R2778-88 Studium biblijne: Jezus zdradzony i opuszczony

Zmień język

::R2778 : strona 88::

Jezus zdradzony i opuszczony

— Jan 18:1-14 — 3 MARCA —

„Izali nie mam pić kielicha tego, który mi dał Ojciec?”

Nic tak silnie nie przemawia do rozsądku ludzkiego jak prostota Ewangelii i jej opowiadań. Fakt że słabości, uchybienia i upadki apostołów były wiernie zapisane bez usprawiedliwień lub starań aby zakryć niedoskonałości, wskazuje na szczerość i prawdziwość rzadko znajdowaną w innych pismach. Nigdzie nie jest to tak widocznym jak w niniejszej lekcji, w której zapisana jest bezwstydna zdrada Judasza i słabość pozostałych jedenastu, którzy w najciemniejszej godzinie Pana, opuścili Go, szukając osobistego bezpieczeństwa – a jeden się Go nawet później zaparł. Możnaby nawet przebaczyć pisarzom Ewangelii gdyby starali się uniewinnić, podając wyjaśnienia, które usprawiedliwiałyby ich postępki; lecz opis jest o wiele silniejszy tak jak opiewa, a być może, że jesteśmy tym skłonniejsi usprawiedliwić tych, których usprawiedliwień nie chcielibyśmy przyjąć gdyby nam były podane przez nich samych.

Zauważmy, że dwóch z nich miało miecze i to z dozwolenia Pańskiego, chociaż może nie z Jego rozporządzenia (Łuk. 22:35-38),

::R2779 : strona 89::

aby było widocznym, że Pan nie został obezwładniony przez sługi najwyższego kapłana, ale raczej poddał się dobrowolnie aresztowaniu. Apostoł Piotr widocznie rozumował, że jeśli Pan kazał im przynieść miecze, to niezawodnie do użycia a nie do ozdoby, przeto z pochwały godną odwagą wydobył miecz i stanął w obronie Pana, przeciwko pierwszej osobie, która chciała Go pojmać. Uderzenie widocznie było skierowane ku głowie, lecz być może opatrzność tak zarządziła, że tylko ucho zostało uszkodzone. Niezawodnie wielkie zdumienie ogarnęło Piotra i innych gdy Mistrz zganił ich za to, że Go chcieli bronić, a nawet uleczył tego, który został zraniony. Nie trudno zauważyć, że wobec takiego stanu rzeczy jedenastu wiernych mogło uczynić tylko jedno z dwojga: pozostać z Mistrzem i, podobnie jak On, poddać się aresztowaniu, albo uciec i zabezpieczyć swoją osobistą wolność, której ich Mistrz widocznie nie starał się zabezpieczyć ani dla siebie ani dla nich.

Możemy sobie wyobrazić, że jedenastu silnych mężczyzn w kwiecie wieku, chociaż miało tylko dwa miecze, mogłoby poważnie uszkodzić tych, którzy przyszli aresztować Pana; lecz gdy ktoś, podniecony i gotowy do walki, zmuszonym jest pozostać bezczynnym i nie może podnieść ręki we własnej obronie wobec uzbrojonego wroga, to jest bardzo zniechęcającym. Naturalna skłonność u każdego w podobnych okolicznościach byłaby do ucieczki, a nawet sam Mistrz w tym wypadku podsunął taką myśl, gdy rzekł: „Zaniechajcie aż póty.” Biorąc więc pod rozwagę okoliczności, musimy zwolnić apostołów z oskarżenia, że byli tchórzami i musimy przyznać, że w podobnych warunkach niewielu z ludu Bożego wiedziałoby co innego uczynić jak uciec, tak jak ci uczynili.

Zgraja, którą Judasz prowadził, aby aresztować Pana, nie składała się z rzymskich żołnierzy, ale ze sług z domu najwyższego kapłana; uzbrojonych w co tylko mogli znaleźć, to jest kije, szable itd. Rzymska militarna władza, reprezentowana przez Piłata, nie rozpatrywała sprawy Jezusa i Jego pracy aż dopiero w następny dzień, kiedy to kapłani, przełożeni i cała zgraja podburzonych sług i ludzi, zaprowadzili Go przed trybunał i domagali się Jego egzekucji.

Opis Św. Jana nie podaje o bezczelnym czynie zdradzieckim, jakim Judasz wskazał, który z dwunastu był Jezusem, czyli o zdradliwym pocałunku, ani słów Pana: „Przyjacielu! na coś przyszedł? Pocałowaniem wydajesz Syna człowieczego?” Judasz widocznie wystąpił na przód zgrai, aby według poprzedniej umowy takim przywitaniem objawił tego, którego szukali.

