R2850-243 Balansowanie ziemskich dóbr z Boską łaską

Zmień język

::R2850 : strona 243::

Balansowanie ziemskich dóbr z Boską łaską

„Albowiem lepsze jest miłosierdzie Twoje niż żywot, aby Cię chwaliły wargi moje” – Ps. 63:4

Słowo „miłosierdzie” wyrażone w powyższym tekście oznacza łaskę. Psalmista, jako mówca, w tym wypadku przedstawia Kościół – Chrystusa, Głowę i Ciało. Słowa te nie stosują się do nikogo innego. Oprócz świętych Bożych żadni inni nie oceniają łaski Bożej ponad życie – ponad wszelkie dobra ziemskie. Gdybyśmy poprosili ludzi światowych do zważenia tej sprawy, do położenia na jednej szali łaskę Bożą, a na drugiej ziemskie korzyści, przyjemności, węzły rodzinne, społeczne stanowisko, światowe aspiracje, pychę itp., to wyszłoby na to, że cała waga przechyliłaby się w zupełności na stronę rzeczy ziemskich, ponieważ ludzie światowi wiedzą bardzo mało albo nic o łasce Bożej. Oni, ma się rozumieć, słyszeli, że niektórzy wierzą w Boga, wierzą w Jego opatrzność, w Jego miłość, w przyszłe życie itp., lecz co do nich samych, to doszli do konkluzji, że takie rzeczy może są, ale może też wcale ich nie ma, gdy zaś rzeczy ziemskie są rzeczywistością; dlatego oni nie pomyśleliby ani na chwilę, aby zamienić obecne rzeczywistości za nieznaną i niewyraźną rzecz, zwaną Boską łaską.

::R2851 : strona 243::

Nawet gdybyśmy poprosili przeciętnego Chrześcijanina z imienia, aby rozważył tę sprawę i dał nam odpowiedź czy byłby gotów zamienić swe ziemskie dobra, nadzieje, ambicje, węzły rodzinne, stanowisko społeczne, kościelnictwo, urząd i uznanie u ludzi, za Boską łaskę – to niezawodnie zawahałby się na chwilę, a w końcu oświadczyłby, że tego nie uczyni. Powód u wielu byłby ten, że nie oceniają łaski Bożej. Oni słyszeli i wierzą w pewne rzeczy względem Wszechmocnego, niektóre prawdziwe a inne fałszywe, lecz ponieważ Boski charakter jest im przedstawiony w opacznym świetle, to dlatego nawet te prawdziwe rzeczy, których się nauczyli, wywierają na nich tak mało wpływu, że oni właściwie nie mają prawie żadnego zaufania w niewidzialnym Bogu. Tacy oceniają ziemskie korzyści ponad łaskę Bożą dziesięciokrotnie. Prawdy, których się nauczyli, były o Boskiej miłości i o Jego łaskawym zarządzeniu dla upadłych ludzi, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie Panu naszym; oraz o tym, że Bóg nie chce śmierci grzeszników, ale aby nawrócili się do Niego i żyli radując się Jego nieustannymi błogosławieństwami.

Prawdy te znajdują się w niezawodnym Słowie Bożym, natomiast nieprawdy, których się nauczyli pochodzą od ludzkich nauczycieli, a raczej, mówiąc ściślej, od onego wielkiego przeciwnika Szatana, od „boga tego świata”, jak nazywa go Apostoł, gdy mówi: „W których bóg świata tego oślepił zmysły” – zaciemnił ich co do rzeczywistego charakteru i Planu Bożego i zwiódł ich do myślenia o Nim w sposób nieprzyjazny, nieznośny, a nawet można powiedzieć, bluźnierczy. Szatan zaciemnił ludzi i doprowadził ich do myślenia, że Wszechmocny zapewniając o swej nieograniczonej potędze, oświadczył także, iż użyje tej potęgi do błogosławienia zaledwie garstki wybrańców z pomiędzy milionów ludzkości – że On weźmie tych kilku jako na wzór tego, co mógłby uczynić wszystkim, gdyby tak chciał; lecz zamiast zbawić wszystkich, On użyje Swej mocy raczej po to, aby posłać całe masy Swych stworzeń na wieczne męki – że uczynił odpowiednie do tego przygotowania jeszcze przed stworzeniem ludzkości – przygotował wielkie i okropne miejsce mąk (piekło), przygotował wieczny ogień, ogniotrwałych diabłów i w ogóle wszystko co potrzeba do zadawania jak najgorszych tortur.

