R2877-294 „Na koniec wszyscy bądźcie jednomyślni”

Zmień język

::R2877 : strona 294::

„NA KONIEC WSZYSCY BĄDŹCIE JEDNOMYŚLNI”

—————

„A na koniec wszyscy bądźcie jednomyślni [harmonijni – w zgodzie], spółcierpiący doległości, braterstwo miłujący, miłosierni i dobrotliwi, Nie oddawając złego za złe, ani łajania za łajanie, lecz przeciwnym obyczajem dobrorzecząc, gdyż wiecie, iż na to powołani jesteście, abyście błogosławieństwo odziedziczyli” – 1 Piotra 3:8,9.

HARMONIA nie oznacza identyczności. Oznacza raczej jedność w różnorodności, i taki jest sens greckiego słowa przetłumaczonego w naszym tekście jako „jednomyślni”. Pańska wola względem Jego ludu nie skupia się na dokładnej jednakowości, całkowicie pomijając indywidualną charakterystykę i specyficzne cechy poszczególnych osób. Przeciwnie, bardziej niż jednorodność pożądana jest harmonijna różnorodność, tak jak, na przykład, harmonijne połączenie siedmiu kolorów sprawia, że tęcza jest cudowna. Podobnie jest w muzyce: kiedy ktoś uderza w akord na fortepianie lub organach, to wtedy słyszymy harmonię, jedność i spójność, bo różne nuty tworzą melodię, której nie usłyszymy z jednej nuty, albo z wielu nut o tej samej wysokości. Taka myśl zawiera się w słowach Apostoła do ludu Bożego, bo przecież ci, którzy do tego ludu należą, mają różne wrodzone usposobienia, skłonności i osobiste cechy, a wtedy ta Boska alchemia, dzięki której to, co ludzkie przekształca się w duchowe, a stary umysł w nowy umysł, to ona nie niszczy ich zupełnie, ani też nie chce zniszczyć tych cech charakteru i usposobienia, tylko usuwa towarzyszące im skażenia, niedoskonałość i dysonans, aby wszystkie ostatecznie były spójne i rozwinęły się w harmonijną całość.

Pan jednak nie spodziewa się, że ten stan zupełnej harmonii będzie osiągnięty przez Jego lud natychmiast, w chwili jego poświęcenia. Przeciwnie, jak pisze w naszym tekście Apostoł, osiągnięcie takiej harmonii jest raczej wynikiem i chwalebnym ukoronowaniem, a nie początkiem dzieła łaski względem ludu Bożego. Apostoł pisze, że „na koniec”, a nie na początku mamy być wszyscy jednomyślni – zgodni. Zwykle potrzeba wielu lat w szkole Chrystusowej, aby Jego uczniowie wzrastali w łasce, wiedzy i miłości – a nawet „na koniec” osiągnęli chwalebny stan wyrażony w naszym tekście.

Apostoł Paweł zachęca, że mamy zawsze rosnąć w łasce, w wiedzy i w miłości, aby osiągnąć w sercu, w woli, miarę doskonałego człowieka w Chrystusie. „Niemowlęta” w Chrystusie nie mają postury „męża”, więc najpierw potrzebują mleko Słowa, a następnie „twardy pokarm”, aby dzięki niemu urosnąć, a ostatecznie osiągnąć ów idealny stan, przedstawiony w naszym tekście – stan harmonii z Panem i wszystkimi innymi, który dowodzi, że dzieło łaski uczyniło znaczny postęp, że cel doskonałej miłości został wyraźnie osiągnięty w sercu, mimo iż nadal nie jest możliwe, aby została ona zupełnie wyrażona w każdym słowie i uczynku naszego życia.

Apostoł Paweł opisuje tę życiową przemianę, ten wzrost, mówiąc: „Przemieńcie się przez odnowienie umysłu waszego”. Jednak, aby przedstawić powyższe pouczenie, wystarczy jedynie krótka chwila, podobnie nie trzeba dużo czasu na wyrażenie zgody, by postępować zgodnie z tym pouczeniem, lecz przestrzeganie tych pouczeń wymaga cierpliwej wytrwałości w czynieniu dobra; w osiągnięciu całkowitej przemiany

::R2877 : strona 295::

istniejącego stanu – choćby tylko w sercu, tak aby nasze intencje były zawsze właściwe, bez względu na to, jak trudno będzie nam zawsze postępować dobrze. Tu właśnie powstaje pewna trudność: wielu jasno nie rozumie, jakie konkretnie wymagania są stawiane i z tego powodu wielu idzie przez życie w stanie pewnego zamieszania, zakłopotania, zwątpienia i obawy, pozbawieni spokoju i pokoju oraz błogosławieństwa, które powinni otrzymać w wyniku właściwego zrozumienia i wytrwałych starań.

