R4146-72 Studium biblijne: „Jamci jest on chleb żywota”

Zmień język

::R4146 : strona 72::

„Jamci jest on chleb żywota”

— JANA 6:26-37 — 8 MARCA —

Złoty tekst: „I rzekł im Jezus: Jamci jest on chleb żywota”

Po spożyciu cudownie przyrządzonego pokarmu pod wieczór, lud nie poszedł do swych domów, lecz według ówczesnego zwyczaju, owinął się w swe szaty i tak kładąc się na ziemię, przenocował. Taki nocleg odbywają biedniejsi i w dzisiejszych czasach, gdy znajdą się w podróży. Gdy nastał poranek, oni poczęli szukać za swym dobrodziejem, spodziewając się odnaleźć Jezusa w tej samej okolicy, sądząc z pewnością, że On też postara się w cudowny sposób sporządzić im i śniadanie. Ale nie znaleźli Go ani w czółnie, w którym przyjechali byli uczniowie Jego, a które było zwrócone ku Jerozolimie, ani w pobliżu; jednakowoż nie przestawali szukać tego, którego uważali za Mesjasza. Lecz gdy ostatecznie odszukali Go i Jego uczni – słuchaczy, opowiedzieli Mu jak Go bardzo szukali – i stąd właśnie zaczyna się nasza lekcja, względnie na owej odpowiedzi, jaką dał im Jezus, mówiąc: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Szukacie mię nie przeto, iżeście widzieli cuda, ale, iżeście jedli chleb i byliście nasyceni”. Stąd otrzymujemy cenną i mądrą lekcję od naszego Pana, której on im nie narzucał, ale poważnie przedstawił. On nie wygłaszał im kazania, gdy dokonał cudu, lecz pozwolił mu oddziałać na swój sposób, lecz teraz, zamiast uczynić kolejny cud, wygłosił kazanie, używając swego poprzedniego cudu jako przykładu.

Jego nagana nie była ostra, aczkolwiek była celnie spuentowana: „Sprawujcież nie pokarm, który ginie, ale pokarm, który trwa ku żywotowi wiecznemu”. Jest to taki pokarm, który przygotował dla nas Bóg Ojciec przez syna swego, którego na to naznaczył i przez którego spływają na nas błogosławieństwa Boże. Oczywiście, lekcja jaka wypływa z tych słów, w zupełności może być zastosowana i dzisiaj. Cały kłopot z światowymi ludźmi jest taki, że mają oni albo ziemskie cele, albo nie mają ich wcale – i gorzej jest z tymi drugimi. Ludzie, którzy mają jakiś cel i dążenia w życiu, dokonują cośkolwiek tak dla siebie, jak i dla innych. Ci są z tych światowo mądrzejszych, którzy potrafią wykorzystać sytuację dla siebie i ich dochody rosną; tacy budują fabryki, prowadzą przedsiębiorstwa i od nich właśnie w znacznej mierze zależy obecna cywilizacja. Oni mają ambicję być bogatymi, mądrymi albo sławnymi i te ambicje przedsięwzięcia popychają ich do czynu.

Lecz, niestety, większa część ludzkości jest w gorszym położeniu, bez ambicji, bez przedsięwzięć po prostu bez wyższego celu w życiu; a że żyją, to tylko dla tego, że jedzą, a jedzą, bo chcą żyć – innymi słowy, taki stan jest tylko wyższym i inteligentniejszym stopniem zwierzęcości. Tacy pracują dla pokarmu, który ginie – jest to ich jedyny cel i starania w życiu, którymi się upajają i często nawet tracą zdrowy rozsądek w gonitwie za rzeczami doczesnymi. Jednak Pan nasz zapewnił, że ma opiekę nad wszystkimi swoimi naśladowcami po wszystkie czasy i o nich powiedział: że chociaż pokarm, który ginie, to w warunkach obecnych jest nieodzowny, wszak ci, którzy Go naśladują powinni pamiętać na zapewnienie Ojca Niebieskiego, że On wie jakie rzeczy są im potrzebne i że w najkrytyczniejszych chwilach pośpieszy im z pomocą. Tacy w miarę możności i sposobności powinni się zaopatrywać w chleb, lecz nie powinni się przejmować zgrozą o pokarm, który ginie, ale większą swą uwagę i starania powinni zwrócić na rzeczy duchowe, niebiańskie a nie ziemskie; powinni zawsze być szlachetnymi i wspaniałomyślnymi względem wszystkich, gdyż oni stali się dziećmi błogosławionymi, gdy tylko w całości podporządkowali się pod błogosławieństwa Boskie, obfitujcie w życie wieczne. Pokarm i pożywienie powinno służyć dla naszego fizycznego rozwoju i podtrzymania naszego życia, aby nasz cel wyższy był osiągnięty.

