R1808-109 Kler przeciwstawia się wolności

Zmień język 

::R1808 : strona 109::

Kler przeciwstawia się wolności

Niektórzy z przyjaciół piszą nam, że ich przyjaciele, pastorzy itd. wyrazili zdumienie odnośnie nauczania, że naszym zwyczajem jest obchodzenie Pamiątki śmierci naszego Pana w małych grupach albo wręcz samotnie, gdy nie ma innych, którzy ją doceniają i pragną obchodzić; nazwali takie praktyki świętokradztwem, oświadczając, że jedynie kler ma prawo podawać sobie lub innym emblematy złamanego ciała naszego Pana i przelanej krwi.

Powtarzamy, że pełne wyrażenie woli naszego Mistrza oraz jedyny autorytet w tym względzie znajduje się w Nowym Testamencie i nie ma tam żadnych restrykcji, żadnych ograniczeń, z wyjątkiem tego, co powie w tej kwestii każdy chrześcijanin, czyli wiary w drogocenną krew Chrystusa i poświęcenia się woli i dziełu Zbawcy.

Cała ta teoria i porządek zaznaczający się w terminach „kler” i „laikat” wywodzą się od papiestwa i zostały wprowadzone szczególnie po to, by związać i zaślepić dzieci Boże, odbierając im tę wolność, jaką ich Chrystus wolnymi uczynił. Nasz Pan nie zrobił żadnego ograniczenia w kwestii tego, kto ma tę posługę wykonywać, czy dziękować przy niej, lecz wskazał, że wszyscy mają być gotowi służyć oraz obdarzać się wzajemnie szacunkiem. Oto Jego proste wyrażenia: „jedzcie z niego wszyscy” i „pijcie z niego wszyscy”. Również apostołowie nie poczynili w tej sprawie żadnych zastrzeżeń ani też nie mówią, że kiedy kler zechce przygotować, pobłogosławić i rozdzielić, wówczas laikat może spożywać Wieczerzę Pańską. Jeśli poczynili jakieś zastrzeżenia, to jakie? Podobnie jak Pan, żadnych, a jedynie radzą, aby „człowiek doświadczył SAMEGO SIEBIE”, czy jest godny przyjąć emblematy (1 Kor. 11:28). To nie „kler” miał doświadczać i określać, kto może uczestniczyć, lecz każdy, kogo Syn wyswobodził, ma używać własnej wolności i sprawdzać samego siebie przed Bogiem i w świetle Słowa Bożego.

Apostołowie nic nie wiedzieli o „klerze” i „laikacie”, a słowa te w ogóle się nie pojawiają w Piśmie Świętym; były one częścią wymysłów papiestwa dla utrzymania mas w poddaństwie w stosunku do duchownych. Apostoł Piotr, którego błędnie określa się mianem pierwszego papieża, sprzeciwia się wszelkim tego typu papieskim poglądom, oświadczając, że cały Kościół, włączając najbardziej uniżonych, zjednoczonych przez wiarę pod Chrystusem jako Głową, stanowi Boskie królewskie kapłaństwo, Boży naród święty, Boży lud szczególny (1 Piotra 2:9).

W ramach porządku papieskiego kapłaństwa dla swego własnego wywyższenia jako specjalnej czy „klerykalnej” klasy, bez najmniejszej podstawy Pisma Świętego, przyjęto, że (1) jest specjalna, klerykalna klasa i że (2) tylko takowi są upoważnieni, by nauczać, głosić kazania, chrzcić, chować umarłych, czytać Pismo Święte, zarządzać obchodzeniem Wieczerzy Pańskiej. Oczywistym zamiarem było, by przywiązać powrozami przebiegłości duchownych i przesądu kilkudniowe niemowlę (gdyż chrzest wiernych zamieniono na kropienie niemowląt) i trzymać je ciasno przymocowane aż do zagaśnięcia ostatniej iskry świadomości; potem zaś teoria mszy i modlitw za umarłych miała nie tylko wyciągać pieniądze, ale też uczyć, że więzy kapłanów sięgają poza obecne życie, poza grób i że to oni decydują o wiecznym szczęściu albo nieszczęściu każdego człowieka. Czy możemy się dziwić, że nasi nieświadomi postępków duchowieństwa ojcowie z „ciemnych wieków” bali się księży i postrzegali ich jako istoty posiadające inną naturę niż ich własna?