Niewątpliwie, wszystkich zaskakuje fakt, że ci, którzy okazują najgłębsze zainteresowanie Boskim planem, nie zawsze są najspokojniejszymi i najprzyjemniejszymi ludźmi na świecie. Często są tak wojowniczy, że nieustannie niepokoją zarówno siebie, jak i swoich przyjaciół swoim niemądrym zachowaniem lub swarliwym i kłótliwym usposobieniem. Dokładnie tej cechy, którą Apostoł szczególnie wymienia w tym tekście jako jednomyślność, albo harmonię, z natury brakuje w usposobieniu większości z tych, którzy rozwijają głębokie zainteresowanie teraźniejszą prawdą. Wobec tego niektórzy są skłonni pośpiesznie potępić doktryny i powiedzieć: To nie jest pokojowy duch Chrystusa. Gdzie jest duch Chrystusowy, tam powinna być miłość i harmonia. Tak też mówi Apostoł: „Na koniec wszyscy bądźcie jednomyślni”. I to należy mieć na uwadze jako istotę ostatecznego wyniku ćwiczenia i nauki w szkole Chrystusowej. Dzięki osiągnięciu przez nas usposobienia skłonnego do harmonii (przy jednoczesnej lojalności i odwadze wobec prawdy), możemy bezpiecznie ocenić nasz wzrost w łasce, wiedzy i miłości.

Chcemy zasugerować wyjaśnienie, dlaczego tak wielu spośród ludu Bożego jest nastawionych wojowniczo. Skłonność do kłótni i sporów jest wynikiem dużej wojowniczości – źle ukierunkowanej i nierozsądnie wykonywanej. Wojowniczość sama w sobie nie jest złą cechą. Wręcz przeciwnie, jest to dobra cecha – cecha niezbędna do osiągnięcia nagrody wyznaczonej przed nami w Ewangelii. Ci, którym brakuje wojowniczości, tracą kręgosłup, tracą zdolność do prowadzenia prawego życia w obecnych warunkach. Są jak łódź na rzece, która nie ma ani wioseł, ani steru, ani śruby napędowej. Nie mogą zrobić nic innego, jak tylko unosić się z prądem, ponieważ brakuje im aparatu niezbędnego do jej powstrzymania. Wielu ludzi o pozorowanej pobożności pozbawione jest stanowczości, charakteru, wojowniczości, i nie potrafią myśleć o niczym innym jak tylko o podążaniu za popularnym nurtem. Często są oni mylnie uważani za „świętych”, podczas gdy tak naprawdę nimi nie są. Nie nadają się nawet do tego, aby Pan uczynił z nich „świętych”. Nie są odpowiedni do Jego celów w obecnym okresie wieku Ewangelii. Wszyscy ci, którzy są obecnie powoływani do wybranego Kościoła, są powoływani do bycia „zwycięzcami”; powoływani do bycia triumfatorami; powoływani do przeciwdziałania popularnemu nurtowi; powoływani do walki o wiarę i posłuszeństwo. A ci, którzy całkowicie pozbawieni są stanowczości, wojowniczości i charakteru, nie są w stanie spełnić tych warunków i nie biorą udziału w tym biegu.

Więc jeśli ktokolwiek spośród tych, którzy pojęli prawdę i zostali ujęci i pociągnięci przez nią do poświęcenia się Panu, czasami odczuwał przewrotność swojej naturalnej skłonności – swoją wojowniczość, kłótliwość i skłonność do sporów, i na tej podstawie czuł się zniechęcony, niech dziękuje Bogu i nabierze odwagi. Niech zrozumie, że to właśnie usposobienie stanowi jedną z kwalifikacji do zaciągnięcia się i służby pod Wodzem naszego zbawienia – chociaż taka służba będzie oznaczać doprowadzenie tego przeciwnego usposobienia do harmonii z duchem miłości, co ostatecznie będzie oznaczać, że kłótliwe usposobienie zostanie ujarzmione, a wojowniczość zostanie właściwie wykorzystana w innym kierunku.

