R6010-372 „Reprezentował wszystko, co było najszlachetniejsze, najświętsze, najlepsze”

Zmień język 

::R6010 : strona 372::

„Reprezentował wszystko, co było najszlachetniejsze, najświętsze, najlepsze”

D. KIHLGREN – MASSACHUSETTS

Zbory w Springfield, Easthampton i Holyoke, w stanie Massachusetts, życzyły sobie, abym złożył wam wyrazy serdecznego współczucia i chrześcijańskiej miłości.

Śmierć naszego umiłowanego Pastora pobudziła w naszych sercach wszystko, co jest najszlachetniejsze, najświętsze i najlepsze. Bezinteresownie radujemy się, że jego trudy skończyły się i że dostąpił odpoczynku i nagrody. Smucimy się, gdyż odczuwamy dotkliwą stratę jego wiernej służby. Okazujemy w naszej żałobie wzajemne współczucie, szczególnie z tymi, którzy najbliżej mu towarzyszyli w jego pracy. Odczuwamy wzmożoną troskę o kontynuację dzieła, w którym był on Boskim narzędziem. Postanawiamy, że dzięki łasce Bożej, życie i nauki naszego Umiłowanego Brata zachęcą nas do jeszcze większej wierności.

Ponad dwadzieścia lat temu miałem przywilej poznać naszego Pastora, jego osobisty przykład był może nawet bardziej inspirujący niż jego nauki. Nigdy się nie martwił, nigdy nie niecierpliwił. Spokój jego umysłu był cudowny.

Nasz Umiłowany Pastor szczerze i osobiście interesował się całym ludem Pańskim. Cieszył się z ich rozwoju i w swojej cudownej pamięci wysoko cenił ich interesujące doświadczenia. Aby to zilustrować, pozwolę sobie przytoczyć pewne zdarzenie: Podczas drogi do domu z jednodniowej konwencji, zapytał jednego z naszych przyjaciół: „Czy stary Brat K–––––jeszcze żyje?” „Tak.” „Łaskawie przekaż mu moje chrześcijańskie pozdrowienia i powiedz, że pamiętam jego świadectwo, jakie złożył w Allegheny jakieś dwadzieścia lat temu”.

Braterstwo, nasz umiłowany Brat pozostawił nam szlachetny przykład. Czy nie powinniśmy iść za nim, tak jak on podążał za Chrystusem? Czyż nie mamy oddawać naszego życia za braci tak jak on? Dzięki łasce Bożej będziemy tak czynili! Oby nasz koniec był taki jak jego!

====================

— 1 grudnia 1916 r. —