R1091-3 Pożądanie wszystkich narodów

Zmień język 

::R1091 : strona 3::

Pożądanie wszystkich narodów

„Wiemy iż wszystko stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd (…) bo troskliwe wyglądanie stworzenia oczekuje objawienia synów Bożych”; „I przyjdzie pożądanie wszystkich narodów” – Rzym. 8:19, 22; Agg. 2:8

W powyższych słowach apostoł i prorok Pański mówią o niedoli ludzkiej i o onym wielkim lekarstwie, które Bóg przygotował i które wnet zostanie zastosowane. Ktokolwiek mający, choć nieco doświadczenia życiowego i znajomości historii, nie zaprzeczy prawdziwości powyższego orzeczenia apostoła. Natomiast oświadczenie proroka, że Bóg ewentualnie ustanowi panowanie sprawiedliwości na ziemi i że to jest pożądaniem wszystkich narodów, poparte jest świadectwami wszystkich proroków i apostołów (Dz. 3:19-21), i dlatego nie może być zaprzeczone przez żadnego z tych, co uznają, że Biblia jest Boskim objawieniem.

Przyczyną wzdychania i boleści wszystkiego stworzenia jest grzech, ponieważ wszelkie upośledzenia moralne jak i fizyczne, które wprost lub pośrednio powodują cierpienia i wzdychania ludzkości, są częściami zapłaty za grzech. Ludzkość jest przez grzech jakoby zarażoną i wszyscy cierpią tak pojedynczo jak i zbiorowo. Jej własne niedoskonałe i dość często niesprawiedliwe rządy, a także liczne boleści i cierpienia ciała i umysłu, są naturalnymi wynikami jej niedoskonałego, upadłego stanu. I chociaż ludzie mogą podejmować zabiegi ku ogólnym polepszeniom, zabiegi te w najlepszym razie są tylko słabymi i spazmatycznymi, ponieważ ludzie wcale nie są zdolni, aby mogli uwolnić się zupełnie od swych trudności. Niepowodzenie wszelkich w tym względzie podejmowanych zabiegów w minionych sześciu tysiącach lat są niezbitym tego dowodem.

We wszystkich minionych stuleciach ludziom nie udało się ustanowić na ziemi doskonałego rządu, uciszyć wzdychania, osuszyć łzy z obliczy ludzkich, ani podnieść ich fizycznie, umysłowo lub moralnie do poziomu wyobrażenia Bożego, w jakim stworzony był pierwszy rodzic Adam. Wszelkiego rodzaju choroby fizyczne wciąż jeszcze trapią ludzi; wciąż jeszcze podlegają palącej gorączce, niszczącym owrzodzeniom, strasznej chorobie raka, wstrętnym zatruciom skórnym i zakażeniom krwi; jeszcze dotąd mamy na ziemi ślepych, głuchoniemych, garbatych, chromych i wiele innych kalek fizycznych. Umysłowy stan ludzkości jest jeszcze gorszy. Bardzo wiele jest zupełnie chorych na umyśle, a inni są takimi częściowo; a w całym rodzaju prawdopodobnie niema ani jednego, który byłby w doskonałej równowadze umysłowej. Ich stan moralny jest nie mniej zdegradowany; samolubstwo, łakomstwo, pycha, wyniosłość, nienawiść, złość, obmowy, zwodniczość, spory, wojny, rozlewy krwi i wiele innych niegodziwości wyciskają bolesne wzdychania z ust milionów; zaniedbane wdowy, bezbronne sieroty, złamane na sercu matki, smutkiem zgnębieni ojcowie i zawiedzeni przyjaciele wciąż jeszcze płaczą nad mogiłami pogrzebanych nadziei i ulubionych ambicji.

Prawdziwie, ludzkość jest wciąż jeszcze wzdychającym stworzeniem; a jednak, jak to apostoł dalej wspomina, ludzie nie są w stanie zupełnie beznadziejnym, oczekują za czymś, chociaż sami nie wiedzą, za czym – za jakimś powszechnym lekarstwem na choroby, na bóle, na smutki i na śmierć; za jakimś sprawiedliwym rządem, któryby mógł podnieść nawet tych najbiedniejszych i najgorszych z błota ciemnoty i brudu do stanu szczęścia i udziału w dostatkach życiowych. Wyglądają za „lepszymi czasami”, za „złotym wiekiem”, o jakim marzyli i mówili nawet pogańscy poeci i filozofowie. A niektórzy, chwytając się pewnych obietnic z Boskiego objawienia, chociaż nie pojmują jak one będą uskutecznione, śpiewają o błogim tysiącleciu, gdy będzie: –

„Cała ludzkość złączona,
Każda krzywda nagrodzona,
Cała ziemia rozjaśniona,
Tak jak było w Raju”.

Jednakowoż to, za czym pogańscy poeci i filozofowie, jak i wszyscy ludzie tęsknili i wyglądali – lecz nie byli w stanie zaprowadzić pomimo ich licznych rządów, kapłanów, religijnych obrzędów i form pobożności bez rzeczywistej mocy. Bóg przez Swoich proroków wyraźnie i stanowczo przepowiedział, że przyjdzie; a nawet pokazał wyraźnie, w jaki sposób ono nastąpi – że będzie ustanowione przez Posłańca Bożego, Jezusa Chrystusa, który dziewiętnaście stuleci temu odkupił świat, złożywszy życie Swoje, jako cenę okupu za życie świata. On nie będzie ciemiężył ludu a wynosił samego Siebie, jak to zwykle czynią władcy ziemscy; ale będzie „błogosławił wszystkie rodzaje ziemi” i ustanowi mądrą i sprawiedliwą administrację.