CO NALEŻY CZYNIĆ?

Wyłożenie tej sprawy przez naszego Pana ludowi, miało swój skutek; oni zrozumieli, że do owego czasu byli wiedzeni bez właściwego celu w ich życiu, czyli ich cele były tylko ziemskie i kończyły się z ich śmiercią w zniszczeniu, dlatego słusznie prosili Pana, aby im wskazał, co mają czynić i o co starać się, ażeby zapewnić sobie pokarm, który nie ginie i który przynosi łaski niebiańskie i sposobność ubiegania się o żywot wieczny. Co mamy rozumieć przez sprawowanie pokarmu, który Bóg uznaje? I tutaj właśnie jest ważny punkt, który Jezus podkreśla i zwraca naszą uwagę. On odpowiedział im, że oni przede wszystkim powinni się upewnić w wierze, że On właśnie był owym Mesjaszem posłanym od Boga. Lecz oni Mu odpowiedzieli: z jakiej racji mamy Ciebie przyjąć jako Mesjasza? Wykaż nam więcej dowodów, które by nas upewniły, że Ty jesteś prawdziwym Mesjaszem. Fakt, że nakarmiłeś nas, pięciotysięczną rzeszę pięcioma chlebami i dwiema małymi rybami wczorajszego dnia, jeszcze nie przekonuje nas, jakobyś był Mesjaszem. Mesjasz powinien być na wzór Mojżesza, i owszem, jeszcze większym powinien być nad niego; i chociaż uczyniłeś nam cud, jednakowoż nie dosyć wielki, jakiego był dokonał Mojżesz ojcom naszym. Ty, co prawda, nakarmiłeś raz pięciotysięczną rzeszę jednorazowo mając do dyspozycji pięć chlebów i dwie ryby, lecz Mojżesz karmił ojców naszych na pustyni przez wiele lat, nie mając na początku żadnego chleba. Manna za wstawiennictwem jego spadała z nieba każdego dnia, jako napisano: „Chleb z nieba, dał im ku jedzeniu”. Oni byli dobrze rozumującymi w pewnych aspektach – nie chcieli być łatwowiernymi; oni żądali jeszcze więcej namacalnych faktów, że Jezus naprawdę jest onym prawdziwym Mesjaszem. Oni już nieraz słyszeli, że wielu zostało zwiedzionych przez fałszywych Mesjaszów, dlatego woleli być oględnymi i ściśle trzymać się zapisków Starego Testamentu, że Mesjasz będzie jeszcze większym i wspanialszym od Mojżesza, i że będzie mógł karmić ich i wszystek lud każdego dnia chlebem, który by przewyższył chleb Mojżesza, którym się karmili ojcowie ich na puszczy, a jednak pomarli.

Wtedy Jezus zwrócił się do nich, ażeby wytłumaczyć im jaka właściwie zachodziła główna różnica pomiędzy Nim a Mojżeszem, i że On nie był przysłany po to, ażeby rozdawał pokarm cielesny i to w większej, lepszej i obfitszej jakości od Mojżesza, lecz Jego celem jest dać pokarm z nieba, pożywienie duchowe, które zapewni spożywającym życie wieczne w niebiesiech. Dlatego Jezus zwrócił im przede wszystkim uwagę na ich błędne mniemanie, że zesłanie manny było jakoby wyłącznym dziełem Mojżesza, zaznaczając przy tym wyraźnie, że nie Mojżesz dał ich ojcom mannę, czyli chleb z nieba, lecz sam Ojciec niebieski, i że tylko Bogu, a nie Mojżeszowi należy się podziękowanie. Co prawda, Mojżesz miał zaszczyt być sługą Boga żywego i dal prawo Boże narodowi Izraelskiemu, jednak w żadnym znaczeniu ani nie dał, ani nie zesłał manny Izraelowi, a był tylko pośrednikiem między Bogiem a Izraelem. „Mój Ojciec” – przedłuża dalej Jezus – był tym, który zesłał mannę na puszczy, podczas gdy za Jego pobytu, zesłał na świat inny chleb, inny pokarm, inną mannę z nieba – nie literalny, lecz symboliczny, duchowy chleb, który wówczas zesłał Bóg swemu ludowi, z nieba pochodzi i jest prawdziwym chlebem żywota dla całego świata – i to nie z dnia na dzień, z roku na rok, lecz skuteczny jest ku żywotowi wiecznemu na wieki wieczne.

