R2959-59 Studium biblijne: Prześladowanie i jego dobre owoce

Zmień język

::R2959 : strona 59::

Prześladowanie i jego dobre owoce

— Dz. Ap. 8:3-13 — 9 MARCA —

„Ci, którzy byli rozproszeni, chodzili opowiadając Słowo Boże”

PRZEŚLADOWANIE nigdy nie jest dobrym, ani też nie jest radosnym; mimo to, Bóg może opanować, tak prześladowanie jak i wszelkie zło i obrócić je na dobro Swego ludu i ci co są prawdziwie Jego ludem, mogą nauczyć się „radować w uciskach”, a śledząc w nich Boską opatrzność, dostrzegają korzystne wyniki. Pierwsze prześladowanie kościoła rozpoczęło się około czasu gdy Szczepan był zabity, co zauważyliśmy w poprzedniej lekcji. Obliczanym jest, że ono trwało od trzeciego do siódmego roku po zesłaniu Ducha świętego, aczkolwiek nie ma sposobu sprawdzenia tego dokładnie. Saul z Tarsu (później nazywany Apostołem Pawłem) był najwyraźniej naczelnikiem tego prześladowania i łowienia heretyków, co rozpoczęło się od Szczepana i rozszerzyło się na wszystkich wiernych – z wyjątkiem apostołów, którzy z jakiegoś powodu znajdowali się jakoby pod opatrznościową ochroną.

Prześladowanie rozpoczęło się w Jerozolimie, ponieważ do onego czasu miasto to było ośrodkiem pracy wiernych, zgodnie z Pańskim poleceniem: „począwszy od Jerozolimy”. Było ono nie tylko głównym miastem w Palestynie, ale, jak to już zauważyliśmy poprzednio, było ośrodkiem pobożnych Żydów ze wszystkich części świata, z których wielu starało się tam osiedlić u schyłku swego życia, nawet jeśli

::R2959 : strona 60::

poprzednio żyli w innych krajach. Pan łaskawie zrządził pewien okres spokojnego rozwoju, dla tych co przyłączyli się do Kościoła w Dniu Pięćdziesiątnicy i później, aby mogli wzrosnąć w łasce i w znajomości; lecz gdy już do pewnego stopnia urośli, Bóg dozwolił, aby wicher prześladowania uderzył na Kościół i rozwiał dojrzałe ziarna na różne strony.

Ten sam Bóg, który kierował sprawami rychłego kościoła, dotąd miłuje i troszczy się o Swoich; wciąż jeszcze nadzoruje Swoimi sprawami, sprawami Swego Syjonu. Teraz, podobnie jak wtenczas, On może dozwolić albo powstrzymać prześladowania, stosownie do tego co Jego mądrość uznaje za najlepsze dla duchowego dobra Swego ludu i dla rozwoju Swego chwalebnego planu. Prześladowanie jakie naonczas powstało, zapewne miało wpływ podwójny: (1) Było próbą i przesiewaniem dla tych, którzy już wypowiedzieli imię Chrystusowe; miało doświadczyć ich wierność a także gotowość do znoszenia trudów, jako żołnierze Chrystusowi, aby mogli być uznani za godnych zwycięzców. Prześladowanie to było dla nich nie tylko próbą ale i wzmocnieniem, bowiem z doświadczenia wiemy, że każda próba i każde utrapienie, ponoszone wiernie i z cierpliwością, prowadzą do większego zwycięstwa i wzmacniają charakter. (2) Prześladowania stają się nieraz Pańskimi przewodami ku rozszerzeniu prawdy na wszystkie strony, aby dzieło Jego było na świecie rozszerzone. Błogosławiąc najpierw tym, którzy pod Jego opatrznością zostali zebrani razem, Bóg następnie rozproszył ich jako światła po całej Palestynie i krajach pogranicznych.

