R3927-25 Studium biblijne: „We drzwiach grzech leży”

Zmień język

::R3927 : strona 25::

„We drzwiach grzech leży”

— 1 Moj. 4:3-15 — 27 STYCZNIA —

Złoty tekst: „Każdy, kto nienawidzi brata swego, mężobójcą jest” – 1 Jana 3:15

Historia Kaina i Abla sama w sobie jest wyraźnym przeciwieństwem do teorii ewolucji. Jeśli Adam byłby zaledwie nieco ponad poziomem małpy, a niżej niż najpodlejszy z dzisiejszych ludzi, to jego dzieci byłyby zaledwie (o ile w ogóle) nieco lepsze. Ale nasza lekcja pokazuje dwóch synów Adama, ubranych, w pełni władz umysłowych, jednego jako oracza ziemi, a drugiego jako pasterza i owczarza. Czy małpy wykazują takie skłonności w dzisiejszych czasach? Oczywiście, że nie. Co więcej, ci dwaj ludzie o szlachetnym charakterze ocenili jako swój obowiązek i przywilej, aby uhonorować Boga tym, co posiadali. Oni nie czcili bożków, ani słońca, ani księżyca, ani gwiazd, ale żywego Boga, Stworzyciela. Z pewnością ani małpy, ani najpodlejsi ludzie naszych czasów nie wykazują takich skłonności. Nawet po tym, gdy Kain stał się mordercą, jego cześć dla Wszechmogącego i jego uznanie swej zbrodni pokazują go jako wyższego nie tylko od brutalnych stworzeń, ale o wiele wyższego od wielu z jego rasy współcześnie, takich którzy mają niewiele względu na życie, bojąc się głównie kar.

Do jakiego szczególnego czasu nasza lekcja datuje się, nie możemy na pewno wiedzieć, rozdział w którym się to stało, obejmował setki lat czasu. W pierwszym wierszu traktuje nam o narodzeniu się Kaina, w następnym wierszu jest już pełnego wzrostu mężczyzna i ma w pełnym wzroście brata Abla i całkiem prawdopodobnie musieli mieć familie, lecz przez żadnego z nich nie jest odkryta genealogia Adama i dzieci Abla, jeżeli jakie posiadał nie są wcale wymienieni. Wiersz trzeci, w którym nasza lekcja rozpoczyna się, zajmuje duży okres czasu kiedy Abel był pasterzem owiec, a Kain rolnikiem, mówiąc: „I stało się po wielu dniach iż przyniósł Kain z owocu ziemi ofiarę Panu, także i Abel przyniósł z pierworództwa trzód swoich”.

SPODZIEWANE OFIARY

Nic dobrego, ani złego nie jest zapisane o Kainie i Ablu aż do czasu tej lekcji i składania spodziewanej ofiary przed Panem. To było naturalnym i możemy śmiało powiedzieć, że każdy z nich powinien ofiarować Panu dar, reprezentujący rodzaj jego zatrudnienia. Przyjęcie przez Pana ofiary Abla a odrzucenie Kaina, nie powinno być uznane jako jego uchybienie, lecz raczej jako pouczająca lekcja i kierownictwo Pańskiej opatrzności, wskazujące charakter ofiary, która mogłaby być przyjętą i przyjemną Bogu. Przyczyna przyjęcia ofiary Abla jest jawna: Bóg żąda, aby wszystkie ofiary od Jego stworzeń mogły wskazać oryginalny grzech i potrzebę wielkiej ofiary za grzech – ofiarę życia Odkupiciela. Tak wcześnie Bóg rozpoczął lekcję instrukcji wykazaną przez Apostoła, że bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia grzechu – Żyd. 9:22.