„DAJ NAM ZAWSZE TEGO CHLEBA”

Lekcja ta najwidoczniej trafiła do ich serc, jak to pokazane jest w ich oświadczeniu, gdy rzekli: „Panie, daj nam zawsze tego chleba”. W łączności z tym wypowiedzeniem, znajdujemy inne, podobne wyrażenie wypowiedziane przez Samarytankę, podczas rozmowy z Jezusem przy studni, gdy Jezus prowadził z nią rozmowę o wodzie symbolicznej, wodzie żywota i niewiasta owa rzekła do Jezusa: „Panie, daj mi tej wody”. Odpowiedź w obu zajściach pokazuje nam, że lud w owym czasie, tak żydzi jak i Samarytanie pragnęli czegoś więcej ponadto, co posiadali. Jak pewien poeta wyraża: „W umyśle ludzkim pragnienie nie skończone” – gdyż pragną życia wiecznego. Od najdawniejszych czasów, historia wykazuje nam, że ludzkość wszelkich stanów, zawsze szukała za nektarem życia i szczęściem wiecznej młodości; życia, które by nie podlegało śmierci. Wszyscy jednak przekonali się, że tego stanu nikt z ludzi dotąd nie osiągnął, ani za pomocą lekarstw, lub w inny sposób. Jest to jednak pocieszające, że w ludziach znajduje się to nieustanne pragnienie, ażeby osiągnąć życie wieczne; stanie się to oczywiście, tak w pierwszym zajściu podczas rozmowy Jezusa z ludem, jako też w żądaniu niewiasty Samarytańskiej, co się tyczy wody żywota, że w niedalekiej przyszłości Pan nasz Jezus zaofiaruje życie wieczne dla ludzkości.

Nasz Pan odpowiada: „Jam jest on chleb żywota, kto do mnie przychodzi, łaknąć nie będzie, a kto wierzy w mię, nigdy pragnąć nie będzie”. Bezsprzecznie, nie wszyscy ludzie i dzisiaj mogą zrozumieć słowa naszego Pana. Możemy wyobrazić sobie ich zakłopotanie, że nie mogą tego zrozumieć i współczuć z nimi; nie mogli też tego zrozumieć i w owym czasie, jednak należy pamiętać, że w tedy oni nie byli jeszcze spłodzeni z ducha świętego, gdyż to miało miejsce przed zesłaniem ducha świętego. „Albowiem jeszcze nie był dany duch święty, przeto że jeszcze Jezus nie był uwielbiony”. Istotnie, my znajdujemy, że kwestia ta dla wielu z ludu Pana i dziś jest zawiłą i nie wszyscy, oprócz spłodzonych z ducha świętego, ją rozumieją. Postaramy się te sprawy o chlebie wyjaśnić o ile to jest tylko możebne, trzymając się kierunku głównej myśli. W tym wypadku, Jezus wyjaśnia, że On sam zstąpił z nieba jako chleb prawdziwy – rzecz naturalna, nie w taki sposób jak manna, która spadała z obłoku, lecz On dobrowolnie zstąpił z nieba, zostawiając swoją chwałę, jaką miał u Ojca pierwej niżeli świat powstał, poniżył siebie, stawszy się człowiekiem, czyli nastąpiła zmiana z poprzedniego Jego duchowego jestestwa na naturę ziemską i przedstawił się im jako człowiek Jezus Chrystus. Lecz oni nie mogli Go spożywać, gdyż On był żyjący, i nie mogli go też pojąć, co On rozumiał, gdy wypowiedział, że „ciało moje prawdziwie jest pokarm, a krew moja prawdziwie jest napój”, i mniemali: jak to, czy ten człowiek będzie nas karmił swoim ciałem? Czy możliwie jest, ażeby On miał na myśli literalne jedzenie? Lekcja była dla nich za głęboka, by mogli ją zrozumieć; lecz dzięki niech będą Bogu, że my tę myśl przewodnią uchwyciliśmy. Gdy Jezus wypowiedział tę mowę o chlebie z nieba, wielu z Jego uczni zgorszyło się i więcej z Nim nie chodzili, mówiąc: „Twardać to jest mowa, któż jej słuchać może?” I dzisiaj są tacy, którzy nie mogą tej chwalebnej nauki o chlebie z nieba pojąć, a to właśnie jest fundamentem Ewangelii Chrystusowej. Ktokolwiek nie przyjmuje tej lekcji, nie otrzyma zrozumienia i innych lekcji, które są zbudowane na tejże. Nasz Pan jednak później wyjaśnił tę rzecz, mówiąc: „Ciało moje, które Ja dam za żywot świata”. On wówczas jeszcze nie oddał swego ciała na ofiarę, lecz raczej był w procesie wydawania sił żywotnych każdodziennie, służąc wiernie Bogu i w swym poświęceniu wytrwał aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Czego też dokonał później na Kalwarii.

