R4487-298 „Zgorszycie się ze mnie”

Zmień język

::R4487 : strona 298::

„Zgorszycie się ze mnie”

„Tedy im rzekł Jezus: Wy wszyscy zgorszycie się ze mnie tej nocy; albowiem napisano: Uderzę pasterza i będą rozproszone owce trzody” – Mat. 26:31

Nie mamy rozumieć jakoby tekst powyższy uczył, że Bóg wprost uderzył Pasterza, ale raczej, że pozwolił nieprzyjacielowi, aby Go uderzył. Jak i nasz Pan powiedział: „Syn ci człowieczy idzie, jako napisano o nim; ale biada człowiekowi temu, przez którego Syn człowieczy wydany bywa”. Judasz był wolnym przewodem moralności i tylko przez podejmowanie złych myśli odnośnie Mistrza, serce jego paczyło się coraz więcej i więcej, aż w końcu ostatnia zapora jego woli uległa i „wstąpił szatan w Judasza”, czyli osiągnął zupełną nad nim kontrolę i stał się jego narzędziem.

Mało mamy powiedziane o Judaszu oprócz tej wzmianki, że był on w sercu swym samolubnym i złodziejem. Bez wątpienia, iż stał się on naśladowcą Chrystusa z pobudek mniej lub więcej szczerych. Widział dokonywane przez Jezusa cuda i wiedział o ich prawdziwości. Był on jednym z onych dwunastu, których Jezus wysłał pomiędzy lud i obdarzył mocą leczenia chorych, wypędzania demonów itp. Wiedział dobrze, iż nie było to żadne szarlataństwo, lecz że moc Boża przez Jezusa była im udzieloną i przez pewien czas dokonywała cudów tak przez niego samego jak i przez innych Apostołów. Lecz widocznie, iż nie zwracał on wiele uwagi na świątobliwe życie naszego Pana, na Jego nauki, jak również na samozaparcie siebie; raczej więcej przejmował się chwalebnym widokiem, jaki Jezus wystawił przed nimi w obietnicy, że ci, co naśladują Go w czasie doświadczeń i pogardy od ludzi, usiądą w przyszłości wraz z Nim na Stolicy, sądząc dwanaście pokoleń Izraelskich.

Judasz dopuścił do serca samolubne dążenia jego skażonej natury pożądając raczej obiecanych honorów i chwały, aniżeli ocenienie zasady sprawiedliwości i prawdy, które przejawiały się w życiu i naukach Mistrza. Warto zauważyć jak odmiennym był sentyment wyrażony przez Jakuba i Jana. Nie zapominając o obiecanych zaszczytach, ich szczególnym uczuciem była miłość ku Panu i pragnienie, aby być blisko Niego i mieć udział wraz z Nim w chwalebnym dziele Królestwa – w podnoszeniu do doskonałości Izraela i wszystkich narodów ziemi. Ów miłujący uczeń, który położył głowę swą na piersi Jezusa, podczas ostatniej Wieczerzy, niezawodnie mniej myślał o chwale królestwa, aniżeli o przebywaniu w bliskości Mistrza, gdy wniósł prośbę, aby ze swym bratem mógł siedzieć jeden z jednej a drugi z drugiej strony Pana w Królestwie Jego.

Ogólnie biorąc w całej ludzkości skłonności samolubne są zwykle większe aniżeli szlachetne, dążenia zatem w obecnych warunkach, zdają się one we wszystkich być więcej czynne. Dlatego zachodzi potrzeba, by uczucia swe kierować ustawicznie ku rzeczom wyższym i szlachetnym, aby to można skutecznie czynić, potrzeba mieć zawsze na pamięci chwalebny charakter naszego Pana i naszego Ojca Niebieskiego – ich sprawiedliwość, miłość i miłosierdzie – abyśmy mogli charaktery nasze kształtować według wzoru miłego Syna Bożego, jak i Ojca naszego, który jest w Niebie. Judasz zaniedbał uprawiania w sobie tych szlachetnych zalet a natomiast uprawiał niższe popędy. Niezawodnie dużo rozmyślał o stolicy i zaszczytach z tym połączonych, że wszystko inne zdawało mu się być mało znaczącym.

Znajdując się w takim stanie serca zdaje się, iż krytykował on w swej myśli Mistrza uważając, postępowanie Jego za nieodpowiednie. Z jego punktu zapatrywania, Jezus zabiegi Swoje o tron prowadził w sposób wcale niemądry; mniemał bowiem, iż chcąc mieć powodzenie w Swoich zabiegach o tron, Jezus powinien używać więcej mądrości tego świata. Zamiast strofować Faryzeuszów, powinien schlebiać im lub przynajmniej nic nie mówić przeciwko nim. Zamiast krytykować rzesze, gdy te chciały Go obwołać Królem i za takiego uchodzić przed nimi, powinien Jezus, zdaniem Judasza, wykorzystać sytuację przemówić do nich sympatycznie, uczynić się większym bohaterem chwili i pozyskać rzesze dla Swojej sprawy. Zamiast przemawiać do ludu w przypowieściach i głębokich zdaniach, powinien w zrozumiałym dla nich języku wyjaśniać o Swym Królestwie i w jaki sposób zamierza je ustanowić.

Możemy być pewni, że Judasz nie widział żadnego sensu w dziwnym wyrażeniu naszego Pana: „Jeźli nie będziecie jedli ciała Syna człowieczego i pili krwi jego, nie macie żywota w sobie” (Jan 6:53). Wielu z uczni Jezusa słysząc to wyrażenie mówiło: „Twardać to jest mowa, któż jej słuchać może?” i wielu odeszło od Niego. Niezawodnie, że i Judasz obraził się przy tej okazji. Według jego zapatrywania, Jezus udaremniał Swoim postępowaniem i nauką wszelkie widoki powodzenia dla Siebie i nadzieja królestwa stawała się z każdym dniem niepewniejszą. W jego oczach Pan stawał się coraz większym pesymistą i zamiast opowiadać o Swoim Królestwie i tronie, to On mówił, że Żydzi mieli Go wkrótce pojmać i ukrzyżować.

Judasz począł rozważać, że jeżeli on został zawiedziony pod względem swej nadziei i nie miał nigdy siedzieć, na tronie jak się tego pierwotnie spodziewał, to najlepiej uczyni, gdy „uścieli sobie gniazdko” finansowo najprzód tak, aby bez względu, jaki obrót weźmie sprawa z Mistrzem i innymi uczniami, aby nie został bankrutem tak jak oni. Mając to na względnie, niezawodnie starał się, aby zostać skarbnikiem (kasjerem) tej małej gromadki i przywłaszczał dla swej własnej korzyści nadwyżkę, jaka może od czasu do czasu zbywała z tego, co im drudzy ofiarowywali. Uzasadnienie do podobnego przypuszczenia możemy znaleźć w opowieści o namazaniu Jezusa w Betanii, kiedy to Maria użyła bardzo kosztownej maści (perfum) i namazała nią naszego Pana. Był to właśnie Judasz, który szemrał na podobną utratę i zauważył, ile by to dobrego można było uczynić ubogim za te pieniądze. Nie mówił tego z troski o ubogich, „ale iż był złodziejem i mieszek miał, a cokolwiek włożono nosił” – Jana 12:6.