Czytając opis o Judaszu, trudno jest szlachetnej osobie powstrzymać się od głębokiego uczucia sprawiedliwego oburzenia na podły charakter, który mógł zdradzić za trzydzieści srebrników Tego, którego uważał za najszlachetniejszego z ludzi, bez względu na to, że nie był pewien czy był On Mesjaszem. Możemy tu zaznaczyć, że Judasz nie stoczył się do tak niskiego poziomu niegodziwości od razu, lecz to złe usposobienie wzrastało w nim stopniowo podczas trzech lat towarzyszenia z Jezusem, gdy właściwie usposobienie przeciwne temu powinno było mieć w nim kontrolę. Gdy Judasz był wybrany na apostoła, niezawodnie był on uczciwym człowiekiem, o ile wskazywały na to zewnętrzne pozory. Jego imię, które oznacza „Chwała”, zdawało się wskazywać, że rodzice jego byli pobożnymi ludźmi i życzyli sobie, aby on był użyty przez Boga do zwiastowania Jego chwały. Co za przywilej i sposobność miał on w tym kierunku!

Z nielicznych wzmianek podanych w Ewangeliach możemy słusznie wnioskować, że upadek Judasza miał początek w jego zamiłowaniu do pieniędzy. Zamiast gromić i powściągać takiego ducha i starać się wyrabiać w sobie szczodrobliwość, miłość i dobroczynność, on dozwolił samolubstwu kontrolować jego sercem i życiem. Możemy domyślać się, że sam obrał stanowisko skarbnika tej małej gromadki, chociaż powinien był raczej wymówić się z tego wiedząc, że posiadał za wiele pociągu do pieniędzy i że władanie funduszami mogłoby dla niego stanowić dalszą pokusę. On jednak starał się o to stanowisko, otrzymał je i nosił mieszek z pieniędzmi, a apostoł Jan mówi, że był złodziejem (Jana 12:6). Ta chciwość pieniędzy, tak jak wszystkie inne nienormalne skłonności upadłej natury, wzrastała w sile w miarę jak była zachęcana i uprawiana, aż wreszcie nie miała granic do tego stopnia, że był gotów sprzedać swego umiłowanego Mistrza za trzydzieści srebrników.

Nienawidząc taki charakter i brzydząc się nim oraz starając się na ile to tylko możliwe, aby wyrabiać w sobie charakter przeciwny temu, nie zapominajmy jednak, że znajduje się wielu pomiędzy Pańskimi uczniami, którzy w mniejszym stopniu popełniają przestępstwo podobne do Judaszowego – sprzedają i zdradzają Pana, podczas gdy wyznają, że Go miłują. Prawda, że zbrodnia ta nie może być popełniona dzisiaj w literalny sposób; lecz z żalem musimy przyznać, że ten sam duch przejawia się niekiedy; znajdujemy niektórych prawdziwie wierzących w Jezusa, takich co poświęcili swe życie aby stać się Jego naśladowcami, a niektórzy nawet zajęci są w poselstwie głoszenia Jego Prawdy, ale jak Judasz, są gotowi sprzedać

::R2779 : strona 90::

Pana za potrawę z soczewicy – dla rzeczy doczesnych – dla pensji, dla stanowiska w towarzystwie, dla zaszczytu i uznania pomiędzy ludźmi, dla popularności i tytułów – którzy są gotowi nawet sprzedać swe usta, tak jak to uczynił Judasz, wyznając że czczą i służą Panu, a jednocześnie przyłączają się do tych, którzy opacznie przedstawiają Jego charakter, Jego plan i Jego Słowo – gotowi są cieszyć się z tymi, którzy chcą zamordować Pana. Jak dobrze byłoby, aby każdy zadał sobie to samo pytanie powtarzane przy Wieczerzy: „Azażem ja jest, Panie?” i niech nikt nie spieszy się z wymówkami, ale niech wglądnie i zbada swe własne serce, życie i postępowanie, aby się dopatrzyć czy nie poświęca prawdy i życia w zamian za cokolwiek innego.