„MY SPOŻYWAMY JEGO CIAŁO”

Rzecz naturalna, że nie spożywamy literalnego ciała Jezusa – spożywamy go natomiast wiarą; innymi słowy, my przyswajamy sobie przez wiarę Jego zasługę, potencjał, jaki znajdował się w Jego ciele, a który On złożył na ofiarę na naszą korzyść. Ale dlaczego to było potrzebne i dlaczego On poddał się temu, oraz jaki udział my w tym mamy? Odpowiadamy, że było to potrzebne dlatego, że Adam, nasz prarodzic przez nieposłuszeństwo stracił prawo do żywota i wobec tego nie mógł dać swemu potomstwu doskonałego życia wiecznego, jakie zamierzył był Bóg dać ludziom, gdyby Adam był pozostał w harmonii z Bogiem. W Boskim zrządzeniu koniecznie wymaganym był okup – tj., że ktoś inny, jakiś doskonały człowiek musiał wziąć miejsce Adama, miał cierpieć i umrzeć, ażeby uwolnić go, a w nim cały rodzaj ludzki od potępienia i przywrócić im życie wieczne na ziemi, które przez nieposłuszeństwo człowieka było utracone. Nikt z rodzaju ludzkiego nie był doskonałym, a przeto nie mógł stać się odkupicielem i zapłacić naruszoną sprawiedliwość Boską, a przez to uwolnić od potępienia brata swego – ponieważ wszyscy byli grzesznikami i nie dostawało im chwały Bożej ani doskonałości, którzy by mieli Boskie uznanie i prawo do życia wiecznego. I dlatego koniecznym było, ażeby według Boskiego zamierzonego postanowienia, Jego Jednorodzony Syn, Jezus, dobrowolnie i z radością zgodził się umrzeć, On sprawiedliwy za niesprawiedliwych, ażeby nas przywieść do Boga (1 Piotra 3:18). I dlatego trzeba było, ażeby nasz Pan złożył swoje ciało, czyli ludzką naturę za przestępstwo Adama a w nim za całe jego potomstwo, aby świat ludzkości był uwolniony od potępienia i śmierci. Z tego też powodu Jezus z łaski Bożej, za wszystkich śmierci skosztował, abyśmy byli odkupieni nie przez skazitelne rzeczy; srebrem albo złotem, ale drogocenną krwią Jego (życiem), baranka niewinnego i niepokalanego Jezusa Chrystusa – 1 Piotra 1:18,19.