Czerpiąc z tych szczegółów naukę dla siebie spostrzegamy, że i do naszego kraju – do Ameryki – Bóg zgromadził ze wszystkich części świata, specjalną klasę ludzi miłujących prawdę i wolność. Dostrzegamy jak pochodnia wolności i cywilizacji zajaśniała tu więcej aniżeli gdziekolwiek. Dostrzegamy, że na tej jakoby specjalnie przygotowanej glebie, On rozsiał teraźniejszą prawdę – poselstwo „żniwa” – które aczkolwiek słabymi, jednak dość wymownymi sposobami rozszerzyło się pomiędzy ludem, nie tylko w tym uprzywilejowanym kraju ale i po całym świecie. Pewne podobieństwo dostrzegamy również i w tym, że prześladowania teraźniejsze dotąd były dosyć spokojne – raczej niż jawne, publiczne i demonstracyjne. Na podobieństwo wczesnego Kościoła, mieliśmy świetne sposobności wzrastania w znajomości prawdy i łaskach ducha świętego. Nie zdziwiłoby więc nas gdyby wkrótce Boska opatrzność dozwoliła na pewne większe prześladowania; a gdyby taką była wola Boża, czy znajdujemy się we właściwym stanie serca, abyśmy z prześladowań umieli korzystać, a nie zniechęcać się ani słabnąć w wierze? Czy, na podobieństwo wczesnego Kościoła, doświadczenia takie rozszerzyłyby nasze sposobności w pracy Pańskiej także i teraz? Ufamy że tak by było.

Ważną lekcją dla wszystkich wiernych jest, aby zrozumieć, że Pan Sam jest nadzorcą i dyrektorem spraw Swojego Kościoła; że Ten, który błogosławi Kościołowi Swoim świętym duchem i światłością znajomości Bożej, jest Tym samym, który zezwalał i powściągał prześladowania i przesiewania, tak z zewnątrz jak i z wewnątrz. Ci co lekcji tej nauczą się dobrze, będą spokojnymi we wszystkich sprawach ich życia, a „pokój Boży, który przewyższa wszelkie wyrozumienie” będzie zawsze gościł w ich sercach. Nauczmy się więc rozeznawać objawy Boskiej opatrzności w czasach minionych i, na ile to możliwe, starajmy się taką samą zasadę stosować do spraw teraźniejszych i zawsze ufajmy Panu, nawet tam gdzie nie możemy Go zrozumieć, wiedząc, że wszystkie rzeczy pomagają ku dobremu tym, którzy Go miłują.

WYNIKI Z PRZEŚLADOWAŃ TYNDALA

Dla ilustracji, jak prześladowania czasami a nawet ogólnie dopomagają sprawie rozpowszechniania prawdy, zauważmy pewne okoliczności tyczące się znanego reformatora angielskiego, Wiliama Tyndale’a, który był

::R2960 : strona 60::

jednym z najpierwszych pomocników do opublikowania Pisma Świętego w języku angielskim. Nie mając zezwolenia na ukończenie swej pracy w Anglii, Tyndale udał się do Wormacji, w Niemczech i tam opublikował pierwszy kompletny nakład tłumaczenia Nowego Testamentu. Kilkaset kopii było wysłanych do Anglii. Z polecenia króla Henryka VIII, wszystkie te książki zostały wykupione przez biskupa londyńskiego, w tym celu, aby je zniszczyć. Tyndale jednak, ten wysiłek powstrzymania cyrkulacji Biblii, zrozumiał i określił w taki sposób: „Ja przez to otrzymam od niego, za te książki, dosyć pieniędzy, aby wybrnąć z moich długów a świat cały zostanie oburzony za takie spalenie Słowa Bożego. Nadwyżkę z otrzymanych pieniędzy użyję na ponowne skorygowanie i na nowy nakład tej samej Księgi”. I tak się też stało. Biskup Tunstall zakupił nie tylko wszystkie kopie jakie dostały się do Anglii, ale i wiele kopii w mieście Antwerpia i wszystko to zostało publicznie spalone na placu Św. Pawła, w Londynie, w r. 1526. Później, wbrew tym zakazom królewskim i energii kleru, kopie Nowego Testamentu w języku angielskim zostały przemycone do Anglii, okrętami naładowanymi zbożem.

