R3484-10 Studium biblijne: Napełnieni i przekształceni

Zmień język

::R3484 : strona : 10 ::

Napełnieni i przekształceni

– Jana 2:1‑11 – 22 STYCZNIA  –

„Zróbcie wszystko, co wam powie” – Jana 2:5.

KANA Galilejska była rodzinnym miastem Natanaela, jednego z ostatnich, którzy dołączyli do grona uczniów naszego Pana. Był on jednym z sześciu, którzy właśnie uznali Jezusa za Mesjasza. Najwyraźniej Natanael zaprosił naszego Pana i innych uczniów, aby byli jego gośćmi w Kanie, gdzie miała się odbyć uczta weselna. Maria, matka Jezusa, była obecna na uroczystości, niewątpliwie jako bardzo bliska przyjaciółka rodziny, gdyż wcześniej niż inni dowiedziała się, że zapasy wina się kończą. Zwyczajowa gościnność Żydów w takich przypadkach powodowała, że poważnym naruszeniem etykiety byłoby niezapewnienie wszystkiego pod dostatkiem gościom, a także sąsiadom i przechodniom, którzy w imieniu oblubieńca byli zachęcani, by wejść i swobodnie korzystać z gościny. Jezus i Jego uczniowie znajdowali się wśród zaproszonych gości.

Matka naszego Pana zwróciła Jego uwagę na brak wina i na tej podstawie przyjmuje się, że spodziewała się cudu. Nie możemy się zgodzić z zasadnością tej sugestii, ponieważ jest wyraźnie

::R3484 : strona 11::

zapisane, że cudowne stworzenie wina przy tej okazji było początkiem cudów Jezusa. Możemy jednak przypuszczać, że Maria, znając od dawna syna i polegając na Nim oraz będąc od Niego zależna, dobrze poznała Jego zdolność do jak najlepszej oceny sytuacji i zaradność w różnych okolicznościach i przy wielu okazjach. Sama nie miała wpływu na tę sprawę i jak to często bywa w przypadku osób średnio zamożnych, możliwe jest, że pan młody wydał wszystko, czym dysponował, by przygotować ucztę. Prawdopodobnie też w związku z obecnością naszego Pana na uroczystości weselnej wielu sąsiadów liczyło na coś z Jego strony – chcieli zobaczyć nieznajomego, o którym słyszeli mniej lub więcej od Natanaela i innych.

SPOŁECZNA POSTAWA JEZUSA W TYM DOMU

Opis daje nam pewne pojęcie o podejściu naszego Pana do spraw społecznych i przekonuje nas, że asceza, jaką praktykują mnisi i mniszki, nie była częścią Jego nauczania – ani słowem, ani przykładem. Wiódł On poświęcone życie w zwykłych warunkach społecznych, jakie są udziałem każdego członka moralnie żyjącej czy religijnej społeczności. W zachowaniu naszego Pana nie ma sugestii biesiad czy błahostek, ale rozsądne jest przypuszczenie, że uczestniczył On w przyzwoitych radościach i spotkaniach oraz korzystał z uciech przy takiej jak ta okazjach. Było to w harmonii z ewangelicznym nakazem dla naśladowców: „Radujcie się z tymi, którzy się radują, i płaczcie z tymi, którzy płaczą”.

Tym, czego potrzebuje każdy dom, jest przede wszystkim wizyta Jezusa, ale też powinien to być dom, który mógłby do Niego należeć, być Jego miejscem zamieszkania. Byłoby bezpieczną zasadą życia dla wszystkich naśladowców Pana, żeby pragnęli udawać się w takie miejsca, co do których mieliby powód ufać, że Pan by tam poszedł, gdyby ponownie był obecny w ciele; byłoby bezpieczną zasadą, żeby robić i mówić takie rzeczy, co do których moglibyśmy rozsądnie się spodziewać, że nasz Pan by je zrobił lub powiedział, gdyby się znalazł na naszym miejscu. Możemy być pewni, że błogosławieństwa szły wraz z drogim Mistrzem, dokądkolwiek się udawał, szczególnie do tych, którzy jak Natanael byli prawdziwymi Izraelitami i w sercach których nie było podstępu.

