R5281-221 Niektóre interesujące listy

Zmień język 

::R5281 : strona 221::

Niektóre interesujące listy

SIOSTRA SEIBERT DO SWOICH PRZYJACIÓŁ

DRODZY UMIŁOWANI W PANU:

Wasz ostatni list pełen współczującej miłości został przyjęty i głęboko oceniony. Chcę was zapewnić, że wasze modlitwy za mną zostały najcudowniej wysłuchane i cieszę się pokojem w umyśle i sercu, który prawie mnie przeraża. Mówię sobie: „Nie wiedziałam, że Ojciec tak mnie kocha!” Jego łaska była więcej niż „wystarczająca”, tak że mogłam pocieszać innych pogrążonych w tym smutnym doświadczeniu żałoby.

Każdej godziny obliczam swoje błogosławieństwa. Jestem bardzo wdzięczna, że mój drogi nie zachorował trzy lub cztery lata temu, gdy sama byłam taka słaba. I znowu bardzo się cieszę, że on nie odczuwał bólu, co było bardzo niezwykłe, jeśli weźmie się pod uwagę naturę tej choroby, raka. Ale to była moja nieustanna modlitwa, że jeśli on nie mógłby wyzdrowieć, to żeby Pan nie pozwolił mu cierpieć więcej, niż byłoby to najlepszy dla niego i dla mnie. Byłam bardziej wdzięczna niż można to wyrazić słowami, ponieważ posiadaliśmy środki, aby zapewnić mojemu drogiemu mężowi wszelką pociechę. Nie szczędziłam pieniędzy, umiejętności ani wiedzy, aby zrobić wszystko, co było w mojej mocy, aby go wyleczyć, ponieważ on tak bardzo chciał wyzdrowieć. I na koniec, ale przede wszystkim, jestem tak wdzięczna, że drogi Pan uznał za stosowne ukryć mojego ukochanego w grobie „dokąd nie przeminie rozgniewanie”, i że oszczędził mu cierpienia bycia świadkiem mojej bolesnej i prawdopodobnie haniebnej śmierci, jeśli okażę się wierna Teraźniejszej Prawdzie.

I tak, gdy wyliczam moje błogosławieństwa, nie smucę się tak jak inni, ale przez te dni, zdaje mi się, że w każdej chwili słyszę odgłos srebrnych dzwoneczków słodko dzwoniących refren:

„Wszystko, co mi dajesz, w miłosierdziu dajesz!”

Lekarze nie powiedzieli mojemu mężowi o jego prawdziwym stanie zdrowia i moim bolesnym losem było dwukrotne przedstawianie tej sprawy. Czułam, że straszną rzeczą byłoby pozwolić mu na śmierć w nieświadomości swego prawdziwego stanu zdrowia. Jednak z drugiej strony zdawałam sobie sprawę, że przez prawie dwadzieścia lat, codziennie co godzinę głosiłam mu, bez widocznego efektu. Niemniej jednak postanowiłam zrobić wszystko, co było w mojej mocy, aby mu pomóc. I dlatego na około dwie godziny przed śmiercią, kiedy wiedziałam, że on szybko odchodzi, powiedziałam mu: „Kochanie, jesteś taki zmęczony, czy nie chciałbyś przespać się przez tydzień? A czy nie chciałbyś zasnąć i obudzić się, gdy minie czas kłopotów?” Odpowiedział: „Och, nie mów mi o śmierci, wyzdrowieję, wyzdrowieję, wyzdrowieję!” Potem powiedziałam łagodnie: „Nie, kochanie, nie wyzdrowiejesz; lekarze wiedzieli o tym od początku, ale nie chcieli ci tego powiedzieć, a teraz muszę ci to ja powiedzieć. Czy nie możesz podziękować Panu za Jego dobroć, że uchronił się przed bólem i pozwolił ci tak po prostu zasnąć? Czy możesz odmówić krótką modlitwę? Powiedz: Panie Jezu, w Twoje ręce powierzam ducha mego.” Nie było odpowiedzi. „Nie boisz się, prawda, kochanie? Śmierć to tylko sen. Pan pozwoli ci trochę przespać się, a potem we właściwym czasie wezwie cię, a cała ziemia stanie się Ogrodem Eden, bez bólu, bez łez, bez śmierci.” Wciąż bez odpowiedzi. (Biedny kochany, może odszedł za daleko, ale kiedy zapytałam go, czy mnie zna, odpowiedział: „Oczywiście, że cię znam, kochanie”.)

Trzymałam jego obie kochane dłonie, podczas gdy zimny strumień śmierci pełzł coraz wyżej i wyżej, a jego oddech stawał się coraz bardziej płytki, aż z westchnieniem zasnął jak zmęczone dziecko na piersi matki. Pogłaskałam ukochaną postać i odwracając się, powiedziałam: „Śpij dobrze, kochanie, śpij dobrze, niech żadne sny nie zakłócą tego snu!”

On zasnął 23 maja, a 29 pochowałam go wśród miłości, podziwu i smutku całej wspólnoty, bez uszczerbku dla jego reputacji. Byłam sama i miałam do załatwienia wszystkie sprawy z przedsiębiorcą pogrzebowym i usługą, ale starałam się zrobić wszystko tak, jak sądzę, że on by tego sobie życzył, bez ostentacji i ekstrawagancji, ale z dobrym gustem i w najlepszej jakości. Nie mam czego żałować, gdyż wierzę, że wiernie spełniłam swój każdy ziemski obowiązek, i ufam, że drogi Pan uzna za stosowne wyświadczyć mi jakąś dalszą służbę dla Niego podczas „krótkiej chwili”, która pozostaje dla członków Jego ciała!

Pragnęłam, aby nabożeństwo pogrzebowe było moim ostatnim świadectwem o Prawdzie w tej wspólnocie, i poprosiłam, aby Towarzystwo przysłało mi naszego drogiego brata Woodwortha do usługi. Nabożeństwo odprawiono w Kościele Prezbiteriańskim w Mount Union w stanie Pensylwania, gdzie mieszkała rodzina pana Seiberta. Prezbiteriański duchowny odczytał wersety Pisma Świętego wybrane przez br. Woodwortha. Modlitwę zmówił metodystyczny duchowny, do którego kościoła należała rodzina mojego męża i któremu on pozostawił zapis w wysokości 500 dolarów. Nasze drogie siostry Detwiler i Virginia Noble z „Betel” odśpiewały hymn: „Bliżej przed Pański tron”, ulubioną pieśń mojego drogiego męża, a kiedy słuchałam, nie mogłam powstrzymać się przed powiedzeniem sobie: „Och, żeby on mógł je usłyszeć, bo nigdy wcześniej nie słyszałam tego pięknego hymnu tak wzruszająco zaśpiewanego ludzkim głosem!” (Śpiewałam mu ją, ale nie jestem utalentowaną śpiewaczką.) Potem nasz drogi br. Woodworth wygłosił przemówienie o dwóch wersetach: „Pan dał, Pan też wziął” oraz „Odkupieni, mówię, Pańscy nawrócą się”, które były zasugerowane przeze mnie. Było to bardzo imponujące przemówienie, a ponad tysięczna publiczność z największą uwagą słuchała. Zaaranżowałam stenografa, aby jak najwięcej zapisał z tego, co on mówił, i opublikowaliśmy to w gazecie „Mount Union Times”; niektórzy z was mają jej kopie.

Podczas gdy przyjaciele i publiczność oglądała ciało, zaaranżowałam, aby dwie siostry odśpiewały bardzo cicho kilka słodkich hymnów, aby w ten sposób złamać tę okropną ciszę, ten najsmutniejszy moment całego nabożeństwa. Zaśpiewały bez akompaniamentu organów: „Cieszcie się, narody świata”, a potem poprosiły organistę, aby delikatnie zagrał nasz piękny hymn: „Wielu śpi, lecz nie na zawsze”. Mój drogi był miłośnikiem pokoju i „czynicielem pokoju”. Dla mnie jednym z najbardziej wzruszających wydarzeń podczas pogrzebu była obecność dwóch redaktorów, którzy byli zaprzysiężonymi wrogami pani Seibert, gdy kilka lat wcześniej przybyła do Orbisonia. Szli oni ramię w ramię w pochodzie pogrzebowym. On połączył ich więzami pokoju i dobrej społeczności. Z pewnością nie będzie miał trudności z wejściem na wielki „Gościniec Świętobliwości”, zwłaszcza z pomocą tak wielu drogich przyjaciół Prawdy, którzy docenili szlachetność jego serca!

Mówiłam mężowi, że to duma trzyma go z dala od Prawdy, a jego niezmienną odpowiedzią było: „Dlaczego to ja mam być dumny, a nie ty!”

Ofiarowane kwiaty były najwspanialsze i najpiękniejsze, jakie kiedykolwiek widziano w mieście. Drogi br. Woodworth odmówił na cmentarzu najwspanialszą modlitwę, jaką kiedykolwiek słyszałam przy takiej okazji. Później wiele osób odniosło się do niej, a także przychylnie wypowiadało się w dyskusjach. Ufam, że coś tak dobrego mogło się zdarzyć, aby tego dnia niektóre ślepe oczy mogły się otworzyć, i niektóre zmęczone serca mogły doznać pociechę. Obaj duchowni poprosili br. Woodwortha o jakieś drukowane materiały dotyczące przedstawianego przez niego tematu. A listy od duchownego metodystów do mnie oświadczył, że moja „jawna wiara i ufność pomogły każdemu”. Bardzo mnie to zachęciło. Co więcej, dowiedziałam się, że wszyscy moi znajomi ze społeczności oczekiwali, że poradzę sobie w tej sytuacji zupełnie inaczej niż inni, „z powodu mojej wiary i mojej religii!” Dlatego podziękowałam Ojcu Niebiańskiemu za cudowne spełnienie się Jego obietnic: „I póki będą trwać dni twoje, słynąć będzie moc twoja”, i „Dosyć masz na łasce mojej”, a także za możliwość okazania mocy PRAWDY!

Nie mogę powstrzymać się przed zacytowaniem tutaj słów naszego drogiego Pastora skierowanych do mnie. On napisał: „Masz moje szczere współczucie. Wiem, że bardzo wysoko ceniłaś swojego męża, o czym świadczy twoja cierpliwość i nieustające oddanie, nie tylko w jego chorobie, ale przez cały czas. Cieszę się, że miałaś zaszczyt być z nim do końca. Jestem przekonany, że możesz patrzeć w przyszłość z przekonaniem, że on był szlachetnym człowiekiem, i że Bóg kocha takie charaktery, tak jak Jezus oświadczył o młodym Hebrajczyku, który powiedział Mu, że od młodości przestrzegał Prawo najlepiej jak potrafił. Czytamy o nim: «A Jezus spojrzawszy nań, rozmiłował się go». Możemy

::R5282 : strona 221::

być pewni, że Pan darzy życzliwą miłością wszystkich członków rodzaju ludzkiego, którzy pragną sprawiedliwości. Cieszymy się, że czas przyśpiesza do momentu, gdy wszyscy tacy zostaną doprowadzeni do pełnej sposobności poznania wielkiego Odkupiciela i doświadczenia pełni Jego restytucyjnej mocy.”

Proszę, módlcie się dalej za mną, abym była wierna w wykonywaniu Jego woli, dopóki On nie powie: „Wstąp sam, a pokażę ci.”

Z żarliwą chrześcijańską miłością, wasza w naszym Odkupicielu i Królu, GERTRUDE W. SEIBERT – Orbisonia, Pensylwania.

7 czerwca 1913 r.

—————

UKRYTE PERŁY

DROGI BRACIE RUSSELL:

Łaska, miłosierdzie i pokój niech będą z tobą. Moje serce codziennie przepełnia radość i wdzięczność, gdy rozważam obfite błogosławieństwa naszego Ojca dla nas. Pomoc jest udzielana przez wyznaczony kanał na każdym etapie rozwoju.

Jak chętnie przyjęliśmy Postanowienie, jako jedyną potrzebę, której potrzebujemy! Mam to napisane na karcie pocztowej – ślub po drugiej stronie – i trzymam ją pod poduszką, aby, gdy tylko się obudzę, móc ją przeczytać. Jak to wzmacnia i pomaga być przygotowanym na każdą sytuację kryzysową! I jaki jest to wspaniały początek każdego doniosłego dnia – cudowne, niesamowite dni, w których żyjemy!

Ale chcę ci powiedzieć, jak wielką pomocą okazały się małe książeczki z pytaniami.

::R5282 : strona 222::

Używam ich podczas studiów z inną siostrą – cały zbór (w oryginale klasa – przyp. tłum.), jaki mamy w naszym odosobnieniu. W pewnym sensie patrzyłam na nie jako pomoc do studiów zborowych, a nie do prywatnego czytania dziesięciu stron WYKŁADÓW dziennie. Ale Ojciec otworzył mi oczy na ich pełne wykorzystanie.

Nie byłam w stanie skupić myśli na czytaniu tak, jak chciałam; wydawało mi się, że w ten sposób dużo tracę. Gdy byłam na lokalnej konwencji w Wielkanoc, pewna siostra zasugerowała mi, żebym skorzystała z tych pytań. Zrobiłam to z wielkim zyskiem. Był to klucz do całej sytuacji. Zapewniał właściwą pomoc, ale nie korzystałam dotąd z niej, stąd nie otrzymywałam pełnego błogosławieństwa.

Potem moje myśli były całkowicie skupione na studium i nie przegapiłam sensu żadnego akapitu. Byłam zdumiona, gdy odkryłam, jak piękne Prawdy – drogocenne perły – były ukryte w tych akapitach, które codziennie mnie odświeżały, wzmacniały i oczyszczały. Dlatego teraz nie mogę doczekać się, aby z innymi osobami podzielić się błogosławieństwami, a ilekroć nasz Ojciec daje mi przywilej (a ostatnio łaskawie daje mi wiele takich przywilejów) spotkania się z Jego drogim ludem, pragnę zaświadczać o błogosławieństwie jakie znajduje się w tych małych książeczkach.

Żadne słowa nie wyrażą radości ze wspólnoty, której doświadczamy na kolumnach THE WATCH TOWER (Strażnicy – przyp. tłum.). Niech Bóg cię błogosławi!

Z chrześcijańską miłością i pozdrowieniami,

HOPE TATE – Ontario.

—————

POSZUKIWANIE SŁUŻBY

TOWARZYSTWO BIBLIJNE I TRAKTATOWE STRAŻNICA

PANOWIE:

Piszący miał przyjemność wysłuchać wykładu pana Rutherforda wygłoszonego w naszym mieście Atlancie. Od tamtej pory kupiłem od jednego z waszych agentów komplet WYKŁADÓW PISMA ŚWIĘTEGO. Jestem nimi bardzo zainteresowany, jak również twoją pracą przed publicznością, i powiem, że jeśli dostarczysz mi bezpłatną Literaturę na temat tego wielkiego dzieła, z przyjemnością umieszczę ją w domach, w których codziennie odwiedzam chorych. Czuję, że wykonujesz wspaniałą pracę, i jest ona bardzo potrzebna w każdym domu. Jeśli mogę ci w jakikolwiek sposób pomóc, jestem do twoich usług. Jestem zachwycony lekturą i docenię każdą literaturę, jaką zechcesz mi przysłać.

Bardzo prawdziwy,
L.W. WIGGINS, M.D. – Georgia.

—————

REZULTATY GORLIWOŚCI

TOWARZYSTWO BIBLIJNE & TRAKTATOWE STRAŻNICA

DRODZY BRACIA:

Bardzo cieszymy się, że możecie służyć nam spotkaniami publicznymi. Byłoby nam przykro, gdybyście przestali, ponieważ są one interesujące dla opinii publicznej. Z każdym spotkaniem rośnie liczebność publiczności i za każdym razem podajemy więcej nazwisk, a poza tym cieszymy się z tej pracy; są to prawdziwe żniwa i radujemy się z nich.

Jeśli chodzi o część finansową, czujemy, że będziemy w stanie jej sprostać. Jest to wspaniałe, że możemy tak wiele zrobić, gdy Pan jest z nami, a nasze serca są przepełnione Jego Duchem. Więc wyślij nam braci i materiały reklamowe, a my postaramy się zrobić resztę.

Dużo miłości i najlepszych życzeń dla was wszystkich. Modlimy się za wami wszystkimi, tak jak jesteśmy pewni, że wy czynicie za nami.

Twój brat w Chrystusie,
J.L. MILLER.

—————

ODKRYCIE POMOCY W ŚLUBIE

PASTOR C.T. RUSSELL, BROOKLYN, NOWY JORK

DROGI BRACIE W CHRYSTUSIE:

Często myślałem o napisaniu do ciebie o swoim doświadczeniu związanym ze specjalnym Ślubem złożonym Panu, ale wstrzymywałem się, ponieważ wiedziałem, że twój czas był w pełni zajęty. Moja pierwsza myśl była taka, że jest to niezbędny dodatek dla poświęconych, i nie może w tym być nic złego. Jakże zdziwiłem się, gdy okazało się, że jest to naprawdę pomoc! Polecam ją wszystkim.

Chociaż nasze możliwości służby dla Teraźniejszej Prawdy były ograniczone, mieliśmy przyjemność widzieć niektóre osoby przyprowadzone do radości w Prawdzie i do całkowitego poświęcenia się w Prawdzie.

