R5755-261 Ostateczny cel Prawa Bożego

Zmień język 

::R5755 : strona 261::

OSTATECZNY CEL PRAWA BOŻEGO

„[…] koniec przykazania jest miłość z czystego serca i z sumienia dobrego, i z wiary nieobłudnej” – 1 Tym. 1:5.

BOSKIE Prawo zostało w powyższym tekście podsumowane za pomocą słowa „przykazanie”. W zasadzie istnieją różne przykazania i wszystkie one są w ogólny sposób przedstawione w Dekalogu. Nasz Pan rozdzielił te przykazania na dwie części, wyjaśniając, że te dwie części są podsumowaniem całego Bożego Prawa. Prawo jest przykazaniem narzuconym przez prawowitą władzę i regułą postępowania, którą jesteśmy zobowiązani przestrzegać. Dzieci Izraela nie doceniały przykazań podanych w Zakonie. Z ich punktu widzenia zawierał on jedynie mnóstwo przepisów informujących o tym, co powinni czynić, a czego nie – i nic więcej. Nie rozumieli oni właściwego znaczenia tej kwestii. Nawet Kościół Chrześcijański w znacznej mierze nie zdołał zrozumieć całościowego obrazu Boskiego Prawa.

::R5756 : strona 261::

Nie powinniśmy myśleć, że Prawo Zakonu jest niedoskonałe, ponieważ Bóg, który jest doskonały, nie mógł dać niedoskonałego prawa. Boże Prawo, czy przykazanie, jest więc doskonałe. Mówiąc o Prawie Zakonu, Apostoł Paweł pisał: „A tak zakon jest święty i przykazanie święte, i sprawiedliwe, i dobre” (Rzym. 7:12). Izraelici nie mogli zachować Zakonu nie dlatego, że Zakon był niedoskonały, ale z tego powodu, że to oni, jak oświadcza Apostoł, byli zaprzedani grzechowi (w. 14 [Rzym. 7:14]). Uznajemy Zakon za probierz doskonałości. Nasz Pan, kiedy przyszedł, „wywyższył Zakon i uczynił go godnym czci”. Pokazał, jak wielki i wszechogarniający jest Zakon, gdy jest w pełni zrozumiany.

Nie ma możliwości, aby ktokolwiek z upadłej rasy był w stanie żyć według wymagań Bożego doskonałego Prawa z powodu niedoskonałości i słabości ciała. W przypadku Kościoła Chrystus usunął tę niemożliwość. „Sprawiedliwość zakonu jest wypełniona w nas”, ponieważ Bóg przygotował dla nas takie zarządzenie, że zasługa Chrystusa przykryje nasze niedoskonałości i braki. To umożliwia nam życie w zupełnej harmonii z tym Prawem, gdyż możemy je przestrzegać w duchu, chociaż nie w pełni w literze, a krew Jezusa dopełnia całej reszty – przykrywa nasze mimowolne niedoskonałości.

CZYSTA, NIESAMOLUBNA MIŁOŚĆ

W omawianym tekście Apostoł używa frazy „koniec przykazania”. Wyrażenie to wydaje się trochę niejasne. Wydaje się, że zawarta tu myśl brzmi następująco: ostatecznym celem Zakonu, czyli tym, co Zakon ma wytworzyć, jest miłość – doprowadzenie nas do stanu, w którym osiągniemy zupełną harmonię z Tym, który dał Prawo Zakonu i który sam w sobie jest uosobieniem miłości. Taki będzie ostateczny wynik przestrzegania Bożego Prawa w przypadku wszystkich, którzy je przyjmą. Bóg chce, aby ci, którzy są doskonali, pozostali doskonałymi, a ci, którzy są niedoskonali, dostrzegli, że dla wszystkich stworzeń Jehowy właściwym wzorcem postępowania jest wzorzec sprawiedliwości, wzorzec miłości; że posłuszeństwo wobec Boga nie powinno wynikać z przymusu, ale z miłości do Niego i zasad sprawiedliwości. Jego ostateczny cel zakłada, że wszystkie Jego inteligentne stworzenia, które będą obdarzone życiem wiecznym, muszą być doskonałe i pozostawać w zupełnej harmonii ze swym Stwórcą.

Apostoł dalej wykazuje, że miłość, której wymaga Boże Prawo, musi być odpowiedniej jakości. Potrafimy zrozumieć miłość rodzica do dziecka, człowieka do zwierzęcia – która jest właściwa, jeśli nie jest doprowadzona do skrajności. Taka miłość może zawierać mniejszą lub większą dozę samolubstwa. Człowiek może kochać psa, bo jest to jego pies, albo kochać dziecko, bo jest to jego dziecko. Ale taka miłość będzie posiadać w sobie coś samolubnego i nie będzie miała bezinteresownego, dobroczynnego charakteru ‒ nie może więc być najdoskonalszą formą miłości. Miłość, która spełni wszystkie wymagania Bożego Prawa, będzie „miłością z czystego serca”.

Miłość może także gościć w niezupełnie czystym sercu. Może pojawić się jako mieszanina miłości i samolubstwa i to na ogół zdarza się w przypadku upadłej ludzkości. Nawet gdy jesteśmy chrześcijanami, nasza miłość początkowo może być tylko częściowo czysta, ale przyjmowany do serca duch przykazania powinien stopniowo oczyszczać nas z samolubstwa. Miłość podobna do Bożej oznacza miłość do Bożej Prawdy, do Jego świętego Prawa i Jego stworzeń. Jest to miłość niesamolubna ‒ taka, jaką posiada Bóg. Bóg niczego nie zyskuje na tym wszystkim, co czyni dla Kościoła, lub na tym, co zamierza uczynić dla świata. Czyni to z czystego serca, z dobrego, wielkodusznego i miłującego serca, a nie po to, aby zobaczyć, co może na tym zyskać.

Czyste serce to takie, które nie kieruje się samolubstwem jako motywem swego postępowania, pragnie czynić dobro w stosunku do wszystkich i nikomu nie chce wyrządzać zła. Pragnie widzieć, jak wszyscy cieszą się takim błogosławieństwem jak ono samo, miłować Boga i służyć Mu w sposób doskonały z wszystkich swych sił. Nasz Pan pochwalił taki stan serca, mówiąc: „Błogosławieni czystego serca; albowiem oni Boga oglądają”. Jest więc rzeczą oczywistą, że ten, kto rozpoczyna chrześcijańskie życie, mając dobre intencje, nie jest jeszcze taką osobą czystego serca. Wszyscy, którzy rozpoczynają życie chrześcijańskie, czynią to z dobrymi intencjami, lecz potrzeba im jeszcze instrukcji i pouczenia. Muszą rozwinąć w sobie czystość serca w doskonałym stopniu. Tym samym doświadczenia chrześcijanina są w tym właśnie celu, aby doprowadził on swe serce do wspomnianego stanu czystej, niesamolubnej miłości.

Na początku chrześcijańskiej drogi, nasze serca są czyste w tym znaczeniu, że są szczere, prawdziwe. Nasze myśli są zgodne z tym, co mówimy i co wyznajemy. Nie przybliżamy się do Boga jedynie samymi ustami, nie czyniąc tego naszym sercem. Ale

::R5756 : strona 262::

miłość z czystego serca, tę czystą miłość, o której mówi nasz tekst, zdobywa się przez wyzbywanie się coraz większej liczby rzeczy, które wypływają z samolubstwa i przez coraz większe napełnianie się Duchem Pańskim. Apostoł kieruje te słowa do chrześcijan, sugerując, że od momentu, kiedy się nimi stali, powinni wyzbywać się niektórych z tych rzeczy: „Lecz teraz złóżcie wy to wszystko, gniew, zapalczywość, złość, bluźnierstwo i nieprzystojną mowę z ust waszych” – uczynki ciała i Diabła. Rzeczy te w większym lub mniejszym stopniu przy was pozostają. Ale wy przyobleczcie się we wszystkie takie rzeczy: w cichość, samokontrolę, cierpliwość, wiarę, wytrwałość, łagodność, braterską uprzejmość i miłość. Gdy będziemy wprowadzać te rzeczy w czyn, nasze serca dojdą do stanu, o jakim mówi Apostoł. W końcu osiągniemy to, co jest celem Boga, a mianowicie „miłość z czystego serca”.