Nasz bój nie jest cielesną zbroją

—————

Mówiąc Piotrowi, aby schował miecz do pochwy, Pan nasz dał lekcję, której wcale nie nauczyli się dobrze myślący naśladowcy Pana. W wiekach średnich, miecz – władza militarna – była wzywana i używana to przez jedną partię to przez inną, mieniącą się być naśladowcami Chrystusa; używana nieraz przeciwko niewierzącym, a bardzo często przeciwko współwyznawcom. Miecz pozostawił krwawe piętno na nominalnym kościele i stał się przyczyną zgorszenia dla niektórych w świecie, którzy widzą jak wielce różni się takie postępowanie od tego, jakie nasz drogi Odkupiciel wskazał Swoim naśladowcom. Lekcja ta nie była nigdy bardziej potrzebna dla nominalnego chrześcijaństwa jak dziś, kiedy to duch militarny przenika wszystkie partie i denominacje. Oto żołnierze tak zwanych narodów chrześcijańskich znajdują się obecnie pomiędzy biednymi poganami w Chinach, „mszcząc” się za śmierć chrześcijańskich misjonarzy i innych. Ci sami przedstawiciele tak zwanych narodów chrześcijańskich wystawiają taki niemoralny przykład poganom, że ich złe prowadzenie się wysławia niektórych żołnierzy pogańskich odznaczających się większym miłosierdziem i wstrzemięźliwością od tak zwanych chrześcijan.

Prawda że winy za to, co ci żołnierze czynią, nie można przypisać sprawie Chrystusowej. Zaprzeczamy, że są to narody chrześcijańskie lub że to żołnierze chrześcijańscy. Twierdzimy, że żołnierze ci są „dziećmi tego świata” i że walczą jako przedstawiciele „królestw tego świata” pod „księciem tego świata.” Jednakowoż, gdy wnikniemy w tę sprawę, znajdujemy na podstawie dobrego autorytetu, że duchowni i misjonarze chrześcijańscy apelowali do rządu Stanów Zjednoczonych, aby się pomścić na Chińczykach. Z opisów w publicznej prasie wnioskujemy, że większość apelacji o miłosierdzie i umiarkowanie pochodziła od nominalnych światowych ludzi i że większość tych apelacji o silne kroki była od tych, którzy są nominalnymi ministrami, sługami, przedstawicielami tego Jezusa, który powiedział Piotrowi, „włóż miecz twój w pochwę.”

Lecz i tu musimy nakreślić granicę i domyślać się, że tak, jak w dawnych czasach apostoł powiedział: „Nie wszyscy z Izraela są Izraelem”, podobnież obecnie nie wszyscy z chrześcijaństwa są prawdziwymi chrześcijanami. Musimy polegać na prawdziwości słów apostoła, że: „Jeśli kto nie ma ducha Chrystusowego, ten nie jest Jego.” Musimy przypuszczać, że brak ducha miłości, łagodności i pokory jest dobrym dowodem, że dana osoba, bez względu na jej wyznanie, nie jest sługą Chrystusowym; nie jest przedstawicielem prawdziwej Ewangelii, lecz jest tylko przedstawicielem ludzkiej denominacji i fałszywej ewangelii, która sprzeciwia się prawdzie.

Byłoby tu na miejscu zauważyć jak dalece rozpostarł się duch goryczy, mściwości i okrucieństwa pomiędzy ludźmi, którzy mienią się być pobożnymi i od których należałoby się lepszych rzeczy spodziewać. Jako dowód tego ducha zapalczywości i goryczy, widzimy przytrafiające się od czasu do czasu gwałty wymierzania przez motłoch doraźnej kary w tym oświeconym kraju. Opisy tych gwałtów („lynchings”) zdają się wskazywać, że głęboko w sercach wielu ludzi, którzy pozornie prowadzą dobre i umiarkowane życie, znajduje się brutalny barbarzyński instynkt, nigdy nie przekształcony przez odnowienie umysłu mocą ducha świętego. Trudno powiedzieć, do czego to doprowadzi w przyszłości, lecz jest ono częścią ducha anarchii, który, jak nas Pisma zapewniają, rozszerzy się po całym chrześcijaństwie, wynikiem czego będzie czas wielkiego ucisku, tak dawno przepowiedziany, w którym to wszelkie prawa i porządek załamią się pod rozgniewaną zapalczywością ludzkości.

To nieumiarkowanie w myślach i uczuciach przejawia się często tylko w słowach, jednakowoż jest ono częścią tej samej materii, a więc karygodne. Jako ilustrację tego nieumiarkowania w myślach i wyrażeniach przytaczamy tu krańcowe i nie dające się usprawiedliwić, wypowiedzenie metodyskiego biskupa, które cytujemy z gazety N.Y. Sun:

::R2780 : strona 90::

„Czy mamy obrać Bryan’a? Nie! Po tysiąc kroć razy nie! Wolałbym raczej udać się na morze w okręcie z kamienia, z żaglami z miedzi, z wiosłami z żelaza, i z wiatrem gniewu Bożego a piekłem za port.”