ZYSKI ZAMIAST POBOŻNOŚCI

Ten duch samolubstwa doprowadził Judasza nie tylko do okradania Pana i współuczni, ale w końcu pobudził go jeszcze do rozmyślania: Czy nie mógłby on czasem uzyskać większej sumy pieniędzy od kapłanów za wydanie im Mistrza. Niezawodnie, że w umyśle jego musiała rozwinąć się pewnego rodzaju rozsądna filozofia odnośnie tej sprawy, a nie tylko zimne postanowienie wydania Jezusa na śmierć – nie z zimną krwią zamierzone morderstwo. Gdy samolubstwo opanuje serce to wytwarza wszelkiego rodzaju zwodniczość i oddziaływa na umysł, wytwarzając różne myśli dotyczące pobudek, intencji itp. I jest to dowiedzione, że w każdej ambicji, jak i w pożądaniu pieniędzy, sławy lub zaszczytów. Bez wątpienia, Judasz rozumował sobie, że przez te transakcje uda mu się zdobyć pokaźną sumę bez uczynienia jakiejkolwiek szkody Jezusowi. Spodziewał się, że Jezus znowu będzie mógł „przejść przez pośrodek nich” jak to poprzednio uczynił, a żaden nie ważył się Go dotknąć. Judasz rozumował może dalej, że jego postępek może obudzi Mistrza i sprawę Królestwa w jakiś sposób wysunie naprzód; że Jezus znalazłszy się w rękach Swych nieprzyjaciół albo użyje Swej wielkiej mocy i od razu zdobędzie królewską władzę, albo Jego słabość i oszukańcze pretensje, jakimi zwiódł Swych uczni i innych zostaną ujawnione.

Przez tak subtelne rozumowanie i przypuszczenia udało się onemu Nieprzyjacielowi ten niewierny umysł i samolubne serce sprowadzić na manowce. Wiedząc, że ten sam nieprzyjaciel posługuje się dotąd podobną metodą, należy nam obawiać się, aby czasem w jakimkolwiek stopniu nie dostać się pod jego moc lub zwodniczy wpływ. Nie wielu z nas odważyłoby się szukać wad w Panu lub w Jego sposobie postępowania, wprost, lecz możemy to jednak czynić pośrednio. Ten, który wówczas trzymał nadzór tak nad Swoimi sprawami jak i Swych uczni na ziemi, nadzoruje obecnie tych samych spraw w Swym Niebieskim stanie. Podczas, gdy ktoś nie może wyszukiwać wad w słowach Jezusa wprost, może jednak wyszukiwać wady w Jego poselstwie, jakie jest głoszone przez Jego przedstawicieli. Również Jezus, chociaż sam nie może być wydany w ręce Jego nieprzyjaciół za 30 sztuk srebra lub inne ziemskie korzyści, które sprawiają zadowolenie cielesnym pożądliwością to jednak „bracia Jego” mogą być w podobny sposób traktowani.

Oświadczenie naszego Pana, że ktobykolwiek skrzywdził słowem lub czynem jednego z Jego najmniejszych, będzie policzone, jakby to było uczynione Jemu samemu; i lepiej by było człowiekowi takiemu, aby kamień młyński uwieszono mu u szyi i wrzucono go w głębokości morskie; lepiej, ponieważ w takim wypadku byłaby jeszcze sposobność dla niego w przyszłym Tysiącletnim Królestwie, podczas gdy ten, będąc raz oświeconym i skosztował daru niebieskiego i będąc pod wpływem Ducha Świętego, a gdyby potem odpadł zupełnie, w takim razie nie miałby już żadnego działu, ani części w niebieskim darze – w odkupieniu, jakie jest w Chrystusie Jezusie. Gdy ktoś raz otrzymał swój dział a potem go nadużył wówczas już nie może mieć w nim dalszego zainteresowania.

Judasz był zaznajomiony z niebieskim darem i mocą przyszłego wieku, nie przez bezpośrednie otrzymanie tego daru, jakie nastąpiło podczas Zielonych Świąt, lecz przez pośrednie błogosławieństwo, jakie udzielone było przez naszego Pana onym dwunastu, których obdarzył mocą Ducha Świętego, przez którego mogli oni czynić cuda w Jego imieniu.