Biorąc jednak wszelką możliwą zachętę z myśli, że Pan pragnie, szuka i powołuje walczącą klasę „zwycięzców”, którzy nie mogliby być zwycięzcami, gdyby nie było czegoś do zdobycia, i którzy nie mogliby zwyciężać, gdyby nie posiadali czegoś z podbijającego lub wojowniczego usposobienia, albo usposobienia zwycięzcy. Starajmy się zdobyć bezzwłocznie odpowiednią władzę nad sobą, rozumiejąc, że ten dobry przymiot wojowniczości był dotąd pod wieloma względami niewłaściwie skierowany i że od momentu, gdy zaciągamy się jako żołnierze

::R2878 : strona 295::

Krzyża Chrystusowego, nasza wojowniczość ma być skierowana na nowe tory. Mamy się przede wszystkim nauczyć, że nasza wojowniczość nie ma być używana przeciwko Panu, że nie powinniśmy sprzeciwiać się Jego woli, ale przeciwnie, mamy Jemu całkowicie poddać wszelkie nasze myśli, słowa i czyny. Mamy pamiętać, że wojowniczość nie ma być używana przeciwko braciom, ponieważ walka przeciwko braciom jest walką przeciwko Bogu, przeciwko prawdzie i przeciwko współczłonkom naszego własnego oddziału. Zamiast walczyć przeciwko braciom, mamy raczej ich miłować i walczyć w ich obronie, tak samo, jak mamy walczyć na rzecz Pana i prawdy. Mamy także pamiętać, że nasza wojowniczość nie ma być używana przeciwko naszym przyjaciołom, bliźnim, czy świata w ogólności. Nie! Wszyscy oni mają z czym walczyć bez naszego sprzeciwu. Wręcz przeciwnie, oni potrzebują naszego współczucia, potrzebują naszej pomocy, potrzebują naszej zachęty – potrzebują wszystkiego, co możemy im dać w celu podniesienia ich na duchu.

BOJUJ ON DOBRY BÓJ WIARY – 1 TYM. 6:12

—————

Jak zatem i wobec czego powinniśmy używać naszej wojowniczości, aby była właściwie skierowana ku zadowoleniu Pana i służyła Jego sprawie? Odpowiadamy, że nasza wojowniczość ma być skierowana przeciwko grzechowi, a pierwsze jej działanie musi rozpocząć się w nas samych. Walka z samym sobą jest największą walką, a Słowo Pana mówi nam, że „kto panuje nad swym duchem [swoim własnym umysłem, wolą], lepszy jest niż ten, kto zdobywa miasto”, ponieważ nauczył się używać wojowniczości prawdziwego charakteru we właściwym kierunku, w samokontroli. Dopiero gdy zdobędziemy znaczne doświadczenie w walce z grzechem i samolubstwem w sobie, w wyjmowaniu belki z własnego oka, w pokonywaniu gniewu, złości, nienawiści i kłótliwości w swoim własnym sercu oraz ciele, dzięki tej ciężkiej walce oraz doświadczeniu będziemy przygotowani do pomagania braciom, pomagania bliźnim w ich trudnościach, w pokonywaniu ich słabości i tego, co ich osacza.

Ktokolwiek zaczyna walczyć z grzechami innych, zanim rozpocznie energiczną kampanię przeciwko własnym słabościom i błędom, popełnia pomyłkę. Potrzebuje pokory i współczucia, aby pomóc innym w walce, a tego nie może

::R2878 : strona 296::

nabyć bez uprzedniego stoczenia walki z samym sobą i bez nauczenia się właściwie oceniać, jak silnym jest nieprzyjaciel, z którym walczymy, i jak gruntownie grzech i samolubstwo okopały się we wszystkich zakątkach ciała. Każdy musi ponieść nawet porażkę w niektórych walkach z samym sobą, aby dzięki temu wyraźnie uznać swoją osobistą niezdolność odniesienia zwycięstwa i zostać zmuszonym do udania się do tronu niebiańskiej łaski, aby dostąpić miłosierdzia i znaleźć łaskę ku pomocy. Każdy tego potrzebuje, ponieważ, jak mówi Apostoł, gdy jesteśmy słabi, to jesteśmy mocni, a gdy jesteśmy silni w naszej pewności siebie i zaniedbujemy przystępowanie do Pana, wtedy jesteśmy słabi i narażeni na porażkę w walce i na pokonanie przez wroga – Grzech – Żyd. 4:16; 2 Kor. 12:10.