Kiedy pamiętamy, co znaczy słowo uczeń lub uczący się i o tym, że cały lud Pański to Jego uczniowie (choć nie wszyscy są apostołami), uświadamiamy sobie, że każdy uczeń reprezentuje Pana – że dokąd my idziemy, idzie On, że jesteśmy Jego przedstawicielami lub „ambasadorami”. Mając tę myśl na uwadze, jak bardzo każdy z nas powinien być ostrożny, aby właściwie reprezentować naszego chwalebnego Pana; „aby rozgłaszać cnoty tego, który [nas] powołał z ciemności do swej cudownej światłości”. W tym celu, jakże powinniśmy się modlić, nie tylko ustami, ale także sercem: „Niech będą ci miłe słowa moich ust i rozmyślanie mego serca, PANIE, moja Skało i mój Odkupicielu!”. Zaiste, „jaki on jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie” (1 Jana 4:17). „Dlatego świat nas nie zna, bo jego nie zna”, ale nasz obowiązek za każdym razem jest taki sam: Jego przesłanie głosi, żebyśmy pozwolili świecić naszemu światłu przed ludźmi, tak by widząc nasze dobre uczynki, mogli wychwalać naszego Ojca w niebie.

„POKÓJ TEMU DOMOWI”

Sugestia dotycząca wpływów towarzyszących uczniom Pana – wpływów, które, jak wierzymy, z pewnością towarzyszyły Jego obecności we wszystkich takich sytuacjach – odzwierciedla się w Jego poleceniu danym apostołom, gdy ich rozsyłał. Przed wejściem mieli mówić: „Pokój niech będzie nad tym domem”. Nie uważamy, że jest to przykazanie, że powinniśmy otwarcie i formalnie oświadczać tak przed wejściem do jakiegokolwiek budynku, ale wierzymy, że takie powinno być nastawienie serca każdego z poświęconych Pana – ich pragnienia, ich wysiłek, ich cel – aby pokój i błogosławieństwo towarzyszyły im, dokądkolwiek pójdą, niosąc odpoczynek, orzeźwienie i pokrzepienie serc biednego, wzdychającego stworzenia, z którym mają kontakt.

Na świecie jest wielu ludzi skłonnych do konfliktów, których pojawienie się w dowolnym otoczeniu oznacza, że będzie tam kłótnia, niezależnie od tego, czy zdają oni sobie z tego sprawę i czy to przyznają, czy nie. Ich serca pełne gniewu, złości, nienawiści i sporu szerzą to dalej aż nadto, rodząc niezadowolenie i nieszczęście. W przypadku osób, które doświadczyły sporu i zgorzknienia duszy i które obróciły się ku temu, by kroczyć śladami Pana według ducha, a nie według ciała, w związku z czym odrzucają uczynki ciała i diabła, z pewnością upłynie trochę czasu, zanim zostaną oni napełnieni duchem miłości; zaś w międzyczasie, zanim zostaną tak wypełnieni pokojem, radością i owocami ducha, by płynęło z nich błogosławieństwo, dokądkolwiek pójdą, może przytrafić się okres, w którym dominować będą obmowy, kąśliwość, złe insynuacje, obelgi, nieuprzejmość, nieżyczliwość w słowie i postępowaniu, niecierpliwość itp.