Czy można dziwić się, że ci, którzy przyjęli te tradycje ludzkie zamiast Słowa Bożego i uwierzyli w te okropne rzeczy odnośnie

::R2851 : strona 244::

Stwórcy i Jego Planu, które to rzeczy przewyższają swoją okropnością nawet nauki pogańskie, pochodzące z tego samego szatańskiego źródła, że oni wątpią w miłość takiego Boga? Nie dziw, że tacy nie są w stanie pogodzić tych ludzkich teorii z wyraźnymi świadectwami Pisma Świętego, że Bóg jest miłością, że jest wielce litościwy i miłosierny; że miłosierdzie Jego trwa na wieki, i, że On nie ma upodobania w utrapieniu synów ludzkich. Te dwie myśli są sobie zupełnie przeciwne; myśl wyprowadzona z nauk biblijnych przedstawia Boga miłującym i dobrotliwym, gdy zaś fałszywe nauki ludzkie przedstawiają Go jako najpotworniejszego demona. Nic też dziwnego, że ci, którzy przyjmują tę mieszaninę ludzkich tradycji, nie są w stanie poznać Jego miłosierdzia tak wielkiego i łaskawego ku Jego stworzeniom; ani nie są w stanie pogodzić tych ludzkich teorii z wyraźnym oświadczeniem Pisma Świętego, że Jezus Chrystus z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował i że ta łaska Boża w Chrystusie ma jeszcze być świadczona w słusznym czasie każdemu stworzeniu, a przez to wszyscy będą mogli ostatecznie poznać prawdę i otrzymać sposobność wiecznego żywota – 1 Tym. 2:4.

Nie dziw więc, że gdy ci, którzy mają tak mieszane pojęcie o charakterze Wszechmocnego, starają się porównać łaskę Bożą z ziemskimi dobrami, waga ich oceny przechyla się do rzeczy ziemskich; bo chociaż oni poniekąd oceniają pewne przymioty Boskiego charakteru, lecz i te są im do pewnego stopnia zaćmione fałszywymi naukami onego przeciwnika. W jakim celu Szatan podtrzymuje to zaćmienie, tłumaczy nam Apostoł, gdy mówi: „W których bóg świata tego oślepił zmysły, to jest w niewiernych, aby im nie świeciła światłość Ewangelii chwały Chrystusowej, który jest wyobrażeniem Bożym” (2 Kor. 4:4). Tu jest wskazany powód. Dobrotliwość Boża, Jego miłosierdzie i łaska nie oświeca serc wielu, a gdy niekiedy zabłyśnie nieco w sercach niektórych, ciemność błędów tamuje to światło i nie pozwala im korzystać z zupełnego błogosławieństwa i radości. Dla znajdujących się w takim stanie niemożliwym jest miłować Boga całym sercem, myślą i siłą, ponieważ z tego, co oni o Nim wiedzą z tych mylnych nauk, On wydaje się nie być godnym takiej miłości. Obawa przed Bogiem może w takich warunkach wywierać pewien wpływ na nich i wstrzymywać ich od pewnych rzeczy ziemskich, lecz Jego dobroć i miłosierdzie ma stosunkowo mało wagi w ich życiu.