Nam wszystkim potrzeba zupełnej ufności w Bogu i gorącego zapału do służenia prawdzie, której nic nie zdoła zniszczyć ani powstrzymać. Jeżeli napotykamy na trudności w jednym kierunku, zmieńmy sposoby; jeżeli i te są utrudniane, zmieńmy znowu – zachowując zawsze prawa i zasady sprawiedliwości, ufni że Pan pokieruje wynikami na Swoją chwałę. Pod Boską opatrznością, setki tysięcy tomów Wykładów Pisma Świętego i miliony różnych gazetek było rozpowszechnionych po wszystkich krajach cywilizowanych, jako nasienie prawdy. Wcale by nas nie zdziwiło gdyby jakieś sprzeciwy lub prześladowania powstały, które by jedynie dopomagały do wzrostu tego co było posiane. Ten co w gniewie stara się podeptać rozsiane nasienie, wgniata je głębiej do ziemi, aby się lepiej mogło zakorzenić. Podobnie może stać się z wszelką opozycją, którą on wielki przeciwnik stawia obecnie i na którą Pan może dozwolić. Nie powinniśmy modlić się o pokusy, próby i prześladowania, ani mamy modlić się, aby takowych uniknąć; lecz jest to naszym przywilejem prosić Pana, aby nie opuszczał nas w pokuszeniach i ostatecznie wybawiał nas od złego – w Jego własny sposób, w słusznym Jego czasie i na Jego własną chwałę.

DIAKON FILIP

Jeden Filip znajdował się w gronie dwunastu apostołów, lecz nie o tym traktuje niniejsza lekcja. Ten Filip był jednym z siedmiu diakonów, o obraniu których

::R2960 : strona 61::

opisane jest w Dz. Ap. 6:5. Diakon ten widocznie dobrze wykorzystał nastręczające się sposobności służenia cielesnym pokarmem biednym, lecz także karmił duchowym pokarmem własne serce, aby przez to wyćwiczyć się na lepszego sługę i posłańca Pańskiego, do większej i bardziej duchowej służby. Filip był jednym z tych, których prześladowanie wygnało z Jerozolimy. Zatrzymajmy się tu na chwilę, aby głębiej wniknąć w tę sprawę. Przypuśćmy, że ci pierwsi chrześcijanie powiedzieliby sobie: Prześladowanie sroży się; ale pozostaniemy na miejscu, choćby nam przyszło iść do więzienia itp., ufamy bowiem, że Pan może ochronić nas tu, tak samo jak gdziekolwiek. Byłoby to zdrowe rozumowanie, lecz zdradzałoby zaniedbanie napomnienia, jakie Pan dał kościołowi słowami: „Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do drugiego” (Mat. 10:23). Prześladowanie było zamierzone, aby ich rozproszyć, przeto nie zastosowanie się do powyższego napomnienia Pańskiego mogłoby doprowadzić niektórych najgorliwszych i najwierniejszych w kościele do uporczywego sprzeciwiania się Boskiej Opatrzności. Tak samo w czasach obecnych: którzykolwiek ponoszą prześladowania, niechaj pamiętają o Pańskim napomnieniu i po odpowiednim wydaniu świadectwa w danym mieście, jeżeli zauważą drzwi sposobności otworzone, niech udadzą się do innej miejscowości, gdzie ich wierność, znajomość i umiejętność w posługiwaniu się „mieczem ducha” mogą uczynić ich jeszcze bardziej użytecznymi. Tak sprawa się miała z Filipem, który przeprowadził się do Samarii i, widocznie bez straty czasu, rozpoczął swoją służbą dla prawdy, każąc Chrystusa.

Wspominamy, że miasto Samaria było stołecznym miastem okręgu zwanego również Samarią, którego ludność nazywana była Samarytanami; była to ludność mieszana z żydów i pogan. Przez Żydów Samarytanie uważani byli za pogan, stąd Żydzi nie mieli z nimi społeczności. Przypominamy również, że względem tych ludzi nasz Pan powiedział: „Na drogę pogan nie idźcie, do miast Samarytańskich nie wchodźcie, ale idźcie raczej do owiec, które zginęły z domu Izraelskiego” (Mat. 10:5-6; Mat. 15:24). Tym sposobem Pan wyróżnił Samarytan, jako oddzielnych od Izraelitów. Pamiętamy także, iż ponieważ Pan Jezus nie wszedł do miasta samarytańskiego, aby leczyć ich chorych, mieszkańcy tegoż miasta nie chcieli sprzedać żywności Jego uczniom. Czując się obrażonymi, apostołowie Jakub i Jan rzekli do Pana: „Pozwól, że będziemy prosić, aby ogień zstąpił z nieba i spalił to miasto” lecz Pan zgromił ich słowami: „Nie wiecie wy jakiegoście ducha; albowiem Syn człowieczy nie przyszedł zatracać dusz ludzkich, ale zachować”. Również z tego miasta była owa niewiasta, z którą Jezus rozmawiał przy studni i dał jej skosztować nieco wody żywota; później zwołała i przyprowadziła do Jezusa swoich sąsiadów i znajomych, którzy również zakosztowali wody żywota i byli orzeźwieni, a wielu uwierzyło w Niego. Jednak oświadczeniem naszego Pana wówczas było: „Wy chwalicie co nie wiecie […] zbawienie jest z żydów” – Jana 3:1-36; Łuk. 9:54-56; Jana 4:22.

Fakt, że w tym czasie Filip poszedł do Samarii pod opatrznościowym kierownictwem i tam kazał Ewangelię, oznacza, iż nadszedł czas, aby Ewangelia została rozszerzona poza Judaizm. Z tego wynika, że stało się to przynajmniej trzy i pół roku po śmierci naszego Pana – po zakończeniu się siedemdziesiąt symbolicznych tygodni i specjalnego czasu łaski dla Izraela. Apostołowie widocznie nie mieli takiej odrazy do Samarytan jak do pogan w ogólności, bo w żyłach Samarytan płynęła krew żydowska.

Samarytanie byli gotowymi do przyjęcia Ewangelii a fakt, że żydzi stronili od nich nieomal tyle co od pogan, czynił ich tym skłonniejszymi do przyjęcia Ewangelii, która ignorowała wszelkie wyróżnienia rasowe i klasowe. Byli więc gotowi przyjąć Jezusa za Odkupiciela i zupełnie poświęcić się Jemu. Kazania Filipa były poparte jawnymi manifestacjami ducha, w leczeniu chorych itp., podobnie jak wszystkie kazania ówczesne. Manifestacje te były w celu utwierdzenia w wierze tych co przyjmowali prawdę i w celu przeciwdziałania cudownym sztuczkom szatańskim praktykowanych przez czarnoksiężników, wróżbitów itp.

Prawda doszła Samarytan akurat na czas, aby ich ochronić od tych niegodziwych sztuczek szatańskich, zwanych naonczas: „Czarną Magią” itp., którą w mieście tym praktykował szczególnie niejaki Szymon, czarnoksiężnik. Napisane jest, że jego wpływ nad ludnością był znaczny, talk nad bogatymi jak i nad biednymi, i, że zwolennicy jego mniemali: „Tenci jest ona moc Boża wielka”. Czasy i pojęcia ludzkie zmieniły się. Czarnoksięstwo i magia nie imponują dziś światu, tak jak dawniej i on wielki zwodziciel zmienił swoje taktyki z biegiem czasu. Apostoł Paweł powiedział, że szatan przemienia się czasami w anioła światłości, aby zwieść nawet tych co szukają prawdy. W czasach obecnych on ma wiele pomysłów, zasadzek i sideł na tych, którzy budzą się z uśpienia przesądów i ciemnoty średniowiecza. Takim on przedstawia się jako Wyższy Krytyk, szukający prawdy w Biblii, którą przedstawia jako zbiór różnych sprzeczności. Innym przedstawia się jako ewolucjonista i wysuwa teorie w zupełności przeciwne Pismu Świętemu, dowodząc że człowiek nigdy nie upadł, a więc i odkupienia ani restytucji nie potrzebuje. Jeszcze innym imponuje tzw. Chrześcijańską Umiejętnością (Christian Science), używając imienia Chrystus jako jedne złudzenie a słowa umiejętność, jako drugie, ucząc mieszaniny przeciwnej obu – jednak popiera te swoje nauki pewnymi fizycznymi ulgami i uzdrowieniami (za pomocą tej samej siły, która działała przez Szymona Magika) i tym, którzy uparcie sprzeciwiają się prawdzie, obiecuje lepsze zdrowie, leczenie fizycznych niedomagań itp.

My, który obecnie sprzeciwiamy się onemu złośnikowi i jego metodom, nie posiadamy władzy fizycznego leczenia, aby nią zaimponować słuchaczom; ale posiadamy prawdę, która działa jako maść naprawiająca oczy wyrozumienia tych, którzy ją przyjmują. Ona również oczyszcza z grzechu i uwalnia od duchowych ciężarów – jest olejkiem wesela na głowę i na serce. Cała ta sprawa przybrała wyższy poziom z postępem znajomości i cywilizacji, które przyszły na świat w wyniku świecenia światła

::R2961 : strona 62::

wiernych sług Bożych w minionych czasach. Obecnie, podobnie jak w Samarii, prawda przekonuje tych, którzy są we właściwym stanie serca i uwalnia ich od przesądów, ciemnoty, poddaństwa klerowi, od sekciarstwa itp. – przywodząc ich do wolności, którą Chrystus czyni prawdziwie wolnymi tych, co stają się prawdziwie Jego ludem.

Ci co przyjęli poselstwo Filipowe i poświęcili się Panu, okazali to przez chrzest zanurzenia w wodzie; symbolizując w ten sposób pogrzebanie swej woli w Boską, jak ona wyrażona jest w Chrystusie. To również świadczyło, że odtąd oni byli umarłymi dla siebie i dla świata, i że powstali do nowości żywota, jako członkowie ciała Chrystusowego. Nie czytamy nic o artykułach wiary ani o sekciarskich lub denominacyjnych nazwach, albo o wciąganiu ich imion do księgi parafialnej. Pierwotny Kościół uważał, jak to i my czynimy, iż najważniejszym jest, aby wierzący byli złączeni z Chrystusem, aby przez to imiona ich były „zapisane w niebie”. Szymon, który poprzednio był religijnym (?) przywódcą ludu – ich przewodnikiem do ciemności i zasadzek przeciwnika – stał się jednym z nawróconych, jednym z ochrzczonych i ustawicznie trzymał się blisko Filipa, przysłuchiwał się jego kazaniom i ze zdumieniem przypatrywał się działaniu Boskiej mocy przez niego, którą to moc poznał, była większa od szatańskiej mocy, która działała przez niego.

Wiadomość o działaniach Boskiej łaski w Samarii i o przyjęciu Pana przez Samarytan, wnet doszła do Jerozolimy i przedstawiciele apostołów i inni z Jerozolimy udali się do Samarii, aby naocznie przekonać się o Pańskim dziele w tym mieście i aby utwierdzić wierzących. Apostołowie udali się do Samarii, zapewne i dla tego, że dary ducha świętego (dary języków, cudownego leczenia itd.), mogły być udzielone innym tylko przez apostołów. Bez względu jak dobrym kaznodzieją był Filip i jak wiele mógł nawrócić i ochrzcić, lecz ponieważ nie był jednym z wybranych dwunastu, on nie miał władzy udzielania darów ducha innym. (Ponieważ dary te mogły być udzielane tylko przez apostołów, one niezawodnie ustały w kościele krótko po śmierci apostołów). Piotr był jednym z posłanych do Samarii; a drugim był Jan, ten sam, który, wraz z bratem swoim Jakubem prosił Pana: „Pozwól a będziemy modlić się, aby ogień zstąpił z nieba i spalił to miasto”. Znacznej zmiany dokonała Ewangelia nawet w tym dobrym człowieku! On nauczył się od Jezusa i obecnie odznaczał się podobnym duchem; nie usiłował już więcej szkodzić ludziom, ale pomagać im do zbawienia.

Apostołowie, przyszedłszy do Samarii, modlili się wraz z uczniami, następnie kładli na nich ręce, udzielając niektórym dary ducha świętego – dar mówienia językami, wykładania języków, cudotwórstwa itp. Ponieważ Szymon magik był jednym z wierzących i ochrzczonych on zapewne też otrzymał pewien dar ducha świętego. Jednak on, a może i niektórzy inni z tej liczby nowo nawróconych, nie byli jeszcze w zupełnej harmonii z Panem i z Jego chwalebnym planem. Dary ducha mogły być udzielone natychmiastowo; lecz owoce ducha rozwijają się stopniowo. Zatem dary te nie powinny być uważane za najlepsze dowody Boskiej łaski i bliskiej społeczności z Bogiem; lepszymi dowodami są owoce ducha – cichość, cierpliwość, łagodność, braterska uprzejmość, miłość i inne – które wierni Pańscy powinni posiadać w pewnej mierze. Paweł Apostoł oświadczył, że gdyby posiadał nie tylko jeden z tych darów ale wszystkie a nie miałby miłości, nic by to jemu nie pomogło do osiągnięcia onych wielkich łask, do których Pan powołał Kościół – 1 Kor. 13:1-8.

Szymon, chociaż zdumiony tym co widział, mocno zainteresowany i przekonany, że była to święta potęga; chociaż przyłączył się do wierzących i prawdopodobnie otrzymał jeden z darów, to jednak znajdował się jeszcze „w gorzkości żółci i w związce nieprawości”, jak powiedział mu to później Piotr Apostoł. On był takim zawsze, lecz sam o tym nie wiedział i drudzy nie rozpoznali tego. Okazał to dopiero wtedy gdy spostrzegł, że na kogo Piotr wkładał ręce, ten otrzymywał dar ducha. Widząc to prosił, aby i jemu moc ta była dana i obiecał za to dobrze zapłacić; dowodząc, że jego zainteresowanie prawdą nie było z najlepszego stanowiska bezinteresownego służenia Bogu i prawdzie; wypływało raczej z ciekawości; samolubstwo nie ustąpiło miejsca miłości a władzy apostolskiej pożądał, aby używać jej w sposób samolubny, dla własnej korzyści i chwały pomiędzy ludźmi.

Wielu było podobnych później i są tacy dotąd. Nie są oni gorsi od innych ludzi tego świata, bo i nie dają żadnych dowodów przynależności do ludu Pańskiego. Bezpiecznie powiedzieć można, że do klasy Szymona Magika zaliczyć by trzeba dziś setki, tysiące a może i miliony mężczyzn i niewiast, którzy znajdują się w nominalnych kościołach, lecz nigdy nie rozpoznali istotnego ducha Ewangelii; którzy zarządzenia kościelne traktują po kupiecku; jakie mogą mieć z tego korzyści lub straty, a przyłączają się do kościoła jedynie dla chwały, dla wyróżnienia społecznego lub dla świeckiego powodzenia, jakie mogą z tego osiągnąć. Takim możemy powiedzieć grzecznie ale stanowczo: „Nie macie w tej rzeczy cząstki ani losu, gdyż serca wasze nie są proste przed obliczem Bożym”. Nie powiemy im, ani też Piotr nie powiedział Szymonowi, że sposobność łaski dla was przeminęła i czekają was wieczne męki. Co Bóg może mieć dla takich w przeszłości, w innych warunkach, na pewno nie wiemy, lecz punkt, który chcemy zaznaczyć jest, że takie charaktery nie będą miały działu w Królestwie, ani w jego zarządzeniu obecnym, ani w przyszłym. Nawet pomiędzy tymi, którzy przyjęli teraźniejszą prawdę, mamy powód obawiać się, że niektórzy przyjęli ją nie z miłości do prawdy, ale jedynie z ciekawości, albo też w tej myśli, aby otrzymać przedniejsze miejsce pomiędzy braćmi. Są to niebezpieczne charaktery – niebezpieczne dla nich samych i niebezpieczne względem ich wpływów w Kościele. Takich nie należy obierać na przywódców (starszych) pomiędzy ludem Pańskim, bez względu jakie byłyby ich cielesne dary, zasoby lub talenty.

====================

— 15 lutego 1902 r. —