Ponieważ Chrystus „skosztował śmierci za wszystkich” i tym sposobem zapewnił Sobie prawo obdarowania życiem wiecznym wszystkich, którzy okażą się tego godnymi, celem Jego tysiącletniego panowania będzie, aby ludzi pouczyć i wyćwiczyć tak, aby mogli okazać się godnymi żywota wiecznego na pierwotnych warunkach doskonałości i posłuszeństwa. W tym celu On najprzód będzie rządził „laską żelazną” (Ps. 2:9), czyli z mocą i forsowaniem, burząc obecne niedoskonałe, samolubne, dumne i niesprawiedliwe systemy, w czasie „wielkiego ucisku, jakiego nie było odkąd narody zaczęły być” (Dan. 12:1); po czym „ziemia będzie napełniona znajomością chwały Pańskiej jako morze wody napełniają” (Abak. 2:14). On ukróci i poniży złych, wyniosłych i samolubnych, a pobłogosławi i wywyższy pokornych i szukających sprawiedliwości (Sof. 2:3; Mat. 5:5); ostatecznie uczyni zupełny koniec grzechowi i wszelkiej nieprawości przez zniszczenie (zupełne i na wieki) wszystkich tych, co wciąż jeszcze będą świadomie miłować grzech, a przez obdarowanie życiem wiecznym wszystkich miłośników sprawiedliwości (Rzym. 6:23).

PRZESZKODY DO WIARY W TYSIĄCLECIE

Wszystko to przedstawiałoby się rozumnym dla myślących ludzi gdyby nie dwie przeszkody. Pierwszą jest to, że inny nie biblijny pogląd miał przewagę przez całe stulecia i ludzie byli w nim nauczani zaraz od niemowlęctwa. Drugą trudnością jest to, że tak dużo czasu miało upłynąć zanim ustanowione będzie to Królestwo na usunięcie grzechu i wszelkiego nieładu. Mimo to jednak ludzie są do takiego stopnia przekonani o właściwości Boskiego panowania, że nie bacząc na fakty ani Pismo Święte, niektórzy twierdzą, że Chrystus panuje i rządzi światem już teraz. Lecz obeznani z historią i szczerzy muszą przyznać, że były to rządy bardzo złe; i wszyscy mogliby się szczerze modlić, aby takie rzekomo Chrystusowe panowanie skończyło się. Ludzkość, gdyby otrzymała zupełną kontrolę, niezawodnie nie czyniłaby wiele gorzej jak to było czynione pod względem niemądrych rządów.

Patrząc wstecz serce się kraje na widok popełnianych w przeszłości nieszczęść, niesprawiedliwości i opresji. Gdyby takim było Boskie Królestwo i rządy, to niech skończą się jak najprędzej; są one dalekimi od tego, co rozumni ludzie pragną. Lecz to nie jest Królestwo Boże. Przeciwnie, Pismo Święte oświadcza, że jest to panowanie i rządzenie Szatana, „księcia świata tego” (Jan 14:30) i że ono się zakończy wprowadzeniem tysiącletniego Królestwa Chrystusa, za którym Jego słudzy długo modlili się, a niektórzy dotąd się modlą słowami: „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja na ziemi tak jak jest w niebie” (Mat. 6:9-13).

Ludzie naturalnie dziwią się, dlaczego Bóg już dawno nie użył Swej władzy (Swego królewskiego autorytetu i Swej potęgi) na pokonanie grzechu i podniesienie ludzkości z jej obecnego stanu ciemnoty, przesądów, upodlenia, chorób i śmierci. A że już sześć tysięcy lat upłynęło bez żadnej takiej interwencji Bożej, ludzie wnoszą, że i dalsze postępowanie Boga będzie takie jak było dotąd. Nie spodziewając się Jego Królestwa i rządów w przyszłości, wierzą, że wszystkie rzeczy muszą nadal trwać tak, jak teraz są i jak były od założenia świata (2 Piotra 3:4).

Co możemy powiedzieć na takie myśli i przypuszczenia? Mówimy, że z Pisma Świętego może być wykazanym, że Bóg nie tylko, że obiecał takie Królestwo w celu błogosławienia świata, lecz On także przepowiedział ten długi okres, w którym zło miało być dozwolonym. Pismo Święte wykazuje też dobre i dostateczne powody na tę sześć tysiącletnią zwłokę. Zrozumienie tego powinno usunąć wszelką przeszkodę do wiary w obiecane przez Boga Królestwo. A badając powody tak długiego odkładania tego panowania sprawiedliwości, nie zapominajmy, że te sześć tysięcy lat wydają się tak długie tylko wtedy, gdy mierzone są krótkością naszego obecnego życia. U Boga „tysiąc lat są jakoby dzień wczorajszy” (Ps. 90:4).

CZEMU TA DŁUGA ZWŁOKA?