Czy mamy więc przypuszczać, że w przeszłych wiekach nie było świętych, ponieważ te mylne pojęcia o Bogu były wyznawane przez wszystkich mieniących się być Jego dziećmi? Czy mamy przypuszczać, że Luther, Melanchton, Zwingli, Knox i inni nie byli świętymi? Owszem, wnosimy, że oni byli świętymi i że złożyli swe życie w Pańskiej służbie. Nazwiska powyższe przytoczyliśmy tylko dla ilustracji, a nie jako twierdzenie, że byli to jedyni święci owych czasów, ani nie zaprzeczając temu, że i przed nimi byli święci, przez cały okres wieków średnich, a także w pierwotnym Kościele.

Twierdzimy jednak, że mieszana teologia przedstawiająca Boga z jednej strony jako miłość, a z drugiej jako okrutnego tyrana, nigdy nie wywierała tego uświęcającego wpływu, jaki mogliśmy zauważyć w życiu klasy powyżej wspomnianej. Utrzymujemy, że ci, którzy doszli do stanu świętości opisanego w naszym tekście, i którzy byli w stanie porównać obecne życie i ziemskie dobra z łaską Bożą, i ocenili tą łaskę ponad życie tak, że byli gotowi poświęcić ziemskie dobra, aby tylko mieć nad sobą Boską łaskę tak w życiu obecnym jak i w przyszłym – tacy nigdy nie osiągnęli tego stanu przez mieszaną teologię, ale raczej dochodzili do tego w proporcji jak byli w stanie zapomnieć lub ignorować te ludzkie i szatańskie bluźnierstwa odnośnie Boskiego charakteru i mogli o Nim myśleć z punktu zapatrywania czystej sprawiedliwości i miłości. Niektórzy z nich zwierzali się w swych pismach jak okropnie ta podsunięta przez diabła teologia ich przygniatała; jak przeciwną była ta teoria do wszelkich ich pojęć o Boskiej sprawiedliwości, litości i miłości, oraz, że jedyną rzeczą, jaką mogli uczynić w tych okolicznościach, to zamrużyć oczy ich umysłu na ten koszmar o piekle, diabłach i mękach, i powiedzieć: „O! Boże, ja nie mogę tego pojąć, lecz uznaję Cię jako Boga miłości i sprawiedliwości i wiem, że gdy ujrzę Ciebie takim, jakim jesteś i gdy poznam wszelkie dzieła Twego wielkiego i cudownego Planu, wtedy zrozumiem to, czego teraz zrozumieć nie mogę, jak Boska sprawiedliwość i miłość mogą być pogodzone z tą okropną teorią o wiecznych mękach dla wszystkich z wyjątkiem maluczkiego stadka, wybranych”.

W taki to sposób, przez zamrużenie swych oczu na błąd, a otworzenie ich wiarą na rzeczywisty charakter Boży uwydatniany przez tak wiele orzeczeń Jego Słowa, wspomniana klasa wiernych w całym średniowieczu, była w stanie miłować Boga nade wszystko. Ci z tej klasy byli gotowi złożyć swe życie, oraz wszelkie ziemskie korzyści, nadzieje i łaski, aby tylko mogli mieć łaskę Bożą teraz i na wieki. Jeżeli więc wierni Boży w przeszłych wiekach mogli tryumfować pomimo ciemności,

::R2851 : strona 245::

to cóż mamy powiedzieć o naszym stanowisku obecnie, gdy nadszedł słuszny czas na usunięcie tej zasłony, która przykrywała narody i gdy ona została usunięta, aby prawdziwe światło znajomości Bożej świecące z oblicza Pana naszego Jezusa Chrystusa, mogło zaświecić się w sercach naszych, dać nam poznać Jego słowo i uwolnić nas od ludzkich tradycji i fałszywych nauk przedstawiających na opak sprawiedliwość i dobroć naszego Boga!