DEFINICJA „DOBREGO SUMIENIA”

Apostoł mówi dalej: „i z sumienia dobrego”. Wydaje się, że sumienie jest tym moralnym przymiotem umysłu, który doradza w sprawie dobra i zła. Niektóre osoby mają bardzo czułe sumienie i potrafią szybko rozeznać to, co jest właściwe i to, co jest niewłaściwe. Inni mają tak przytępione sumienie, że trudno im zdecydować, co jest dobre, a co złe, albo też są stosunkowo obojętni względem moralnego charakteru swego postępowania. Choć Bóg stworzył człowieka z dobrym sumieniem, ze zdolnością precyzyjnego odróżniania między tym, co dobre, a co złe, grzech to sumienie zdeprawował. Obowiązkiem więc każdego chrześcijanina jest podjęcie starań w celu naprawienia swojego sumienia i wykształcenie w nim umiejętności właściwego rozeznawania. Bóg podaje w Swoim Słowie zasady sprawiedliwości. To dzięki Bożemu Prawu chrześcijanin jest w stanie rozpoznać te zasady i zrozumieć, co z zasady jest słuszne, a co złe.

Złota Reguła napomina nas: czyń bliźniemu swemu to, co byś chciał, aby on czynił ci w podobnych okolicznościach. Rozważ, co byś chciał, aby w pewnych okolicznościach i warunkach twój bliźni czynił ci i w ten sposób pomóż sumieniu rozpoznać właściwą rzecz, którą należy uczynić. Istnieje wiele rzeczy, które są moralnie złe i zabronione przez Prawo Boże. Są one łatwiejsze do rozpoznania przez sumienie, ponieważ istnieje tylko jeden możliwy sposób postępowania w harmonii z wyrażoną wolą Bożą w tej sprawie. Jednak istnieją też inne sprawy, wymagające sumienia, które wyćwiczyło umiejętność precyzyjnego rozeznawania. Złota Reguła jest tu szczególnie pomocna. Gdy zasady sprawiedliwości stają się mocno ugruntowane w naszych charakterach, nie ma większych trudności z rozeznaniem drogi obowiązku i miłości.

Człowiek, którego sumienie nie zostało jeszcze odpowiednio wyćwiczone przez Słowo Boże, może być zupełnie szczery, a jednak źle postępować. Ktoś może latami trwać w pewnym sposobie postępowania. Może nawet czynić to z całkowicie czystym sumieniem, czyli w zupełnej szczerości. Być może, dopiero długo po tym, gdy już został chrześcijaninem, rozpoznaje, że coś, co od dawna stało się jego zwyczajem, nie jest ani mądre, ani właściwe. Mógłby powiedzieć: „Teraz widzę, że źle podchodziłem do tej sprawy. Odtąd będę w stanie lepiej rozpoznać podejmowany przeze mnie właściwy sposób postępowania w takich okolicznościach. Zdałem sobie sprawę, że zasada sprawiedliwości musi być głęboko wyryta w całym moim jestestwie, tak abym mógł stać się przyjemniejszy Bogu. Chrześcijańska miłość wykracza poza sprawiedliwość, lecz sprawiedliwość musi być pierwsza”. Właściwie rozwinięty chrześcijanin ma prawidłowo ukształtowane sumienie.

„Dobre sumienie”, o którym mówi nasz tekst, jest sumieniem prawidłowo ukształtowanym. Nie jest to sumienie, które ustawicznie oskarża swego właściciela, przez co sprawia, iż ma on poczucie, że zawsze postępuje źle. Istnieją chorobliwe sumienia, które ustawicznie oskarżają i nie potrafią osiągnąć prawidłowej równowagi. Prawdziwie dobre sumienie to takie, które jest dobrze wyważone. Można mieć na przykład wagę, która jest odchylona w jedną lub drugą stronę. Waga, która jest właściwie wyregulowana, będzie utrzymywać równowagę. Jest niezawodna. Podobnie jest z dobrym sumieniem – jest ono w stanie określić najmniejsze odchylenie od Bożego Prawa.