Długa zwłoka i jej cel są też dość wyraźnie wykazane w Piśmie Świętym. Cztery tysiące lat po daniu pierwszej obietnicy wybawienia, wykupienie zostało dokonane, a około dwa tysiące lat następnych miało dopełnić Wieku Ewangelii na wybranie i rozwinięcie Kościoła ewangelicznego, jako Oblubienicy Chrystusowej i współdziedziców z Nim w Królestwie. Ten sześć tysięczny okres był zamierzony na danie rodzajowi ludzkiemu potrzebnych doświadczeń ze zgubnymi wynikami grzechu, czyli z jego wielką grzesznością i ze stanowczą sprawiedliwością, która żadnym sposobem nie uwalnia winnych przestępców Boskiego sprawiedliwego i świętego prawa. Doświadczenie to będzie miało nieobliczalną wartość dla wszystkich na całą wieczność. Przez kontrast ono doprowadzi do takiej oceny sprawiedliwości w czasie panowania Chrystusa, że wszyscy to zrozumieją i sprawiedliwe rządy Pańskie staną się „pożądaniem wszystkich narodów”, jak to prorok przepowiedział.

Zwłoka od czasu, gdy dzieło okupu zostało dokonane aż do ustanowienia Królestwa Bożego, chociaż służyła powyżej przytoczonemu celowi dla świata, służyła jeszcze i dalszemu celowi; mianowicie wybraniu Kościoła ewangelicznego, „Maluczkiego Stadka” wierzących i naśladujących Chrystusa, którzy uczestniczą w Jego cierpieniach w czasie obecnym, aby przez to mogli także uczestniczyć z Nim w Jego przyszłym dziele i chwale – królować z Nim jako współdziedzice dawno obiecanego Królestwa Bożego, wszystkich celu błogosławieniu wszystkich rodzajów ziemi (1 Moj. 28:14; Gal. 3:16, 29).

Wybieranie tego grona, jako jednostek było w procesie podczas całego Wieku Ewangelii, który obecnie jest na ukończeniu; aczkolwiek, jako klasa oni byli zamierzeni i przewidziani od założenia świata (Efez. 1:4). To znaczy, że Bóg postanowił wywyższyć do królewskiego zaszczytu i do restytucyjnego dzieła pewną klasę, której członkowie muszą dochodzić do pewnych naprzód postanowionych warunków, a Wiek Ewangelii, około dwa tysiące lat długi, był naznaczony na wybranie, rozwinięcie i wypróbowanie tych jednostek, co klasę tę mają stanowić. Wybieranie danych jednostek nie jest arbitralne, ale według nadawania się, a wymagane kwalifikacje są: najprzód usprawiedliwienie przez wiarę w Chrystusa, następnie pokora i poświęcenie się Boskiej służbie kosztem samoofiary.

Wielu (usprawiedliwionych wierzących) było powołanych, czyli zaproszonych do uczestniczenia w tych zaszczytach Królestwa, lecz tylko powyżej wspomniana garstka wiernych będzie wybrana; o większości nawet tych, co mienią się być chrześcijanami, powiedziane jest, że nie uczynią swego powołania i wybrania pewnym; a więc nie będą mieli działu w królewskiej chwale ani będą współdziedziczyć z Chrystusem – chociaż dostąpią jeszcze pewnych błogosławieństw i ćwiczeń wraz z światem, pod panowaniem Królestwa Chrystusowego. W Tysiącleciu władza Chrystusa nie dozwoli na żadne zwodzenia, usunie ignorancję, zasili słabych, oraz poprowadzi i przywróci wzrok tym, co byli zaćmieni przez boga tego świata (2 Kor. 4:4). Liczne ponęty do grzechu, jakie imponują zdegradowanym upodobaniom ludzkim obecnie, nie będą tolerowane wtedy, gdy niebieskie rządy będą ustanowione. Lecz Kościół ewangeliczny klasa Królestwa – jest powoływana i doświadczana w obecnym wieku, gdy dozwolonym jest, aby zło miało przewagę, aby przez to klasa ta mogła być doświadczona, na podobieństwo jak złoto doświadczane jest w ogniu. Grono to będzie dopełnione z zakończeniem się obecnego wieku i wtedy powierzona im będzie kontrola nad ziemią pod naczelną władzą Pana Jezusa, który wtedy będzie Królem królów (1 Kor. 6:2).

WYCZEKIWANIE KRÓLESTWA

Żaden badacz Pisma Świętego nie może przeoczyć tego faktu, że najgłówniejszym tematem naszego Pana i Jego apostołów było przyjście Królestwa Bożego. Naród żydowski przez wiele stuleci wyczekiwał przyjścia Mesjasza, który miał być władcą świata. Było to rzeczą zupełnie naturalną, że Żydzi spodziewali się, że ów Mesjasz wyjdzie z ich narodu, a oni będą Jego żołnierzami, współpracownikami i współdziedzicami w Jego Królestwie. Wiedzieli, że byli cielesnym nasieniem Abrahamowym i wnosili, że są koniecznymi w planie Bożym. Nie zauważyli, że obietnica dana Abrahamowi stosowała się więcej do duchowych dziatek Bożych, do takich, co okazują wiarę Abrahamową i jego wierność Bogu.