Wszyscy, którzy mieli jakiekolwiek doświadczenie w tej sprawie i którzy nauczyli się, jak i gdzie skierować posiadane siły wojowniczości, przekonują się, że istnieje rozległe pole do spożytkowania każdej cząsteczki wojowniczości, jaką posiada człowiek. (1) W samym sobie, jak określił to Apostoł, ustawicznie: „[…] karzę ciało moje i w niewolę podbijam, abym snać inszym każąc, sam nie był odrzucony” (1 Kor. 9:27). O jak wiele energii i wytrwałości w bojowaniu dobrego boju wiary i jak wiele lojalności wobec Pana potrzeba w tym podbijaniu samego siebie – „[…] podbijając wszelaką myśl [a o ile to możliwe także wszelkie słowo i uczynek] pod posłuszeństwo Chrystusowe” (2 Kor. 10:5). Jest tu wielkie pole do spożytkowania wojowniczości, mnóstwo miejsca dla wszelkiej niezgody i sporów, jakich tylko chcemy – niezgody z grzechem i samowolą, walki z wolą ciała i sprzeciwianiem się mu na każdym kroku – dla umartwiania go, zabijania jego sentymentów i pożądliwości. Nic więc dziwnego, że Apostoł mówi o tych obecnych doświadczeniach jako o boju; nic dziwnego, że mówi nam, iż musimy być przygotowani na znoszenie trudu, jak dobry żołnierz Pana Jezusa Chrystusa.

(2) Gdy tylko zwycięstwo nad samym sobą zostanie osiągnięte, gdy nowy umysł obstawi strażą każdą część podbitego ciała, aby obronić je przed podniesieniem się w buncie, aby zatrzymać je w poddaństwie Królowi królów i Panu panów, to natychmiast wszystkie pozostałe siły, które mogą oprzeć się panowaniu nad sobą, znajdą sposobną okazję, aby przydać się do bojowania dla Pana, braci i prawdy, w walce przeciwko błędom i przeciwko wszelkim sidłom diabła, „albowiem zamysły jego nie są nam tajne”, jak to poświadcza Apostoł.

(3) Gdy oczy naszego zrozumienia otwierają się coraz szerzej i szerzej, to dostrzegamy wielką walkę, jaka toczy się na całym świecie pomiędzy sprawiedliwością a grzechem, pomiędzy naszym Panem a bogiem tego świata i jego zaślepionymi przedstawicielami, którzy w swej nieświadomości myślą, że służą Bogu, a często walczą przeciwko prawdzie i przeciwko prawdziwym żołnierzom Krzyża, swoim braciom, tak jak to miało miejsce w przypadku Pawła. Pamiętamy, jak to Paweł, jako Saul z Tarsu, prześladował Kościół, błędnie nadużywając swojej wojowniczości. Pamiętamy, jak Pan zawołał do niego: „Saulu, Saulu przeczże mię prześladujesz?” – dlaczego walczysz przeciwko Bogu, prawdzie i Jego sprawie? W przypadku Pawła widzimy, że gdy tylko jego oczy zrozumienia zostały otworzone, stał się najgorliwszym żołnierzem krzyża i bez wahania poświęcił życie na służbę Panu i braciom, których poprzednio z powodu niewiedzy prześladował.

Ta sama wojowniczość, która uczyniła Pawła agresywnym prześladowcą, następnie sprawiła, że stał się najgorliwszym obrońcą prawdy wśród Apostołów. Tak samo rzecz się miała z innymi Apostołami. Ci, którzy z natury byli najbardziej wojowniczy, zostali skierowani na właściwe tory, stali się tym samym najpotężniejszymi i najgorliwszymi obrońcami prawdy. Na przykład, pełen wojowniczości Piotr, dla którego była ona na początku poważną przeszkodą, i który gotów był walczyć w obronie Pana tak, że uciął ucho słudze najwyższego kapłana, był następnie bardzo gorliwy w używaniu swych talentów na chwałę Pana. Dwaj inni szczególnie uprzywilejowani i uznani przez Pana oraz specjalnie używani w służbie dla prawdy apostołowie – Jakub i Jan – mieli tak bardzo wojownicze usposobienie, że byli znani jako „synowie gromu”. I to właśnie ci dwaj byli tak rozgniewani na Samarytan, którzy odmówili przyjęcia naszego Pana do swojego miasta, i którzy byli tak pełni miłości i gorliwości dla Mistrza, że zapytali: „Panie dopuść, że będziemy prosić, aby ogień zstąpił z nieba i spalił tych ludzi i ich miasto”. Mieli wojowniczość, mieli odwagę, mieli zapał, ale nie nauczyli się jeszcze, jak nimi kierować, co Mistrz zasugerował, mówiąc „Nie wiecie jakiegoście ducha, Syn Człowieczy nie przyszedł, aby zatracać dusze [życie] ludzkie, ale aby je zbawić”. Później, gdy w Dzień Pięćdziesiątnicy zostali pomazani Duchem Świętym i gdy stopniowo poznali, jakiego byli ducha (jakiego ducha był Pan i jakiego też i oni być powinni, jako Jego naśladowcy), lepiej zrozumieli, jak ich wojowniczość i gorliwość miały być używane. Odtąd widzimy ich jako wiernych żołnierzy krzyża, nieuchylających się od żadnego niebezpieczeństwa i znoszących mężnie wszelkie trudy jako wierni żołnierze Pana Jezusa, aż do śmierci.