Załączam krótką historię moich poszukiwań Prawdy:

Dziewiętnaście lat temu, kiedy byłem związany z Baptystami Wolnej Woli, poprzez studia Pisma Świętego zostałem doprowadzony do całkowitego poświęcenia się Panu, i gdy zachowywałem z nimi członkostwo, odczuwałem ewidentny brak poświęcenia i zrozumienia Boga, aż odmówiłem przyjęcia pracy duszpasterskiej wśród nich, współpracując jednak z nimi w pracy ewangelizacyjnej, a także z Metodystami, Zjednoczonymi Braćmi, Prezbiterianami, oraz odwiedzając Świętych i Przymierze Chrześcijańskie, odczuwałem naciski z każdej z tych denominacji by przyjąć służbę, ale nie mogłem tego zrobić.

Spotkałem pewnego brata, który przeczytał WYKŁADY PISMA ŚWIĘTEGO i uwierzył im, ale miał tak błędną koncepcję prawdziwej nauki, że pomyślałem, że one nie mogą zawierać tego, czego szukałem. Potem spotkałem Adwentystów, a kiedy odrzucili naukę o ogniu piekielnym oraz zaczęli nauczać prawdę o naturze człowieka i stanie umarłych, związałem się z nimi i przyjąłem służbę u nich, czując, że nie ma potrzeby dalszego szukania; gdybym tak zrobił, musiałbym dalej iść samemu. Tam po raz pierwszy zobaczyłem, że Bóg wykonuje swoje dzieło we właściwym czasie; i utkwiła mi w pamięci myśl, że każda prawdziwa doktryna musi wywyższać imię Boga oraz objawiać piękno Jego charakteru. Z tą myślą szybko stwierdziłem, że nie mogę całkowicie oddać się ich naukom, i w moim umyśle zaświeciła Prawda, która stała się dla mnie jasna, że Kościół jest Świątynią Boga, a byłem przekonany, że instytucja Adwentystów wraz ze wszystkimi innymi ludzkimi instytucjami, jest babilońskim systemem, i odesłałem otrzymane od ludzi listy uwierzytelniające jako duchownego.

To doprowadziło mnie do bardzo realnego poczucia zależności od Pana. Czułem się bardzo samotny, ale byłem z Nim. Opatrznościowo, kilka dni wcześniej, wierna siostra kolporterka wręczyła mi egzemplarz BOSKIEGO PLANU (w formie STRAŻNICY). Ze względu na umysłową walkę, jaką przechodziłem po zerwaniu poprzednich więzi, nie zwróciłem na to uwagi, i poszedłem wkładając ją do pieca. Na szczęście w piecu nie było ognia i po zrobieniu kilku kroków uspokoiłem się. Podszedłem do pieca, wyciągnąłem tą STRAŻNICĘ i stwierdziłem, że została ona zesłana w tym właśnie czasie przez Boga.

Nigdy nie będę mógł wyrazić wdzięczności za pomoc, jakiej Pan udzielił mi poprzez WYKŁADY PISMA ŚWIĘTEGO; ale Pan wynagrodzi to tobie, Jego słudze.

Z wielką chrześcijańską miłością, twój brat w Chrystusie,
WM.H. BATTERSON – Nebraska.

—————

LUKSUSOWA PODRÓŻ I OFIARA

MÓJ DROGI BRACIE RUSSELL:

Przede wszystkim pozwolę sobie pokornie i z wdzięcznością podziękować ci za twoje jasne nauczanie o Piśmie Świętym, i za przekazanie go światu po cenach, na które prawie każdy może sobie pozwolić.

Praktycznie odszedłem z Kościoła Anglikańskiego i prawie ze wszystkiego zrezygnowałam, gdy w 1908 roku do mojej niechętnej ręki trafiło kilka kopii czasopisma PEOPLES PULPIT (Kazalnica Ludowa – przyp. tłum.). Od tamtej pory, poprzez sześć tomów WYKŁADÓW PISMA ŚWIĘTEGO, docierało do mnie coraz więcej światła; i starałem się prowadzić życie bardziej przyjemne dla naszego Pana.Jeśli chodzi o osoby wierzące w Teraźniejszą Prawdę, byłem niemalże sam w tej okolicy, jednak członkowie zboru w Victoria wyciągnęli do mnie pomocne ręce. Twoje nauczanie było dla mnie tak nowe, że przez pewien czas prawie bałam się je przyjąć, ponieważ byliśmy ostrzegani przed fałszywymi nauczycielami w ostatnich dniach. Jednak całe twoje nauczanie opiera się na Biblii i jest dalekie od wygładzania lub poszerzania wąskiej ścieżki, pokazując nam, że nie możemy oczekiwać niczego innego po tej stronie Zasłony; jesteś daleki od nauczania, że możemy być Chrześcijanami tylko z nazwy, wskazując, że powinniśmy być podobni do Chrystusa w czynach i myślach; nie oczekując popularności, musimy uznać, że jesteśmy ludem osobliwym, którym mają pogardzać tak jak naszym Mistrzem, i że nasza własna indywidualna odpowiedzialność wzrasta, w miarę jak On daje nam światło, i że nie możemy próbować iść ramię w ramię z światem; dlatego teraz staram się skłonić innych do czytania WYKŁADÓW PISMA ŚWIĘTEGO.