SZCZEROŚĆ NIEZBĘDNA W ODNIESIENIU DO WIARY

Na koniec Św. Paweł dodaje: „I wiary nieobłudnej”. Nieobłudna wiara jest wiarą, która jest właściwie przedstawiana innym. Nie jest zwodnicza. Czynić coś obłudnie oznacza przedstawiać coś fałszywie. My mamy posiadać wiarę, która nie jest fałszywa, która jest nieobłudna, jak mówi Apostoł. Jako chrześcijanie mamy pewną normę, przedstawioną nam w Słowie Pańskim. Mamy iść dalej poza Zakon. Podlegamy pod jeszcze wyższe Prawo – pod Prawo miłości ofiarniczej. Nasza wiara chwyta się rzeczy, które jeszcze nie są widoczne – tej części Boskich zarządzeń dla nas, która sięga dalej niż to, co jest widzialne za pomocą naturalnego oka. Cokolwiek Bóg nam objawia i co możemy przyjąć poprzez wiarę jako Jego wolę, musimy szczerze i wiernie wykonać. Musimy być szczerzy tak w kwestii naszej wiary, jak i w kwestii naszego życia.

Jest wielu ludzi, którzy prawdopodobnie mają dobre zrozumienie sprawiedliwości i którzy są prawdopodobnie pod wieloma względami dobrymi ludźmi, a jednak może się zdarzyć, że są obłudni w kwestii swojej wiary. Być może myślą, że w mniejszym lub większym stopniu cel uświęca środki i że mogą wyznawać coś w związku ze swoją wiarą, co będzie korzystne dla kogoś innego, chociaż nie będzie to prawdą. Na całym świecie są ludzie, którzy w ten sposób udają w kwestii swojej wiary i przedstawiają ją w fałszywym świetle. Nie wierzą w to, czego nauczają i w co, jak zapewniają, wierzą.

Wielu naucza o wiecznych mękach. Zapytani o własną wiarę na ten temat odpowiadają: „Nie wierzę w tę doktrynę, lecz wydaje się, że jest rzeczą konieczną, by

::R5757 : strona 262::

o tym nauczać”. Drudzy nauczają o Wyższej Krytyce, Ewolucji, Nowej Myśli itp., zwodząc innych i będąc sami zwiedzeni, a jednak nadal uważając się przy tym za chrześcijan. Wszyscy tacy ludzie znajdują się w złym stanie. Jeżeli szybko go nie naprawią, nie będą nadawać się do Królestwa, ponieważ cel Zakonu, Miłość musi się wypełnić w tych, którzy będą przyjęci na tak wysokie i zaszczytne stanowisko. Ta miłość wymaga przede wszystkim najwyższej wierności wobec Boga, co oznacza wierność Jego Słowu. Jaka korzyść byłaby z osiągnięcia celu Zakonu, ostatecznego końca Zakonu, jeśli ten cel, ten koniec nie mógłby być nigdy osiągnięty? Chrystus osiągnął ten koniec, cel Zakonu. W Nim wypełniła się całkowicie Sprawiedliwość Zakonu. Prawdziwy Kościół teraz osiąga taki stan w duchu. To znaczy, że ich serca i umysły są w harmonii z Prawem. Codziennie starają się coraz bardziej doprowadzać swe życie – słowa, myśli i uczynki – do całkowitej harmonii z tym doskonałym Prawem Miłości.

PRAWO NOWEGO STWORZENIA

Pismo Święte wszędzie wykazuje, że według Boskiej oceny miłość jest najważniejsza. Ani sprawiedliwość, ani inne cechy i zalety nie są ignorowane, lecz ta cecha znajduje się na samym szczycie listy wszystkich chrześcijańskich łask. Na podstawie listy owoców Ducha Świętego, którą podaje Apostoł Paweł, widzimy, że na naczelnym miejscu umieszcza on miłość, następnie radość, pokój, nieskwapliwość, dobrotliwość, dobroć, wiarę, cichość i wstrzemięźliwość (Gal. 5:22,23). Apostoł Piotr podaje listę owoców Ducha w sposób narastający – jako proces ich dodawania, prowadzący do sumy wszystkich łask. Zaczyna od wiary, która jest fundamentem. Następnie należy pilnie dodawać cnotę, poznanie, powściągliwość, cierpliwość, pobożność,

::R5757 : strona 263::

braterską miłość, a w końcu szeroko pojętą miłość, która obejmuje cały świat, a nawet naszych nieprzyjaciół.

