R3337-87 Studium biblijne: „Chrystus żywot na jaśnię wywiódł i nieśmiertelność przez Ewangelię”

Zmień język

::R3337 : strona 87::

„Chrystus żywot na jaśnię wywiódł i nieśmiertelność przez ewangelię”

— Mar. 7:24-37 — 3 KWIETNIA —

Złoty tekst: „Bez wiary nie można podobać się Bogu” – Żyd. 11:6

Z lekcją niniejszą rozpoczynamy jakoby nową serię badań niektórych wydarzeń z życia Chrystusa Pana. Lekcja ta była naznaczona na niedzielę Wielkanocną i ci, co podobne lekcje układają, podali myśl, aby, bez przerywania rozważań o życiu i misji Chrystusa Pana, lekcję niniejszą traktować z punktu widzenia zmartwychwstania. Myśl tę uważamy za właściwą, szczególnie dla tych, których oczy wyrozumienia zostały otworzone ku lepszemu zrozumieniu chwalebnych spraw tyczących się Królestwa Chrystusowego, za którym wszystko stworzenie wzdycha i czeka. Tylko ci mogą zauważyć właściwą styczność cudów dokonywanych przez Chrystusa Pana, ze zmartwychwstaniem, jakie nastąpi w Tysiącleciu – inni tego nie zauważą.

PRAWA DO ŻYCIA DLA ŚWIATA ZAPEWNIONE KOSZTOWNĄ KRWIĄ

Z tego punktu zapatrywania stwierdzamy, że gdy nasz Pan Jezus przyszedł na ten świat, aby umrzeć za człowieka, wykupić Adama i jego rodzaj z pod wyroku śmierci, On dodatkowo dokonał dwóch innych dzieł. Dzieło okupu było wszakże najważniejsze, bo bez tego nie byłoby jakiegokolwiek przyszłego żywota. Wydawanie Swego życia codziennie aż do zupełnego dopełnienia tej ofiary na Kalwarii, może, więc być określone jako główne, fundamentalne dzieło dokonane przez naszego Pana. Bez tego wszystko inne byłoby daremne, lecz na tym fundamencie owe dwa inne dzieła mogły być też podjęte. Apostoł oświadcza, że nasz Pan „żywot na jaśnie wywiódł i nieśmiertelność przez Ewangelię”. To znaczy, że wyraźnie określonej nadziei, co do wiecznego żywota, nie było poprzednio danej nikomu – ani nawet Żydom. Gdy inne narody były bez Boga i bez nadziei, Żydzi mieli dosyć Boskiego objawienia, aby byli natchnieni nadzieją zmartwychwstania; aczkolwiek filozofii tegoż – jak Bóg może być sprawiedliwym a jednak uwolnić tych, których słusznie zasądził na śmierć – oni nie rozumieli, ponieważ nie był jeszcze czas na to, więc sprawa ta nie była wtedy objawiona.

Chrystus wywiódł żywot na światło, przez wytłumaczenie tym, co mieli uszy ku słuchaniu, że On przyszedł na świat, aby „dał duszę swą na okup za wielu” (Mar. 10:45). Wyjaśnił również, że przyjdzie czas, gdy wszyscy, co są w grobach usłyszą głos Jego królewskiego autorytetu i obudzą się ze snu śmierci – wyjdą z więzienia grobu. Nawet wtedy ludzie mogli kwestionować: jaka korzyść byłaby z takiego uwolnienia spoczywających w grobach, gdyby oni nadal podlegali cierpieniom, boleściom i różnym przeciwnościom obecnego czasu. Nasz Pan utwierdził świadectwa proroków względem złotego wieku Tysiąclecia, o którym oni mówili jako o uniwersalnym błogosławieństwie, gdy żaden nie będzie szkodził ani zabijał w całym świętym Królestwie Bożym. Jak to się stanie, Pan pokazał przez dokonywanie licznych cudów; albowiem On nie tylko nauczał o Królestwie Bożym, pouczał Swoich uczniów, aby spodziewali się tego Królestwa i modlili się o jego przyjście i o obiecane błogosławieństwa, ale różnymi cudami ilustrował jego moc i błogosławieństwa.