Jak więc mamy obecnie ważyć to ziemskie życie i jego korzyści, przywileje, nadzieje i cele w stosunku do Boskiej łaski? Będzie to próbą dla nas tak jak było próbą dla wszystkich Chrześcijan w minionych wiekach. Ci, którzy się tylko cieszą z tego, że dowiedzieli się, iż nie ma wiecznych mąk, a których serca nie zostały poruszone Bożą dobrocią, będą nadal trwać w świecie radując się z tego, że zostali uwolnieni od błędu, lecz nie nawrócą się aby oddać chwałę Bogu i stawić samych siebie na służbę Jemu. Takich, niestety, jest większość, podobnie jak z owych dziesięciu trędowatych oczyszczonych przez Jezusa, tylko jeden powrócił, aby wyrazić swoją wdzięczność Panu i stać się Jego naśladowcą. Tak więc próba ta stosowana jest i dziś; albowiem Pan wybiera klasę Królestwa, tylko maluczkie stadko, w którym chce mieć tylko tych, którzy miłują Go nade wszystko – tylko tych, którzy skosztowawszy, że „dobrotliwy jest Pan”, pożądają Jego łaski, rozkoszują się nią i cenią ją ponad wszelką ziemską przyjemność, nadzieję, ambicję, oraz ponad ziemską miłość.

Klasa ta zarówno dziś, jak i zawsze była taka sama, czyli jednego ducha z swoją Głową. Apostoł Paweł wyraził ich uczucia, gdy przemawiając na ten temat i porównując ziemskie życie z Boską łaską, powiedział: „To, co mi było zyskiem, tom poczytał dla Chrystusa za szkodę. Owszem i wszystko poczytam sobie za szkodę, dla zacności znajomości Chrystusa Jezusa Pana mojego, dla któregom wszystko utracił i mam to sobie za gnój, abym Chrystusa zyskał i był znaleziony w Nim. Żebym Go poznał i moc zmartwychwstania Jego i

::R2852 : strona 245::

społeczność ucierpienia [w cierpieniach] Jego, przekształtowany będąc w śmierci Jego, owabym jakimkolwiek sposobem doszedł powstania z martwych” (Filip. 3:7-11). To, co tu wyraził Apostoł, jest uczuciem wszystkich świętych – wszystkich, którzy zostaną uznani zwycięzcami i godnymi, aby dostąpić obiecanego współdziedzictwa z Jezusem. Cokolwiek będzie poniżej tej miary, nie wystarczy. Łaskę Bożą musimy cenić ponad ziemskie życie, bo inaczej nie bylibyśmy Jego godni, nie bylibyśmy tymi, których On wybiera. Z wszystkimi, którzy mają ducha Pańskiego jest tak jak było z Apostołem; gdy tylko zaczną porównywać społeczność z Bogiem i wieczne nadzieje z tym połączone w przeciwieństwie do ziemskiej miłości, węzłów rodzinnych i przyjemności, to te ostatnie okazują się stosunkowo mało znaczące, jako śmieci w porównaniu do szczerego złota. I z tego punktu zapatrywania oni wyrzekają się wszystkiego, oddają nawet życie za Boską łaskę.