Powinniśmy jednak pamiętać, że miłości nie można rozwinąć w jednej chwili. Ona rośnie. Dlatego ci, którzy dziś mają trochę miłości, odrobinę tego Ducha Świętego, jutro mogą mieć jej więcej, a jeszcze więcej za rok, ponieważ jest to kwestia rozwoju. Skoro sam Bóg jest miłością, to zaszczepienie Boskiego podobieństwa w rodzaj ludzki sześć tysięcy lat temu, kiedy Ojciec Adam był stworzony, oznacza, że Bóg obdarzył człowieka zaletą miłości. Widzimy, że nawet w upadłym stanie człowieka w mniejszym lub większym stopniu ujawnia się ona w każdej sytuacji jako miłość wrodzona. W wielu wypadkach miłość ta została wypaczona do poziomu miłości samolubnej. Są jednak jeszcze bardzo szlachetni ludzie, mający znaczny stopień wrodzonej miłości, w których nadal pozostaje wiele z pierwotnego podobieństwa Bożego. Tacy mają o wiele mniej do przezwyciężenia w tym kierunku niż ci, którzy są bardziej samolubni. Wszystkie elementy grzechu zdają się mniej lub bardziej związane z samolubstwem – a tym samym zagrażają najważniejszemu dobru człowieka.

Miłość, którą Biblia zaleca nam, jako Nowym Stworzeniom, jest tą miłością, która ma swój początek przy spłodzeniu nas z ducha. Ktokolwiek został spłodzony z Ducha Bożego, ma pewną miarę tej czystej, niesamolubnej miłości, o jakiej mówi Św. Paweł. Proporcjonalnie do tego, w jakim stopniu ktoś wzrasta jako Nowe Stworzenie, na tyle wzrasta w miłości – tak, aby w ten sposób mógł być nią stopniowo napełniony. Jego zdolność do miłości rośnie proporcjonalnie do jego rozwoju. Na początku naszych chrześcijańskich doświadczeń mamy w sobie jedynie zaczątek miłości. Ona powinna się rozwijać i wypełnić nasz cały umysł. Ta miłość Boża uczyni nas bardziej miłującymi, łagodniejszymi i delikatniejszymi wobec naszych przyjaciół, wobec wszystkich innych, a nawet w stosunku do zwierząt.

Ale Pismo Święte zwraca uwagę na fakt, że, w miarę jak Boża miłość rozwija się w nas, będzie ona wykazywać szczególne zainteresowanie w stosunku do braci – do tych, którzy otrzymali tego samego Ducha. Dlatego też gdziekolwiek znajdzie się Duch Boży, spowoduje życzliwy stosunek wobec innych, mających tego samego ducha. Ktokolwiek w ogóle posiada Ducha Bożego, z pewnością będzie miłował swoich braci, ponieważ będzie widział w nich zamysł Boży; a miłość ta będzie wzrastać w miarę jego rozwoju i dostrzegania rozwoju u braci.

Jednakże wszyscy bracia w Chrystusie mają niedoskonałe ciała i z tego powodu mogą dać tylko niedoskonały wyraz posiadanego ducha miłości. A ponieważ bracia są sobie bliżsi w związku z podzielanymi wspólnie nadziejami i dążeniami, pojawia się prawdopodobieństwo, że to oni łatwiej staną się dla siebie próbą niż osoby ze świata. Niekiedy przychodzi pokusa, aby powiedzieć bratu lub siostrze: „Ty nie okazujesz zbyt wiele ducha miłości!” W taki sposób budzi się duch krytyki, a miłość jest wystawiona na próbę. W miarę jak miłość w nas wzrasta, ten duch miłości będzie stawał się naszą własnością i będziemy patrzeć z większą łagodnością na słabości braci. Nasze codzienne doświadczenia powinny coraz bardziej pokazywać nam nasze własne niedoskonałości. Odkrycie własnych wad i walka z nimi powinny uczynić nas pokornymi. Ktokolwiek zdaje sobie sprawę z własnych niedociągnięć, powinien okazywać współczucie swoim współpielgrzymom na niebiańskiej drodze, którzy toczą podobne boje. Dopóki nie będziemy tak czynić, nie będziemy przyjemni w oczach naszego Boga.