Pragnę z całą pokorą zapytać się ciebie, jak mamy pogodzić opis luksusowego pociągu, hotelu na kółkach z miejscami do odpoczynku, jego szefem kuchni, korpusem kelnerów, itp., z przykładem podanym nam przez Jezusa z Nazaretu? Czy nie jest to, drogi bracie, uleganiem duchowi światowości? Wydaje mi się, że gdyby Jezus odbył taką podróż, to On wybrałby raczej czysty wagon klasy turystycznej, posiadający niezbędne rzeczy, ale nie luksusy. Jak też możemy pogodzić fakt, że gdy On był na ziemi, nie miał miejsca, gdzie mógłby złożyć głowę, z faktem, że Jego główny ziemski pasterz (którego On tak bardzo zaszczycił, ze względu na twoją wierność i pokorę) miałby zatrzymywać się w najlepszych hotelach, zamiast przebywać z Jego skromnymi naśladowcami? Na stronie 31 w tomie IV zaznaczasz, że pewne kościoły zreformowane nie odniosły sukcesu, ponieważ „poczyniły wiele kompromisowych ustępstw wobec świata, aby uzyskać w zamian niewielkie korzyści”. Czy nie jest to powtarzaniem takich samych rzeczy? Powiedziano mi, że

::R5283 : strona 223::

to przedstawiciele prasy organizuje te sprawy dla ciebie, ale ty przypominasz nam, że odpowiedzialność spoczywa indywidualnie na każdym z osobna? Bóg może zatroszczyć się o Swoje dzieło w przyszłości, tak jak czynił to w przeszłości, bez polegania na ludziach prasy. Nie mogę tego wszystkiego zrozumieć bracie, i czekam na kilka słów od ciebie, które mogą mi w tym pomóc. Tom I, str. 199: „Poświęceni, przemienieni, prócz wysiłku podejmowanego w celu pokonania grzechu, muszą ofiarować obecne dobra”. Tom I, str. 203: „Owe przemieniające wpływy prowadzą do złożenia ofiary i cierpienia”.

Twoja, bardzo wdzięczna, __________.

—————

ODPOWIEDŹ REDAKTORA

DROGA SIOSTRO:

Twój list z 15 czerwca czytam w pociągu. Dziękuję za twoje szczere wypowiedzi i pytania.

Prawdą jest, że w czasach naszego Pana nie było pięknych hoteli, prawda, że nie było także linii kolejowych, a Jego przemieszczanie odbywało się częściowo na małych łodziach, częściowo pieszo, a częściowo na ośle. Gdybyśmy literalnie podążali śladami Mistrza, to możliwości obecnego dzieła Żniwa byłyby znacznie ograniczone. Uważam, że Żniwo Wieku Żydowskiego ograniczało się jedynie do małego kraju Palestyny; podczas gdy Żniwo obecnego Wieku ma zakres ogólnoświatowy, a ma zakończyć się w podobnym czasie – czterdziestu lat.

Wierzymy, że te cudowne udogodnienia naszych czasów są przygotowaniami do Tysiąclecia, i że Pan nie jest z nas niezadowolony, że korzystamy z nich w ramach Jego służby. Wręcz przeciwnie, uważamy raczej, że Bóg zapewnia te wspaniałe udogodnienia właśnie w celu ułatwienia dzieła Żniwa.

W związku z tym pamiętamy słowa Apostoła, które zapewniają nas, że wszystkie rzeczy zostały nam udzielone obficie, abyśmy się nimi cieszyli – do używania, ale nie do nadużywania. Mamy tego ilustrację w związku z naszą wizytą w Indiach. Wydaje się, że większość zainteresowanych tam znajduje się w zachodniej części kraju, która prawie nie ma infrastruktury kolejowej. Zastanawialiśmy się, w jaki sposób moglibyśmy znaleźć jakiś środek transportu, który pozwoliłby na taką wizytę, o której myśleliśmy, że jest w interesie Pańskiej sprawy, a jednocześnie nie wymagałaby zbyt wiele czasu. Odpowiedź na nasze pytanie znaleźliśmy, gdy dowiedzieliśmy się, że zaledwie dziesięć dni przed naszym przyjazdem powstała linia autobusowa z powodzeniem zastępująca kolej.