Chrystus leczył różne choroby i wypędzał złe duchy, czym wykazał, że w słusznym u Boga czasie, On, jako Wielki Lekarz, wyposażony dostateczną potęgą, aby powstrzymać Szatana i innych upadłych aniołów od wszelkich działań szkodliwych dla ludzi, podniesie ubogich, kulawych, ślepych, głuchych i wszystkich upośledzonych z ich obecnej niedoli. Chwilowe ulgi, jakie Jezus sprawił tym, którzy je przyjęli wiarą, przedstawiały też większe błogosławieństwa, korzyści i przywileje, takie jak otwieranie oczu wyrozumienia, leczenie z trądu grzechu, przywracanie zwątlonych sił, a nawet wzbudzanie od umarłych – aby wszyscy mogli zobaczyć, usłyszeć i zrozumieć sprawiedliwość jaką Bóg uznaje i nagrodę, którą będzie żywot wieczny. Dla wszystkich dostępna będzie sposobność i pomoc do podniesienia się z niewoli grzechu i śmierci, do zupełnej wolności synów Bożych. W taki to sposób Pan Jezus wywiódł żywot – i to żywot wieczny – na widownię, czyli dał to do zrozumienia tym, którzy słuchali Jego poselstwa o Królestwie i o błogosławieństwach, jakie z niego wypłyną.

NIEŚMIERTELNOŚĆ ALBO BOSKA NATURA TYLKO DLA WYBRANYCH

Jezus wywiódł na światło także nieśmiertelność. W dodatku do żywota wiecznego dla ludności tego świata, On otworzył też drogę, którą pewna specjalna klasa Jego naśladowców może dojść do uczestnictwa z Nim w chwale, czci i nieśmiertelności – w Boskiej naturze. Nie było spodziewanym, aby ludność tego świata mogła to zrozumieć i ocenić. Przeciwnie, napisane jest, że „oko nie widziało i ucho nie słyszało i na serce ludzkie nie wstąpiło, co nagotował Bóg tym, którzy go miłują”, czyli dla Nowych Stworzeń, dla tych, co byli spłodzeni z Ducha Świętego i pewnym uczynią swoje powołanie i wybranie do współdziedzictwa z Chrystusem w Jego Królestwie.

Misje i nauki naszego Pana mogą być właściwie ocenione tylko gdy rozważane są z tych trzech punktów zapatrywania: (1) On dokonywał Swej ofiary, aby dostarczyć ceny okupu za Adama i jego rodzaj – wydawał Swoje życie codziennie, aż zawołał: „Wykonało się!” (Jana 19:30); (2) Dostarczał ogólnej nauki – która w czasie słusznym zastosowana będzie do całego świata – względem ostatecznego wyniku Jego dzieła okupowego, którym będzie pojednanie całego świata z Bogiem, zupełne zgładzenie grzechów świata, wielki sąd, czyli próba dla rodzaju ludzkiego, wielkie sposobności i błogosławieństwa, jakie wtedy spłyną przez Królestwo, które Odkupiciel, jako Pośrednik pomiędzy Bogiem i człowiekiem, ustanowi w celu wybawienia ludzkości z nieprzyjaznych warunków wewnętrznych i zewnętrznych, ku wspomożeniu wszystkich, którzy zechcą powrócić do społeczności z Bogiem; (3) Wzywał niektórych do specjalnego uczniostwa, do postępowania wąską drogą, do chrzczenia się chrztem śmierci, jakim On się chrzcił, aby przy Boskiej łasce i Jego zarządzeniu, mogli być przysposobieni do działu w Królestwie niebieskim – aby z Chrystusem znaleźli się na Jego stolicy i wraz z Nim dokonać chwalebnego dzieła błogosławienia wszystkich rodzajów w Tysiącleciu.

