R3946-59 Studium biblijne: Modlitwy Abrahama za Sodomą

Zmień język

::R3946 : strona 59::

Modlitwy Abrahama za Sodomą

— 1 Moj. 18:16-33 — 3 MARCA —

Złoty tekst: „Zawsze potrzeba się modlić, a nie ustawać” – Łuk. 18:1

W niniejszej lekcji łączy się kilka nader ciekawych spraw. Gdy Abraham przemieszkał już dłuższy czas w Chanaanie, a Lot w Sodomie, pewnego dnia w godzinie południowej, trzech nieznanych mężczyzn ukazało się Abrahamowi. Tak Abraham, jak i jego żona Sara, okazali wielką gościnność wobec tych obcych przybyszów. Apostoł z pewnością odnosił się do tej okoliczności, gdy napisał: „Nie zapominajcie ochoty ku gościom; albowiem przez tę niektórzy nie wiedząc, Anioły za goście przyjmowali” (Żyd. 13:2). Warunki naszych czasów czynią taką gościnność mniej konieczną, szczególnie w miastach, gdzie publiczne gospody i hotele dostarczają pomieszczenia dla przechodniów. Zachodzi jednak niebezpieczeństwo, że błogosławieństwo, jakie wynika z gościnności, bywa w znacznym stopniu tracone przez wielu. Chociaż nowoczesne metody nastręczają pewne korzyści, to jednak ogólna skłonność tego wszystkiego jest ku większemu samolubstwu – ku zaniedbywaniu bliźniego, którego Bóg każe nam miłować jak samego siebie, nie zaniedbując czynić dobrze wszystkim w miarę sposobności, a szczególnie domownikom wiary (Gal. 6:10).

W jakim stopniu to Boskie przykazanie jest zaniedbywane, w takiej mierze znajdujemy się w niebezpieczeństwie utraty błogosławieństwa, bo zamiast szczodrobliwości rozwija się w nas samolubstwo. Bóg jest wielkim dawcą, od którego pochodzi „wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały”, a w proporcji jak Jego dzieci chcą powrócić do Jego wyobrażenia, muszą rozwijać w sobie Jego ducha dobrotliwości, szczodrobliwości i wspomagania, szczególnie wobec biednych, potrzebujących i przechodniów. Nie mamy na myśli zachęcać, aby bracia przyjmowali do swych domów przypadkowe osoby, bo to mogłoby być bardzo niebezpieczną praktyką; lecz napominamy, iż nie należy dozwolić, aby zmienione warunki naszych czasów miały zatwardzić nasze serca samolubstwem i obojętnością na dobro naszych przyjaciół, sąsiadów lub obcych. Nie możemy na to dozwolić, bo „jeżeli kto ducha Chrystusowego niema, ten nie jest Jego”, a to znaczyłoby utratę tego wszystkiego, co Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują.

PAN I DWÓCH ANIOŁÓW

Abraham później dowiedział się, że ci trzej mężowie byli Aniołami, a jeden z nich był specjalnym posłańcem Bożym. Czujemy się dość upewnieni w mniemaniu, że był to Logos, Ten Jednorodzony, przez którego moc Boża działała, tak, że przez Niego wszystko się stało, co się stało (Jana 1:1). Powinniśmy dobrze rozróżnić to ukazanie się Pana i dwóch Aniołów w ludzkich postaciach, i późniejsze przyjście Pana na świat, jako człowieka Chrystusa Jezusa. Te dwie rzeczy różnią się w zupełności. W pierwszym wypadku duchowa natura pozostawała nadal, a ludzkie ciało było tylko utworzone i używane chwilowo, dla pewnego celu, na podobieństwo tego jak po Swoim zmartwychwstaniu, Pan, choć był duchową istotą, pokazywał się w postaci człowieka, lecz w rzeczywistości człowiekiem nie był. Gdy nadszedł słuszny czas na wykupienie Adama i jego rodzaju, potrzebnym było, aby nasz Pan stał się człowiekiem, „świętym, niewinnym, niepokalanym i odłączonym od grzeszników”, czyli doskonałym i zupełnym, jak był Adam przy stworzeniu. Gdy Jezus w ten sposób stał się człowiekiem, a jak określa to inne pismo, gdy „stał się ciałem” (Jana 1:14), to znaczyło zupełne złożenie duchowej natury poprzednio posiadanej, czyli przemianę do innej natury – do ludzkiej.