W obronie biskupa można dodać, że słowa te były wypowiedziane w gorączce politycznej kampanii; jednakowoż łagodzące okoliczności nie są wystarczające. W żadnej okoliczności lub warunkach nie powinien sługa Ewangelii Chrystusowej używać takich wyrazów, a przytaczamy je tylko aby przedstawić skłonności naszych czasów, tak jak linczowanie i torturowanie niewinnych stworzeń,

::R2780 : strona 91::

co wskazuje na dzikie okrucieństwo myśli, które prowadzi chrześcijaństwo i przygotowuje do anarchii, bezprawia i nieumiarkowania we wszystkich rzeczach. Niechaj wszyscy prawdziwi uczniowie Chrystusowi pamiętają na rozkaz Mistrza: „Włóż miecz twój do pochwy.” „Miłujcie nieprzyjaciół waszych.” „Czyńcie dobrze tym, którzy mają was w nienawiści i prześladują was.”

Kielich, który ojciec nalewa

—————

Nasz Złoty Tekst jest treścią całej tej lekcji. Wyraża on pięknie, zwięźle i dobitnie zasady, na których opierało się posłuszeństwo Mistrza do Ojca Niebieskiego i które umożliwiły Mu, że we wszystkim wyszedł zwycięsko. Wszyscy, którzy starają się postępować śladami Jezusa, chcą być uczniami Jego w słowie i uczynku, powinni dobrze zastanowić się nad myślą wyrażoną w słowach: „Izali nie mam pić kielicha tego, który mi dał Ojciec?” Myśl jest jasną. Jezus uznał, że okoliczności i warunki, w których się znajdował nie były spowodowane przez Niego ani też przez Jego nieprzyjaciół. Uznał On Boski nadzór nad wszystkimi Jego sprawami i wiedział, że niemożliwym jest, aby cokolwiek na Niego przyszło bez dozwolenia Ojca; a ponieważ Ojciec tak zrządził i dał Mu ten kielich, przeto było Jego obowiązkiem go wypić.

Nie próbujemy mówić ludowi Pańskiemu, że nie ma szukać ucieczki od grożących prób i trudności, gdyż mamy obietnice Pana, że nie pozwoli abyśmy byli kuszeni nad naszą możność, ale z każdą pokusą zaopatruje nas w możność ucieczki od tych rzeczy, które są za trudne do zniesienia. Zatem gdy czujemy, że nasze znoszenie złego doszło do szczytu; że pomoc powinna nadejść, bo inaczej upadlibyśmy, w tym to czasie mamy rozglądnąć się wokoło nas czy Pan nie otworzy nam drogi do wyjścia. Lecz mamy być pewni, że to Pan zrządził nam tę drogę ucieczki, a nie my sami; albowiem gdybyśmy tylko uciekali od obowiązku, próby i doświadczenia w jednym miejscu, spotkalibyśmy nowe próby i doświadczenia, możliwie trudniejsze, w innym miejscu. Wiemy bowiem naprzód, że próby, trudności, prześladowania, złorzeczenia, obmowy itp. są wszystkie częściami kielicha, który Ojciec dał nie tylko dla Głowy ciała, lecz i dla wszystkich członków. Mamy więc być przygotowani znosić przeciwieństwa jako dobrzy żołnierze; nie uciekając, lecz odważnie przyjmując Opatrzność Pańską, cokolwiek On dozwoli by nas doświadczyło, z wyjątkiem gdy widzimy rozumne, słuszne i zacne wyjście, któreby nie gwałciło naszego przymierza lub prawa sprawiedliwości.

Żadna inna lekcja nie jest tak potrzebna naśladowcom Pana, jak ta, aby chętnie pić z kielicha, który nam Ojciec nalewa – uznając, że Ojciec prowadzi i kieruje sprawy nasze, bo jesteśmy Jego, jako członkowie ciała Pomazańca. W tym względzie poświęcony lud Boży zajmuje odmienne stanowisko od ludzi światowych, z którymi Ojciec nie liczy się jako z synami, którzy nie są na próbie ku dostąpieniu czci, chwały i nieśmiertelności i z tego też powodu nie potrzebują pić z kielicha prób, wytrwałości itd. „Kielich, który pijemy, azali nie jest społecznością krwi Chrystusowej?” – udziałem w Jego cierpieniach? „Jeśli z Nim cierpimy, z Nim też królować będziemy; Jeśliśmy z Nim umarli, z Nim też żyć będziemy.”

====================

— 1 marca 1901 r. —