Rzeczywista wielkość obiecanego Królestwa i jego dzieło błogosławienia nie były zrozumiane przez Izraela. Oni spodziewali się Królestwa podobnego do innych królestw tego świata; że Mesjasz, jako cielesna istota z nasienia Abrahamowego, ustanowi Swoje Królestwo ze stolicą w Jerozolimie i że chwałą Jego będzie ozdoba szarłatu, jedwabiu, złota, srebra i zwykłego ziemskiego dworu królewskiego. A ich pycha i ambicja tęskniła za tym czasem, kiedy to ów obiecany Król wywyższy Siebie i ich ponad cezarów i ponad wszystkie inne narody ziemi. Z tego też powodu oni odrzucili tego, który przyszedł w uniżeniu, zrodzonym był w stajence i który nie zabiegał o tytuły, o ziemską chwałę, o wpływy, ani nawet o przyjaciół; a jednak ogłaszał przybliżenie się Królestwa niebieskiego i Samego Siebie owym obiecanym Królem.

Tak zupełnie utwierdzoną była w umysłach Żydów ta myśl, że przyjście Mesjasza miało znaczyć ustanowienie Królestwa sprawiedliwości, że zwykły lud kilkakrotnie chciał pojmać Jezusa przemocą i obwołać Go królem; lecz On zwykle uszedł i schronił się, aby lud mógł ostygnąć z chwilowego zapału. Jezus wiedział, że ci, co wołali: „Hosanna Synowi (i dziedzicowi) Dawidowemu” (Mat. 21:9), nie byli tymi, których Ojciec naznaczył, aby byli współdziedzicami z Nim w owym Królestwie. Wiedział także, że słuszny, przez Ojca naznaczony czas na wyniesienie Go do chwały jeszcze wtedy nie nadszedł, że wpierw On musiał umrzeć, aby kupić tych, nad którymi miał później królować – i którym miał przywrócić pierwotne błogosławieństwa i łaski stracone upadkiem Adama (Rzym. 5:12-19).

Na równi z innymi apostołowie żywili nadzieję, co do obiecanego Królestwa i wierzyli, że Chrystus był Onym obiecanym Mesjaszem, czyli Królem królów. Pan Jezus nie tylko, że nie zbijał tego pojęcia, ale zawsze ich w tym utwierdzał i powiedział im, że będą z Nim siedzieć na stolicy, czyli na tronie. Lecz wyjaśniał także, że „wpierw musi ponosić wiele cierpień i być odrzuconym od tego rodzaju” (ludu) (Łuk. 9:22). Do tych samych powiedział, zgodnie z tym, co mówili prorocy, że „potrzeba, aby Chrystus cierpiał i powstał od umarłych”; a przy innej okazji powiedział: „O głupi i leniwego serca ku wierzeniu temu wszystkiemu, co powiedzieli prorocy! Azaż nie musiał Chrystus tego cierpieć i wnijść do (królewskiej) chwały Swojej?” (Łuk 24:25, 26)

Jedna z Pańskich przypowieści wypowiedziana krótko przed Jego ukrzyżowaniem, była właśnie w tym celu, aby pouczyć apostołów, że obiecane Królestwo będzie odłożone aż do Jego wtórego przyjścia. Przypowieść ta zaopatrzona jest taką przedmową: „Mówiąc dalej powiedział im podobieństwo, dlatego, że był blisko od Jeruzalemu, a iż oni mniemali, że się wnet królestwo Boże objawić miało” (Łuk. 19:11-27). Przypowieść ta przedstawia Wiek Ewangelii, jako ten okres, w którym Chrystus, „człowiek rodu zacnego”, „pojechał w daleką krainę (do nieba), aby sobie wziął królestwo” – aby otrzymać królewski autorytet. Przypowieść ta pokazuje, także, że w czasie nieobecności tego zacnego rodu, przeciwnicy jego mieli być w większości i mieli dzierżyć władzę, a nawet mieli mówić, że nie chcą, aby on powrócił i ustanowił swoje królestwo, ale wolą, aby byli tak jak są – posłali, posły, aby mówili: „Nie chcemy, aby ten nad nami panował”.

Przypowieść pokazuje też właściwą postawę tych, co miłują tego człowieka zacnego rodu: Posłuszeństwo jego – poleceniu: „Handlujcie aż przyjdę”. Oni mają używać swoich talentów dla sprawy przychodzącego Królestwa. A w końcu przypowieść pokazuje, że on człowiek zacnego rodu na pewno powróci z pełną mocą i że mocy tej użyje do nagrodzenia wiernych uczestnictwem w Królestwie, a także do zniszczenia tych, co sprzeciwiali się jego sprawiedliwym rządom. Dzięki Bogu, mamy dobry powód do wierzenia, że wielu obecnych nieprzyjaciół Króla królów nie będą takimi, gdy obecne mylne pojęcia zostaną uleczone lepszą znajomością królewskiego charakteru, planu i Królestwa, jaka wtedy dostępną będzie dla wszystkich.

WYJĄTKI Z HISTORII

W pierwszym stuleciu swej egzystencji Kościół trzymał się silnie nauki apostolskiej i oczekiwał wtórego przyjścia i ustanowienia tego dawno obiecanego Królestwa Bożego i jego sprawiedliwych rządów, w których wierni chrześcijanie mieli uczestniczyć z Chrystusem. Było ogólnie rozumianym, że Królestwo to miało trwać przez tysiąc lat (Obj. 20:2-4).

Encyklopedia Chamber’a mówi: „W pierwszym stuleciu Kościoła Milenializm (Tysiąclecie – greckie równoznaczne temu słowo „Chiliazm” – od chiliów, czyli tysiąc – było używane przez tzw. ojców kościoła) było nader rozszerzonym wierzeniem (…) Jednomyślność, jaką pierwotni nauczyciele chrześcijańscy okazywali pod względem Milenializmu (Tysiąclecia), dowodzi jak silnym było to wierzenie”.

Był to okres czystości i żarliwości Kościoła, zanim ten opuścił swoją pierwszą miłość. Gdy jednak czas mijał i oczekiwany Pan nie przychodził, miłość wielu ostygła i nadzieje ich zwróciły się w inne strony. Następnie, w miarę jak chrześcijaństwo stawało się formalistyką, greccy filozofowie weszli do Kościoła i nauki Chrystusowe zostały zmieszane z pogańską mitologią, powodując wielką i naprzód przepowiedzianą apostazję, czyli odstępstwo od prawdziwej wiary (2 Tes. 2:3). Mimo to jednak zawsze była pewna wierna, chociaż bardzo mała mniejszość, trzymająca się prawdy; albowiem Pan nigdy nie pozostawił Swej prawdy bez świadków.

W tym to czasie odpadły system chrześcijański zapoczątkował pogląd dotąd na ogół podtrzymywany, że Kościół ma ustanowić na ziemi Królestwo Chrystusowe, nie czekając na powrót onego człowieka zacnego rodu i że Chrystus przyjdzie dopiero po Tysiącletnim królowaniu Kościoła, aby dać mu uznanie za dokonane dzieło. Nazywane to jest (po tysiącleciu) poglądem na przyjście Pana. Pogląd ten wprowadził do nominalnego kościoła agresywną działalność polityczną; i od owego czasu kościół zaczął zabiegać o wpływy z władzami politycznymi, w czym miał wielkie powodzenie, lecz ku własnej szkodzie i odstępstwu. Nie trwało długo, a chrześcijaństwo zostało uznane przez Konstantyna, Cezara Rzymskiego. Krótko po tym, z pomiędzy kilku aspirujących przywódców, czyli biskupów, biskup miasta Rzymu został wyniesiony do przedniejszego stanowiska i wpływów w sprawach religijnych, a w końcu do znacznych wpływów w całym państwie. W roku 534 A. D. cesarz Rzymski Justynian uznał biskupa Rzymskiego, jako naczelnego biskupa, czyli Papieża – za głowę nad sprawami religijnymi w całym państwie Rzymskim, które przez kilka stuleci rządziło całym światem.

To wielkie powodzenie, chociaż osiągnięte chytrą, podstępną i przewrotną intrygą polityczną, w zupełności obcą duchowi prawdziwego chrześcijaństwa i przeciwną wyrażonym przez Pana i apostołów radom (Mat. 20:25-28; 1 Piotra 5:3), było wystawiane jako początek ustanawiania Królestwa Chrystusowego w mocy. Należy pamiętać, że około tego czasu do kościoła nominalnego zaliczały się miliony ludzi, którzy byli chrześcijanami tylko z imienia, lecz wcale nie znali nauk Chrystusowych; ponieważ duchowieństwo stopniowo zniżyło prawdziwy ideał chrześcijański, wprowadziło różne błędy i wyniosło się, aby zyskać popularność i pociągać ludność strachem i przesądami dla własnego zysku. A gdy władza państwowa zaczęła uznawać odpadły kościół i jego fałszywe roszczenia, nieodrodzeni poganie milionami garnęli się do jego łona, dodając do jego brudów swoje nieobrzezane poglądy i pogańskie przesądy. Tak prędko poganie przyłączali się do kościoła, że pierwotna forma chrztu przez zanurzenie została zaniechana, jako niepraktyczna i całe gromady były od razu chrzczone przez pokropienie..

Chociaż nominalne chrześcijaństwo zostało w taki sposób uwolnione od prześladowania, zdobyło cywilne uznanie, a w końcu religijną jurysdykcję, jako papiestwo, to jednak jego ambicja podtrzymywana błędnym pojęciem, co do Tysiąclecia, nie była jeszcze zaspokojona. Intrygi, spiski itp. trwały nadal według teorii, że cel uświęca środki, aż władza, autorytet i korony cywilnych władców europejskich zostały poddane papieżom. Zapoczątkowanie tej władzy doczesnej było stopniowe od roku 539 A. D., a w zupełności ustanowionym zostało w roku 800 A. D., kiedy to Charlemagne, król francuski, został ukoronowanym przez papieża Leona III i przyjął od niego i z jego rzekomo boskiego autorytetu, tytuł cesarza zachodniego państwa Rzymskiego. Tam w rzeczywistości zapoczątkowanym zostało to, co później znanym było, jako „Święte Państwo Rzymskie”.