Tak bliskim od doskonałości pierwotny syn, blisko doskonałego Adama, Kain niewątpliwie odziedziczył dobre zbudowanie organizmu, blisko doskonałości we wszystkich swych częściach, na dość dobrej równowadze, lecz tak jak Adam, który mimo, że był doskonały, dozwolił miłości do swej żony przyprowadzić go do nieposłuszeństwa jego Stwórcy, tak też Kain dozwolił swemu fałszywemu poglądowi na rzeczy opanować jego umysł, mieć kontrolę i ostatecznie wydać swój zły owoc, morderstwo. Możemy z tym sympatyzować w jego utrapieniu, że jego ofiara nie była przyjętą przez Boga, możemy poważać jego zdziwienie, że ofiara jego młodszego brata, ofiara krwista mogła być chętniej przyjętą. Lecz tu my, którzy mamy nowy zmysł poczęty z Ducha Św., możemy widzieć, że Kain wziął zły sposób, dozwalając na nienawiść, złośliwe uczucia przeciw swemu bratu, podczas gdy on powinien udać się do Pana, błagając by dowiedzieć się, dlaczego jego ofiara nie została przyjęta. Jeżeliby on to uczynił, Pan niezawodnie powiedziałby mu, że jego pragnienie oddawania czci i usługi było poważanym, lecz że musi być Boskie kierownictwo pomiędzy ludźmi, że wszystkie ofiary, aby mogły być przyjęte przez Boga, muszą być takie, które by figurowały śmierć Odkupiciela za grzechy.

Tu widzimy piękny i delikatny wchodzący klin grzechu i ten, który tego doświadczał nie odkrył skutku we własnym swoim doświadczeniu i zauważył, kiedy i gdzie złe myśli będą dopuszczone, wezmą kontrolę w jego umyśle, a należyta myśl nie będzie dopuszczoną. Wielu z nas może to widzieć, przez jak wąski brzeg uszliśmy złego biegu – i to możliwe w wielu wypadkach. To jest w tym względzie, że Nowe Stworzenie w Chrystusie ma wiele przewagi w każdym razie nad naturalnym człowiekiem, jakkolwiek dobrze byłby usposobiony, dlatego jak to Apostoł tłumaczy, jako Nowe Stworzenia mamy „ducha zdrowego zmysłu”, który czyni nas zdolnymi myśleć spokojnie, z zimną krwią, z umiarkowaniem w naszych własnych doświadczeniach i pozwala nam spoglądać na Pana za mądrością z góry, jako przewodnictwo w rozpoznawaniu naszych rodzinnych doświadczeń. Ktokolwiek nauczy się spoglądać na Pana we wszystkich swych smutkach i uchybieniach, tak jak i w radościach, nauczył się kosztownych lekcji, których Kain nie nauczył się jeszcze i nigdy się nie uczył, ponieważ nikt jeszcze nie był spłodzony z Ducha Św., czyli innymi słowy, że niedozwolone mu było otrzymać nowego zmysłu Chrystusowego dopóty, dopóki prawdziwy Okup nie został złożony i Pięćdziesiątnica nadeszła, jako wynik przyjęcia tego Okupu przez Niebieskiego Ojca na naszą korzyść.

„PRZECZŻEŚ SIĘ ZAPALIŁ GNIEWEM”

Możliwość bycia rozzłoszczonym, możliwość rozgniewania się, nie jest wynikiem upadku, ani dowodem, że Kain był zezwierzęconym. Pan używa czasami tych samych słów w odniesieniu się do własnego stanu umysłu powiadając, że On był zapalony gniewem w pewnych okolicznościach i że obrusza się co dzień na niezbożnego – Ps. 7:12. Moc charakteru, która umożliwia gniew jest tą samą siłą, która inaczej skierowana pokazuje intensywność miłości: niemożność gniewania się z należytej przyczyny oznaczałaby niedoskonałość, wadę, tak jak niemożność silnego kochania oznaczałaby podobne defekty charakteru. Być doskonałym oznacza pełne zdolności w każdym kierunku. Doskonale ukształtowana głowa nie będzie nierówna, przedstawiając pewne organy jako duże, a inne małe, lecz będzie dobrze zbudowaną we wszystkich szczegółach (Przyp. red: w angielskim generalnie chodzi o „wszechstronność” – i synonimiczność określeń – wszechstronność umysłowa, lub charakteru jest tłumaczona podobnie jak np. wszechstronność sportowców, czy właśnie cielesna). W takim doskonałym organizmie, podczas gdy każda siła będzie w nim, wyższe siły czci dla Boga, duchowości, sumienności itd., powinny być kontrolą i wskazywać, kiedy waleczność lub zniszczenie powinno być uprawiane lub nie. Jest błędną rzeczą przypuszczać, że doskonałe jestestwo będzie niedostatecznym w walczeniu; przeciwnie, każdy chrześcijanin powinien mieć te zalety umysłu, inaczej jak może stać się zwycięzcą? Jak może prowadzić bój? Pożądanym jest, aby każdy organ naszej głowy był doskonały, a tak też wszystko, aby było pod doskonałą kontrolą i kierownictwem wyższej zdolności rozumowania.