Wpływ takich osób, nawet jeśli są uczniami Chrystusa, jest wpływem cielesnym, wysoce szkodliwym dla rozwoju duchowego, obliczonym na powstrzymanie wzrostu różnych łask oraz zakłócenie spokoju i radości ich własnych serc i serc innych, którzy szukają właściwych dróg Pana. Lekcja dla nas jako naśladowców Pana polega nie tylko na odwróceniu się od grzechu do sprawiedliwości, od gniewu, zawiści i złości ku miłości, ale na całkowitym wypełnieniu serca tymi pozytywnymi wartościami, tak by z obfitości miłości, radości i pokoju nasze usta mogły mówić, zaś nasze postępowanie mogło pokazywać nasz związek z Panem i podobieństwo do Niego, a ludzie mogli rozpoznać, że byliśmy z Jezusem, i dowiedzieć się o Nim.

„CZCIJ OJCA SWEGO I MATKĘ SWOJĄ”

Odpowiedź naszego Pana na sugestię Jego matki wydaje się raczej chłodna i surowa, ale jest to w dużej mierze wynikiem tłumaczenia. Chociaż słowo „kobieta” jest właściwym tłumaczeniem, nie oddaje ono eleganckiego odcienia greckiego oryginału, który bardziej oznaczałby damę. Jest to to samo słowo, jakiego na przykład cesarz Rzymu użył w pochlebnym zwrocie do królowej Egiptu: „Odwagi, niewiasto”. Możemy być pewni, że ani słowem, ani działaniem nasz Pan nie naruszył przykazania Prawa: „Czcij ojca swego i matkę swoją”. Możemy też być pewni, że we wszystkich swoich słowach i zachowaniu był On wzorem łagodności i delikatności, cierpliwości i miłości, krzewionymi w Jego nauczaniu.

Wyrażenie: „Co ja mam z tobą, kobieto?” wydaje się bardziej właściwie oznaczać: „Nie próbuj mi dyktować – będę wiedział, co robić, gdy nadejdzie odpowiedni czas”. Maria prawdopodobnie zamierzała ukryć fakt niewystarczającej ilości wina, Jezus zaś z kolei uznał, że cud, którego miał dokonać, będzie nie tyle korzystny dla oblubieńca przy tej okazji, co stanie się wielką lekcją, która poprzez sługi dotrze prawdopodobnie do wszystkich zebranych. Jezus zatem odczekał, aż zapasy nie tylko będą się kończyć,

::R3484 : strona 12::

ale aż wyczerpią się zupełnie i nie będzie już w ogóle wina, tak by cud nie został pomniejszony poprzez zmieszanie nowego wina ze starym.

Słowa Marii skierowane do sług: „Zróbcie wszystko, co wam powie” były kolejnym dowodem na to, że z domem tym łączyła ją bliska więź. Słudzy potrzebowali pewnie takiej wskazówki, bo raczej nie byli przyzwyczajeni, by przyjmować polecenia od gości. Maria prawdopodobnie nie wiedziała, co Pan rozkaże sługom, ale, jak wcześniej zasugerowano, ufała zaradności i mądrości syna, i że jako jeden z gości, którego obecność przyciągnęła szczególną uwagę i przyczyniła się do wypicia całego wina, z przyjemnością podejmie pewne kroki, aby pomóc w uzupełnieniu zapasów.

W tym miejscu powstaje pytanie dotyczące rodzaju wina dostarczonego przez oblubieńca, które Jezus i Jego uczniowie też najwyraźniej spożywali, a także co do rodzaju wina, które Pan następnie wyprodukował i które też prawdopodobnie pił. Nic nam nie wiadomo, żeby był to tylko niesfermentowany sok winogronowy. Wydaje się, że wszystko wskazuje na coś odwrotnego – że był to napój lekko alkoholizowany – alkohol tworzy się w winie w procesie fermentacji, w wyniku czego powstają tak zwane „wina lekkie”. Uwaga przełożonego wesela, że wino, które Jezus zrobił, było lepsze niż podane na początku, mogłaby, naszym zdaniem, popierać tę teorię, ale to nie oznacza, że ludzie byli pijani, odurzeni i że w ten sposób stracili smak lub zdolność oceny trunku.