Jednym z takich najmocniejszych zabobonnych powrozów był ten związany z Wieczerzą Pańską. Był to podwójny powróz, siedmiokrotnie skręcony i uczyniony mocnym i świętym pod postacią twierdzenia, że literalny chleb i wino muszą podlegać cudownemu wpływowi, gdyż zostają przemienione w rzeczywiste ciało i krew Pana Jezusa; dlatego papiestwo utrzymywało, i nadal to czyni, że w trakcie mszy Chrystus jest ponownie stwarzany przez księdza, a potem zabijany czy ofiarowany za każdym razem, gdy celebrowana jest msza w intencji jakichś specjalnych osób lub za grzechy, z powodu których msza jest odprawiana.

Doktryna Trójcy przydała jeszcze hołdu, jakim obdarza się duchowieństwo; mówiono bowiem, całkiem logicznie, że skoro ksiądz może stworzyć Chrystusa z chleba i wina (poprzez wielokrotne powtórzenie nad nimi kilku łacińskich słów), to musi też, skoro Chrystus jest Bogiem Ojcem, być uważany jako zdolny do stworzenia wielkiego Stwórcy wszechświata, dzięki specjalnej mocy i upoważnieniu przysługującemu mu z urzędu. Nic dziwnego, że lud, „laikat”, czcił „kler”, wielbił go i był mu posłuszny jakby samemu Bogu. Ludzie nie byli jednak przez to podnoszeni ani błogosławieni, gdyż nic, jak tylko Prawda uświęca i Prawda czyni człowieka wolnym, i jest przeciwna zniewoleniu.

Wielka Reformacja w XVI wieku dokonała wspaniałych i błogosławionych zmian pod wieloma względami, nie tylko wobec tych, którzy stali się protestantami występującymi przeciwko owym ujarzmiającym intrygom duchowieństwa, ale i w tych, którzy będąc w pełni zniewoleni, potem poluzowali sobie te więzy.

Jednak i ci, którzy myśleli, że stali się wolni, zostali tylko po części uwolnieni. Niektóre z więzów pozrywały się od razu, ale inne zostały zastąpione mniejszymi i mniej zauważanymi więzami, którymi mocno ściśnięci są protestanci. Nadal zachowują oni pojęcia „kleru” i „laikatu” i choć słowa te straciły znacznie ze swej mocy, nadal wskazują na przepaść, jaka istnieje między dwiema klasami owiec w owczarni Wielkiego Pasterza.

Przeszkodą w badaniu Biblii był węzeł, który natychmiast został przerwany, ale niektórzy protestanci dalej ograniczają tę swobodę, twierdząc, że tylko kler jest kompetentny, by objaśniać znaczenie Biblii. Kler protestancki ciągle stara się podsuwać wniosek, że nikt poza „klerem” nie jest upoważniony, by głosić kazania, choć rzadko jasno się na ten temat wypowiada, wiedząc, że Biblia nie uznaje takich specjalnych „praw”, jakie by sobie życzyli posiadać w opinii zwykłych ludzi. I tak, ogólnie, poprzez wywody i zwyczaje stwarzają wrażenie, że do nich przynależą chrzest i pochówek zmarłych. I chociaż protestanci całkowicie odrzucają papieską doktrynę mszy, a wraz z nią pogląd, że Chrystus jest stwarzany na nowo przez sprawującego urząd duchownego czy księdza, żeby Go znów ofiarować, to i tak wciąż ciągnie się za nimi cień błędu. Mają poczucie, że jakimś sposobem, którego nie potrafią wyjaśnić, i z jakiegoś powodu niepodanego w Biblii byłoby świętokradztwem, gdyby ktoś spoza „kleru” podawał emblematy ciała i krwi Odkupiciela. No cóż, z pewnością intrygi duchowieństwa są zagrożone, gdy tylko jasno zostanie zrozumiane Słowo Boże. Strażnica Syjonu jest publikowana nie dla innej przyczyny, jak po to, by pomagać zaskoczonym przez noc dzieciom Bożym wyjść z zaślepienia i zniewolenia, w jakie zapędził ich Szatan, oraz asystować im w wychodzeniu do światła i wolności, jaką ich Syn wyswobodzi.

====================

— 1 maja 1895 —