Od tego czasu było śmiele twierdzone i ogólnie uznawane (oprócz kilku wiernych Pańskich, którzy rozpoznali apostazję i oczekiwali za ustanowieniem w sprawiedliwość prawdziwego Królestwa Chrystusowego), że kościół (nominalny) był Królestwem Bożym na ziemi i że papieże kolejno reprezentowali Chrystusa, jako Króla królów, a kardynałowie i biskupi, jako Jego współdziedzice, zajęli miejsca obiecane zwycięzcom. Na podtrzymanie tych uroszczeń, przyznana była papieżom ogólna władza tak w sprawach świeckich, jak i religijnych, a królowie i cesarze największych państw europejskich i całego świata (nawet w Anglii i w Niemczech) korzyli się u nóg papieża, uznając go Królem królów. Każdy tytuł, który Pismo Święte stosuje do prawdziwego Chrystusa i każde proroctwo opisujące Jego przyszłe Królestwo i Jego chwałę, zostało przez papieży zastosowane do nich samych i do królestwa przez nich zaprowadzonego, co w rzeczywistości było niczym innym, jak królestwem antychrysta, fałszerstwem prawdziwego, przepowiedzianego przez proroków i apostołów (zob. 2 Tes. 2:3-7; Dan. 7:25, 26. Obj. 13:4-8). Złudzenie to było tak wielkie i wspaniałe, że wszystkie narody europejskie zostały zwiedzione; i, jak to sam Pan przepowiedział, gdyby można, zwiedzionymi byliby nawet i wybrani.

Jednakowoż z czasem przyszło to, co było nieuniknionym: Hołdownictwo i pochlebstwo ludu, pycha i władza kleru, a szczególnie wyższych dygnitarzy, stopniowo zniżyły nauki i praktyki tak nisko, że rozbudziły obrzydzenie i otworzyły oczy szczerym i zaćmionym duszom złączonym z tym systemem. Około sto lat po wynalezieniu druku ludzie zaczęli myśleć sami za siebie, że publiczne sprzedawanie odpustów z upoważnienia papieża, w celu zebrania pieniędzy na dokończenie bazyliki św. Piotra w Rzymie, a szczególnie przez Dominikańskiego mnicha Jana Tetzla, człowieka niegodziwego, było bezwstydnym handlem. Ogólne oburzenie zostało tym wywołane i pod śmiałym przewodnictwem Lutra, Zwinglego, Karlstadta, Melanchtona i innych, powstał wielki ruch reformacyjny, który, pomimo wielkich trudności i przeszkód, nie został jednak powstrzymany. Ruch ten stale postępował i nadal postępuje naprzód ku zupełnemu odrzuceniu klerykalizmu, jak i różnych przesądów i błędów średniowiecznych, dążąc do pierwotnej prostoty i czystości, jakimi odznaczał się apostolski Kościół tak w nauczaniu jak i w życiu.

Luter, Knot, Melanchton, Zwingli, Kalwin i inni ówcześni reformatorzy, chociaż jeszcze zamroczeni błędami antychrysta, które przez wiele stuleci trzymały świat jakoby pod władzą mesmeryzmu, dokonali znamiennego postępu z ciemności ku lepszej światłości.

Gdy się weźmie pod uwagę wszystkie ówczesne okoliczności, to nie można zaprzeczyć, że byli to ludzie znamienni, którzy nie tylko, że podjęli krok śmiały, ale też i wielki, i to we właściwym kierunku.. Trudnością tych, co naśladowali swych przywódców, było to, że wzięli ich imiona, jako sekty, lecz nie przyswoili sobie ich ducha reformy. Zamiast nadal trwać w ruchu reformacyjnym, każda partia, czyli sekta zajęła stanowisko przeciwne wszelkiej prawdzie i reformacji ponad to, jakie ich wodzowie zapoczątkowali. Stąd reformacja prawie, że zamarła z reformatorami szesnastego stulecia. Jakikolwiek postęp uczyniono później, był on w opozycji nie tylko do papiestwa, ale i do zorganizowanego protestantyzmu.

Jednakowoż droga reformatorów nie była w zupełności bezkompromisową. Oni wnet zauważyli, że masy ludu były w tak wielkiej nieświadomości, że nie będą mogli ocenić biblijnej nauki, że Bóg nie ma względu na osoby, że w Jego oczach wszyscy ludzie są wolnymi i że królowie, wieśniacy a nawet niewolnicy są wszyscy jednakowymi przed Bogiem. Tak długo ludzie byli nauczani, że papieże i dygnitarze kościelni przedstawiali Boga i że wszyscy powinni być im posłusznymi jakoby samemu Bogu; tak długo byli nauczani, że królowie i książęta, gdy ukoronowani i uprawomocnieni przez papieża, byli przez Boga naznaczonymi władcami, panowali z upoważnienia Bożego w sprawach świeckich, tak jak duchowieństwo z tego samego upoważnienia panowało w sprawach religijnych; tak długo byli nauczani, że zaprzeczać lub sprzeciwiać się sankcjonowanemu przez papieża autorytetowi było sprzeciwianiem się Bogu i Jego Królestwu, że (wobec takiej ignorancji i przesądów) ogłaszanie całej prawdy mogłoby wtrącić całą Europę do stanu anarchii i bezrządu. Przechodząc z tak wielkiej niewoli umysłu i ciała do zupełnej wolności, masy ludu nie były wiele przygotowane do używania tej wolności mądrze.

