::R1214 : strona 3::
NIEBEZPIECZEŃSTWA MIĘDZY FAŁSZYWYMI BRAĆMI
– 2 KOR. 11:26
Nasze osobiste chrześcijańskie doświadczenia są różne. Nie ma dwóch osób, które miałyby jednakowe, a to dlatego, że posiadamy różne temperamenty i talenty, a także przebywamy w różnym otoczeniu i okolicznościach. Możemy być jednak pewni, że żaden z prawdziwych synów Bożych nie będzie wyłączony z koniecznych prób cierpliwości, wiary i miłości. Bez względu na to, jak silny posiadamy charakter lub jak odpornymi zdajemy się być na ogólne trudności, możemy być pewni, że będziemy mieli doświadczenia i krzyże jak inni – a może nawet większe; prawdopodobnie takie, które zwaliłyby z nóg słabszych, których Pan w swej miłości i miłosierdziu zachowa, aby nie byli kuszeni ponad miarę (1 Kor. 10:13).
Nawet nasz Pan, chociaż doskonały, musiał przechodzić doświadczenia, aby te wypróbowały Go i udowodniły, że jest zupełnie poddany woli Ojca. Przyglądając się Jego próbom podziwiamy silny charakter Pana, który nie ugiął się pod sarkastycznymi, gorzkimi słowami i groźbami nauczonych w Piśmie i faryzeuszy, a także zdolny był szybko i stanowczo odeprzeć pokusy Szatana. Żadna z tych rzeczy, które na pewno byłyby wielkimi pokusami dla innych, ani Go nie poruszyła Go, ani nawet nie zaniepokoiła. Na ataki swoich otwartych nieprzyjaciół odpowiadał spokojnie, a często nawet ironicznie, lecz gdy ten, który „jadł z Nim z jednego naczynia, podniósł piętę przeciwko Niemu” i zdradził Go, serce naszego Pana zatrwożyło się, zranione głęboko przez dotychczasowego przyjaciela (Psalm 41:10; Mat. 26:23). Pewien smutek odczuwamy dopiero w Jego słowach wypowiedzianych ze wzruszeniem do dwunastu apostołów wtedy, gdy „wielu odeszło i nie chodziło z Nim więcej”, mówiąc o Jego nauce „twarda to mowa, któż jej słuchać może?” – „Izali i wy chcecie odejść?”. Szybka odpowiedź Piotra: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa żywota” – musiała zapewne być kojącym pocieszeniem dla tego szlachetnego i miłego serca, którego jedynym pragnieniem było, by błogosławić i czynić dobrze innym.
A jednak i przy końcu swej misji Pan musiał zakosztować cierpień od tych, których najbardziej miłował. Jego najmilsi uczniowie porzucili Go. Jeden zaparł się, a inny zdradził Go pocałunkiem i wydał w ręce wrogów. Nie dziwimy się, że Pan był smutny i zatrwożony w duchu, gdy mówił: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że jeden z was wyda mnie”. I chociaż Piotr odważnie odpowiedział: „Chociaż miałbym umrzeć z Tobą, to nie zaprę się Ciebie, i podobnie mówili oni wszyscy” – to jednak Jezus wiedział, że oni rozproszą się i opuszczą Go w godzinie Jego największej próby, że odważny Piotr okaże się tak słabym, iż będzie się zaklinał, że nigdy nie znał Jezusa. Z pewnością te doświadczenia ze strony „braci”, z których wielu było słabymi, a jeden nawet zdrajcą, musiały być bolesne dla Pana podczas ostatnich chwil Jego próby. Jednak nie zniechęciły Go ani nie wpłynęły na Niego tak, by obrał inną drogę. Z radością podążał dalej wąską ścieżką, a Bogu pozostawił to, by w słusznym czasie „wywiódł Jego sprawiedliwość jak światłość w południe” (Psalm 37:6). Pan był posłusznym Bogu, wiernym Prawdzie i z tego powodu cierpiał nie tylko od złych ludzi, lecz także z powodu niezrozumienia ze strony najbliższych przyjaciół, którzy nie pojmowali tego, że On najpierw musiał być ich Odkupicielem, zanim mógł się stać Odnowicielem i Królem.
Apostoł Paweł w swych doświadczeniach przechodził tę samą lekcję „niebezpieczeństw między fałszywymi braćmi”, a także między tymi, którzy niezupełnie rozumieli Prawdę.