To właśnie ta naturalna wojowniczość, poświęcona Bogu i słusznie kierowana przez ducha, doprowadziła Piotra i innego ucznia, gdy Sanhedryn zagroził im i surowo zabronił głosić w imieniu Jezusa, do odważnego przeciwstawienia się temu bezprawnemu ograniczeniu ich wolności i praw jako Żydów, zgodnie z Zakonem, i do posłuszeństwa głosowi niebiańskiego wezwania oraz do oświadczenia: „[…] Jeźliż to sprawiedliwa przed obliczem Bożem, was raczej słuchać niż Boga, rozsądźcie. Albowiem my nie możemy tego, cośmy widzieli i słyszeli, nie mówić (Dz. Ap. 4:19,20). Pan wiedział, kogo wybierał na Swoich Apostołów, i widzimy wyraźnie, że słabi, chwiejni i pozbawieni energii ludzie nie służyliby Jego sprawie tak dobrze, jak ci, których Jezus powołał. A jedynym racjonalnym wnioskiem jest ten, że podobnie przez cały obecny wiek Pan poszukuje i wybiera silne charaktery – tych, którzy mają odwagę właściwie postępować; którzy mają odwagę znosić pogardę tego świata, jego zniewagi i szyderstwa, drwiny i szykany, jego prześladowanie z powodu wierności Panu i braciom. Na tym polega zwyciężanie, bo w jakimkolwiek stopniu ktoś uświadamia sobie, że brak mu tych cech, niechaj rozwija w sobie wojowniczość w tym właściwym kierunku – aby pokonać słabość, pokonać grzech i wszelką uległość wobec tych rzeczy, które są przeciwne Panu i sprzeczne z Jego Słowem.

::R2878 : strona 297::

WIARA I POSELSTWA SĄ RÓWNIEŻ ISTOTNE

—————

Jednak sama wojowniczość nie będzie wystarczająca. Potrzebna jest proporcjonalna wiara, aby właściwie używać wojowniczości. To dlatego czytamy słowa naszego Pana: „To jest zwycięstwo, które zwyciężyło świat, wiara wasza”. Wiara w Pana musi być mocą, która poruszy Jego lud i doda mu energii. Nie wiara w wyznania, ani w ludzi, ani w siebie, ale wiara w Pana i w Jego wyjątkowo wielkie i cenne obietnice. Podobnie jak koła parowca reprezentują jego wojowniczość, dzięki której stawia czoło i popycha wodę i dzięki temu jest w stanie płynąć pod prąd, tak siła pary, która jest wytwarzana przez silnik, przedstawia wiarę, która musi stać za wojowniczością – aby pomóc nam wytrwać w trudnościach, kierować nami w bojowaniu onego dobrego boju i dawać nadzieję na osiągnięcie nagród.

Podobnie paliwo i kocioł, wytwarzające parę, przedstawiają Słowo i opatrzności Boże, które wytwarzają w nas cel, moc wiary, która pobudza nas do przeciwdziałania nurtowi. Niezmiernie wielkie i kosztowne obietnice Boskiego

::R2879 : strona 297::

Słowa były nam dane za podstawę wiary – jako paliwo do wytworzenia w nas mocy chcenia i wykonania Bożego upodobania (Filip. 2:13). W związku z tym, te łaskawe obietnice nie mogą być zaniedbane; muszą być ciągle wykorzystywane i muszą w nas trwać, aby nas pobudzać. Ta energia musi być wykorzystana, a my musimy postępować w odpowiedniej proporcji wbrew biegowi tego świata, jeśli chcemy osiągnąć wspaniałe warunki, do których zostaliśmy wezwani.