Ta okoliczność była nawet przyczyną nieporozumień pomiędzy rychłymi reformatorami. Zwingli w Szwajcarii był przedstawicielem niektórych będących za zupełną wolnością; on nie tylko zaprzeczał autorytetowi papieża do rządzenia kościołem, ale zaprzeczył też jego autorytetowi do naznaczania cywilnych władców w imieniu Bożym. Twierdził, że ludziom przysługuje prawo obierania swoich rządców, jak to my czytamy w naszej wielkiej Republice. W tym względzie Luter wahał się przez pewien czas, nie wiedząc, jaką drogę obrać, gdy zauważył, że zupełna reforma pozbawiłaby autorytetu nie tylko papieża, ale i wszystkich ziemskich książąt i królów przez niego naznaczonych. Przebywając przez dziesięć miesięcy na zamku w Wartburgu pod ochroną i protekcją Elektora Fryderyka, Luter zastanawiał się poważnie nad tą sytuacją, poczym wystąpił przeciwko Zwinglemu, Karlstadtowi i innym, pod których nauczaniem tłuczono posągi w kościołach i znoszono mszę. Prośbą Lutra było umiarkowanie. On ostudził burzliwy zapał ludności niemieckiej i wraz z Melanchtonem skierował niemiecką reformację na takie tory, jakie ona w końcu przybrała. Książęta niemieccy z jednej strony radzi uwolnić się z poddaństwa papiestwu, a z drugiej strony chcąc uniknąć wzmagających się tendencji nauk Zwinglego, zauważyli, że w naukach Lutra i Melanchtona jest sposób uniknięcia tych obu i że władza ich im pozostanie, a nawet powiększy się. Z wyrachowania politycznego, więc wielu książąt niemieckich poparło sprawę Lutra i ta miała powodzenie, gdy zaś reformatorzy i ich dzieło zanikało.

Ktoś mógłby zapytać: Czemuż tedy Bóg nie pobłogosławił temu większemu i czystszemu poglądowi? Odpowiadamy: Ponieważ nie był wtedy jeszcze słuszny na to czas. Lecz stopniowo, po kilku stuleciach, myślący ludzie przyznają, że Zwingli i Karlstadt byli bliższymi prawdy zupełniejszymi nauczycielami reformy aniżeli Luter. D’Aubigne (Hist. tom 3, str. 243) napisał w tym względzie oględne, a jednak znamienne uwagi: „Pomimo silnej opozycji do papiestwa Luter był instynktownie bardzo konserwatywnym. Zwingli zaś był usposobiony do radykalnej reformy. Obie te odmienne tendencje były potrzebne. Gdyby tylko Luter i jego naśladowcy byli czynni, postęp nie byłby tak wielki i zasady reformacji nie wywarłyby zamierzonego wpływu”.

Luter, chociaż ogłosił papiestwo antychrystem i orzekł, że papieże nie mają żadnego prawa ani autorytetu do rządzenia światem w imieniu Chrystusa, to jednak swoim umiarkowanym sposobem postępowania doszedł do czynienia tej samej rzeczy, którą potępiał w papiestwie. Książęta, którzy pozostali w harmonii z papiestwem, byli gotowi twierdzić, że jego sankcja była prawdziwą podstawą ich autorytetu nad ludem, ci zaś, co byli po stronie Lutra, spodziewali się, że on, jako przedstawiciel zreformowanego kościoła, oświadczy się na ich korzyść, czyli da im upoważnienie, jako od prawdziwego kościoła, a więc jakoby upoważnienie od Boga. Zająwszy takie stanowisko, Luter nie mógł uniknąć kłopotów; i wiele prawdy było w jego późniejszym żartobliwym nazywaniu samego siebie

„NIEMIECKIM PAPIEŻEM”

W taki to sposób protestantyzm pozostał nadal w błędzie, leżącym przy samym fundamencie wielkiego odstępstwa – w błędzie, który wziął sobie za zadanie naprawić. Zamiast propagować wolność – rząd z ludu i dla ludu – protestantyzm oświadczył się na korzyść fałszywych królestw Bożych, których władcy radzi byli nadal zatrzymać daną im przez antychrysta kontrolę nad ludem. To też różne rządy europejskie były nadal związane z niektórymi systemami religijnymi, które popierali i z których rąk otrzymywali swe urzędy z wielką religijną pompą, ceremonią i tytułami. Bez względu jak złymi, rozpustnymi, szalonymi lub przeciwnym tak literze jak i duchowi Słowa Bożego, byli ci książęta, oni twierdzili o sobie, że mają prawo do panowania, przywdziewając obłudną maskę (upoważnioną przez papiestwo, a później także przez protestanckie sekty), jakoby panowali „z łaski Bożej”.