OSIĄGAJĄC CHRZEŚCIJAŃSKĄ DOJRZAŁOŚĆ

Tak rozwiniętego stanu nie osiągniemy zaraz na początku naszych chrześcijańskich doświadczeń, ani też Apostoł Paweł nie osiągnął go zaraz na początku. Jest to dojrzałość osiągnięta przez wzrost. Jednakowoż tak w wypadku Apostoła jak i naszym, zaraz na początku, zanim jeszcze byliśmy przyjęci od Boga i spłodzeni do nowej natury, było potrzebne porównać łaskę Bożą z rzeczami ziemskimi i przewaga musiała przechylić się na stronę Boskiej łaski, tak, że wyrzekliśmy się tych drugich rzeczy, to jest ziemskiego życia, ziemskich nadziei, celów i przyjemności, poświęcając takowe w takiej mierze, jak okazałoby się potrzebne, aby tylko otrzymać Boską łaskę i błogosławieństwo. Od chwili gdy waga nasza w ten sposób przechyliła się na stronę Pana, a serce zostało jemu poświęcone, rzeczy ziemskie zaczęły tracić swoją wartość w naszych oczach w miarę jak te oczy zaczęły się coraz bardziej otwierać na niebieskie rzeczy, które stawały się nam coraz droższe i coraz bardziej rzeczywiste, aż mogliśmy zobaczyć oczami wiary Tego, który jest niewidzialny, a także koronę chwały i te „nader wielkie i kosztowne rzeczy”, jakie Bóg ma przygotowane dla tych, którzy Go miłują i widokiem tych cudnych rzeczy mogliśmy się coraz bardziej wzmacniać. Tak więc w niektórych zajęło całe tygodnie, miesiące i lata, zanim dosięgli stanu, w jakim znajdował się Apostoł Paweł, gdy napisał, że wszystko poczytał sobie za śmieci i gnój, w porównaniu z Chrystusem i Boską miłującą uprzejmością, czyli łaską dla nas w nim.

Tą wielką łaskę Bożą, którą święci oceniają do takiego stopnia, że dla zdobycia jej poświęcają wszystkie rzeczy ziemskie, jest nie tylko łaska względem przyszłych widoków i nadziei – nie tylko względem przyszłego Królestwa, oraz chwały czci i nieśmiertelności, jakie wówczas dane będą wszystkim znajdującym się w Boskiej łasce, lecz ona dotyczy także obecnego życia. Nasza obecna społeczność i łączność z Bogiem staje się nam coraz droższa, aż w końcu oceniamy ją do takiego stopnia, że dusza nasza czuje się wielce nieszczęśliwa, gdy ta społeczność z Ojcem bywa choć na chwilę przerwana. Uczucie to jest pięknie określone w pieśni, którą niekiedy śpiewamy:

„Słońce mej duszy, mój Ojcze drogi,
Ja nie znam nocy, gdy ty jesteś blisko;
O, nie daj żadnej ziemskiej chmurze powstać
By ukryła cię przed oczami sługi”

Prawdziwe dziecko Boże znajdować się będzie w tak bliskiej społeczności z Ojcem i z duchem prawdy,

::R2852 : strona 246::

sprawiedliwości i miłości, że za największą klęskę uważać sobie będzie wszystko, co by tę społeczność zaćmiło lub przerwało, bez względu jak przyjemne i drogie byłoby to w pojęciu cielesnego człowieka. Nowe stworzenie jest gotowe raczej odciąć rzecz tak pożyteczną jak prawa ręka, lub tak drogą jak prawe oko, aniżeli pozwolić, aby jakakolwiek ziemska rzecz miała pozbawić je Boskiej łaski, którą ono nauczyło się oceniać do takiego stopnia, że uznaje takową za lepszą aniżeli resztę życia.

„ABY CIĘ CHWALIŁY WARGI MOJE”

Wielu Chrześcijan, będąc w zamieszaniu z powodu fałszywych i sprzecznych nauk Babilonu, odczuwają pragnienie chwalenia Boga, lecz wraz z tym pragnieniem przychodzą im na pamięć okropne błędy, które jako straszny koszmar zaciemniają ich dusze i zaciskają ich wargi, tak, że z reguły bardzo mało znajduje się takich, którzy są gotowi mówić o Bogu i Jego sprawach, oprócz tych, którzy mówią o nich z poczucia obowiązku, albo też z zamiłowania do pieniędzy i stanowiska. Jest rzeczą prawie pewną, że gdyby honorowe stanowiska i pensje zostały odjęte, i gdyby tym, którzy chcieliby być sługami Chrystusowymi przyszło pójść za przykładem Apostoła Pawła i pracować własnymi rękami w pewnego rodzaju robieniu namiotów, to prawie wszyscy kaznodzieje Babilonu przestaliby głosić. Tak jak się rzecz ma obecnie, to najzdolniejsi i najinteligentniejsi z nich mogą być utrzymani na stanowisku tzw. służby Bożej tylko dlatego, że płacą im więcej pieniędzy i oddają im większą cześć, aniżeli na jakimkolwiek innym stanowisku, na którym mogliby się nadawać.