Widzimy, powie ktoś, że koniecznym dla Chrystusa było stać się ciałem i jak niezbędnym było dla niego złożenie swego ciała za życie świata przez pójście na śmierć, ale pytaniem jest – jak możemy spożywać jego ciało? Ach, odpowiadamy, że sprawa ta, jako pokazana w tej obrazowej formie, jest w przepiękny sposób prosta i pełna znaczenia, kiedy ją zrozumiemy. Spożywanie ciała Chrystusowego jest rzeczą bardzo ważną i mogą ją zrozumieć tylko ci, którzy przyjęli Jego ofiarę i poświęcili się Bogu. Spożywanie ciała Pańskiego znaczy przyswajanie sobie ofiary Jezusa przez wiarę. Dlatego ci, którzy przyszli do zrozumienia faktu odkupienia i wierzą w tą ofiarę, tacy, gdy przystępują w modlitwie do Boga, dostępują przez wiarę przebaczenie ich grzechów i zostają pojednani z Bogiem i w tym znaczeniu oni spożywają ciało Syna Bożego, a przez to otrzymują korzyść ze złożonej przez naszego Pana ofiary.

USPRAWIEDLIWIENI JESTEŚMY, GDY „SPOŻYWAMY”

Wynik takiego spożywania przez wiarę oznacza przyswojenie sobie wszystkich błogosławieństw, które nasz Pan posiadał jako doskonały człowiek; my przez to jesteśmy usprawiedliwieni i uznani przez Boga za doskonałych ludzi, gdyż nasze grzechy zostały przykryte, czyli zmazane i staliśmy się uczestnikami błogosławieństw Boskich przez wiarę w drogocenną krew Jezusa. Dlatego musimy stale spożywać ten pokarm, ażebyśmy mogli wzrastać i być mocnymi, a przez to sposobnymi do otrzymania coraz więcej chwalebnych błogosławieństw i przywileju służenia Bogu i być uczestnikami Boskich łask, które należą do naszego Pana, a które On przypisuje nam na naszą korzyść, a także na korzyść całego potomstwa Adamowego. W dodatku ci, na których wpływa to spożywanie, są przyciągani bliżej do Pana i prowadzeni są do zupełnego poświęcenia się Jemu i tacy podczas całego Wieku Ewangelii otrzymali specjalne zaproszenie do picia Jego kielicha we krwi. Krew, w języku biblijnym oznacza życie, stąd żydzi zwykle nie spożywają krwi; bo gdyby to czynili, uważaliby siebie winnymi za śmierć danej osoby czy stworzenia. Dlatego też żydzi wołali przed Piłatem w czasie sądzenia Jezusa, mówiąc: „Krew Jego na nas i na dziatki nasze” – czyli, my przyjmujemy odpowiedzialność za Jego śmierć.

Tak też i apostoł tłumaczy, że ci, którzy mają cząstkę we krwi symbolicznej Chrystusa, winni są też śmierci Chrystusa – jeżeli nie we właściwym zrozumieniu i nie godnie to czynią. Jakie jest właściwe tego znaczenie? Odpowiadamy, że tę rzecz jasno wykazał nasz Pan podczas ostatniej wieczerzy, mówiąc do swych naśladowców: „Jest to kielich Nowego Testamentu we krwi mojej – pijcie z tego wszyscy” (Mat. 26:27,28). Ten kielich z soku winnych jagód przedstawia moją krew, moją śmierć, przez którą Nowy Testament będzie zapieczętowany, przeto zapraszam was, – mówi Jezus, – którzyście uwierzyli we mnie, abyście ze mną brali udział w tym akcie, nie jako ci, którzy spowodowali moją śmierć, ale jako tacy, którzy dobrowolnie oddadzą swoje życie na śmierć dla mnie przez poświęcenie samych siebie i z zaparciem kroczą za mną. To, że wy – mówi Pan – bierzecie udział w tym kielichu ze mną, to świadczy, że wy (moi uczniowie) złożyliście swoje życie w ofierze, tak jak ja złożyłem swoje i przez to stajecie się uczestnikami ze mną tegoż kielicha, który oznacza wielką ofiarę, wielkie życie zostaje oddane, i przez to Nowy Testament będzie zatwierdzony, przez który wszystkie rodzaje ziemi będą błogosławione.

