R5540-283 Studium biblijne: Słodkie perfumy Marii

Zmień język 

::R5540 : strona 283::

Słodkie perfumy Marii

— 4 PAŹDZIERNIKA — Mar. 14:1-11 —

„Ona, co mogła, to uczyniła” – Mar. 14:8

Ostatnie pięć dni z życia Jezusa są pełne znaczenia. Wydarzenie, które będzie przedmiotem poniższego rozważania, miało miejsce przy końcu żydowskiego Szabatu, poprzedzającego ukrzyżowanie naszego Pana. Zbliżały się święta Paschy. Jezus powiedział uczniom, że będzie ukrzyżowany, lecz oni myśleli, że mówi do nich używając jakiejś przenośni. Rzeczywiście, w żadnym okresie publicznej misji naszego Pana, możliwość ukrzyżowania Go nie była mniej prawdopodobna, niż w czasie, gdy to się stało. Jego kazania, oraz kazania Jego uczniów, najpierw dwunastu a później siedemdziesięciu, wzbudziły poważne zainteresowanie wśród Żydów szczególnie w Galilei.

Wielkie rzesze ludu były w Jerozolimie, aby obchodzić święta trwające cały tydzień. Tysiące z nich słyszało o Jezusie, a wielu było odbiorcami Jego łask, ponieważ On uleczył ich choroby. Krótko przedtem znaczna część tej rzeszy obradowała, aby Jezusa ogłosić królem. Rzeczywiście zaraz następnego dnia, po wydarzeniu, które jest przedmiotem poniższej lekcji, rzesze te wprowadziły Jezusa, jadącego na osiołku z tryumfem do Jerozolimy, jako króla wołając: „Hosanna na wysokości, synowi Dawidowemu, który przychodzi w imieniu Pańskim!”

Chrystus jednakże wiedział, że te masy ludu będą jak dzieci w rękach ówczesnych wielkich nauczycieli. Wiedział, że wśród kapłanów, nauczonych w Piśmie i Faryzeuszów panowała zbrodnicza nienawiść skierowana ku Niemu. Prawdziwie napisane jest, że mieli go w nienawiści bez przyczyny (Jana 15:25); to znaczy bez słusznej przyczyny; lecz ze swego punktu widzenia mieli oni dosyć powodów by Go nienawidzić.

POSTAWA RELIGIJNYCH NAUCZYCIELI

Chociaż naród żydowski stracił swoją niezależność już dawno przedtem i nie miał widoków na odzyskanie jej, to jednak nigdy, począwszy od czasów Salomona, ich polityczne perspektywy nie zdawały się być tak korzystne jak wówczas. Rzymscy władcy okazali swoją gotowość współdziałania z tymi właśnie kapłanami, nauczonymi w Piśmie i religijnymi przywódcami. Cesarze chcieli jedynie panować i zrozumieli, że przez tych religijnych przywódców, mogli oni wywierać większy wpływ niż w jakikolwiek inny sposób.

Tym sposobem ci wielcy nauczyciele religijni sami czuli się dobroczyńcami ludu. Teraz zaś zauważyli, że ich wpływ nad mniej oświeconymi Żydami maleje, z powodu nauk Jezusa. Oni byli tak zadowoleni ze swego stanowiska rzekomych przedstawicieli Bożych i pośredników rzymskiego rządu, że nie czuli potrzeby zasięgać jakiejkolwiek informacji o Jezusie i Jego naukach. Z ich punktu widzenia wydawało się że, wszystko jest w najlepszym porządku. Oni nie zabiegali o nic, jak tylko o to, aby ich plany nie były pokrzyżowane.

Niektórzy z tych przywódców stracili wiarę w Boga i w przyszłe życie. Inni zachowali jeszcze wiarę w Boga i w Jego obiecane królestwo, lecz myśleli, że przyjaźń z cesarstwem Rzymskim będzie najlepszym sposobem wzmocnienia ich narodu i przygotowania go do Mesjańskiej chwały. Z tego punktu widzenia Jezus był burzycielem pokoju, bo nie należał do ich kliki. Jego sposób postępowania, jak i nie mniej Jego nauki, strofowały ich i zmierzały do złamania ich wpływu nad ludem.