Z drugiej zaś strony ci, którzy zakosztowali łaski Bożej, ci, którzy zasmakowali łaski Pana i zrozumieli, że jest ona lepsza niż żywot i którzy radośnie położyli na Jego ołtarzu wszelkie ziemskie dobra, nadzieje i ambicje, cieszą się z możliwości opowiadania dobrej nowiny drugim, opowiadania o chwale Tego, który powołał ich z ciemności do Swojej cudownej światłości. To poselstwo jest zbyt dobre, by je zatrzymać. Nie tylko nie trzeba im płacić za jego głoszenie, lecz chętnie godzą się na to, by jego opowiadanie i posiadanie Boskiej łaski z tym związanej coś ich kosztowało – pociągało za sobą kłopoty, wydatki pieniężne, utratę ziemskich przyjaźni, nadwyrężenie (jeśli nie zerwanie) niektórych związków rodzinnych, jak również dezaprobatę świata i kościelnictwa – tak, oni radują się w tym wszystkim, i mówią wraz z Psalmistą: „Włożył w usta moje pieśń nową, chwałę należną Bogu naszemu”.

Ktoś może powie, że to przesada; że służenie Bogu w prawdzie nie sprowadzi na nikogo utraty ziemskich przyjaciół i krewnych, i że ono zapewni człowiekowi uznanie i poważanie u ludzi, oraz dobrą pensję. Odpowiadamy: Nie! Słowo Boże jest dotąd prawdziwe; a Pan jest dotąd wzorem dla tych, którzy chcą kroczyć Jego śladem. Za co nasz Pan ponosił utratę społecznego stanowiska? Dlaczego ówcześni doktorzy teologii i przedniejsi ludu religijnego jakoby „zakrywali swe twarze przed Nim”? Czemu oni ostatecznie tak się na Niego zawzięli i tak Go znienawidzili, że aż Go ukrzyżowali? Czy było to z powodu jakiegokolwiek złego uczynku ze strony Pana? Nie, ale z powodu, że “On chodził i czynił dobrze”. Z powodu, że On mówił prawdę, w którą oni w pewnej mierze wierzyli, lecz z którą zmieszali „tradycje starszych”, które zaciemniły ich i uczyniły synami ciemności. Nasz Pan dostarczył klucza do zrozumienia tej sytuacji, gdy powiedział: „Ciemność nie znosi światłości, to jednak przywdziewa szatę światłości, aby zwieść”. Podobnie i Szatan, wprowadzając ciemność i przedstawiając Boski charakter w opacznym świetle, dopilnowuje, aby te fałszywe nauki były zawsze zmieszane z niektórymi prawdziwymi, jako osłodzoną politurą, jako szatą miłości i dobroci. Bluźniercze zniesławianie Boskiego charakteru naukami twierdzącymi, że On oddaje całe masy ludzkości w ręce demonów na wieczne tortury, Szatan zmieszał z moralnymi reformami kościelnictwa, starając się zadowolić ludzkie dążenie do lepszego życia przez zakładanie szpitali, zakładów dla umysłowo chorych, sierocińców itp., tym sposobem nasuwając myśl ludziom, że oni w rzeczywistości są lepszymi aniżeli Bóg; albowiem oni opiekują się biednymi, słabymi i upadłymi, gdy zaś Wszechmocny oddaje ich w ręce demonów na wieczne męki, i że, według ich teorii, On to przewidział i tak postanowił zaraz od początku.