Naszym zdaniem istnieje ogromna różnica między obecnymi warunkami a warunkami z czasów naszego Pana. Ludzie z cieplejszych krajów byli przyzwyczajeni do picia lekkich win, w bardzo podobny sposób, jak my dzisiaj pijemy wodę, herbatę, kawę itp. i nie mieli żadnych

::R3485 : strona 12::

ubocznych skutków, i to samo można powiedzieć o ludziach niektórych dzisiejszych części Europy. Poza tym były to czasy, w których wszystko działo się wolniej, a wśród ludzi panowało znacznie większe umiarkowanie pod każdym względem. W dzisiejszych czasach, gdy wszystko dzieje się pod presją i w nerwowym podnieceniu, wszelkiego rodzaju stymulanty alkoholowe szkodzą wielu osobom. Wydaje się prawie niemożliwe, by ludzie byli w stanie używać takich stymulantów w sposób umiarkowany.

Tylko z tego powodu można zalecić całkowitą abstynencję – z powodu „obecnego niepokoju”, ze względu na zwiększone obciążenie układu nerwowego i wynikające z tego większe niebezpieczeństwo alkoholizmu, a nie dlatego, że Pismo Święte szczególnie nakazuje całkowitą abstynencję. Jesteśmy przekonani, że gdyby Pan był dzisiaj obecny ciałem w naszych współczesnych warunkach, okolicznościach itp., zaliczałby się do osób jak najbardziej wstrzemięźliwych, bo choć taka abstynencja nie byłaby konieczna dla Niego samego, wierzymy, że Jego miłość i współczucie dla słabej, upadłej rasy skłoniłyby Go do unikania czegokolwiek, co mogłoby się stać dla kogoś czymś w rodzaju kamienia obrażenia na drodze.

NAPEŁNIENIE STĄGWI

W tamtych czasach nie było hydrantów, pomp itp., ale wodę do użytku domowego przechowywano w dużych, glinianych naczyniach zwanych stągwiami. Przy tamtej okazji potrzebna była dodatkowa jej ilość i zapewne pożyczono naczynia od sąsiadów. Były one różnej wielkości, ale wszystkie dość duże – dwa wiadra odpowiadałyby objętości ok. 68 litrów, a trzy – ok. 102 litrów, przyjmując, że wiadro to 34 litry. Zazwyczaj używano tej wody do mycia naczyń oraz rąk i stóp gości, stąd potrzeba tak dużego jej zapasu.

Kiedy nadszedł właściwy czas na dokonanie cudu, nasz Pan poinstruował, że należy nabrać wody i napełnić nią te sześć naczyń po brzegi. Takie wykorzystanie zwyczajnych pojemników na wodę wykluczało podejrzenie, że jakieś sproszkowane substancje lub mieszanki mogły ewentualnie zostać użyte w celu przeprowadzenia cudu, zaś napełnienie ich po brzegi w podobny sposób zaprzeczało możliwości dodania czegoś do wody przez naszego Pana. Poza tym, jeśli woda sięgała aż do wierzchu, można było się przekonać, że jest czysta i przejrzysta.

Przemiana wody w wino była najwyraźniej natychmiastowa, ponieważ nasz Pan od razu polecił uczniom, żeby zaczerpnęli wina i podali najpierw przełożonemu wesela, który w ten sposób mógł potwierdzić uzyskanie świeżego zapasu. Ten ostatni ocenił nowe wino jako lepsze od pierwszego i zwrócił się do gospodarza z uwagą, że zwykle najlepsze wino podaje się najpierw, gdy podniebienie łatwiej może poczuć jego jakość. Było to świadectwem doskonałości wina, które Jezus stworzył. Nie możemy sądzić, że na normalnym przyjęciu zwykły sok winogronowy byłby uważany za dobre wino, ale z drugiej strony nie powinniśmy przypuszczać, że wino, które wytworzył Jezus, zawierało taką ilość alkoholu, która byłaby szkodliwa dla gości.

Ale był jeszcze jeden powód, dla którego naczynia były wypełnione po brzegi czystą wodą. Miały one znaczenie symboliczne i wyobrażały lud Pański w obecnym czasie. Woda jest używana w Piśmie Świętym jako symbol życia – „woda życia”. W szczególności ukazuje lub ilustruje życie naturalne lub ludzkie, jak na przykład w Obj. 22:17, gdzie zapisane jest, że w ciągu Wieku Tysiąclecia symbolem wody posługują się duch i oblubienica, mówiąc ludziom: „Przyjdź! A kto pragnie, niech przyjdzie, a kto chce, niech darmo weźmie wodę życia”. Ukazuje to dzieło restytucji, odrodzenie ludzkości z mocy śmierci, napływ życia restytucyjnego.

NASZ SKARB W ZIEMSKICH NACZYNIACH

W tych glinianych naczyniach zapas wody się prawie wyczerpał, w każdym naczyniu pozostało jej bardzo niewiele. Tak jest też z nami jako członkami ludzkiej rodziny – nasze siły życiowe są znacznie wyczerpane przez upadek. Żydzi, jako lud uprzywilejowany przez Boga, zgodnie z obrazowym Przymierzem Zakonu, byli do pewnego stopnia usprawiedliwieni, ale nie w pełnym tego słowa znaczeniu – nie byli usprawiedliwieni do życia – a napełnianie dzbanów wodą po brzegi przedstawiało lub zapowiadało pełne i całkowite usprawiedliwienie do życia, do wszelkich praw człowieczeństwa i przywilejów, które, jak się uważa, przyznawane są wszystkim, którzy stają się naśladowcami Pana. Jak to wyraził apostoł: „Będąc więc usprawiedliwieni przez wiarę, mamy pokój z Bogiem”.

Ale figura lub ilustracja idzie dalej i pokazuje przekształcanie tych usprawiedliwionych bytów, przekazywanie nowej natury poprzez cudowną zmianę. Myśl tę wyraża apostoł, gdy mówi, że przemieniamy się poprzez odnowienie naszych umysłów, stajemy się nowymi stworzeniami. Przemiana wody w wino przedstawia

::R3485 : strona 13::

zatem zmianę usprawiedliwionej istoty, ustanawiając ją nowym stworzeniem w Chrystusie Jezusie. Tak jak woda przedstawia usprawiedliwienie, tak wino wyobraża najwyższe radości ducha, udzielone tym, którzy przez wiarę i pełne poświęcenie osiągną spłodzenie z ducha – adopcję do duchowej rodziny. To prawda, że obecnie te radości nie są tak rzeczywiste, jak będą w przyszłości; są radościami nadziei, oczekiwania, które mamy w ziemskich naczyniach, jak głosi apostoł. Z czasem jednak, zgodnie z obietnicą Pana, udział w zmartwychwstaniu Pana zapewni nam nowe naczynia ze złota, doskonałe warunki, w których nasze radości i łaski zostaną w pełni zrealizowane i docenione. Podobna informacja zawarta jest w oświadczeniu naszego Pana podczas ostatniej wieczerzy, gdy mówi, że ci, którzy piją z Jego kielicha cierpienia i poświęcenia w teraźniejszości, będą w przyszłości dzielić się z Nim nowym winem, boską naturą, życiem i radością w Królestwie.

To rozpoznanie duchowego znaczenia w winie jest w pełni zgodne ze stwierdzeniem ostatniego wersetu naszej lekcji, który zapewnia nas, że cuda naszego Pana ujawniły z wyprzedzeniem Jego przyszłą chwałę i błogosławieństwa, którymi kiedyś obdarzy On swych wiernych.

„Najlepsze dopiero nastąpi,
Przyszłe wieczne życie, dla którego zaplanowane zostało to pierwsze.”

====================

— 1 stycznia 1905 r. —