W taki to sposób znajdujemy obecnie wiele tak zwanych chrześcijańskich królestw na świecie, jak i wiele kościołów, chociaż Pan ustanowi tylko jeden Kościół, który w słusznym czasie ma być dopełniony i uwielbiony, i ma stanowić ono jedyne obiecane Królestwo Boże. W świetle Słowa Bożego musimy zaprzeczyć temu, że obecni królowie i władcy panują z łaski Bożej, albo, że Bóg jest w jakimkolwiek stopniu odpowiedzialnym za ich złe rządy, pomimo że On naprzód zamierzył dozwolić na te różne doświadczenia wynikłe z tych samorządów aż do czasu „gdy przyjdzie Ten, który ma do niej (do korony) prawo” (Ezech. 27:27). Fakty historyczne potwierdzają świadectwo Pisma Świętego, że obecne rządy są pod kontrolą „księcia tego świata” (Jan 14: 30; Efez. 2:2). Ten, aby zwieść ludzi, przybrał szatę światłości tak, że autorytety są nadawane nie w jego imieniu, ale w imieniu Bożym, z rąk odpadłego kościoła (2 Kor. 11:14, 15).

Ile ducha Chrystusowego ujawniają te królestwa? Posłuchaj tego coraz głośniejszego szczęku broni, grzmotu artylerii, gróźb potężnych armii i jęku konających w walce tych tak zwanych królestw Bożych, aby zniszczyć jedne drugich; wspomnij, że w całej historii świata nigdy nie było tak ogromnych milionów armii w zupełności wyćwiczonych i wyekwipowanych, gotowych na momentalne wezwanie do boju, uzbrojonych w narzędzia wojenne stokroć straszniejsze i bardziej niszczycielskie aniżeli kiedykolwiek przedtem.

Pamiętaj także, że te milionowe armie muszą być wnet wezwane do akcji, choćby tylko z tego powodu, że ogromne koszty ich utrzymania prowadzą te rzekomo Chrystusowe (?) królestwa do prędkiego bankructwa. Pamiętaj jeszcze, że gdy zabrzmi okrzyk wojny, kazalnice różnych wyznań będą podtrzymywać te różne trony słowami płomiennych kazań i modłów o Boską pomoc w tym niszczeniu jedni drugich. A z oddziałami żołnierzy pójdą kapelani, aby cieszyć konających wojaków tego królestwa Bożego (?); aby zapewniać walczące szeregi każdej strony, że ich sprawa jest słuszna i że gdy polegną, to w obronie pomazanych od Boga przedstawicieli.

Zauważ panującą opresję, niesprawiedliwość, tyranię i jak wiele złych rzeczy jest dozwalanych na ujarzmienie i opresję ludzkości, i nie mów, że to są królestwa Chrystusowe. Zapewne mało są one podobne do owego Królestwa obiecanego, które będzie pod władzą wielkiego „Księcia Pokoju”. Zaiste, jeżeli te królestwa europejskie są królestwami Chrystusowymi, to wolna Ameryka nie chce żadnego z nich. Precz z królestwem Chrystusowym, jeżeli ma ono być takiego charakteru; i witajmy w tym wolnym kraju owych biednych, gnębionych uchodźców z europejskiego „chrześcijaństwa”.

Gdy Królestwo Chrystusowe przyjdzie, będzie ono prawdziwie „pożądaniem wszystkich narodów”. Będzie ono akuratnie tym, czego cała ludzkość potrzebuje. Na początku ono będzie rządzić laską żelazną, tłucząc obecne chwiejne królestwa tego świata, jako naczynia zduńskie (Ps. 2:9), burząc każdy cywilny, społeczny i religijny system tyranii i opresji, usuwając każdy autorytet i władzę przeciwną, poniżając pysznych i wyniosłych, a w końcu ucząc wszystkich, aby uspokoili się i poznali, że Pomazaniec Pański objął panowanie (Ps. 46:11). Następnie okażą się błogosławieństwa tego spokojnego rządu. Prawda i równość będzie ustanowiona na pewnym i trwałym fundamencie. „Sąd będzie według wagi” (Iz. 28:17) i wielkie dzieło restytucji, czyli naprawiania wszystkich rzeczy, będzie postępować aż do swego chwalebnego dopełnienia. Zaprowadzone będą ogólne reformy moralne i wielkie przedsięwzięcia naukowe i filantropijne, oraz nastąpią cudowne uleczenia od wszelkich chorób i ułomności tak fizycznych jak i umysłowych. Będzie także przebudzenie ze śmierci i chwalebne zreorganizowanie społeczeństwa według nowego porządku rzeczy w Królestwie Bożym. Wszystkie gorzkie doświadczenia, doznane w minionych sześciu tysiącach lat, będą dla ludzkości bardzo korzystną lekcją o wielkiej grzeszności grzechu, co dopomoże im do lepszego ocenienia nowych rządów sprawiedliwości i do chętnego stosowania się do doskonałej woli Bożej na wieki, aby przez to mogli otrzymać Jego dar wiecznego żywota, przeznaczony dla wszystkich, co zechcą Go przyjąć, na warunkach miłości, wierności i posłuszeństwa Bogu. Natenczas wypełni się to, co jest napisane: „Kto chce niech bierze wodę żywota darmo” (Obj. 22:17). Ponieważ takim jest chwalebny cel powrotu Pana i ustanowienia Jego Królestwa, dlatego wierzymy, wraz z prorokiem, że będzie to „pożądaniem wszystkich narodów”, a także wraz z apostołem, że troskliwe wyglądanie stworzenia oczekuje (chociaż nieświadomie) objawienia się synów Bożych, czyli dopełnienia się Kościoła i uwielbienia go wraz z Panem (Rzym. 8:18, 19).

====================

— Styczeń i luty 1889 —