„OWCE BĘDĄ ROZPROSZONE”

Nie możemy zaprzeczyć faktu, że żniwo wieku Żydowskiego znajdowało się pod zupełnym nadzorem i kierownictwem Bożym. Bóg zamierzył, aby trudne doświadczenie przyszło na owce przez ich Pasterza, którego one miłowały i ubóstwiały. Doświadczenia te były potrzebne. Ponieważ „przez wiele ucisków musimy wnijść do królestwa Bożego”. Drogę do chwały Bóg zamierzył, iż ma być drogą krzyżową – wąską drogą – więc musi być dopuszczonym coś takiego, co czyni tę drogę wąską; przeto Bóg dozwala, aby na tych, co wstępują na tę drogę przychodziły różne doświadczenia, pozwala szatanowi, oraz złym ludziom, aby do pewnego stopnia mieli możność czynić im krzywdę i szkodę.

Nie naszą rzeczą jest pałać goryczą przeciwko szatanowi lub komukolwiek, co posiada jego ducha, czyli ducha wyniosłości i ambicji; bo to czyniąc rozwijalibyśmy w samych sobie ducha, któryby sprowadził nam samym szkodę. Przeciwności i prześladowania, czy to od szatana, czy od ludzi mających jego ducha powinny wyrabiać w nas raczej usposobienie przeciwne od ich ducha. Nienawidząc ich sposób postępowania powinniśmy litować się nad nimi; a strofując ich drogę, powinniśmy w razie potrzeby być gotowymi czynić im dobrze. Nie mamy oddawać złorzeczeniem za złorzeczenie, zelżywością za zelżywość, złością za złość, ani zawiścią za zawiść lub nienawiścią za nienawiść.

Nawet Archanioł Michał, jak to Juda oświadcza, nie śmiał podnieść „sądu bluźnierczego” (lżącego szkalowania) przeciwko Szatanowi, ale rzekł tylko: „Niech cię Pan zgromi!” Podobnież powinno być i z nami. Zamiast odwetu na nieprzyjaciołach, powinniśmy poruczyć tak naszą jak i ich drogę Panu, ufając, że w czasie właściwym On sam zgromi naszego nieprzyjaciela, jak również wszystkich posiadających jego ducha i postępujących jego drogą. Będzie On wiedział jak uwzględnić niedomagania głowy lub serca. Bóg jest Tym, który powiedział: „Mnie pomsta, a ja oddam, mówi Pan”.

„ZGORSZYCIE SIĘ ZE MNIE”

Na ile to się tyczyło osoby naszego Pana i Jego postępowania, możemy być pewni, że nie było tam powodu do gorszenia się. Jezus czynił wszystkim dobrze a krzywdy nikomu, Nie osoba, ale doktryny Jego były raczej tym, co gorszyły niektórych, jednakowoż ataki tych, co się gorszyli były kierowane przeciwko Jego osobie a nie doktrynom, które były dla nich za silne do zwalczania.

Pamiętamy, iż przy jednej okazji, gdy przeciwnicy Jego chcieli Jezusa ukamienować, On czyniąc im wyrzuty rzekł: Wiele dobrych uczynków uczyniłem wam tak, że wszyscy podziwialiście je; za co więc chcecie mnie ukamienować? Odpowiedzieli, że nie dla osobistych Jego czynów chcą to uczynić, ale dla Jego nauk. Szatan ten wielki nieprzyjaciel, zwiódł ich i sprawił, że słowa Tego, który mówił jak żaden z ludzi nie mówił, zdawały się im fałszywymi i bluźniącymi Bogu, aczkolwiek były one zupełnie prawdziwymi.