Religijni wodzowie dowiedzieli się, że Jezus miał przybyć do Jerozolimy by obchodzić Święto. Fragment Pisma, który mamy pod rozwagą mówi, że oni radzili między sobą jak z Nim postąpić, zabić Go, czy pozbyć się go w jakiś sposób. Zdaje się, iż jednomyślnie wierzyli, że zgubienie Jezusa będzie dla dobra Pańskiej

::R5541 : strona 283::

sprawy, tak jak oni tę sprawę mylnie pojmowali. Inne Pisma mówią, że Kajfasz, arcykapłan, oświadczył, iż lepiej będzie, aby jeden człowiek zginął, niż miałby zginąć ten cały naród (Jana 11:49-52). Wodzowie ci obawiali się, że jeżeli nauczanie Jezusa będzie nadal tak się rozwijać, to na pewno rozbudzi w narodzie wiarę w królestwo Mesjasza. Oni mieli Jezusa za oszusta, lecz obawiali się, że Jego nauki mogą wzniecić pewnego rodzaju fanatyczne powstanie.

Ci religijni wodzowie żywili mordercze zamiary w swych sercach. Problemem było jedynie jak mogliby tego mordu dokonać i omamić lud, tak aby nie rozgniewać tych co już zaczęli wierzyć w Jezusa. Doszli do wniosku, że czas świąt byłby nieodpowiedni, bo Jezus będzie otoczony gromadami ludu, z którego wielu miało Go za wielkiego proroka, a inni za Mesjasza. Takie było nastawienie ich umysłów, gdy przyszedł do nich Judasz i podał im myśl, iż będzie miał na oku Jezusa i że za pewną sumę pieniędzy poinformuje ich, w jakim czasie byłoby najlepiej Jezusa aresztować – w czasie, gdy rzesze nie będą z Nim. Plan Judasza został ostatecznie przyjęty i wprowadzony w czyn.

UCZTA – POMAZANIE

Jezus i Jego uczniowie byli honorowymi gośćmi u Łazarza, którego Jezus wskrzesił, gdy był on już trzy dni w grobie. Jezus był najzacniejszym gościem, ku czci którego urządzona była ta uczta, a Jego uczniowie uczestniczyli w niej z Nim. Marta i Maria, wraz z Łazarzem urządzili tę ucztę. W czasie wieczerzy weszła Maria ze słoikiem bardzo kosztownych perfum, które wylała na głowę Jezusa, a później pewną część na Jego nogi, jak to jest opisane w innym miejscu.

Dom napełnił się zapachem perfum; Jezus był wielce zaszczycony. Potem podniósł się głos szemrania – „Po cóż ta strata?” Św. Jan mówi, że przywódcą tych szemrających był Judasz, i że kilku innych przyłączyło się do jego szemrania. Judasz udawał przyjaciela ubogich, dając jakoby do zrozumienia, że jego oburzenie nie było z pobudek samolubnych, osobistych, lecz, że myślał ile to dobrego można by uczynić dla innych za te pieniądze.

Apostołowie później poznali, że ta mowa była obłudna. Jezus już wówczas rozumiał ten gniew Judasza, który go doprowadził do jawnego obrażania jednej z gospodyń tej spotkania. Św. Jan mówi, że Judasz oburzył się ponieważ wolałby sam te pieniądze dostać. On był skarbnikiem tej gromadki uczniów; nosił z sobą worek z pieniędzmi, i jak to się później dowiedzieli, był złodziejem, który skrycie odkładał pewną część dla siebie (Jana 12:6). Z pewnością Judasz nie jest jedynym, który wstawiał się za ubogimi a jednocześnie przywłaszczał sobie pieniądze.