Kain nie był należycie wyćwiczonym przez swoje doświadczenie. Popadł on w ponurość na pewien czas, rozmyślając nad faktem, że Bóg nie przyjął jego ofiary a Abla przyjął. Zapalił się złością – zdawało mu się to niesprawiedliwością ze strony Boga. On był wiernym w swym dziale, jak Abel był w swoim.

Bóg nie pozostawił go samemu sobie, lecz uznając fakt w jego niedoświadczeniu i że nie było kogo innego, aby udzielić mu należytej dorady, Pan napomniał go zapytaniem: „Przeczżeś się zapalił gniewem, a czemuż spadła twarz twoja? Azaż, jeśli dobrze czynić będziesz, nie będziesz wywyższon? A jeśli nie będziesz dobrze czynił, we drzwiach grzech leży”. To poddanie myśli powinno być dostatecznym. Kain powinien natychmiast odwołać się do Boga i nauczyć się woli Bożej, powinien przygotować się do takiej ofiary Panu, jaka byłaby Mu przyjemną. Wniosek, że on nie czynił teraz dobrze, nie zadowolił Pana w jego gniewie i ponurym usposobieniu, było naganą a myśl, że grzech leży we drzwiach, czyli „pełza się u jego drzwi”, powinno nasunąć mu myśl niebezpieczeństwa upadku. Nic nie dało do zrozumienia o złym stanie przed tą ofiarą i sama ofiara nie była zła, to raczej było, że Kain nie był świadomy stanu rzeczy. Zło rozpoczęło się, kiedy on stał się gniewnym i ponurym, zamiast przysposobić się do nauczenia się lekcji o Boskim kierownictwie. Grzech pełzał u jego drzwi jak dzika bestia, gotowa rzucić się na niego i potargać go. Lecz on nie chciał usłuchać głosu ostrzeżenia Pańskiego i dozwolił pełzającemu nieprzyjacielowi – grzechowi – wejść w jego serce i uczynić z niego mordercę. To był duch szatański, który wszedł w niego zajmując miejsce ducha, czyli skłonności Pańskiej, który był jego oryginalnym, bliskim na podobieństwo Stwórcy, jeszcze nie bardzo zatartym przez upadek. Apostoł wskazując na to powiada, że on był „z tego przeciwnika” – on wziął udział w Szatańskim duchu przeciwieństwa – 1 Jana 3:12. I jak Szatan był mordercą od początku, tak jego duch w Kainie był duchem morderczym – Jana 8:44.

CI, KTÓRZY NIENAWIDZĄ, SĄ MORDERCAMI

Tu mamy żywy punkt tej lekcji ze względu na domowników wiary, a szczególnie Nowego Stworzenia. Ci którzy zostali spłodzeni z Ducha Świętego, i w ten sposób mają „zmysł Chrystusowy” (1 Kor. 2:16), mają duch, czyli usposobienie, które jest miłującym, hojnym, miłym, przebaczającym naszym bliźnim, i które jest uwielbiającym i posłusznym Bogu. To jest duch, czyli usposobienie, które jest u Ojca i Syna; przeciwne usposobienie, czyli duch jest od przeciwnika. Te dwa duchy, czyli usposobienia, są tak sobie przeciwne, że nie możemy posiadać ich obydwóch na raz – nie możemy służyć Bogu i mamonie, Chrystusowi i Belialowi.

Pan wyraził swoje przepisy w tym zakresie w najbardziej kategorycznych określeniach, mówiąc nam w początkowym tekście naszej lekcji, że „kto nienawidzi brata swego, jest mężobójcą” – powiada nam także, że żaden morderca nie ma życia wiecznego pozostającego w nim i zapewnia nas, że morderczy duch, czyli usposobienie jest duchem, czyli usposobieniem, przeciwnika, który był pierwszym mordercą. Jeżeli stawiamy opór diabłu, on ucieka od nas, lecz jeżeli dozwalamy złości i zgorzkniałemu usposobieniu zająć nasz umysł, przeciwnik przychodzi bliżej i bliżej, dopóki nie położy się u drzwi naszych serc, gotowy wkraść się i zawładnąć nim w dogodnej sposobności. W wypadku Kaina, nie było mu policzone, że grzeszył w momencie, gdy myślał o swym bracie w gniewnym nastroju – jego grzech był wynikiem tego gniewnego nastroju – samym morderstwem.

Z nami rzecz się ma inaczej, ponieważ Pan nie liczy się z nami według ciała, lecz według ducha, woli i intencji. Nasze ciało uznane jest jako zdegenerowane, beznadziejnie umarłe, a my jesteśmy przyjęci przez Pana wyłącznie na podstawie naszych nowych umysłów, naszej wiary w Chrystusa, i naszego poświęcenia się by kroczyć jego śladami. Dla wszystkich takich Nowych Stworzeń morderstwo będzie niemożliwością. Jak mógłby popełnić morderstwo ktoś, kto posiada Ducha Pańskiego? Byłoby dla niego niemożliwym aby chcieć, albo popełnić morderstwo w jakichkolwiek okolicznościach. Oznaczałoby to, że on kompletnie utracił Ducha Pańskiego, i ponieważ pod Pańskim Przymierzem on nie miałby dozwolenia zrobić tego z ignorancji i bez nagany, to po prostu oznaczałoby to grzeszenie z premedytacją. Jeszcze mocniejszym jest oświadczenie, że nienawiść byłaby morderstwem dla Nowego Stworzenia. Gniewna myśl może być zasugerowana przez niedoskonały, upadły mózg, ale umysł, wola, musi być tak lojalna Bogu i tak dobrze poinstruowana odnośnie jego woli, że to spowodowałoby odrzucenie takich sugestii, jako wstrętnych. Nowe Stworzenie, Nowa Wola, Nowe Intencje, nie mogą świadomie żywić uczucia nienawiści ku bratu – to oznaczałoby ducha, czyli usposobienie morderstwa, a zatem przeciwieństwo Ducha Pańskiego

UCZYNKI CIAŁA I DIABŁA

Inny Apostoł ostrzegając Kościół, zapewnia nas, że uczynki upadłego ciała i diabła są w wyraźny sposób odmienne od uczynków, czyli działania Ducha Pańskiego w jego ludzie. Ten drugi mówi nam byśmy urzeczywistniali przeciwieństwa, czyli owoce łagodności, pokorności, cierpliwości, długiego znoszenia, braterskiej uprzejmości, miłości, etc., a ten pierwszy, duch upadłej natury, Przeciwnika – gniewu, złośliwości, zazdrości, nienawiści, niesnasek, obmowy i oszczerstw.

Gdy tylko właściwie weźmiemy tą sprawę przed nasze umysłowe wyrozumienie, to będziemy mieli właściwe pojęcie o Duchu Pana w kontraście do ducha błędu, ducha Przeciwnika, grzesznego usposobienia. Ktokolwiek osiągnie takie otwarcie oczu swego zrozumienia, będzie wspomożony, pobudzony przez to do świeżej gorliwości w swej opozycji do grzechu w każdej jego formie. I im szerzej otworzą się jego oczy zrozumienia na szczegóły Boskiego charakteru i piękno jego praw miłości i sprawiedliwości, z tym bardziej czujnym będzie on w swej opozycji do upadłych skłonności swego własnego ciała – tym bardziej na straży, aby nie był on pokonany w takich wadach.

POŻĄDLIWOŚĆ RODZI GRZECH

Czytamy: „Pożądliwość począwszy rodzi grzech, a grzech będąc wykonany, rodzi śmierć” – Jak. 1:15. Tutaj mamy sugestię odnośnie podstępnego charakteru grzechu; on nie czatuje otwarcie w swej przerażającej postaci , on raczej zaczyna się w pożądaniu: jest pobudzany przez jakiegoś rodzaju samolubstwo, czy to przez zazdrość, jak w przypadku Kaina, czy też ambicję, jak w przypadku Szatana. Mały, subtelny, podstępny w początkach takich pożądliwości, bez jakiejkolwiek sugestii nielojalności Bogu, czy mordowania naszych bliźnich. To wtedy, gdy te samolubne pożądliwości i zazdrości, będąc nieodrzuconymi, wzrastają coraz silniejsze i silniejsze, Apostoł sugeruje, że one poczynają i zostają urzeczywistnione, w czym rzeczywiście mają życie. Następnie droga jest dłuższą lub krótszą, zależnie od jednostki, albo okoliczności, ale skłonność pożądliwości, która została poczęta, jest ku urzeczywistnieniu jej – posiadaniu pożądliwości, ambicji, zazdrości, osiągnięciu spełnienia, a takim spełnieniem zawsze jest grzech. Taki grzech gdy jest kontynuowany, nieodrzucony, chołubiony, z pewnością doprowadziłby do śmierci – Wtórej Śmierci. Jak zatem ważnym jest, abyśmy uważnie się przyglądali pragnieniom naszych serc, i pamiętali o tym, że z serca, z jego pragnień, wynikają nie tylko dobre, miłe, kochające, hojne uczucia, poczynające i urzeczywistniające dobre uczynki, miłe słowa i właściwe zachowanie, ale także z pragnień serca wynikają zazdrości, oraz złe i samolubne ambicje, które prowadzą coraz dalej i dalej od Pana i coraz bliżej i bliżej do takiego stanu, który ostatecznie okaże się godnym Wtórej Śmierci. Jak właściwymi są słowa poety:—