To było koniecznym, ponieważ tym, kto zgrzeszył, był człowiek, a Boskie prawo wymagało, jako okupu, życia człowieka za życie człowieka. Lecz nie było potrzeba takiej przemiany do dokonania tego, co wyrażone jest w niniejszej lekcji. Pan i Jego dwaj anielscy towarzysze mogli byli ukazać się Abrahamowi tak jak Mojżeszowi, jako płomień ognia w gorejącym krzaku, albo jak jaśniejący Anioł ukazał się Danielowi, lub w jakiejś innej anielskiej postaci, mniej chwalebnej i jaśniejącej; lecz Bóg obchodził się z Abrahamem według wiary – chciał nauczyć go postępowania wiarą, a nie widzeniem. Dlatego Aniołowie ci ukazali się w postaci obcych mężczyzn i jako tacy byli goszczeni, i w taki sposób gościnność Abrahama została zademonstrowana i stała się lekcją dla wszystkich dzieci Bożych. Co więcej wiara tak Abrahama jak i Sary była doświadczona przy tej okazji, albowiem Pan zapowiedział, że w niedługim czasie Sara porodzi syna. To pobudziło Sarę do śmiechu, co wskazywało, że wątpiła w to, bo była już w podeszłym wieku; dla Abrahama jednak było to utwierdzeniem jego wiary w obietnicę daną mu przedtem i w którą on wierzył już przez dwadzieścia pięć lat, chociaż nie było żadnego znaku ku jej wypełnieniu.

KRZYK SODOMY

Okazując nadal swoją gościnność Abraham towarzyszył swoim gościom, których już rozpoznał, że byli istotami niebieskimi w przybranej ludzkiej postaci. Szli w kierunku Sodomy i o Panu powiedziane jest, jakoby wahał się sam w Sobie czy byłoby właściwym powiedzieć Abrahamowi, co ma spotkać Sodomę, o nieprawości, której z pewnością Abraham dobrze wiedział. Następnie podanym jest do zrozumienia, iż z powodu, że Abraham dotąd okazał się wiernym i że do niego należała obietnica ostatecznego błogosławienia wszystkich narodów ziemi, przeto z tych względów on został poinformowany o losie Sodomy. „Znam go bowiem (zaprzyjaźniłem się z nim, uczyniłem z nim przymierze, objawiłem mu Siebie Samego); przetoż przykaże synom swoim i domowi swemu po sobie, aby strzegli drogi Pańskiej i czynili sprawiedliwość i sąd: aby przywiódł Pan na Abrahama co mu powiedział”. W tej pośredniej nauce widzimy, że Bóg ma pewną metodę w Swoim objawieniu. Sprawy są dane do wiadomości ludowi Bożemu nie tylko dla zaspokojenia ich ciekawości, ale szczególnie dlatego, że są w społeczności z Bogiem i że w swych doświadczeniach życiowych mają nauczyć się pewnych lekcji, które będą im pomocne w ich ostatecznym dziele, do którego zostali powołani.