Nie słyszymy go jednak narzekającego, że świat odrzucił jego poselstwo, że mówił źle o nim i że znęcał się nad nim jako głównym nauczycielem niepopularnej nauki o krzyżu Chrystusowym, który był zwalczany zarówno przez zaślepionych Żydów, jak i przez światową mądrość pogańskich filozofów. W rzeczywistości zamiast być przygnębionym i zniechęconym przez swoje przeszłe doświadczenia lub też z powodu czekających go więzów, on odważnie i z radością oświadczył: „Wszakże ja na nic nie dbam i nie jest mi tak droga dusza moja” – Dz. Ap. 20:19-24.
Lecz podobnie jak Pan Jezus, apostoł Paweł najsroższych doświadczeń doznał „między fałszywymi braćmi”, którzy zamiast być wiernymi naśladowcami Pana i Jego współpracownikami jako dobrzy żołnierze krzyża Chrystusowego, stali się nadęci, zarozumiali i pragnący być przywódcami. Nie chcąc albo nie mogąc widzieć Prawdy tak jasno i dobitnie jak Paweł, z powodu złego stanu serca, a zazdroszcząc mu powodzenia i rezultatów, jakie osiągał dzięki swej gorliwej pracy, podążali za nim do różnych miast, gdzie on pracował. Tam przez przedstawianie w niewłaściwym świetle jego nauk i charakteru starali się obniżyć jego wartość w oczach domowników wiary i w ten sposób otworzyć sobie drogę do głoszenia różnych sofistycznych, pokrętnych teorii, które miały im przynieść honor jako nauczycielom tego, co oni nazywali „postępową prawdą”, a w rzeczywistości to podwracali Prawdę w umysłach wielu.
W tej sprawie św. Paweł uczynił tyle, że wymienił po imieniu tych, którzy prowadzili tę złą robotę, aby przestrzec przed nimi braci (1 Tym. 1:19-20; 2 Tym. 4:10, 14-17; 2 Kor. 11:2-23). Paweł jawnie i otwarcie pisał o ich niecnych motywach: pysze, ambicji, zazdrości i o zamieszaniu, jakie czynili wśród braci. Specjalnie też podkreślał, że starając się o przewodnictwo wśród braci głosili oni inną Ewangelię, założoną na innym fundamencie, a nie na tym jedynym, którym jest śmierć Chrystusa jako cena okupu za człowieka.
Paweł był gorliwym obrońcą Prawdy, aby ci fałszywi apostołowie nie mogli posługiwać się gładkimi słowami do błędnego przedstawiania jego charakteru w celu odwrócenia ludzi od prawdziwej Ewangelii.
Ostrzegał też braci przed tymi przewrotnymi nauczycielami, nie dlatego, by wywyższać siebie, lecz żeby bracia byli ostrożni, ponieważ przyjmując tych nowych nauczycieli mogliby ponieść szkodę z powodu fałszywych nauk, a tracąc zaufanie do niego i odrzucając go jako uczciwego i prawdziwego nauczyciela, mogliby odrzucić również jego nauki, które były prawdą. Dlatego jego wzmianka o sobie była nie w celu samoobrony lub wywyższania siebie, lecz w obronie Prawdy. Była to próba przekonania ich, że jego charakter i zachowanie się były w harmonii z prawdziwym poselstwem, które on im przedstawiał.
Apostoł śmiało dowodzi, że byli tacy, którzy powoływali się na tego samego Jezusa, na tę samą Ewangelię, a jednak byli fałszywymi nauczycielami, zwodzącymi pracownikami, przemieniającymi się w apostołów Chrystusowych. Nie dziwujcie się – mówi do braci – że będą niektórzy wielkimi pracownikami dla Jezusa, kierując się jednak ambicją – boć sam „szatan przemienia się w anioła światłości”, nie jest więc rzeczą niezwykłą, że i jego słudzy przybierają na siebie pozory sług sprawiedliwości.
List apostoła Pawła do Galatów był zapewne napisany w tym celu, by przeciwdziałać błędnym naukom głoszonym przez fałszywych braci (Gal. 1:6, 3:1) i by przywrócić zaufanie do poselstwa Ewangelii, którą on przedstawiał. Było także konieczne, aby przy tej okazji powiedział też coś o sobie, o swych własnych przeżyciach oraz o fałszywych braciach (Gal. 2:4), którzy głosili, że są członkami tego samego „ciała”, a w rzeczywistości byli w opozycji do Prawdy i prowadzili lud Boży z powrotem do niewoli błędu, z którego został on wyzwolony.
====================
— Maj 1890 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: