R2997-123 Studium biblijne: „W Antiochii uczniowie zostali po raz pierwszy nazwani chrześcijanami”

Zmień język

::R2997 : strona 123::

„W Antiochii uczniowie zostali po raz pierwszy nazwani chrześcijanami”

— Dz. Ap. 11:9-30 — 4 MAJA —

„I była z nimi ręka Pańska, a wielki poczet uwierzywszy, nawrócił się do Pana”

Gdy powstawały te słowa, Antiochia była trzecim miastem na świecie pod względem przemysłu i liczby ludności 500 tysięcy. Miasto to było położone 300 mil na północ od Jerozolimy. Była to znaczna przestrzeń, szczególnie w czasach, gdy podróżowano pieszo, na wielbłądach i na statkach towarowych. Warto zauważyć, że było to pierwsze miasto poza Palestyną, w którym powstało zgromadzenie chrześcijańskie. Można nawet powiedzieć, że o ile Jerozolima była ośrodkiem wpływów w Palestynie, o tyle Antiochia stała się ośrodkiem wpływu ewangelicznego pomiędzy poganami. Zdaje się, że zapoczątkowanie pracy Pańskiej, pierwsze iskry światła i Prawdy, zaniesione zostały do Antiochii wskutek prześladowania, jakie miało miejsce po śmierci Szczepana. Niektórzy – zmuszeni do ucieczki z Jerozolimy – osiedlili się w Antiochii i – co jest rzeczą zrozumiałą – nie mogli tam żyć i postępować w światłości Ewangelii bez przyświecania tym światłem innym ludziom. Działali oni najpierw pomiędzy Żydami, bowiem w tak wielkim przemysłowym mieście jak Antiochia było zapewne dużo Żydów. Nie wiemy, ilu z nich przyjęło Ewangelię, ale pewne jest, że głoszono ją im tylko do skończenia się siedemdziesięciu symbolicznych tygodni łaski dla Izraela – aż do 37 roku naszej ery. W tym to czasie Pan posłał Filipa do Samarii i do rzezańca Etiopczyka, a także utorował drogę do pogan przez Piotra, którego posłał do Korneliusza. W ten sposób została otworzona droga także innym poganom i pod opatrznościowym kierownictwem wierzący z Żydów doszli do tej właściwej myśli, że ci z Pogan, którzy przyjmowali Jezusa i swoje życie dostosowywali do Jego nauki, mogli być zaliczeni do braci na równi z tymi, co urodzili się jako Żydzi. Praca zapoczątkowana w ten sposób w Antiochii rozszerzyła się znacznie i Poganie okazali większe zainteresowanie aniżeli Żydzi, którym Ewangelia była ogłoszona najpierw. Nasz naczelny tekst również poświadcza, że w Antiochii i innych miastach wielu z Pogan uwierzyło. Zawiera się w tym nauka głosząca, że choć sprawę uznania i przyjęcia do Kościoła wiernych z pogan Pan dał zrozumieć najpierw Apostołom, to jednak nie ograniczył swego poselstwa jedynie do nich, ale gotów był użyć za swoje narzędzie ustne każdego ucznia, bez względu na to, jak był on skromnym i błogosławić wszystkim swoim posłańcom poświęconym tej służbie. Zatem i dziś niechaj wszyscy z poświęconych będą pilni w dostrzeganiu sposobności służenia, a ci, którzy zajmują stanowiska nauczycieli w Kościele, niechaj naśladują wzoru Apostołów, którzy nie przejawiali ducha zazdrości w rozszerzaniu pracy, a raczej radowali się z głoszenia Ewangelii, bez względu na to, jakie narzędzie upodobało się Panu użyć. Taki jest duch prawdziwego uczniostwa – duch pokory. Jest on zgodny ze słowami Apostoła: „W pokorze jedni drugich mając za wyższych nad się” oraz „Nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z Prawdy”.

Wiadomość o tym, że Ewangelia dotarła do Pogan w Antiochii i że znaczna liczba nawróciła się do Pana, doszła do Kościoła w Jerozolimie, można by rzec – do centrum ruchu Chrześcijańskiego. Apostołowie i wszyscy bracia zostali już do tego przygotowani Pańską manifestacją w sprawie Korneliusza, co powinno było zapobiec ich zdziwieniu i znacznie złagodzić jakiekolwiek uprzedzenie do przyjmowania wierzących z pogan za współdziedziców obietnic, które poprzednio odnosiły się jedynie do nich. Zapisy nie podają jednak, czy owe wieści sprawiły radość w zgromadzeniu jerozolimskim. Możemy zatem wnosić, że wiadomości te przyjęto z pewnego rodzaju obawą, iż te wielkie ilości pogan przyjmujących wiarę chrześcijańską mogą zaszkodzić sprawie, której oni z zamiłowaniem służyli; że Żydzi będą mogli powiedzieć: „Tak, wasze poselstwo jest dosyć dobre dla barbarzyńców i pogan, ono pociąga ludzi bezreligijnych, lecz mało pociąga pobożnych z ludu wybranego przez Boga, z ludu, któremu należą się Boskie obietnice, przymierza itd.”. Zdaje się więc, że istotną pobudką posłania Barnaby do Antiochii (a po drodze do innych zgromadzeń) było to, żeby zobaczył i rozsądził prawdziwy stan rzeczy i aby następnie ocenił, czy życie i postępowanie owych nowo nawróconych było godne tego, by mogli zostać uznani za współdziedziców dziedzictwa świętych. Barnaba przyszedłszy i „ujrzawszy łaskę Bożą” ujawniającą się wśród tamtejszych wiernych, uradował się bardzo. Wynika z tego, że łaska Boża musiała się przejawiać nie tylko w ich wierze w Pana jako ich Odkupiciela i Mistrza, ale też w ich postępowaniu jako uczniów i naśladowców Jezusa. Napisane jest:

::R2998 : strona 124::

„Ktokolwiek ma nadzieję w Nim, oczyszcza się, jako i On czysty jest”. Możemy więc wnosić, że Barnaba zauważył tę oczyszczającą, uświęcającą moc Prawdy pomiędzy wierzącymi w Antiochii. Poznał również, że takim przymnożeniem sprawa Pańska nie tylko nie dozna szkody, ale zostanie zaszczycona. Czytamy, że uradował się, a chociaż nie jest to napisane, możemy przypuszczać, iż prędko posłał raport do braci w Jerozolimie i oni również się uradowali. Dobry człowiek z dobrego skarbu swego serca zawsze będzie się radował na widok łaski Bożej działającej w drugich. Gdy cieszymy się ze wszystkiego, co jest dobre, to stanowi to dowód posiadania w dobrej mierze Ducha Świętego. „Cokolwiek jest prawdziwego, cokolwiek poczciwego, cokolwiek sprawiedliwego […] cokolwiek chwalebnego, jeśli która cnota […] o tym przemyśliwajcie” – Filip. 4:8.

Posyłając Barnabę apostołowie dokonali widocznie dobrego wyboru. Pamiętamy, że był on z rodu Lewitą i to niewątpliwie czyniło go bardzo ostrożnym we wszystkim, co dotyczyło dobra Żydów i wiary; niewątpliwie był on także dobrze zaznajomiony z Zakonem. Pochodził z Cypru. Jest to wyspa na Morzu Śródziemnym, niedaleko od Antiochii. Barnaba, urodzony pomiędzy Poganami, daleko od Jerozolimy, był niezawodnie człowiekiem szeroko myślącym, zaznajomionym z dialektem mieszkańców Antiochii, a ponadto wyróżniał się pięknym charakterem jako dobry brat i nauczyciel w Kościele. Pamiętamy, że sprzedał on część swoich posiadłości, aby pomóc biednym w Jerozolimie. Pamiętamy również, że imię Barnaba otrzymał w dowód miłości i poważania w Kościele, a imię to wyróżniało go jako „syna pociechy”, „pomocnika”. Fakt, że ten dobry mąż radował się, upewnia nas, iż warunki, jakie zastał w zgromadzeniu w Antiochii, były dobre; bowiem dobry człowiek nie raduje się z niesprawiedliwości, ale raduje się z Prawdy.

Barnaba szybko rozmiłował się w braterstwie w Antiochii i w taki sam pocieszający i zasilający sposób jak w Jerozolimie napominał wszystkich. Grecki odpowiednik polskiego wyrazu napominał wyrasta z tego samego korzenia co jego imię i oznacza: „pocieszać, podniecać, zasilać”. Nie ulega wątpliwości, że Barnaba dostrzegał pewne rzeczy potrzebujące naprawy, lecz zamiast rozpocząć od wyszukiwania wad, zamiast ranić uczucia braci i gromić ich, on słusznie rozpoczął od wyznania im tego, co widział w nich godnego radości. Jego napominanie było skłanianiem do tego, aby w swym „przedsięwzięciu serca trwali przy Panu”. Słowo greckie tu użyte oznacza `przyklejenie`, `przymocowanie`. Barnaba pragnął widzieć, że serca tych drogich braci, nowych w Prawdzie, są mocno spojone z Panem, ich umysły są upewnione, a poświęcenie zupełne. To było sprawą najważniejszą. Później można im było w sposób łagodny, uprzejmy wskazać ich różne słabości cielesne, którym jeszcze ulegali albo też ufać, że gdy silniej zostaną zespoleni z Panem, sami może poznają te niewłaściwości, nawet bez uprzedniego powiedzenia im o nich. To, na co kładziemy nacisk, to nie to, iż ogłada czy udoskonalenie ciała mają być przedmiotem pierwszej troski, ale to, iż ważniejsze jest głębsze dzieło łaski – czystość serca, czystość intencji i serdeczna społeczność z Panem. Ci nowo nawróceni potrzebowali raczej spojenia zamiast rozdzielania, potrzebowali serdecznej łączności z Panem. Krytyka cielesnych słabości przychodzi później – stopniowo, ostrożnie i łagodnie. Barnaba posiadał trzy przymioty, które czyniły go odpowiednim do tej służby i jeżeli takie same przymioty są obecnie w nas, to uczynią nas one sposobnymi sługami Prawdy. Przymioty te określone są następująco: „Był to mąż dobry [uczciwy, sprawiedliwy, zacny], pełen ducha świętego [nie przyjął łaski Bożej nadaremno, była ona w nim żywą mocą nadzorującą i kontrolującą jego wszystkie sprawy] i pełen wiary”. Bez względu na to, jak dobry może być człowiek i jak wiele posiada ducha Bożego, wiara jest konieczna. „Bez wiary nie można się podobać Bogu”. Starajmy się więc posiadać te wszystkie kwalifikacje w naszej służbie, abyśmy mogli być prawdziwymi synami pociechy, pomocnymi w służbie Pana i wszystkim, gdziekolwiek się znajdziemy. Nie dziwi nas, że napisano, iż w rezultacie służby Barnaby w Antiochii przybyło wielkie mnóstwo Panu!

O Saulu z Tarsu słyszeliśmy wówczas (Dz. Ap. 9:30), że po nawróceniu, po staniu się uczniem Pana Jezusa i wskutek głoszenia o Nim w Damaszku, a następnie w Jerozolimie, życie jego zostało zagrożone, a bracia posłali go do Cezarei i stamtąd prawdopodobnie okrętem – do jego rodzinnego miasta – Tarsu. Nie wiemy, jaką pracę wykonywał w swoim mieście, ale łatwo możemy się domyśleć, że człowiek o takim charakterze i usposobieniu nie pozostawał długo bezczynny. A jeżeli sfera jego aktywności zewnętrznej była zawężona, to możemy być pewni, że jego umysł zajęty był badaniem Boskiego Planu, a jego serce również było czynne w pojmowaniu łaski Bożej i rozważaniu nad sposobami służby. Saul znajdował się w Tarsie, gdy Barnaba przebywał w Antiochii i ten ostatni mógł uprzytomnić sobie talent, siłę i logikę brata Pawła, którego poznał w Jerozolimie. Zadecydował więc, że ponieważ miasto Tars nie było bardzo daleko od Antiochii, odnajdzie on Saula, postara się zainteresować go służbą dla zboru w tym mieście itd. Barnaba niezawodnie pamiętał, że ideały Saula wobec Ewangelii były za obszerne, aby bracia w Jerozolimie mogli je w zupełności pojąć i ocenić w czasie, gdy on znajdował się wśród nich. Od tego jednak czasu wszyscy bracia, a szczególnie brat tak wielkiego serca, jakim był Barnaba, zaczęli widzieć Boski Plan w lepszym świetle – zbliżonym do tego, jakie przyświecało Saulowi z Tarsu. Barnaba doszedł do wniosku, że warunki w Antiochii układały się właśnie w taki sposób, że zainteresowałyby Saula, a jego pomoc byłaby bardzo korzystna dla braci w tym zgromadzeniu. Odszukał go więc i przyprowadził do Antiochii, gdzie wpływ Saula był na pewno błogosławieństwem dla wszystkich. Bardzo nas cieszy szlachetność serca Barnaby. Wielu mniej aktywnych chrześcijan

::R2998 : strona 125::

powzięłoby może jakiś inny sposób postępowania – zapewne negatywny. Mogliby sobie pomyśleć: „Obecnie jestem tu najprzedniejszym wśród braci; mam możliwości większe niż inni, a także mam bliższy kontakt z Apostołami w Jerozolimie; lecz gdybym tu sprowadził Saula z jego większymi zdolnościami i logiką w wykładaniu Pism, to jego blask zaciemniłby mnie itd.” Bracia, którzy by rozumowali w taki sposób, byliby zwiedzeni ich własnym samolubstwem. Zapominaliby, że dzieło Pańskie znajduje się w Jego ręku i że mając takiego ducha, nie mogliby się podobać Panu ani mieć powodzenia w Jego służbie, bowiem wpływy kierujące ich sercami byłyby niebezpieczne. Wierni Pańscy powinni być szlachetni i wolni od samolubstwa; a im ktoś bliżej dosięga tych cech, tym przyjemniejszy staje się Panu, bardziej jest miłowany przez współbraci i tym korzystniejsze są jego działania dla sprawiedliwości, Prawdy i Boga.

„UCZNIOWIE NAJPIERW NAZWANI CHRZEŚCIJANAMI”

Godnym zauważenia jest fakt, że nasz Pan nie przypisał żadnej nazwy swojemu ludowi. Nazywał swoich naśladowców „uczniami”, a termin ten oznacza tych, którzy się uczą. Apostołowie stosowali do Kościoła różne nazwy, np.: „Kościół Boga Żywego”, „Kościół Boży”, „Kościół Chrystusowy”, „Kościół”, lecz stopniowo nazwa “chrześcijanie” utożsamiała lud z ich Odkupicielem i Wodzem, a z czasem stała się nazwą ogólną na całym świecie. Szkoda, że niektórzy uznali za potrzebne przybieranie innych nazw, oprócz tej pierwotnej i stosownej dla całego Kościoła; nowych nazw zaczęto używać w znaczeniu sekciarskim.

Najwyraźniej nazwa Chrześcijanin powinna reprezentować kogoś, kto ufa Chrystusowi jako Mesjaszowi – kogoś, kto ufa Mu również jako Odkupicielowi i kto przyjmuje wszystkie podstawowe doktryny Pisma Świętego, oparte na tych dwóch oświadczeniach – (1) że ludzie byli grzesznikami, potrzebującymi odkupienia, zanim mogli być przyjemni Bogu, i że zostali odkupieni drogocenną krwią Chrystusa; (2) że przyjęli imię swojego Odkupiciela i starają się kroczyć Jego śladami. We wczesnym Kościele istniały początki sekciarstwa, niektórzy mówili: Jestem chrześcijaninem, ale z zakonu Pawła; inni: Jestem chrześcijaninem, ale z zakonu Apollosa; jeszcze inni: Jestem chrześcijaninem, ale z zakonu Piotra itd. Ale Apostoł natychmiast zgromił tego ducha, zapewniając ich, że związek w Chrystusie był wszystkim, co było konieczne; że ani Piotr, ani Paweł nie odkupili ich, a zatem żaden z nich nie mógł zajmować miejsca głowy Kościoła. Ponadto apostoł zwraca naszą uwagę na fakt, że taki duch z ich strony był dowodem tego, że cielesność jeszcze pozostała; że wiele światowego ducha partyzanckiego przeciwnego myśli i nauczaniu ducha świętego. Należy żałować, że od czasów reformacji duch ten w znacznym stopniu zapanował, niektórzy przyjmując imię Lutra, inni Wesleya, inni Kalwina, jeszcze inni nieosobiste, ale jednak sekciarskie lub partyjne nazwy, jak metodysta, prezbiterianin, kongregacjonalista, baptysta itp. Nie twierdzimy, że ci, którzy czynią te rzeczy, są całkowicie cieleśni, bez ducha Pańskiego, ale twierdzimy wraz z Apostołem, że skłonność do takiego stronnictwa jest przeciwna duchowi Pańskiemu i do tego stopnia jest cielesna, że powinna być przezwyciężona przez wszystkich, którzy chcą być uznani przez Pana za zwycięzców.

Niech nikt nie zrozumie nas źle, że opowiadamy się za jedną sektą lub partią zamiast wielu. Wręcz przeciwnie, wiemy, że jeśli muszą istnieć sekty, to posiadanie wielu z nich jest korzystne, ponieważ służą one do utrzymywania się nawzajem w bardziej rozsądnych granicach, służąc w pewnym stopniu powstrzymaniu rażącej arogancji i prześladowań. To, co powinniśmy mieć, to jeden kościół, jedno domostwo wiary, akceptujące proste podstawy Pisma Świętego, z ograniczeniami co do akceptacji mniej lub bardziej przypuszczalnych poglądów poza tymi podstawami – wszyscy braterscy, społeczni i wszyscy znani jako chrześcijanie, a tym samym oddzieleni od wszystkich, którzy zaprzeczają pojednaniu, od wszystkich, którzy zaprzeczają rezultatom pojednania w zmartwychwstaniu i od wszystkich, którzy zaprzeczają stosowności nowości życia w obecnym czasie. W takim ujęciu sprawy każdy indywidualny chrześcijanin miałby niezależność w odniesieniu do własnej myśli, poza podstawami

::R2999 : strona 125::

które są jasno określone w Piśmie Świętym.

ŻYCZLIWOŚĆ CECHĄ POBOŻNOŚCI

Biorąc pod uwagę fakt, że stan Kościoła w Antiochii uradował Barnabę, a także mając na uwadze instrukcje i pomoc udzieloną mu przez Pawła i Barnabę, nie jesteśmy zaskoczeni, że był to żywy Kościół, a nie martwy, i nie jesteśmy zaskoczeni, że gdy nadarzyła się okazja z powodu głodu, który szczególnie dotknął okolice Jerozolimy, to zgromadzenie wierzących w Antiochii szybko zebrało fundusz pomocowy i wysłało go do Kościoła w Jerozolimie, jako wyraz swojej miłości, sympatii i jedności ducha. Bardziej błogosławione jest dawanie niż otrzymywanie, nie tylko w odniesieniu do sentymentu sprawy, ale wyniki są jeszcze bardziej błogosławione. Bez wątpienia wysłane datki były pocieszeniem i pomocą dla braci w Jerozolimie, ale błogosławieństwo dla darczyńców, możemy być pewni, było o wiele większe. Pan wynagrodził ich, i to proporcjonalnie do tego, co dali, przy pewnym poświęceniu, jeśli chodzi o rzeczy ziemskie, luksusy itp.

“Czy twój bukłak pocieszenia zawodzi?
Powstań i podziel się nią z innym,
I przez wszystkie lata głodu
Będzie służyć tobie i twemu bratu.

Miłość boska wypełni twój magazyn,
Cała twoja garść wciąż się odnawia;
Skąpe jedzenie dla jednego często
Stanie się królewską ucztą dla dwojga”.

Nie chcemy przez to powiedzieć, że zasada ta mogłaby być realizowana teraz, w obecnych warunkach, gdy nominalny kościół jest pełen “kąkolu” i całkowicie przesiąknięty fałszywymi doktrynami. Chcemy powiedzieć, że gdyby nie duch sekciarstwa, który wcześnie wkradł się do Kościoła po śmierci apostołów, nie byłoby obecnej liczby kąkolu, rzekomych chrześcijan, ani takiej samej ilości fałszywych doktryn, które odrzucają prawdziwe. Ambicja liczebności i wpływów doprowadziła do sformułowania doktryn, które przyciągnęły kąkol do Kościoła. Bez tych fałszywych ambicji i z podstawami okupu i pełnej restytucji

::R2999 : strona 126::

wyraźnie uznanych przez wszystkich, nominalny Kościół byłby dziś zadziwiająco mniejszy niż jest, ale byłby stosunkowo czysty i byłby w jedności z samym sobą, i nie byłoby pragnienia żadnego innego imienia niż imię jedynego Pana i Głowy.

W związku z tym może pojawić się pytanie: Co powinniśmy zrobić? Czy powinniśmy przyłączyć się do tych, którzy próbują utworzyć federację wszystkich kościołów? Odpowiadamy: Nie, z dwóch powodów: Po pierwsze, ponieważ zdrowy rozsądek mówi nam, że takie zjednoczenie, jakie jest proponowane, nie jest zgodne z zasadami ustanowionymi przez Pana, ale jest jedynie ludzkim rozwiązaniem. (Po drugie) Słowo Boże pokazuje nam ilustrację w czasie żniwa i że nie jest to czas organizowania się itp., ale czas żęcia, oddzielania, młócenia, przesiewania i gromadzenia w stodole prawdziwej pszenicy – czas, w którym kąkol będzie wiązany na dzień palenia lub wielki czas ucisku, którym zakończy się ten wiek.

Naszym właściwym postępowaniem jest odłączenie się od wszystkich babilońskich systemów i “trwanie w wolności, którą Chrystus wyswobodził” oraz nieposiadanie innego imienia niż Jego i nie przyjmowanie innych standardów niż te, które są zawarte w Jego Słowie. Naszym obowiązkiem, po dojściu do tej pozycji, jest pomaganie innym w osiągnięciu tej samej wolności i unikanie nakładania ograniczeń na braci lub przeprowadzania jakichkolwiek prób, z wyjątkiem tych, które są fundamentalne – wiara w okup i pełne poświęcenie się Panu, co obejmowałoby szczere pragnienie poznania znaczenia Jego Słowa. Nie ma niebezpieczeństwa wśród tych, którzy zajmują takie stanowisko i gdzie tylko ta klasa jest uznawana za Kościół i gdzie ta wolność, którą Chrystus uczynił nas wolnymi, jest ściśle przestrzegana.

====================

— 15 kwietnia 1902 r. —