W wypadku Abrahama, pamiętamy, było mu powiedzianym, że w nasieniu jego błogosławione będą wszystkie rodzaje ziemi, co obejmowało także Sodomitów, jak to zobaczymy później. Abraham więc, wierząc Słowu Pańskiemu, miał prawo spodziewać się, że w jakiś sposób, bądź zaraz, bądź w przyszłości, on i jego potomstwo będą mieli do czynienia z Sodomitami, czyli ze sprawiedliwym sądem nad nimi. Ponadto Bóg chce, aby ci, którzy są z Nim w harmonii, rozumieli słuszność i sprawiedliwość wszystkich Jego postępowań. Zasada ta wyrażona jest także w słowach: „Przyjdźcież teraz, a rozpierajmy się z sobą” (Iz. 1:18). Bóg jednakowoż nie rozpiera się z innymi, ale tylko z tymi, którzy wierzą w Niego i ufają w Jego obietnice. Tacy są prawdziwie mądrymi, o których jest napisane: „Mądrzy zrozumieją (sprawy wypełniające się na czasie), ale wszyscy niezbożni nie zrozumieją” (Dan. 12:10); a także: „Tajemnica Pańska objawiona jest tym, którzy się Go boją, a przymierze Swoje oznajmuje im” (Ps. 25:14).

Objaśniając Swoje poselstwo, Pan oświadczył, że wielki krzyk wznosił się ku niebu z Sodomy i że On zamierza to zbadać. Myślą tego jest, że cierpliwość Boska w tym względzie wyczerpała się i że nadszedł czas ukarania Sodomy i w taki właśnie sposób Abraham sprawę tę zrozumiał. Nie należy rozumieć, że pewne wieści o tej sprawie doszły do Boga i że On wydelegował komitet na zbadanie tego, co działo się w Sodomie, ale raczej, że sprawa ta została wyrażona tak prostym językiem, aby Abraham, jak i wszyscy, co to czytali i czytają mogli zrozumieć, że Pan ma zupełną znajomość tego, co dzieje się na ziemi, że On nie przeocza naszych warunków i że chociaż On jest hojnym w miłosierdziu i długo cierpliwym, to jednak „nie zawsze będzie pobłażał, ani gniewu Swego wstrzymywał na wieki”, ale czas odpłaty nadejdzie.

Tą samą myśl wyraził Apostoł Piotr, gdy mówił o zakończeniu się obecnego wieku i o ucisku, przez jaki wtedy przejść ma cała ludzkość. Piotr przedstawił Boga wielce miłosiernego, cierpliwego i oczekującego, aby wszyscy mogli się nawrócić i żyć. Mimo to jednak on wykazuje, że zmiana dyspensacji nastąpi, że prawda będzie wyłożona według sznura, a sprawiedliwość według miary, i, że wszyscy, którzy by nie słuchali Onego wielkiego Proroka zostaną ostatecznie wytraceni (Dz. Ap. 3:23). Łącznie z tym Nowy Testament wspomina Sodomę i jej siostry (podobnie grzeszne miasta), jako przykład, że Bóg nie zawsze pobłaża. Czytamy, że zniszczenie, jakie przyszło na te miasta, jest wystawione, jako wzór „ognia wiecznego karania ponosząc” – to oznacza wieczne zniszczenie, a nie wieczne męki (Judy 7). W ten sposób Bóg ostatecznie zniszczy wszystkich czyniących zło, „którzy pomstę odniosą, wieczne zatracenie (nie wieczne zachowanie w mękach lub gdziekolwiek) od obliczności Pańskiej i od chwały mocy Jego” (2 Tes. 1:9).

MIŁOŚĆ W CHARAKTERZE ABRAHAMA

Ten nieznaczny wypadek w życiu Abrahama ukazuje nam nieco z jego miłego uczuciowego serca i pobudza nas do tym większego ocenienia i miłowania go. Wzmianka, że sąd miał być wnet wydany na bezbożną Sodomę, podziałałaby zupełnie inaczej na nieczule serce, aniżeli podziałała na Abrahama. Człowiek o nieczułym, zimnem sercu powiedziałby: „Jest to bardzo niegodziwa miejscowość. Mieszkańcy tego miasta zasługują na wszystko najgorsze cokolwiek mógłbyś im uczynić; oni już gorszymi być nie mogą. Ja powiedziałem mojemu bratankowi Lotowi, że on uczynił wielką pomyłkę w tym, że zamieszkał z tymi niegodziwcami i pozwolił swej rodzinie z nimi się stykać; przeto oni również zasługują na karę, jakąkolwiek im zamierzyłeś”.

Abraham jednak nie był takiego usposobienia; jego serce natychmiast napełniło się sympatią i poruszony uczuciem ludzkości pomyślał sobie, że chociaż mieszkańcy tej doliny byli bardzo złymi, to jednak mogło tam być choć z pięćdziesiąt osób sprawiedliwych – nie sprawiedliwych w zupełnym znaczeniu, jako istoty doskonałe, ale w pokrewnym, ubocznym znaczeniu, starając się czynić dobrze, na ile ich było stać (Rzym. 8:4). Abraham posiadał ducha pośrednika; on pomyślał sobie: „Bóg był zadziwiająco łaskawym dla mnie, gdziekolwiek się znajdowałem; przeto teraz, gdy los Sodomy ma być zadecydowany ja odważę się powiedzieć Mu o mej serdecznej sympatii dla tych ludzi i wyrażę swą nadzieję, że On będzie łaskawym także wobec nich”. Następnie dodał: „Izali też zatracisz sprawiedliwego z niezbożnym? Jeśli snąć będzie pięćdziesiąt sprawiedliwych w tym mieście, izali je wytracisz, a nie przepuścisz miejscu temu dla pięćdziesiąt sprawiedliwych, którzy w nim są? Niech to nie będzie u Ciebie, abyś uczynić miał rzecz takową i zabił sprawiedliwego z niezbożnym, ażeby był sprawiedliwy jako niezbożny. Niech to nie będzie u Ciebie. Izali Sędzia wszystkiej ziemi nie uczyni sprawiedliwości?”.

Jeżeli słowa te wprowadzają nas w zdziwienie – że Abraham miał odwagę kwestionować Boską sprawiedliwość – to powinniśmy pamiętać, że on nie miał tych błogosławionych sposobności, jakie my posiadamy; mianowicie nie miał kierownictwa Słowa Bożego i onego rozjaśnienia od Ducha Świętego, przez którego lud Boży, od dnia Pięćdziesiątnicy był spładzany i przez to mógł wglądnąć w głębokości Boże. Możemy rozumieć, że Abraham przedłożył tę sprawę Panu, jako zapytanie raczej, a nie w myśli krytykowania Go. Słowa jego mogą być rozumiane coś w ten sposób: „Gdy zatracisz sprawiedliwego z niezbożnym, nie okazując różnicy, czy będzie to sprawiedliwym? Panie ukaż mi, jak byłoby to sprawiedliwym. Z pewnością, że cokolwiek Ty uczynisz, będzie dobrem. Ja chciałbym poznać jak sprawiedliwość będzie zaspokojona w tej działalności, jaką podjąć zamierzasz”.

PODOBIEŃSTWO TEGO W NASZYCH DOŚWIADCZENIACH

Podobne pytania nasuwają się obecnie niekiedy i nam. Finansowe straty przychodzą i spotykają prawdopodobnie tak często sprawiedliwych jak i niezbożnych; burze i różne doświadczenia trapią ich, a niekiedy Bóg nie tylko, że nie zdaje się okazywać żadnych względów sprawiedliwym, ale, jak na przykład w wypadku Ijoba, dopuszcza na nich tym większe nieszczęścia. Pod instrukcją Onego wielkiego. Nauczyciela i Jego pomocników Apostołów dowiedzieliśmy się, że nasze dobro duchowe, jako Nowych Stworzeń jest niekiedy najlepiej obsługiwane cielesnymi trudnościami i że prawdziwą jest Boska obietnica, iż tym, co Go miłują i według Jego postanowienia powołani są, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu. Bóg reguluje doświadczeniami Swych wiernych, tak, że uciski te będą im się zdawać lekkie i sprawią im nader wielką wagę i chwałę w przyszłym życiu.