Pan nasz powiedział: „Jeźli was świat nienawidzi wiedzcie, żeć Mię pierwej niżeli was miał w nienawiści. Byście byli ze świata, świat, co jest jego miłowałby; lecz iż nie jesteście ze świata, alem Ja was wybrał z świata, przeto was świat nienawidzi” (Jana 15:18,19). To wskazuje, że w miarę na ile jesteśmy zbliżeni do naszego Pana i naśladujemy Go, w takiej mierze nasze doświadczenia będą coraz więcej podobne Jego doświadczeniom. Będziemy znienawidzeni nie dlatego jako byśmy co złego drugim uczynili, ale z tego powodu, że tym, którzy nie są w Prawdzie wydaje się, że jesteśmy w błędzie i często myślą, że prześladując nas czynią Bogu przysługę..

Należy też zauważyć, że świat, który nas prześladuje nie jest to świat niewiernych lub świat pogański, lecz są to ci, którzy mniemają o sobie, że są ludem Bożym. Podobnie było z Jezusem. On nie kazał Poganom, a tylko poświęconemu narodowi Żydowskiemu – przyszedł do narodu od Boga wybranego i ci, co Go nienawidzili i na śmierć wydali, byli Jego własnym narodem, nawet jeden – Judasz – Jego własnym uczniem. Podobnie i my, zgodnie z słowami naszego Pana, możemy się spodziewać, że tym światem, co nas nienawidzi są to ludzie rzekomo będący w Prawdzie, ale mający światowego ducha – przeciwnicy, którzy często zajmują wydatne stanowisko w Kościele a czasem nawet bliscy nam współuczniowie.

Widząc to naprzód i będąc o tym ostrzeżeni, czy nie należy nam się przygotować i uzbroić w zbroję Bożą, tak, by doświadczania te nie wytrąciły nas z naszej stateczności i wierności? Pamiętajmy na pierwotnych Apostołów, jak to uderzenie Pasterza ujemnie na nich podziałało; jak ich rozproszyło, wprawiło w zamieszanie, tak dalece, że nawet dwóch wybranych z dwunastu, którzy sami tylko za Nim postępowali – jeden Go się zaparł ze strachu a drugi, najbardziej przez Jezusa umiłowany uczeń, spoglądał Nań żałośnie, ale z oddalenia.

Pan nasz ostrzegał ich i pouczał, że powinni się przygotować należycie na te doświadczenia, lecz oni mało zważali na Jego słowa: „Czujcie i módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie”. Przeto w chwili pokuszenia zostali zaskoczeni i rozproszeni. Jest to dla nas nauką, że mamy czuwać, modlić się i wiarą być bardzo blisko Mistrza, mieć zupełne zaufanie w Planie Bożym i pamiętać na zapewnienie, iż wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu tym, którzy miłują Boga i według postanowienia Jego powołani są .

Czuwanie i modlitwa dopomoże nam do wyrobienia w nas zaufania i wiary w Boga, oraz ochroni od bojaźliwego drżenia i zchraniania się, jakim na pewno wielu zostanie dotkniętych, a będziemy ochronieni, ponieważ z naszego stanowiska żywej wiary będziemy wiedzieli jak do naszych własnych czasów i okoliczności zastosować słowa, które Jezus wypowiedział do Piłata: „Nie miałbyś żadnej mocy nade mną; być nie była dana z góry”. Bóg ma władzę i wciąż jeszcze sprawuje wszystko według rady woli Swojej. Nam pozostaje tylko przystąpić blisko do Pana i czekać na wypełnienie się Jego Planu, z zupełnym zaufaniem i bez bojaźni – chyba tylko w bojaźni, aby nie zaniedbać wykonania czegoś, co jest polecone lub rozkazane w Jego Słowie.

Taką bojaźnią bał się nasz Pan w Getsemane, lecz w odpowiedniej chwili otrzymał od Boga zapewnienie wzmacniające Jego serce i niezachwiany pokój, jaki przychodzi z takim zapewnieniem. Podobnież będzie i z nami, „gdy maluczko ucierpimy” a wiara nasza zostanie odpowiednio wypróbowaną. Pan posili nas i udzieli nam Swej łaski i pomocy w czasie potrzeby.

====================

— 1 października 1909 r. —