Otóż, pod przewodnictwem Ducha Świętego i w świetle słów apostoła, możemy widzieć głębokie znaczenie słów naszego Pana, których lud, do którego te słowa były wypowiedziane, nie mógł zrozumieć. Istotnie wierzymy, że chociaż te słowa wypowiedział Jezus do żydów, jednak one odnoszą się wyłącznie do nas, do jego naśladowców i tylko tacy mogą je zrozumieć i ocenić. Przeto radujemy się z usprawiedliwienia jakie mamy przez to, że spożywamy Jego ciało, czyli przywłaszczamy sobie Jego ziemskie prawa, które On złożył w ofierze, a które przypisywane nam są, aby w oczach Bożych ujść za doskonałych. My też radujemy się, że ewentualnie w słusznym czasie cały świat będzie miał przywilej spożywać to ciało, tj. ludzkość przyjmie łaskę Bożą, przez którą zostaną im odpuszczone ich grzechy i niedoskonałości, gdy tedy zrozumieją, że wszystkie błogosławieństwa w czasie pełnej Restytucji Tysiącletniego panowania Chrystusa za posłuszeństwo będą im dane, ponieważ Chrystus umarł za grzechy wszystkiego ludu, przeto da On i im swe ciało do spożycia, czyli będą musieli wierzyć w Okup. Świat cały, jeżeli będzie chciał żyć, będzie musiał spożywać ten chleb. Podczas Wieku Ewangelii aż dotąd, jak wykazuje to dobitnie Apostoł, prawdziwy kościół Chrystusowy ma przywilej nie tylko spożywać ten chleb święty, ale także być cząstką tego chleba, który się łamie z Panem, jako też mieć udział w kielichu cierpień, hańby, samozaparcia się i poświęcenia, jakie Ojciec Niebieski nalał Mu do wypicia, a do którego uczestnictwa jesteśmy zaproszeni; jak mówi apostoł: „jeśli z Nim cierpimy, z Nim też królować będziemy, jeśli z Nim umieramy, z Nim żyć będziemy”, jeśli z Nim pijemy kielich goryczy i prześladowania, z Nim też dzielić będziemy radości w chwalebnej nieskończonej przyszłości – 2 Tym. 2:12.

TYM, CO DANO OD OJCA, PRZYJDĄ DO JEZUSA

Lud, który spożył chleb minionego wieczoru i który następnie otrzymał wytłumaczenie odnośnie potrzeby spożywania wyższego pokarmu, jeżeli chce osiągnąć życie wieczne i chociaż temu nie uwierzył, to jednak poznał, że Jezus był osobą wyjątkową i nadzwyczajną i jak inni ludzie, gotów był wyznać, że „Nigdy tak nie mówił człowiek, jako ten człowiek” – Jana 7:46. Czy był nasz Pan zakłopotany i zawiedziony z powodu, że tysiące Izraelitów, którzy się uważali za spadkobierców obietnic Boskich nie przyjęli Go, a nawet nie ocenili Jego posłannictwa? O, nie! Tym bardziej my, Jego naśladowcy w czasie obecnego żniwa, nie spodziewajmy się uznania, ani tego, żeby posłannictwo Pana obecnego czasu miało przekonać przynajmniej tych, którzy uchodzą za wierzących. Nie czytamy też nigdzie, ażeby Pan nasz w uniesieniu za nie przyjęcie Jego posłannictwa groził ludowi, że ich czekają wieczne męki. Nie czytamy też, ażeby apostołowie przymuszali kogokolwiek do skruchy i przyjęcia ich posłannictwa. Wcale tego nigdy nie czyniono. Jezus z góry wiedział, że mało będzie takich, którzy weń uwierzą i o to wcale nie frasował się; a nawet pewnego razu zwrócił się do swych naśladowców z zapytaniem: „Izali i wy chcecie odejść”? Lecz oni odpowiedzieli: Nie! Do kogóż pójdziemy? Od ciebie mamy pocieszające słowa o życiu wiecznym, którego posłannictwa skądinąd nie otrzymamy. Nauczycielu, pozostaniemy przy Tobie. Nic innego nie pozostaje nam do czynienia; nasze zainteresowanie się Twoją chwalebną nauką o królestwie, jest bardzo wielkie. Jesteśmy nawet gotowi umrzeć z Tobą, aby tylko móc pić z Twego kielicha.

