R4470-270 Stojąc u kresu

Zmień język

::R4470 : strona 270::

Stojąc u kresu

Wysuwaliśmy często myśl i teraz chcemy położyć możliwie jak największy nacisk na ten fakt, że istnieje pewna miara Boskiej świętobliwości i sprawiedliwości, której jeżeli nie osiągniemy, nie będziemy przyjęci przez Pana za członków Jego wybranego Kościoła; co więcej, nawet nie będziemy sposobni do żywota wiecznego na jakimkolwiek poziomie. Wykazaliśmy już, że ta miara charakteru, czyli meta doskonałości, nie jest miarą lub metą doskonałości cielesnej, ponieważ za Swoich uczni Pan przyjmuje osoby o różnym stopniu umysłowego, moralnego i fizycznego zdegradowania. Usprawiedliwienie przez Pana dostarczone dopełnia braki każdego, tak braki większe jak i mniejsze. Przypisana szata sprawiedliwości jest tak konieczna najzacniejszemu jak i najbardziej zdegradowanemu i czynią tego ostatniego tak przyjemnym, jak tego pierwszego.

Z tego punktu zapatrywania możemy zauważyć, że serce, czyli odnowiony umysł, odnowiona wola, jest tym z Ducha spłodzonym nowym stworzeniem, które znajduje się na próbie przed Bogiem. Ono wyznało zupełne oddanie się sprawiedliwości a sprzeciwienie się grzechowi, kompletną śmierć dla grzechu i zdecydowanie, aby umartwiać, czyli uśmiercać wolę ciała, na ile tylko będzie to możliwym. Od samego początku stan ten jest przyjemnym przed Bogiem. Jednakowoż, ten początkowy stan przyrównany jest w Piśmie Świętym do „niemowlęctwa”, a w innej ilustracji, tylko do stanu „spłodzenia”. Postęp musi być czyniony, charakter musi być wyrabiany, a nieco później musi być doświadczony. „Nie każdy, który mi mówi: Panie, Panie, wnijdzie do królestwa”. Nie każdy, co mieni się być poświęconym i ustami przyznaje się do nowości żywota i do poświęcania się dla prawdy i sprawiedliwości, będzie przyjętym za współdziedzica z Chrystusem. Pewien czas musi być dany do rozwoju i do wypróbowania.

Miłość ku Bogu tacy mają zaraz od początku, lecz nie miłość najwyższego rodzaju. Jak to już było wykazane, miłość ta jest przeważnie, jeżeli nie w zupełności, miłością obowiązkową. „Niemowlęta” w Chrystusie muszą się karmić szczerym mlekiem Słowa Bożego, aby mogli rość i nabierać siły. W miarę przyswajania duchowego pokarmu i podejmowania duchowych ćwiczeń, moc charakteru się wzmaga, oczy wyrozumienia coraz więcej się otwierają i długość, szerokość, wysokość i głębokość Boskiego charakteru są rozeznawane, tak jak nie były widziane na początku. To doprowadza nas do wyższego rodzaju miłości ku Bogu – miłości dla Jego chwalebnego charakteru.

W międzyczasie sympatyczna miłość dla świata rozwija się również w tym duchowym „niemowlęciu”. W miarę jak zasady Boskiego charakteru są rozpoznawane i oceniane, nowe stworzenie zaczyna stosować takowe do różnych spraw życia i w ten sposób wzrasta w nim sympatyczna miłość do ludzi i do niższych stworzeń, do przyjaciół i do wrogów. Oprócz tego wzrasta jeszcze inny element miłości: Na początku „niemowlę” w Chrystusie miłowało niektórych braci – tych zacniejszych, łagodniejszych, lepiej uczonych itp., lecz stopniowo, w miarę jak Boski charakter jest poznawany i miłość Boża rozlewa się w sercu, miłość do braci rozszerza się tak, że obejmuje wszystkich członków rodziny Bożej, następnie wszystkich członków upadłego rodu ludzkiego, a w końcu nawet nieprzyjaciół. Z tym rozwojem przychodzi duchowe działanie, nazwane w Piśmie Świętym, ożywieniem – „ożywił nas”. To ożywienie zawiera w sobie czynność w służbie Bogu, w służbie braciom i gdyby zewnętrzne ponadto sposobności zezwalały, znaczyłoby też czynność w służeniu wszystkim potrzebującym pomocy, jakiej udzielić im bylibyśmy w stanie.

Życie chrześcijanina tu określone, które rozpoczęło się od „niemowlęcia w Chrystusie”, dosięgło już w tym czasie miary męża w Chrystusie i doszło do mety doskonałej miłości – ku Bogu, ku braciom, ku bliźnim i ku nieprzyjaciołom. Dokąd ten stopień nie jest osiągnięty dana osoba nie może nadawać się do stanu niebiańskiego, lub do żywota wiecznego, na jakimkolwiek poziomie.