::R5541 : strona 284::

MIARA PRZYWIĄZANIA MARII

Oświadczenie Judasza, iż perfumy te były warte trzysta groszy, pewnie nie było przesadnym oszacowaniem. Trzysta groszy byłoby to około sześć dolarów; lecz w owym czasie srebrny grosz, warty szesnaście centów, przedstawiał wartość jednego dnia pracy. Tak więc trzysta groszy stanowiłoby właściwie jeden rok pracy Szesnaście dolarów lub więcej płacono niekiedy za uncję ekstraktu z róż; a historia mówi nam, że w przeszłości płacono bajeczne wprost sumy za perfumy.

Obecnie perfumy mogą być robione i sprzedawane w niezbyt wysokiej cenie, w porównaniu do cen płaconych w przeszłości. A jednak w starożytności ludzie mieli szczególne zamiłowanie do perfum i obfite użycie ich, jak w powyżej przytoczonym wypadku, wyrażało głęboki szacunek, a nawet uwielbienie. Maria niewątpliwie czuła, że jej najbardziej ceniony przyjaciel Jezus, który wyprowadził jej brata z grobu, nie mógł być nikim innym jak Mesjaszem, Synem i Przedstawicielem Boga Jahwe. Uwielbienie, jakie odczuwała w stosunku do Boga starała się wyrazić Jego Przedstawicielowi, Jezusowi.

Biedna Maria musiała się czuć przygnębiona, gdy usłyszała tę szorstką krytykę. Lecz Jezus wystąpił w jej obronie i rzekł: „Zaniechajcie jej, przeczże się jej przykrzycie? Dobryć uczynek uczyniła przeciwko Mnie. Zawsze bowiem ubogie macie z sobą i kiedykolwiek chcecie, możecie im dobrze czynić; ale Mnie nie zawsze mieć będziecie.”

Z pewnością to uznanie Mistrza pocieszyło Marię; i gdziekolwiek Ewangelia była głoszona, ta opowieść o jej serdecznym przywiązaniu do Pana, aż do poniesienia wielkiego wydatku i prawdopodobnie znacznego zaparcia samej siebie, była również opowiadana na pamiątkę jej, nie tylko ku jej czci, ale szczególnie dla zachęty i natchnienia innych z ludu Bożego, aby również starali się osiągnąć podobną miłość, która raduje się z wyświadczania usług, a nawet w ponoszeniu znacznej ofiary.

SUGESTIA WARTA ROZWAGI

Pewien, obecnie już nieżyjący, drukarz z Bostonu, umieścił na swoich biletach wizytowych następujący pomocny i praktyczny napis: „Nie trzymaj alabastrowych słoików swej miłości i czułości  zapieczętowanych, aż twoi przyjaciele umrą, lecz obdarzaj ich słodyczą, dokąd żyją. Wypowiadaj słowa uznania i pociechy, gdy uszy ich mogą to słyszeć. Mów dobrze o nich nie wówczas, gdy ich już tu nie ma, ale raczej, gdy jeszcze tu są. Kwiaty, jakie posłałbyś na ich trumnę, posyłaj im teraz i w ten sposób upiększaj i osładzaj ich domy, zanim je opuszczą.”

„Jeżeli moi przyjaciele mają zachowane alabastrowe słoiki, pełne wonnych perfum sympatii i miłości, które chcą otworzyć nad moim martwym ciałem, to wolałbym aby je przynieśli teraz, w moich godzinach przygnębienia i kłopotów i aby je otworzyli, bym mógł być orzeźwiony i pocieszony, gdy tego potrzebuję i mogę z tego skorzystać. Wolałbym raczej mieć prostą trumnę bez kwiatów i mowy pochwalnej, niż życie bez słodyczy, miłości i sympatii. Uczmy się pomazywać, darzyć serdecznością naszych przyjaciół przed ich pogrzebem”.

„Pośmiertna grzeczność nie rozweseli przygnębionego ducha. Kwiaty na trumnie nie przeniosą zapachu wstecz, na mozolną drogę, którą nasi umiłowani już przeszli”.

====================

— 15 września 1914 r. —