W tej próbie Abrahama, ujawnionym zostało jego zamiłowanie do sprawiedliwości, a także jego sympatia do tych, którzy chcieli dobrze czynić. To wskazuje nam, że Bóg wybierając go, jako tego, przez którego w słusznym czasie ma spłynąć błogosławieństwo na ludzkość, dokonał dobrego wyboru. Możemy być także pewni, że wszyscy, którzy będą uczestnikami z Chrystusem w Jego Królestwie, czy to jako Klasa Oblubienicy na duchowym poziomie, czy jako Wielkie Grono, czy też jako klasa Starożytnych Godnych – Książąt (Ps. 45:17), muszą odznaczać się również wielką uczynnością, gotowością czynienia dobrze i muszą bronić sprawiedliwych we wszelki sposób, bo inaczej nie mogliby nadawać się do wielkiego dzieła, jakie ma im być powierzone.

Jak w Abrahamie możemy zauważyć zacność charakteru, jaki Bóg wybrał, tak możemy być pewni, że powołanie i pociąganie Ojca jest głównie, jeżeli nie jedynie, do osób o podobnie uczynnym sercu. Nie możemy powiedzieć, że Bóg nie pociągnął do społeczności ze Sobą niektórych osób samolubnych, lub, że z takich żaden nie będzie miał działu w Królestwie, lecz możemy przypuszczać, że bardzo bliskim prawdy jest twierdzenie: „Kto nasyca, sam też będzie nasycony” (Przyp. 1:25). Gotowi jesteśmy mniemać, że skąpi, samolubni, nieuczynni nie będą pociągani ani powołani do uczestniczenia w Królestwie. Nie, aby ktokolwiek z nas mógł pochwalić się jakąś szczególniejszą czynnością – lub, że łaska Boża nie jest w stanie dokonać cudownej przemiany z samolubstwa do szczodrobliwości – ale, że ci, co są najbardziej samolubni mają proporcjonalnie mniej widzące oczy i mniej słuchające uszy na poselstwo Boskiego miłosierdzia, tudzież na Jego łaskę i niezmierną dobroć, a przez to będą mniej sympatyzować z różnymi zarysami Boskiego Planu odnośnie obecnego, jak i przyszłego dzieła. Tak jak pewna miara miłości była nieodzowna do pociągnięcia nas, tak też pewnym jest, że zupełne wyrobienie w sobie miłości jest konieczne do osiągnięcia nagrody Wysokiego Powołania.

WZRASTAJĄC W ŁASCE, W MIŁOSIERDZIU, W MIŁOŚCI

Pan odpowiedział Abrahamowi, że gdy pięćdziesiąt sprawiedliwych, dobrze myślących ludzi znajdzie się w Sodomie, miasto to nie będzie zniszczone; z czego Abraham poznał, że on nie był sprawiedliwszym ani szczodrobliwszym od Boga. Zastanawiając się, nad tą sprawą przyszło mu jednak na myśl, że mogłoby czasem brakować jednego lub dwóch do pięćdziesięciu, przeto zapytał się, czy miasto mogłoby być zachowane, gdyby znalazło się tylko czterdziestu pięciu. Odpowiedź była: „tak”; Pan wciąż jeszcze okazał się tak dobrym, lub lepszym jak Abraham, który w ten sposób dowiadywał się o Pańskiej dobroci. Abraham ośmielił się więcej, duch jego uczynności zaczął działać i zapytał się Pana, czy dla czterdziestu okazałby miłosierdzie nad miastem. Odpowiedzią Pana było: „tak”. Abraham nie dosięgnął jeszcze do dna w swoim usiłowaniu mierzenia Pańskiej dobroci. Stopień po stopniu zwiększał swoją prośbę; czy miasto byłoby zachowane dla dwudziestu? Aż w końcu zapytał się, czy byłoby zachowane dla dziesięciu. W każdym wypadku odpowiedzią było: „tak”. W każdym wypadku Pan okazał się nie mniej sprawiedliwym, nie mniej hojnym od Swego sługi. On nie został jeszcze tak pobłogosławionym, jak my pobłogosławionymi zostaliśmy pomazaniem naszych ócz wyrozumienia, aby zrozumieć i ocenić długość, szerokość, wysokość i głębokość Boskiej miłości, która przewyższa wszelkie wyrozumienie.