Fakt, że bracia posiadają Ducha Bożego i starają się rozwinąć w sobie miłość bez względu na to, jak bardzo odstają od przyjętych przez siebie ideałów i od naszych ideałów względem nich, wymaga, abyśmy ich miłowali. Nasze współczucie dla nich musi się poszerzać i pogłębiać, tak abyśmy widząc ich błądzących, starali się ich naprawić w miłości, pamiętając o sobie, abyśmy i my nie ulegli pokusie. Co do głębi miłości, jaką powinniśmy okazywać, jest ona wyraźnie określona w Piśmie Świętym. Powinniśmy miłować braci tak, jak Chrystus umiłował nas. A jest to bardzo silne uczucie. Chrystus umiłował nas do tego stopnia, że był gotów oddać za nas Swoje życie. My również powinniśmy być pełni miłości i współczucia dla braci w Chrystusie, pragnąc nieść im pomoc. Wszystko, co robimy na ich rzecz, jest przejawem naszej miłości do Pana.

Pan zaplanował, że nasza miłość do braci i oddawanie przez nas życia za nich i w ich obronie jest czynione w zupełności dla Niego i On to docenia. Gdyby przyszedł taki czas, że byłoby to konieczne, powinniśmy być gotowi oddać za nich życie. Jednak mamy je w szczególności oddawać cal po calu w służbie dla braci, czy to przez odśnieżenie chodnika, opiekę, gdy są chorzy, przygotowywanie obiadu lub śniadania, wysyłanie im literatury w celu zachęcenia ich na dobrej drodze – lub w jakiejkolwiek innej formie służby. Wszystkie te usługi, jak i wiele innych, są służbą na rzecz tych, którzy należą do Pana – są oddawaniem za nich życia. Cieszymy się, że mamy takie przywileje, takie możliwości – wykorzystując nasz czas i siły tak, jak Pan w Swojej opatrzności wskaże, zdając sobie sprawę, że jedynym pożytkiem, jaki mamy z naszego obecnego życia, jest składanie go w służbie na rzecz Pańskich i naszych braci, a także, gdy tylko mamy taką sposobność, w czynieniu dobra na rzecz każdego, dając pierwszeństwo braciom.

Będąc w ciele, prawdopodobnie nigdy nie osiągniemy stanu, w którym nigdy nie powiemy i nie zrobimy czegoś, co nie zrani naszego brata. Wszyscy mamy niedoskonałości, z którymi staramy się walczyć. Ale „Pan patrzy na serce”, a nie na niedoskonałe wykonanie. Gdy widzi szczere wysiłki, aby czynić Jego wolę, przykrywa braki i niedoskonałości zasługą naszego Zbawiciela. Jeśli popełnimy błąd, powinniśmy chętnie go naprawić i odpowiednio przeprosić i zadośćuczynić – zapewniając brata, że nie chcieliśmy zranić jego uczuć. Jeśli natomiast w wyniku pokusy poczuliśmy się mniej przejęci skrzywdzeniem go, niż powinniśmy, to powinniśmy prosić o wybaczenie, wyznając nasz żal, a następnie wyznać nasze przewinienie przed Tronem Łaski, prosząc o wybaczenie w imieniu Jezusa.

Jeśli więc mamy nadzieję, że znajdziemy się wśród tych, którym dane będzie miejsce z Chrystusem na Jego Tronie, to starajmy się, by przez Jego łaskę osiągnąć ten koniec przykazania, koniec Zakonu, w takiej formie, w jakiej dany jest Nowemu Stworzeniu. Niech to będzie „miłość z czystego serca, z sumienia dobrego i z wiary nieobłudnej” – miłość, która pobudza do ochoczej i radosnej ofiary każdej ziemskiej nadziei oraz ambicji i która chętnie oddaje za braci nawet życie, abyśmy mogli być uznani za godnych niebiańskiego dziedzictwa, które czeka na „więcej niż zwycięzców” – Rzym. 8:37.

====================

— 1 września 1915 r. —

Jeżeli zauważyłeś błąd w pisowni, powiadom nas poprzez zaznaczenie tego fragmentu tekstu i przyciśnięcie Ctrl+Enter.