Jezus, zamiast wykazać się jakąś okazałą manifestacją, odpowiedział ludowi: To, co Ja wam poprzednio powiedziałem, wy widzicie mnie, ale nie wierzycie we mnie. Dlaczego? Ponieważ nie jesteście ze stada obecnych owiec moich, które Ojciec mój niebieski dał mi, abym je pasł. Mam ci ja i inne owce, które nie są z tego stada, którzy też w swoim czasie przyjdą do mnie i ja ich poprowadzę. Lecz teraz „Te, które dał mi Ojciec mój, przyjdą do mnie; a które przyjdą do mnie, ja ich precz nie odrzucę”. Jak to, czy nie ma naznaczenia i wybrania, jak to niektórzy mniemają? Nie! Jest tylko wezwanie, a którzy odpowiedzą na nie, zostają powołani. To nie jest sprzeczne z modlitwą Pana, jaką wypowiedział w wieczór poprzedzający śmierć Jego, gdzie czytamy: „Jać za nimi proszę, nie za światem proszę, ale za tymi, któreś mi dał … aby byli jedno jako i my … aby wszyscy byli jedno, jako Ty Ojcze we mnie, a ja w Tobie; aby i oni jedno byli, aby świat uwierzył (w słusznym czasie), żeś Ty mnie posłał” – Jana 17:9,21. Tak jak Pan nasz nie spodziewał się, żeby wszyscy w owym czasie przyszli byli do Niego i skorzystali z łaskawego zaproszenia, zrządzonego przez samego Boga, aby przez spożywanie ciała Jego, mogli być usprawiedliwieni, tak też samo nie mógł spodziewać się, ażeby tacy poszli jeszcze dalej i uczynili z siebie zupełne poświęcenie się Bogu i iść w ślady Jezusa, krocząc wąską drogą samozaparcia się, mieć udział w Jego kielichu, a przez to mieć nadzieję uczestniczyć w zwycięstwie i dzielić radości w chwale przyszłej. O nie! Ci, od pierwszego do ostatniego nazwani są „Maluczkim Stadkiem”, jak zaznaczył to sam Mistrz: „Nie bój się o Maluczkie Stadko, albowiem się upodobało Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łuk. 12:32). To miało nastąpić wtedy, kiedy oni będą zmienieni (na duchowe istoty podczas wtórej obecności Pana) i będą podobni swojemu Mistrzowi, otrzymując z Nim królestwo chwały, moc i panowanie i wtedy przyjdzie owe przepowiedziane Królestwo Boże, które usunie zupełnie wszelakie wpływy księcia ciemności świata tego, usunięty zostanie następnie grzech i rozpocznie się chwalebne dzieło błogosławienia, oświecenia z upadku świat ludzkości, który obecnie nie jest powoływany i pociągany przez Ojca!

Zauważ słowa Pana naszego, które wyrzekł: „Żaden do mnie przyjść nie może, jeżeli go Ojciec mój, który mnie posłał nie pociągnie” (Jana 6:44). Lecz później ma być inaczej, gdyż przyjdzie czas, wzmiankowany w księdze Objawienia, że wody żywota popłyną, i kto wówczas zechce będzie mógł przyjść i korzystać z nich (Obj. 22:17). Ten Chwalebny czas należy od pełnego Tysiącletniego Królestwa Chrystusowego, który dopiero po wielkim ucisku będzie widocznym, a nie do obecnego jeszcze czasu, który jest pozostawiony na powołanie i wybranie klasy oblubienicy Chrystusowej, zwycięzców, których Ojciec niebieski pociąga, powołuje, wybiera i pieczętuje. Zauważyć należy zasadniczą różnicę, między pociąganiem i wezwaniem w obecnym czasie przez Ojca, a owym zaproszeniem do prawdy w pełnym wieku Tysiąclecia, już nie przez Ojca niebiańskiego, lecz przez Syna, Jezusa i które nie będzie wyjątkowym lecz obejmie cały rodzaj ludzki. Posłuchajmy, co w tej sprawie mówi sam Mistrz: „A ja, jeśli będę podwyższonym od ziemi, pociągnę wszystkich do siebie” (Jana 12:32). Wszyscy ludzie nie są jeszcze pociągani przez Pana. Czemu? Ponieważ naśladowcy Jego nie są jeszcze wywyższeni. Głowa była podwyższona nie tylko na Kalwarii, lecz po śmierci został On wywyższony do najwyższej chwały i czci; tak samo członkowie Jego ciała, członkowie klasy Oblubienicy, którzy idą w ślady Jego, muszą też skończyć swój bieg i także będą wywyższeni jako zwycięscy i zabrani do chwały.