Pewna lekcja mieści się w tym dla nas – lekcja, że mamy starać się być coraz więcej podobni naszemu Ojcu, który jest w niebiesiech i którego poselstwem jest: „Błogosławieni miłosierni; albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mat. 5:7); a także: „Jeśli wy nie odpuścicie i Ojciec wasz, który jest w niebiesiech, nie odpuści wam upadków waszych” (Mar. 11:26).

GŁĘBIE BOSKIEGO MIŁOSIERDZIA

Troskliwość Abrahama nie była o złych, ale o sprawiedliwych, podobnie i nasza sympatia powinna być z tymi, co miłują sprawiedliwość, a nienawidzą nieprawości – takim mamy czynić dobrze i dopomagać im, a szczególnie, jeżeli są oni domownikami wiary. Modlitwa Abrahama nie była za bezbożnych, ale za sprawiedliwych. „Czyż sprawiedliwi mają być karani tak samo jak niezbożni?” było jego petycją. Należy jednak pamiętać, że ci, którzy obecnie modlą się za złych, czynią to z powodu błędnego pojmowania zapożyczonego z ciemnych wieków, że niezbożni nie są zniszczeni, ale że są zachowani bądź w mękach czyśćcowych, bądź też w piekielnych. W czasach Abrahama to nieprawdziwe, niebiblijne i nierozumne pojęcie jeszcze się nie zakradło na świat; proste słowo „śmierć” znaczyło wtedy śmierć, a nadzieją względem przyszłości było zmartwychwstanie w Boskim słusznym czasie i pod warunkami korzystniejszymi, gdy Królestwo Boże zostanie ustanowione w mocy i chwale.

Gdy Abraham później dowiedział się o tej katastrofie, i że tylko jego bratanek Lot był jedynym sprawiedliwym, oraz że Pan wybawił go od zniszczenia, a dla niego wybawił również kilku mniej godnych Jego łaski i członków rodziny, to z pewnością Abraham zawstydził się, iż kwestionował sprawiedliwość Bożą, mniemając, że wraz z bezbożnymi Bóg był gotów wytracić choćby do pięćdziesięciu sprawiedliwych, a tu miał sposobność zobaczyć Boskie miłosierdzie do takiego stopnia, że Pan wybawił nawet jednego sprawiedliwego, a z nim i jego rodzinę. Tak samo jest z nami. Ustawicznie otrzymujemy dowody, że serce Przedwiecznego jest zadziwiająco dobrotliwe – że w naszym biednym, niedoskonałym, upadłym stanie nie mamy miary, którą byśmy mogli dosięgnąć długości, szerokości, wysokości i głębokości Boskiej miłości, która przewyższa wszelkie wyrozumienie. Jak prawdziwym jest to, co napisano: „Jako niebiosa przewyższają ziemię, tak myśli Moje przewyższają myśli wasze, a drogi Moje przewyższają drogi wasze”.

NOWE PIĘKNOŚCI SPOSTRZEGANE

Chociaż w łączności z tym zniszczeniem Sodomy możemy dostrzec pewne chwalebne przymioty Boże, to jednak pamiętajmy, że obecnie On okazał nam o wiele większy stopień sympatii i miłości w Swoim zarządzeniu dla całej ludzkości, przez wielkiego Odkupiciela, którym był potomek Abrahama, nasz Pan. Co więcej widzimy? Zapytajmy się samego Pana i posłuchajmy Jego odpowiedzi: „Lżej będzie Sodomie i Gomorze w dniu sądnym aniżeli tobie”– Betsaido, Chorazynie i Kapernaum. Co to znaczy? Czy to jest mowa o drugim sądnym dniu? Czyż sąd Sodomy nie odbył się już w przeszłości? Tak, oni zostali uznani przez Boga za niegodnych życia i zostali wybici. Cytując natchnione słowa, mieszkańcy Sodomy byli pyszni, obojętni na potrzeby ubogich i czyniący obrzydliwość, a Pan „je zniósł, jako Mu się zdało” (Ezech. 16:49,50). Że nasz Pan miał na myśli tych samych ludzi Sodomy widocznym jest z Jego własnych słów: „Ogień zstąpił od Boga z nieba i spalił ich”. Oni mieli swój sąd, swoje karanie i stali się przykładem ilustrującym Boski gniew przeciwko wszelkiej niesprawiedliwości, że złoczyńcy zostaną wytraceni. Cóż tedy nasz Pan miał na myśli, gdy mówił o Dniu Sądu w przyszłości? Czyż Sodomici będą jeszcze raz sądzeni?