Chociaż powinniśmy zawsze pamiętać (bo inaczej możemy się zniechęcić), że zdobycie kontroli nad swoim duchem, nad własnym umysłem, i doprowadzenie go do zupełnej harmonii, zupełnej zgody z Panem, o ile to możliwe także z tymi wszystkimi spośród ludu Pańskiego, którzy pozostają w harmonii z Nim, ma być „na koniec”, to jednak nie mamy zaniedbywać naszych starań mających na celu osiągnięcie tego ostatecznego i idealnego rozwoju, co do którego napomina nas Apostoł w naszym tekście. Mamy ustawicznie mieć go przed sobą jako normę, jako ideał, cel, i do niego mamy dążyć, a chociaż raz po raz upadniemy, to jednak – gdy zostaniemy właściwie wyćwiczeni w tej kwestii, to w wyniku każdego upadku staniemy się mocniejsi, bowiem każda porażka pokaże nam wyraźniej niż dotąd to, co dostrzegaliśmy, słabe strony naszego charakteru wynikające w naturalny sposób z upadku. A gdy wyraźnie zauważymy każdy słaby punkt i będziemy się w przyszłości przed nim bronić, to z czasem, dzięki łasce Bożej i pod kierownictwem naszego wielkiego Nauczyciela, dzięki Jego Słowu i przykładowi oraz opatrznościowemu przewodniczeniu, dojdziemy do tego stanu posłuszeństwa, harmonii, jaki będzie w zgodzie z opisem naszego tekstu. I w przypadku tych, którzy będą tak postępować, gdy spojrzą wstecz, to nawet uchybienia, które konsekwentnie rozpoznane doprowadziły do lepszego ufortyfikowania się przeciwko sidłom onego Przeciwnika i przeciwko słabościom ciała, mogą być postrzegane jako anulowane przez Pana dla naszego błogosławieństwa, zgodnie z Jego obietnicą, że wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu tym, którzy Go miłują.

Gdy na koniec osiągniemy coraz większą miarę harmonii – zapanujemy nad naszym naturalnym usposobieniem skłonnym do niezgody i stopniowo doprowadzimy nasze wojownicze skłonności do harmonii z Panem, z Jego Słowem i z Jego Duchem, a także z tymi, którzy są Jego, z naszymi towarzyszami broni w boju o sprawiedliwość, to wtedy nasze stanowisko będzie podobne do tego, o jakim mówi tu Apostoł, tzn., że będziemy współczuć jedni drugim. Spodziewamy się zobaczyć i zobaczymy jak „bracia” starają się panować nad sobą, wtedy będziemy odczuwać wobec nich sympatię i współczucie, tak, że gdy czasem zbłądzą z powodu słabości ciała, my gotowi będziemy im dopomóc w duchu cichości, pamiętając, że i my możemy być wystawieni na pokusy (Gal. 6:1). Będziemy ich miłować tak, jak bracia powinni miłować – serdecznie i w pełni – taką miłością i taką sympatią, takim współczuciem, które doprowadzi nas do uczynienia wszystkiego, co jest w naszej mocy, aby im pomóc – przede wszystkim w kwestiach duchowych, w pokonywaniu grzechu i wzrastaniu w łasce, w znajomości i w miłości, jak również w sprawach doczesnych, na ile to możliwe i w miarę naszych możliwości.

To współczucie i braterska miłość między duchowymi braćmi, nawet jeśli chodzi o sprawy doczesne, z pewnością nie może być mniejsze niż między naturalnymi braćmi. Wręcz przeciwnie, biorąc pod uwagę, że relacja duchowa jest wyższa, szlachetniejsza i bardziej wzniosła, bez uszczerbku dla miłości, uczuć i zobowiązań wobec braterstwa cielesnego, oznaczałoby to, że relacja duchowa powinna na nas działać jeszcze silniej, tak że będziemy czynić dla brata w Chrystusie to, co robilibyśmy dla jakiegokolwiek brata ziemskiego – a nawet więcej. Apostoł ustanowił tę zasadę, gdy powiedział: „Przeto tedy, póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim, a najwięcej domownikom wiary”.