Z przytoczonymi powyżej myślami rozważać będziemy lekcję, którą mamy przed sobą. Jezus i Jego uczniowie, po cudownym nakarmieniu owych pięciu tysięcy i po burzy na morzu Galilejskim, spędzili nieco czasu w Kapernaum. Tam Jezus wygłosił kazanie, w którym przedstawił Swoim słuchaczom, że nie tyle powinni rozmyślać o chlebie i o rybach, którymi byli nakarmieni, ile raczej o rzeczach wyższych, duchowych; że powinni w Nim rozpoznać on prawdziwy chleb żywota, który z nieba przyszedł; że powinni karmić się Jego słowami, aby uzyskać żywot wieczny. Trzeba jednak zauważyć, iż czas na dostąpienie wiecznego żywota, wtedy jeszcze nie nadszedł – dzieło to należy do Tysiąclecia. Przeto Jezus szukał specjalnie takich, którzy łaknęli i pragnęli sprawiedliwości. Takimi byli Apostołowie, których On wówczas pouczał i przysposabiał do dzieła, jakie później miał dokonać przez nich w nowej dyspensacji zapoczątkowanej w dniu Pięćdziesiątnicy.

BOSKIE ŁASKI DLA POŚWIĘCONYCH

Wraz z uczniami Pan udał się następnie w kierunku północno-zachodnim, do pogranicza kraju zwanego Tyrem i Sydonem. Nazwa ta wywodziła się z dwóch największych miast tam położonych. Jezus nie ogłosił się tam ludowi publicznie, lecz Jego obecność szybko stała się wiadoma, z czego wynika, że sława o Jego cudach i nauce rozeszła się po całej Palestynie. Niewiasta Chananejska żyjąca według obyczajów greckich, była jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o Jego obecności i wychodząc naprzeciw Niemu, wołała a raczej błagała Pana o pomoc dla swej córki. W wypadku tym Jezus postąpił inaczej niż zwykle i to niezawodnie w celu udzielenia najwymowniejszej lekcji. Przy innych podobnych okazjach, Pan Jezus, powodowany współczuciem, zwykle prędko wysłuchiwał takie prośby i uzdrawiał chorych; przy tej okazji zaś udawał jakoby nie słyszał, tak, że, według opisu Św. Mateusza, uczniowie przystąpili do Pana i prosili Go, aby ją odprawił – bądź przez udzielenie jej żądanej pomocy, bądź też przez wyraźną odmowę i polecenie uczniom, aby ją odpędzili.

Biedna ta niewiasta nie prosiła za sobą, ale za swą córką, która była opętana przez demona, ducha nieczystego; a, na ile to możemy wyrozumieć ze Słowa Bożego, większość z tych upadłych duchów, demonów, jest nieczysta, zdeprawowana, a ich wpływ na tych, którzy są opętani przez nich jest nieczysty, raniący. Czasami oni rzeczywiście symulują czystość, a w licznych przypadkach słyszeliśmy o ich próbach podawania się za świętych – nawet za Pana, ale mimo to ogólna tendencja tych złych duchów wydaje się być ku nieczystości myśli i postępowania ze strony tych opętanych, a przez nich również i innych.

W końcu, w odpowiedzi na wołanie owej niewiasty i wstawienia się za nią uczni, nasz Pan odezwał się, ale bardzo odmiennie od Jego zwykłego sposobu. Dał do zrozumienia, że Jego cuda i usługi nie były zamierzone dla wszystkich a tylko dla narodu będącego w przymierzu z Bogiem, dla Żydów. W odpowiedzi swej posłużył się ówczesnym zwyczajem żydowskim wyrażania się o poganach jako o psach, aczkolwiek zmodyfikował tą kwestię, gdyż zamiast użyć słowa określającego wstrętne bestie, które w wielkich ilościach żyją na Wschodzie i są padlinożercami z ulic, użył On słowa określającego małe lub udomowione pieski w rodzinach. Owa niewiasta, silna w swej wierze w Pańską moc, była zdolna tę niepochlebną odpowiedź odwrócić na swoją korzyść i nalegać, że tak jak domowe, małe pieski [w polskich przekładach „szczenięta” /przyp. tłum] korzystają z hojności stołów dziecięcych, tak i ona, cudzoziemka, może doznać odrobiny Pańskiej łaski, bez żadnego uszczerbku dla Żydów, dla których służba naszego Pana była szczególnie skierowana i sprawowana.

BEZ WIARY NIE MOŻNA PODOBAĆ SIĘ BOGU

To wykazywało szczerość i silną wiarę tej niewiasty. Słowa jej w zupełności przemówiły do uczni naszego Pana. Zaiste w naszych doświadczeniach, jako chrześcijanie, spotykamy często, że Pańskie postępowanie z nami jest takie, aby rozwinąć i doświadczyć naszą wiarę. On jest wobec nas dobrym i łaskawym, pomimo że mogliśmy źle rozumieć Go w przeszłości, i jakkolwiek Jego charakter i plan mógł być znieważany i bezczeszczony przez onego nieprzyjaciela. Niemożliwym jednak jest przybliżyć się do Boga, jeśli ktoś nie ma w sobie wiary i ufności w Nim, w Jego dobroć, potęgę, mądrość i miłość. Wszystko to jest możliwe temu, co wierzy – jest lekcją, której i dziś każdy duchowy Izraelita potrzebuje uczyć się ustawicznie; jak to i Apostołowie prosili: „Przymnóż nam wiary”. Dobrze by było abyśmy i my podobnie modlili się i ustawicznie starali się przyjmować wszelkie próby i doświadczenia życiowe jako lekcje, czyli instrukcje wiary. Nie zapominamy o konieczności posłuszeństwa Boskiemu Słowu, ale utrzymujemy, że gdziekolwiek istnieje wiara, tam będą i proporcjonalne uczynki większe lub mniejsze. Przeto im silniejsza jest nasza wiara, tym lepiej uczynki nasze podporządkowane będą pod Boskie zarządzenia. Dobrze mówi nasz złoty tekst, że bez wiary nie można podobać się Bogu.

Wiara jest sprawą pielęgnacji i rozwoju. Ci sami Apostołowie, którzy z trwogą wołali do Pana o ratunek na wzburzonym morzu, stopniowo stawali się silniejszymi w wierze aż, według zapisków, umieli ufać i ufali Panu w Jego nieobecności i gdzie opieki Jego nie dostrzegali. Podobnie powinno być i z nami. Codzienne doświadczenia powinny wzmagać w nas ufność ku Bogu, a o przeszłych doświadczeniach, podobnie jak i o lekcjach ze Słowa Bożego powinniśmy rozmyślać, że sposobami tymi wiara nasza w Nim zakorzenia się i utwierdza.

WIARA NAGRODZONA PO WYPRÓBOWANIU

Pan Jezus powiedział tej niewieście Chananejskiej (według Mateusza): „O, niewiasto! wielka jest wiara twoja”. Wiara jej była silna w miłości dla swej córki, w jej natarczywości i wytrwałości, w jej uniżeniu i w uznawaniu spraw tak jak Pan je uznawał a nie według ogólnych uczuć Greków i pogan – że żydzi byli tylko bardziej zarozumiałymi a nie w większej od innych łasce u Boga. Wiara jej była silna do przemagania większych przeciwności – a nawet pozornej pogardy ze strony Pana. Nie powinniśmy jednak rozumieć, że postępowanie tej niewiasty pogańskiej było pod każdym względem wzorem dla osób oświeconych Słowem Bożym i poświęconych Panu. Tylko moc wiary jest tym, co powinniśmy naśladować. Dla nas, którzy staliśmy się ludem Pańskim, i już więcej nie jesteśmy nieznajomymi, obcymi, psami, ale dziećmi adoptowanymi do Ojcowskiej rodziny i uznawanych przez Pana jako „braci”, nie byłoby dłużej właściwym, abyśmy niemądrze wołali, dopraszali się, lub błagali o rzeczy, jakich nie upodobałoby się Panu nam udzielić.

Nasz Pan sam przedstawił różnicę pomiędzy rzeczami, jakie mogą być z właściwością czynione przez pogan a tym, co my, jako Jego uczniowie mamy czynić. On powiedział, że nasze prośby i zabiegi nie powinny być tylko o chleb, który ginie, ani o inne rzeczy, jakich poganie szukają, czyli o rzeczy ziemskie, doczesne, ale przede wszystkim i głównie szukać mamy Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystkie te ziemskie rzeczy będą nam dodane, w mierze najstosowniejszej do naszego najwyższego dobra. Przeto nasze modlitwy, nasze prośby i wołania do Pana, powinny być o świętobliwość serca, napełnienie Jego Duchem i o pokarm i napój duchowy; zaś co do potrzeb naturalnych, On wie, jakimi drogami nas prowadzić i co jest najlepsze dla nas jako Nowych Stworzeń. Zatem sprawy te mamy pozostawić Jemu. On nie miałby upodobania w nas gdybyśmy uporczywie upominali się o coś, czego On nam nie dał, bo czynić to nie byłoby objawem wiary w Niego, a raczej przeciwnie, objawiałoby wątpliwość i obawę, że On może zapomniał o nas, lub zaniedbał Swej obietnicy zaopatrzenia nas w rzeczy potrzebne.

Nasz Pan poinformował ową niewiastę, że wiara okazana w jej słowach była dostateczna i że prośbie jej stanie się zadość, że demon opuścił jej córkę. Wiara niewiasty została znowu zademonstrowana jej natychmiastowym odejściem. Przyjęła słowa Pana bez zastrzeżeń, będąc przekonaną, że jeśli On jest tym, kim być się mieni i posiada moc, o jakiej ona nie wątpiła, to nie okłamałby jej. Wielu z wiernych Pańskich nie objawia dziś tak silnej wiary – zdają się mniej wierzyć aniżeli ta niewiasta pogańska. Czytają słowa Pańskie zapewniające, że wszyscy, którzy do Niego przychodzą, doznają odpuszczenia grzechów a jednak małowierni wątpią w to, i nadal ubolewają nad swymi grzechami, prosząc o przebaczenie, które Pan ich zapewnił, że zostało już dokonane w chwili ich przyjęcia tegoż. Nie używają dosyć wiary i w proporcji do tego nie dochodzą do zupełności błogosławieństwa, pokoju i radości.

Na ile to możemy stwierdzić z zapisków, Pan nie uczynił w tej okolicy żadnej cudownej przysługi innym oprócz tej niewiasty, a duchowe lekcje z tym złączone były widocznie mniej zamierzone dla niej jak dla uczni, bo nie mamy powiedziane, aby Pan pouczał ją lub kogokolwiek w tej okolicy. Odchodząc stamtąd, Pan obrał wschodnią drogę wzdłuż północnego pogranicza Palestyny a przepłynąwszy rzekę Jordan, zmierzał na południe ku morzu Galilejskiemu. Mateusz podaje, że Pan zatrzymał się na pewnej górze i że przyszedł do Niego wielki lud, przywodząc z sobą wiele chromych, ślepych, niemych, ułomnych i innymi chorobami złożonych, których kładli u nóg Jezusowych i uzdrawiał ich. Wszyscy dziwowali się i wielbili Boga Izraelskiego.