Należy pamiętać, że w niebie niema już żadnego rozwoju, dlatego doskonałość charakteru musi być osiągnięta przez świętych zanim umrą. Podobnie w Tysiącleciu ludność tego świata musi dosięgnąć doskonałego rozwoju, zanim ów wiek się skończy, aby mogła okazać się godną wiecznego żywota według Boskich obietnic i zasad.

Ktoś może stawiłby pytanie: Do jakiego stopnia ta zasada doskonałej miłości w sercu objawia się w ciele? Odpowiadamy, że w Tysiącleciu ona okaże się w ciele doskonale, ponieważ świat będzie wtedy sądzony według rzeczywistych uczynków w ciele, a doskonałość przez restytucję będzie nie tylko możliwa, ale i wymagana. Lecz co do nas, w Wieku Ewangelii, którzy nie jesteśmy sądzeni według ciała, ale według ducha, do jakiego stopnia ten nowy umysł, czyli nowa natura, gdy dojdzie do mety doskonałej miłości, będzie w stanie rządzić, czyli kontrolować ciałem? Naszą odpowiedzią jest, że stopień kontroli będzie różnił się według stopnia niedoskonałości, jaką dane śmiertelne ciało zostało upośledzone.

Jedyną zasadą, jaką możemy wystawić jest to, że nowa natura, nowa wola, czyli nowy umysł, będzie bardzo zmartwiony i zasmucony każdym uchybieniem lub omyłką śmiertelnego ciała. Pan wie (a do pewnego stopnia mogą wiedzieć to i bracia) jak nowe stworzenie stara się kontrolować śmiertelnym ciałem; a poznanym to być może po stopniu żalu za popełnione pomyłki i po podejmowanych zabiegach, aby każdą władzę ciała a nawet każdą myśl doprowadzić do zupełnego posłuszeństwa woli Bożej w Chrystusie. Wszelka sympatia z grzechem jest dowodem, że nowe stworzenie nie znajduje się jeszcze u mety; a nie sympatyzowanie z grzechem i ustawiczne zabiegi o sprawiedliwość dowodzą, że ono jest przy mecie.

Niektórzy mogą znajdować się u tej mety dłuższy czas a inni krótszy. Nasz Pan znajdował się tam na pewno od samego początku Swej misji. Znajdując się u tej mety doskonałej miłości był On tam doświadczany. Wszelkie zasadzki onego przeciwnika i świata nie zdołały wytrącić Go z tego stanu doskonałej miłości. Przy tej mecie On złożył Swoje życie. Św. Paweł znajdował się również u tej mety na kilka lat przed swoją śmiercią. On ustawicznie wydawał swe życie za braci, ustawicznie też służył swoim nieprzyjaciołom; a pewnym jest, że również ustawicznie miłował Pana i służył Mu każdą swoją władzą i każdym talentem.

Żaden chrześcijanin nie powinien czuć się zadowolonym, gdy dochodzenie do tej mety idzie mu zbyt powolnie. Mleko Słowa Bożego powinno być przyjmowane, siła wypływająca z niego powinna być przyswajana, duchowy wzrok i duchowa energia powinny prędko następować, a silny pokarm Boskiej prawdy powinien wnet sprowadzać zupełną dojrzałość chrześcijańskiego charakteru. A gdy raz to jest osiągnięte powinno być za wszelką cenę utrzymane, pomimo wszelkich doświadczeń i trudności, jakie on przeciwnik, świat i ciało mogą na nas sprowadzać. Najsroższe pokusy przychodzą na nas po dojściu do mety – pokusy zwolnienia w służbie Bożej; pokusy do powstrzymywania pewnych części naszej ofiary; pokusy by obchodzić się niegrzecznie, niełaskawie i niemiłująco z braćmi, lub niesprawiedliwie z bliźnimi, albo niewspaniałomyślnie z nieprzyjaciółmi. Wszystkie te pokusy muszą być zwalczane, o ile cenimy nasz żywot wieczny i obietnicę współdziedzictwa z naszym Odkupicielem w Jego Królestwie.

Ktokolwiek rozpoznaje dobrze ten przedmiot musi zrozumieć, że jako chrześcijanin ma on do czynienia z wielką propozycją, która surowo doświadczy jego wierność, odwagę, gorliwość i miłość. Będzie też musiał pamiętać o Pańskim zapewnieniu, o Jego łasce ku pomocy w każdym czasie potrzeby, o ile chce okazać się zwycięzcą a nie zmęczyć się ani zniechęcić atakami przeciwnika.

====================

— 1 września 1909 r. —