Oczywiście, to nie znaczy, że mamy zaniedbywać tych, którzy są naszymi najbliższymi domownikami i wobec których mamy szczególne zobowiązania; ale na pewno oznacza, że obok nich, nasi bracia według ducha powinni mieć pierwsze miejsce w naszych sercach, w gestach sympatii i miłości i wszystkim tym, co taki stan rzeczy oznaczałby w kwestii dzielenia się z nimi – odpowiednio do ich potrzeb – tak sprawami duchowymi, jak i materialnymi, którymi my sami się cieszymy. Ci, którzy osiągnęli taki stan harmonii serca z Panem i Jego chwalebnym planem, przejdą takie doświadczenia związane z osiągnięciem opisanego tu poziomu, które pozwolą im samym stać się litościwymi w stosunku do innych – współczującymi w trudnościach i doświadczeniach innych, dzięki czemu będą „dobrotliwi”, uprzejmi, aby „być łagodnymi względem wszystkich”.

Jednym słowem, według standardów biblijnych, wybrany Kościół Chrystusowy powinien być najbardziej wyszlifowany, najbardziej wyrafinowany, najbardziej uprzejmy, najbardziej hojny, najbardziej życzliwy ze wszystkich ludzi na świecie. Powinien być tym wszystkim w najdoskonalszym sensie; nie tylko w sensie zewnętrznego pozoru uprzejmości, łagodności itp., które są tak powszechne na świecie, ale w sensie łagodności i życzliwości wypływających z serca, wynikających z docenienia ducha Pana i ducha prawdy, ducha miłości i ducha sprawiedliwości. Wspaniałą rzeczą jest to, że możemy uczyć się być w pełni sprawiedliwymi i że we wszystkich naszych sprawach możemy uczyć się czynić drugim to, co byśmy chcieli, aby drudzy nam czynili, ucząc się przyznawać im tyle swobód, ile chcemy ich dla siebie. Zaprawdę, prawo Boże jest zadziwiająco cudownym prawem, a ludzie,

::R2879 : strona 298::

którzy są pouczani przez Pana i ćwiczeni zgodnie z Boską wolą, muszą być naprawdę szczególnym ludem, gorliwie naśladującym dobre uczynki.

Ludzie o wojowniczym usposobieniu będą zawsze (dopóki są w ciele) odczuwać skłonność do odwetu; ale ci, którzy nauczyli się od Pana lekcji samokontroli i którzy rozwinęli łagodność, braterską uprzejmość i litość, będą w ten sposób przygotowani do spełnienia wymagań naszego tekstu – aby nie oddawać złem za zło, ani obelgą za obelgę. A patrząc na Pana, jako na postawiony wzór zobaczą, jakim był Ten, „Któremu, gdy złorzeczono nie odzłorzeczył”. Nieprzyjaciele Jezusa złorzeczyli Mu i źle o Nim mówili nie dlatego, że znaleźli w Nim słuszny i sprawiedliwy powód ku temu, ani dlatego, że sami byli w takim stopniu doskonali, iż Jezus nie mógł znaleźć w nich niczego godnego złorzeczenia. Dzięki całkowitemu poddaniu woli Bożej był On w stanie przyjąć szyderstwa i złorzeczenia ludu i znieść je pokornie i cierpliwie, pamiętając, że do tego został powołany. Jezus cierpliwie znosił i uczył się tych lekcji, okazał się wierny, rozwinął i zademonstrował prawdziwy charakter, odczuwał i okazywał litość do ludzi w ich zaślepieniu i ignorancji, a także swoją miłość do nich.

I tak też musi być z nami, bo w miarę, jak dorastamy do charakteru naszego Pana, my również coraz mniej będziemy uskarżać się na tych, którzy narzekają na nas i złorzeczyć tym, którzy nam złorzeczą. Będziemy też gotowi znieść utratę wszelkich rzeczy i czynić to z pogodą ducha. Tak, będziemy nawet radować się w doświadczeniach i trudnościach obecnego czasu, wiedząc, że – jak mówi Apostoł – one nader zacnej chwały wieczną wagę nam sprawują. Zauważamy tu harmonię, jaka zachodzi pomiędzy oświadczeniem Piotra na ten temat a wypowiedzią naszego Pana: „Dobrorzeczcie tym, którzy was prześladują; dobrorzeczcie, a nie przeklinajcie” (Filip. 3:8; 2 Kor. 4:17; Mat. 5:44; Rzym. 12:14). Tak więc Apostoł mówi, że powinniśmy raczej udzielać błogosławieństwa. Jeśli nie osiągnęliśmy jeszcze tego wysokiego wzorca, który znajduje się przy końcu biegu i jest oznaką doskonałej miłości, zgodnie z którą miłujemy naszych nieprzyjaciół oraz jesteśmy gotowi i chętni błogosławić i dopomagać im w pragnieniu podźwignięcia się z ciemności i degradacji, to nie zniechęcajmy się tym, lecz starajmy się prężnie iść do przodu, abyśmy mogli możliwie jak najprędzej dojść do tego punktu, który jest oznaką doskonałego charakteru, ponieważ, jak oświadcza Apostoł, „na to powołani jesteście, abyście błogosławieństwo odziedziczyli”.

