mogłyby być milsze i droższe w uszach tej biednej niewiasty! Z pewnością, iż ona oceniła to zapewnienie Pana więcej niż cokolwiek innego, co Pan mógłby jej powiedzieć. Podobnie rzecz się ma z wszystkimi, którzy przystępują do Pana jako do swego Zbawiciela we właściwy sposób. Radujemy się bardzo późniejszym poselstwem Pana o chwale, czci i nieśmiertelności, które możemy przy Jego pomocy osiągnąć, lecz pierwszym poselstwem do każdego z nas musi być: „Odpuszczone są tobie grzechy” – bo inaczej nie moglibyśmy mieć pokoju, ani radości, ani nadziei odnośnie chwalebnej przyszłości. Inaczej mówiąc: wszelka nasza nadzieja i wszystkie następne błogosławieństwa opierają się na tym jednym – na odpuszczeniu naszych grzechów.

Upewnijmy się więc, że nie tylko przystąpiliśmy do Pana w taki sposób, uznaliśmy nasze grzechy i okazaliśmy naszą pokutę, ale w dodatku upewnijmy się jeszcze, że przyjęliśmy tę Boską łaskę tylko przez krew Chrystusową, i że nie ufamy w własnej sprawiedliwości lecz w zupełności polegamy na łaskach zapewnionych nam przez Tego, który umiłował nas i kupił Swoją drogocenną krwią. Na mocy tej wiary możemy przynosić nasze łzy i nasze alabastrowe słoiki perfum, starając się codziennie służyć i podobać się Temu, który tak wiele uczynił dla nas. Bez uznania naszych grzechów i Jego przebaczenia nie moglibyśmy przynieść nic takiego, co byłoby Jemu przyjemne. W łączności z tym pamiętajmy jeszcze na słowa Mistrza, które wypowiedział do niewiasty na zakończenie: „Idźże w pokoju” – Łuk. 7:50.

„WIARA TWOJA CIEBIE ZBAWIŁA”

Naprawdę! żadni inni jak tylko ci, którym zostały odpuszczone grzechy znają pokój Boży, który przewyższa wszelkie wyrozumienie i który napełnia serca tych, którzy usłyszeli Pańskie zapewnienie, że grzechy ich są im przebaczone, przykryte szatą Jego sprawiedliwości. Tacy, i tylko tacy, mogą iść w pokoju, a ten pokój będzie w proporcji do ich wiary, a wiara w proporcji do ich znajomości. W tym właśnie celu Pan daje nam tak wyraźne i dobitne wyjaśnienie czym jest grzech, jakie jest nań lekarstwo, w jaki sposób lekarstwo to zostało przygotowane, i jak jest nam zastosowane w proporcji do naszego przejawiania wiary, którą okazujemy przez nasze poświęcenie.

Pamiętajmy o tym, że nie uczynki tej niewiasty ją zbawiły i zapewniły jej Pańską łaskę, nie ta maść, ani jej łzy, ani całowanie Jego nóg – ale jej wiara. „Bez wiary nie można podobać się Bogu” (Żyd. 11:6). Według naszej wiary stanie się nam; lecz nie zapominajmy i o tym, że z wiarą wiązać muszą się także uczynki, bo gdy ich nie ma, to jest pewnym znakiem, że wiara jest martwą, czyli że zamarła. Jeżeli jest pewne, że mamy prawdziwą wiarę w Pana, to będzie także pewne, że z dobrego i szczerego serca wypływać będzie cześć i uwielbienie ku naszemu Panu i Odkupicielowi. Ten stan serca na pewno ujawni się tak jak u tej niewiasty; przez łzy, przez służenie Pańskim nogom i przez pomazywanie ich najkosztowniejszymi perfumami, na jakie możemy się zdobyć.

„JAKO PIĘKNE SĄ NOGI TEGO”

Prorok Pański, mówiąc widocznie o członkach Ciała Chrystusowego żyjących przy końcu obecnej dyspensacji, oświadczył: „O jako piękne są na górach nogi tego, co pocieszne rzeczy zwiastuje i opowiada pokój; tego, co zwiastuje dobre i opowiada zbawienie, a mówi do Syonu: Bóg twój króluje!”. Jest pewna piękność, pewna zacność właściwa naszemu Panu, który jest Głową; a każdy członek Jego Ciała ma pewną zacność, pewien przymiot charakteru podobny Jemu. Dlatego przy końcu tego wieku, gdy ostatnie członki Ciała Pańskiego (Kościoła) ogłosiły w słusznym czasie obecność Pana i że Jego Królestwo będzie wnet ustanowione, pewna piękność połączona jest z tą służbą, z tym poselstwem. Piękność tę widzą domownicy wiary, lecz nie widzi jej świat, ponieważ jak powiedział Apostoł: „Świat nie zna nas, iż Onego nie zna” – 1 Jana 3:1.

Nie mamy przywileju ani sposobności pomazać Głowy Ciała, tj. Pana Jezusa. Szymon i inni w owym czasie mieli ten wielki przywilej, z którego jednak nie wszyscy skorzystali. My jednak wciąż jeszcze mamy przywilej pomazywania członków nóg Ciała Chrystusowego i pod tym względem jesteśmy codziennie próbowani. Do jakiego stopnia my miłujemy Pana i członków Jego Ciała? Czyż ta nasza miłość nie jest w proporcji do naszej oceny Boskiej miłości ku nam i ku całej ludzkości? Jeżeli miłujemy mało, mało będziemy czcić Pana; jeżeli zaś gorąco miłujemy, gorąco Go też czcić będziemy i wysoko będziemy poważać braci.

Korzystajmy więc codziennie z tego przywileju pomazywania członków nóg Ciała Pańskiego rozumiejąc, że cokolwiek uczynimy jednemu z tych najmniejszych braci Pańskich, to tak jakbyśmy uczynili Jemu Samemu i że jest to w oczach Jego jako wonne perfumy. Starajmy się więc być łagodniejszymi, czulszymi i ostrożniejszymi w naszym poważaniu i obchodzeniu się ze współczłonkami Ciała Chrystusowego. Pamiętajmy o tym, że oni mają dosyć doświadczeń i trudności w męczącym boju życiowym, dlatego nie powinniśmy ze swej strony zaniedbywać ich, ponieważ sposobność okazania w ten sposób naszej miłości i przywiązania do Pana jest zbyt wielkim przywilejem, aby go przeoczyć lub lekceważyć. Nie potrzebujemy także czekać na sposobności uczynienia im czegoś wielkiego; uprzejme słowa i spojrzenia, mała pomoc lub wyrażenie sympatii, mogą być tymi kojącymi łzami lub wonnymi perfumami, stosownie do okoliczności.

====================

— 15 kwietnia 1906 r. —