Ci, którzy byli zwiedzeni przez Szatana przy pierwszym przyjściu naszego Pana, tak znienawidzili to chwalebne poselstwo, jakie On przyniósł, a także Jego czystość i prawdziwość, że nazwali Go księciem diabelskim, Belzebubem. Pan zapowiedział Swoim naśladowcom, że jeżeli Jego tak traktowali, to nie muszą się dziwić, gdy i oni mają cząstkę w podobnych doświadczeniach. A jak Jego prześladowania nie przychodziły na Niego od świata, od pogan, lecz od tych, którzy mienili się być ówczesnym świętym ludem, tak przez wszystkie wieki, oraz obecnie, tymi, którzy najwięcej sprzeciwiają się Panu i Prawdzie nie są ludzie światowi, ale religijni, których Szatan zaciemniał różnymi fałszywymi naukami. Dlatego nie powinniśmy się dziwić, gdy zauważyliśmy, że wypełnia się to co powiedział Pan, że gdziekolwiek dojdzie prawda, tam będzie mieczem rozdzielającym, a szczególnie w domu i w rodzinie. Pan przepowiedział: „Będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia Mego” – Mat. 10:22.

Doświadczenia te są w celu wypróbowania nas, tak jak doświadczenia naszego Pana były w celu wypróbowania Jego. On poświęcił Swoje życie w zupełności na początku Swej misji, gdy doszedł do trzydziestego roku życia i okazał Swoje poświęcenie się przez chrzest. Tak doskonale Pan ocenił

::R2853 : strona 247::

Boską dobroć i łaskę, że bez wahania się zadecydował, iż łaska Boża jest lepsza niż żywot, a zadecydowawszy to, ofiarował Swoje ziemskie życie i natychmiast rozpoczął głosić o tej łasce Bożej i Jego zarządzeniach. Nasz Pan dobrze rozumiał od samego początku, że to ściągnie na Niego nienawiść nominalnych wyznawców Judaizmu i że Jego chwalenie Boga wargami będzie Go kosztować ziemskie życie i wszelkie błogosławieństwa i przywileje związane z tymże życiem.

Podobnie rzecz się ma z tymi, którzy kroczą wąską drogą, śladami Jezusa. Chociaż niekiedy są tym wielce zdziwieni, dowiadują się jednak, że ogłaszanie dobrej nowiny o wielkiej radości jaka ma przyjść wszystkiemu ludowi – miłosierdziu naszego Boga ujawnionym w Chrystusie Jezusie, Panu naszym – opowiadane w całej swej pełni, sprowadza nienawiść, zniewagę i prześladowanie od dzisiejszego nominalnego Chrześcijaństwa. Ci, którzy miłują doczesny żywot, zamkną swe wargi i powstrzymają się od mówienia o Boskim miłosierdziu; lecz wierni swemu przymierzu i oceniający łaskę Bożą ponad życie, będą opowiadać o Jego przymiotach, bez względu na to, ile by to miało ich kosztować.

Poselstwo dobrej nowiny objawione obecnie poświęconemu ludowi Pana, poselstwo, przez które oni rozpoznali miłosierdzie Boże, i które oni starają się opowiadać drugim, nie za pieniądze i nie dla zdobycia reputacji, ale raczej kosztem światowej reputacji, kosztem straty finansowej, i kosztem różnych domowych doświadczeń i trudności – poselstwo to jest tą „nową pieśnią” wspomnianą przez Psalmistę, którą to pieśń Pan włożył w usta Swoich wiernych. Jest to ta sama nowa pieśń, o której Pan wspomina w Objawieniu, której żaden nie mógł się nauczyć, oprócz tych 144 000, którzy mieli imię Ojca na czołach swych. Chociaż inni słyszą tę pieśń, lecz śpiewać jej nie mogą, bo jej śpiewanie coś kosztuje. „Ponieważ lepsze jest miłosierdzie Twoje niż żywot [więcej cenione przez nas, więcej aniżeli całe ziemskie życie i jego dobra], przeto będą Cię chwaliły wargi moje”.

====================

— 1 sierpnia 1901 r. —