BŁOGOSŁAWIONE DZIEDZICTWO, DO KTÓREGO JESTEŚMY PRZYGOTOWYWANI

—————

Zostaliśmy powołani, aby stać się Królewskim Kapłaństwem pod Jezusem, Królewskim Arcykapłanem naszego wyznania. Jesteśmy pouczeni przez Pismo Święte, że to Królewskie Kapłaństwo ma być Boskim przedstawicielem, za pośrednictwem którego w wieku Tysiąclecia ma spłynąć błogosławieństwo na ludzkość tego świata, i że jesteśmy obecnie „na to też powołani”, abyśmy mogli odpowiednio przygotować się do tego kapłaństwa. Apostoł mówi nam, że konieczne było, aby w procesie przygotowywania naszego Pana i doświadczania Go w zakresie przydatności na stanowisko Najwyższego Kapłana, był On kuszony, doświadczany i narażony na cierpienie, aby dzięki temu mógł stać się miłosiernym i wiernym Najwyższym Kapłanem, gdy nadejdzie czas sprawowania władzy i mocy Jego urzędu. Podobnie, konieczne jest, aby wszyscy, którzy mają stanowić to Królewskie Kapłaństwo, mieli obecnie takie doświadczenia, które rozwiną w nich te same zasady prawdy i sprawiedliwości – takie doświadczenia, które doprowadzą ich do miłowania sprawiedliwości i znienawidzenia nieprawości – takie doświadczenia w boju z samym sobą i uzyskaniu kontroli (przynajmniej w odniesieniu do umysłu i woli), które uczynią ich zwycięzcami i rozwiną w nich wspomniane przez Apostoła owoce ducha, takie jak: braterską uprzejmość, współczucie, miłosierdzie. Wszystkie te cechy będą wymagane w kontaktach ze światem podczas Wieku Tysiąclecia. Będą oni miłosiernymi i wiernymi najwyższymi kapłanami, ponieważ będą wiedzieli, jak okazać współczucie biednemu światu w jego upadłym stanie i jak okazywać wyrozumiałość w stosunku do jego najróżniejszych wysiłków w dążeniu do odzyskania wzorcowego poziomu doskonałości, jaki będzie wtedy ustanowiony w wyniku procesów restytucji.

Będziemy wtedy królami, jak również kapłanami. Jako królowie będziemy obdarzeni mocą kontrolowania świata. Będzie to kolejny właściwy sposób wykorzystania wojowniczości, lecz w obecnym czasie nie jesteśmy zdolni i przygotowani do takiego kontrolowania świata; dlatego Pan kieruje swoim ludem, aby oczekiwał, tęsknił i modlił się o przyjście Jego Królestwa i wypełnienie Jego woli – aby była egzekwowana z niebiańską mocą i autorytetem. Ci „prawdziwie wybrani” królowie i kapłani będą w pełni zdolni do wykorzystania swojej mocy z umiarem, ponieważ

::R2880 : strona 298::

będą mieli nowe ciała w pełnej zgodności z nowymi umysłami – nowymi umysłami, które obecnie są rozwijane, dyscyplinowane i doprowadzane do tego poziomu doskonałej miłości, która jest pełna litości, współczucia, braterskiej życzliwości i harmonii. Jakże ważne jest, drodzy bracia, abyśmy nauczyli się tych lekcji, jeśli chcemy być przygotowani do służby wspaniałego Królestwa, które wkrótce zostanie ustanowione.

====================

— 15 września 1901 r. —

Jeżeli zauważyłeś błąd w pisowni, powiadom nas poprzez zaznaczenie tego fragmentu tekstu i przyciśnięcie Ctrl+Enter.