Lekcja nasza, ze wszystkich tych uzdrowień przytacza jeden szczególny wypadek. Człowiek głuchoniemy przywiedziony był do Jezusa i tego Pan potraktował w sposób wyjątkowy – wziął go na osobne miejsce, prawdopodobnie, aby wywrzeć na nim większe wrażenie i silniejszą lekcję. Ponieważ człowiek ten nie mógł słyszeć, Pan udzielił lekcji znakami. Palcami Swymi dotknął jego języka i uszów a wejrzawszy w niebo westchnął, jakoby pokazując, iż sympatia niebios użyczy pomocy temu kalece i uzdrowienie nastąpiło natychmiast. To mogło być pierwszym cudem w tej okolicy i możliwie, że w rezultacie tego uzdrowienia, zgromadziły się wspomniane przez Mateusza rzesze ludu. Pańska uwaga, aby tego nikomu nie powiadali, widocznie nie była zrozumiana jako nakaz, a raczej jako sugestia, że Pan nie szukał rozgłosu. W każdym razie, gdy wiara w Niego była okazana i biedni kalecy znaleźli się przed Panem, On nie odmawiał pomocy. W tym jest nauka, że gdy nadejdzie słuszny czas na błogosławienie wszystkich rodzajów ziemi, Pan nie powstrzyma błogosławieństw od nikogo; ale wszyscy, co zechcą, dostąpią Jego łask.

BŁOGOSŁAWIONE SĄ NASZE OCZY I USZY WYROZUMIENIA

Jako Nowe Stworzenia, którzy już teraz, w znaczeniu obrazowym, powstaliśmy z Chrystusem, aby postępować w nowości żywota Jego śladami, doznaliśmy otworzenia oczu wyrozumienia; także uszy nasze zostały otworzone a język rozwiązany, tak, że możemy nie tylko widzieć i sami radować się Boskimi łaskami, ale możemy też i drugim opowiadać o Boskiej miłości i o Jego dobrodziejstwach. Pod wieloma względami, ci, którym Pan udzielił specjalnej znajomości Prawdy w obecnym czasie, mają sugestie, że to nie jest dla wszystkich, że mamy być ograniczeni w naszych wysiłkach w rozdzielaniu Prawdy, i że część z tych wielkich Pańskich błogosławieństw, które dla nas są jako perły, nie są zamierzone dla wszystkich; że nie powinniśmy rzucać naszych pereł przed świnie, czyli przed tych, którzy nie okazują usposobienia ku rozpoznaniu albo otrzymaniu Boskiej łaski. Jednak z nami, podobnie jak z owym uzdrowionym w niniejszej lekcji, poselstwo prawdy jest za dobre, aby je zatrzymać w ukryciu. Lubimy opowiadać oną powieść, która sprawiła nam tak dużo dobrego; my pragniemy, aby wszyscy ślepi i głusi przyszli do Onego Wielkiego Lekarza i byli uzdrowieni; pragniemy, aby wszyscy, którzy jąkają się w swoich opowiadaniach tej radosnej nowiny, mieli swoje wargi uzdrowione dotykiem Mistrza i aby odtąd mogli wyraźnie ogłaszać chwalebne zarysy Ewangelii Chrystusowej. A jak Pan nie gromił tych w niniejszej lekcji, tak nie będzie ganił i nas, gdy w gorliwości naszej posuwamy się czasami do krańcowości, usiłując opowiadać prawdę nawet takim, co nie mają uszów do słuchania, czyli staramy się uczynić uczni z osób o usposobieniu trzody chlewnej, wcale nie odpowiednich do rzeczy duchowych ani do postępowania za Barankiem, gdziekolwiek On idzie. Sercem tej lekcji jest, że my, którzy powstaliśmy z Chrystusem w duchu naszych umysłów, powinniśmy postępować w nowości życia podczas gdy wciąż jesteśmy w tym śmiertelnym ciele i wciąż pośród ludzi; że powinniśmy oczekiwać na chwalebną przemianę Pierwszego Zmartwychwstania, kiedy będziemy rzeczywiście podobni Panu i ujrzymy go jakim jest, dzieląc jego chwałę i uczestnicząc z nim w rozdzielaniu wszystkich tych błogosławieństw życia i uzdrawiania komukolwiek, kto zaakceptuje te łaski w czasie chwalebnego Królestwa, radując się, że jest on już bardzo bliski.

====================

— 15 marca 1904 r. —