Gdy oni zostaną „zmienieni” podczas pierwszego zmartwychwstania, Królestwo Tysiącletniego panowania Chrystusa, zostanie zamanifestowane, i podczas chwalebnego panowania sprawiedliwości, słońce prawdy zaświeci i spłyną błogosławieństwa dla świata, a cała Ludzkość będzie mogła uwolnić się od grzechu, samolubstwa, od chorób, cierpienia i kłopotów – w ogóle od wszystkiego co jest zło, a zwrócą się do Pana, by spożywać Jego ciało i przez to osiągnąć życie wieczne ze wszystkimi błogosławieństwami restytucji, które Bóg zrządził przez wielkiego Odkupiciela. Lecz niech nas nikt nie rozumie, że nauczamy uniwersalizm, tj., że każdy czy chce, czy nie chce będzie zbawiony; poza tym, ci, w obecnym czasie powołani, nie będą wszyscy należeć do klasy oblubienicy, bo wielu nie oceni i odpadnie od powołanych, jak mówi apostoł, „przyjmą łaskę Bożą nadaremnie”. I tacy, co nie byli spłodzeni z ducha w obecnym czasie, będą mieli sposobność ubiegać się o życie wieczne na ziemi; lub, jak mówi Pismo święte, że „każda dusza, która by nie słuchała tego proroka będzie wygładzona, z ludu” – we wtórej śmierci, i to bez nadziei sposobności kiedykolwiek powrotu do życia i naprawy. Zauważ natomiast różnicę między obietnicą daną przez Pana tym, którzy zostali powołani przez samego Ojca w obecnym czasie, którzy zaproszenie przyjęli, karmią się ciałem naszego Pana, i piją z kielicha we krwi Jego i mają udział w Jego cierpieniach. Ich nadzieja wspomniana jest w następującym wypowiedzeniu naszego Pana: „A ja go wzbudzę w ostateczny dzień”. Ostateczny dzień, jest wielkim dniem siódmym, Dniem Tysiąclecia. O, tak! Pamiętamy Pismo, jakie odnosi się do nagrody Kościoła Chrystusowego, czyli klasy Oblubienicy, gdzie czytamy: „Poratuje go Bóg zaraz z poranku” (Ps. 46:6) – w Poranku Tysiąclecia. Sześć wielkich dni, czyli epok, każda 1000 lat długa od upadku Adama, już minęły, a siódmy dzień już rozpoczął się i wkrótce oblubienica w chwale będzie przedstawiona wielkiemu królowi, a potem Ojcu zostanie przedstawiona przez króla, czyli Jego Syna, a naszego Pana Jezusa; „przywiodą je z weselem i z radością a wnijdą na pałac królewski” – Ps. 45:16.

„KTO DO MNIE PRZYJDZIE, NIE WYRZUCĘ PRECZ”

Jak wielce uradowani powinniśmy być, że Pan nasz wypowiedział powyższe słowa. Bez nich moglibyśmy wątpić, czy powołanie i wezwanie, jakie nas dosięgło, może być doprowadzone do skutku. Lecz ktoś może pomyśleć: tak, co prawda, zostałem pociągnięty i zrozumiałem te rzeczy, ale czy Pan nasz Jezus naprawdę zaliczy mnie być godnym znaleźć się w szeregach wybrańców? Na to odpowiadamy, że kogokolwiek pociągnie Ojciec niebieski i przyprowadzi do Jezusa, a taki postanowi być Jego naśladowcą, zapewnia nas, że udzieli takiemu swej ojcowskiej opieki, swej pomocy, swego wsparcia raz swego przyjęcia. Dlatego powinniśmy pamiętać, że jeżeli utracimy łaskę Bożą, którą zostaliśmy powołani, to będzie nasza własna wina, a powodem będzie to, że tacy za mało dawać będą baczenie na głos naszego Arcypasterza i nie będą kroczyli w swym poświęceniu w Jego ślady.

====================

— 1 marca 1908 r. —