Odpowiadamy: Tak. Oni będą ponownie sądzeni, nie w znaczeniu karania ich drugi raz za ich złe czyny – oni ponieśli już swoją karę. Obiecany Dzień Sądu oznacza nowy czas próby. Lecz jak to może być? Czyż Bóg jest niezadowolony ze Swego sądu względem tych ludzi? Czy nie jest On zadowolony ze Swej decyzji względem Adama i całego rodzaju – że żaden nie jest godnym wiecznego życia, ponieważ wszyscy skalani są grzechem i znajdują się pod potępieniem śmierci?

„OKUP ZA WSZYSTKICH, ABY BYŁO ŚWIADCZONE”

Klucz do tej obietnicy o przyszłym sądnym dniu dla całej ludzkości, włączając i Sodomitów, spoczywa w tym, że przez Boskie zarządzenie „Jezus Chrystus z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował” – „dał Samego Siebie na okup za wszystkich, co będzie świadczone w słusznym czasie”. W ten sposób On zapłacił za Sodomitów jak i za nas wszystkich, poniósł naszą karę, to jest karę śmierci. Stąd pierwotny wyrok, czyli sąd Boży, który byłby oznaczał wieczne zniszczenie dla nas wszystkich, został zrównoważony, został zaspokojony. Z tego to właśnie punktu zapatrywania Bóg najpierw mówił do Abrahama o tym przyszłym Dniu Sądu i przepowiedział, że wtedy nasienie Abrahama, Chrystus, będzie błogosławić wszystkie rodzaje ziemi. Abrahamowi nie było wyjaśnione, w jaki sposób Boska sprawiedliwość zostanie zaspokojona, a grzesznicy zostaną uwolnieni przez okup. My możemy to widzieć, ponieważ to zostało już dokonane, a kierowani słowami Apostoła możemy rozumieć wyraźniej niż Abraham, że Bóg „postanowił dzień, w który będzie sądził wszystek świat w sprawiedliwości przez Męża, którego na to naznaczył” – Jezusa i Kościół, jego Oblubienicę (Dz. Ap. 17:31).

Z punktu zapatrywania teraźniejszej prawdy odsłaniającej nam Boski plan, rozpoznajemy wielkie bogactwa Boskiej łaski i dobroci, nie tylko ku nam, którzyśmy przez Chrystusa przyjęli Jego łaskę i Ducha Świętego, jako Jego słudzy i służebnice, ale także ono przyszłe błogosławieństwo, które ma spłynąć na wszystkich ludzi, z których większość znajduje się w wielkim więzieniu śmierci, od którego to więzienia Jezus ma klucz (Obj. 1:18). Rozpoznajemy, że w słusznym czasie Duch Święty zostanie wylany na wszelkie ciało – że oczy ślepych i uszy głuchych otworzą się ku rozpoznaniu chwały Bożej. Pod tymi korzystnymi warunkami, ludzkość nawróci się w zupełności do Boga, aby mu służyć z całego serca – ci zaś, którzy po otrzymaniu wszelkich sposobności nie zechcą tego uczynić, zostaną na zawsze wygładzeni z pomiędzy ludu – Dz. Ap. 3:23.

====================

— 15 lutego 1907 r. —