Jeśli chodzi o hotele: W obecnej sytuacji nie potrzebowałem hoteli, ponieważ mogę całkiem wygodnie przebywać w pociągu. Jednak ludzie prasy, którzy zajmują się moimi kazaniami, są zainteresowani robieniem z nich swego rodzaju spektaklu, aby mogli zwrócić jak największą uwagę na kazaniach, które publikują. W ocenie świata, osoba publiczna, która cieszy się dużą sławą i o której dobrze się mówi, powinna być traktowana w najlepszy sposób, tak jak przyjmuje się przyjaciół. Z ich punktu widzenia, bardzo skromne warunku noclegu świadczyłby o niskim uznaniu; a jeśli jego przyjaciele tak nisko go cenią, to gazety reprezentujące opinię publiczną, proporcjonalnie do tego ceniłyby go również nisko, a jego kazania nie zostałyby opublikowane.

Z pewnością ludzie prasy zasługują na moją uwagę. Szacuje się, że moje cotygodniowe kazania, publikowane w 2 000 gazetach, docierają do 15 000 000 czytelników. Osiągnięcie tych wyników za pomocą reklam kosztowałoby miliony dolarów rocznie. Z powodu przywileju głoszenia chwalebnej Ewangelii Miłości Bożej w Chrystusie, jestem gotów nie tylko zadowolić gazety, jechać do dobrych hoteli i odbyć długą podróż do Panamy, pojechać dookoła świata, itp., ale jestem również chętny znosić oszczerstwa i fałszywe przedstawianie ze strony zazdrosnych duchownych, którzy usiłują zapobiec publikowaniu moich kazań i przeinaczają mój charakter, aby zapobiec gromadzeniu szerokiej publiczności. Spoglądając jednak w przyszłość, mam nadzieję i oczekuję na aprobatę Mistrza – „To dobrze, sługo dobry i wierny! nad małem byłeś wiernym, nad wielem cię postanowię; wnijdź do radości pana twego”.

Nie widzimy nic złego w takim przyzwoleniu, by zainteresowane gazety miały coś do powiedzenia w sprawie naszych ziemskich warunków, jeśli ni są naruszane żadne zasady. Gdyby oni żądali, abyśmy w związku z publikacją kazań pogwałcili nasze sumienie, sprawa byłaby inna. Za żadną cenę nie można sprzedać sumienia. Ale gdy oni starają się zapewnić nam dodatkowe wygody, to nie widzimy żadnego grzechu z tym związanego. Raczej pamiętamy, że nasz Pan nie wahał się nosić „szaty bez szwów” w czasach, gdy taki strój był uważany za ekstrawagancki, daleki poza możliwościami zwykłych ludzi, którzy Mu zwykle towarzyszyli.

Pamiętamy również, że chociaż Jezus nie miał własnego domu, to jeden z Jego uczniów, św. Jan, posiadał dom. Podobnie jak św. Piotr. Pamiętamy również, że nasz Pan miał dom, kiedy tylko było to dla Niego dogodne, w Betanii u Łazarza, Marty i Marii. Pamiętamy, że oni uczcili Go tam wystawną ucztą i alabastrowym naczyniem z maścią, bardzo kosztowną. Pamiętamy, że gdy Judasz znalazł błąd w tej ekstrawagancji, nasz Pan zgromił go i usprawiedliwił Marię. Pamiętamy, że nasz Pan przynajmniej raz był na weselu, a innym razem był gościem bogatego Faryzeusza w jednym z najlepszych domów tamtych czasów.

Co do luksusowego pociągu, z kucharzami lub szefami kuchni zajmującymi się zaopatrzeniem w żywność: Jest zwyczajem, że ludzie prasy używają znacznej swobody językowej w swoich opisach. Nie jest błędem, że oni nazywają kucharzy francuską nazwą „szefa kuchni”; a jeśli ktoś pomyśli, że ci kucharze dostają jakieś wspaniałe pieniądze za swoje usługi, jak to słyszymy, że jest w przypadku szefów kuchni u Vanderbiltsa, Gouldsa, itp., to się myli. Ci szefowie, czy kucharze w tym pociągu, byli braćmi, którzy skorzystali z możliwości wzięcia miesięcznego urlopu, by wziąć udział w podróży konwencyjnej, a przy okazji służyć braciom w pociągu.

Pociąg został opisany przez prasowego artystę jako „De luxe”, a w rzeczywistości był to taki sam pociąg, jakim wszyscy podróżują. Niektóre wagony były zwykłymi standardpwymi wagonami Pullmana, a inne były w klasie Turystycznej lub tańsze wagony sypialne. Oczywiście, jak sugeruje twój list, ci przyjaciele mogli skorzystać z tańszego wagonu towarowego lub mogli jeszcze taniej podróżować pieszo. Gdyby oni otrzymali wagon towarowy i wyposażyli go w prymitywne zwykłe drewniane prycze ze słomą, to wydatek byłby niemal tak samo duży, a niedogodności znacznie większe.

Jednakże, droga siostro, nie miałem nic wspólnego z przygotowaniem tego pociągu. Zaaranżowałem wizyty u Studentów Biblii z Dalekiego Zachodu, których rzadko mam okazję widywać. Moje wizyty były odpowiedzią na prośby, abym przyjechał i odbył publiczne spotkania. Moją intencją było skorzystać ze zwykłych usług kolejowych; ale brat dr. Jones, dowiedziawszy się o podróży, zapytał, czy chciałbym mieć towarzystwo. Zapewniłem go, że będę z tego zadowolony.

Brat dr. Jones nawiązał wtedy kontakt z braćmi, w wyniku czego podróżował ze mną pociąg pełen przyjaciół. Niektórzy z nich skorzystali z okazji poznania przyjaciół z Zachodniego wybrzeża. Wszyscy mieli okazję spotkać się ze sobą w pociągu oraz na różnych zebraniach, które były zaplanowane. Oni uczestniczyli także w pracy. Dwóch z nich służyło jako stenografowie; prof. Read swobodnie prezentował swoje umiejętności zawodowe związane ze śpiewem; inni służyli jako odźwierni na zebraniach; a wszyscy starali się zachęcać i wzmacniać lokalnych Studentów Biblii w różnych odwiedzanych miejscowościach. Ponadto prowadzono znaczną pracę wolontariatu z bezpłatną literaturą.

Droga siostro, jesteśmy w niebezpieczeństwie złego zrozumienia tego, co oznacza cierpienie z Chrystusem. Jeśli pomyślimy tylko o cierpieniach Mistrza jako o cierpieniach cielesnych, noszeniu sandałów zamiast butów, chodzeniu pieszo zamiast jeżdżeniu konno, to będziemy stopniowo doprowadzani do takich samych krańcowych błędów, jakie panowały w Ciemnych Wiekach i które w pewnym stopniu wciąż przeważają wśród naszych braci Katolików. Niektórzy z nich usiłują mieć większe cierpienia niż Jezus, chodząc boso lub biczując się za karę, a następnie noszą odzienie z włosienicy, aby zwiększyć ból, gdyż te włosy podrażniają poszarpane obolałe ciało, powodując ropienie. Oni myślą, że są to cierpienia Chrystusowe.

Stopniowo, zarówno Katolicy, jak i Protestanci dostrzegają coś przeciwnego. Jezus korzystał z najlepszych dróg i najlepszych środków w Swoich czasach. Jego cierpienia były szczególnie spowodowane sprzeciwem Jego Nieprzyjaciół, gdyż był wzgardzony i opuszczony przez ludzi. On był oczerniany, a „gdy [Mu] złorzeczono, nie odzłorzeczył”. Cierpliwie znosił te rzeczy ze względu na Prawdę, i w ten sposób dał nam przykład, abyśmy postępowali Jego śladami, podobnie znosząc światowe sprzeciwy, opozycję, oszczerstwa, przez wzgląd na braci.

Ufam, droga siostro, że nie potkniesz się o środki, których Pan używa w tym czasie Żniwa, aby ogłaszać Poselstwo tej godziny, aby obudzić Swój lud i poprowadzi go do lepszych metod studiowania Biblii. Ale nawet jeśli nie możesz się z nami zobaczyć, nie potykaj się, ale pamiętaj, że każdy sługa stoi lub upada przed swoim własnym Mistrzem. Weź wszystkie błogosławieństwa płynące z naszej służby, wszystkie jakie tylko możesz, a resztę spraw, których nie możesz zrozumieć, pozostaw Bogu. Innymi słowy, coraz dokładniej uświadamiajmy sobie, że to sam Bóg kieruje Swoim własnym dziełem; i że za wszelkie błogosławieństwa, jakie otrzymujemy, powinniśmy być Mu tak samo wdzięczni.

Z wielką chrześcijańską miłością,

Twój brat i sługa w Panu,
C.T. RUSSELL.

====================

— 15 lipca 1913 r. —