„Chcę prawa Bożego we mnie,
Prawdziwej Bożej przyjaźni;
Pokusy grzechu czynić daremne,
Być z bólem blisko w przyjaźni;
Chcę pochwycić, gdy ku mnie się zbliży,
Pychy i żądzy najmniejsze pragnienie,
By rozpalający się zgasić ów płomień chyży
I powstrzymać mej woli błądzenie”

„TY NAD NIM PANOWAĆ BĘDZIESZ”

Po ostrzeżeniu Kaina, że grzech pełza u drzwi jego serca, Pan dodał „czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować”, co znaczy: Szatan pragnął mieć Kaina, ale jego właściwym sposobem postąpienia powinno być odparcie diabła, zapanowanie nad nim przez zachowywanie swojego serca jako dostrojonego do Pana i uznanego ducha prawości, sprawiedliwości i miłości. Święty Piotr znalazł Przeciwnika pragnącego go mieć, przesiać go jako pszenicę, wyciągnąć go spośród uczniów, wśród których on miał jedną z najsilniejszych osobowości i był liderem. Wszyscy widzieliśmy jak Przeciwnik prawie zwyciężył w przypadku Piotra tak, jak zwyciężył kompletnie w przypadku Kaina. Piotr miał przewagę wynikającą z Pańskich modlitw, ze swego kontaktu z nim, oraz z lekcji, których nauczył się jako jego uczeń, i w jego przypadku wynikiem było zwycięstwo, nawet jeśli przez pewien czas był on zwyciężonym.

Czyż nie jest tak samo ze wszystkimi prawdziwymi naśladowcami Pańskimi? Czyż Szatan nie pożąda aby nas przesiać – powstrzymać nas przed byciem zebranymi do spichlerza wpośród tych, którzy niedługo będą świecić jako Słońce w Królestwie Ojca (Mat. 13:43)? Z pewnością to jest taki przypadek, i nasze dzisiejsze doświadczenia są w pełnej zgodności z świadectwem Pism, że jesteśmy teraz w bardzo trudnym czasie – poddani specjalnym pokusom Przeciwnika, ale wspomożeni przez Pana w specjalny sposób poprzez jego Słowo, poprzez braci, poprzez rozmaite pomocne środki, które Pan zapewnił na ten czas żniwa dla tych, którzy wyglądają jego pomocy, i którzy są chętni i z zadowoleniem przyjmujący te pomoce, które on im ofiarowuje. Tak, widzimy, że żyjemy w tym szczególnym czasie, który Pismo określa „godziną pokuszenia, która przyjdzie na wszystek świat, aby doświadczyła mieszkających na ziemi” – Obj. 3:10.

Pokusy, próby, one muszą być potrzebne: bez nich nie byłoby takich rzeczy jak demonstrowanie, lub udoskonalanie charakteru, a Pan deklaruje, że tylko zwycięzcy będą współdziedzicami z jego Synem w Królestwie. Zamiast więc rozumieć, że pokusy są znakiem Boskiej niechęci, one powinny być traktowane przez nas jako dowody Pańskiej łaski – że on wciąż uważa nas godnymi bycia w dalszym ciągu doświadczanymi, że on wciąż ma nas w ręku z zamiarem naszego przygotowywania, obcinania, polerowania, czynienia gotowymi dla miejsc w jego chwalebnej niebiańskiej Świątyni. Nauczmy się zatem cieszenia się w ucisku, oraz, jak Apostoł nalega, także się bójmy (2 Kor. 7:4; Żyd. 4:1). Zatem pomiędzy radością i obawą, ostrożnością, czujnością i rozmodleniem, powinniśmy mieć taką postawę, która pomoże nam w rozpoznawaniu i czynieniu dobrej, przyjemnej i doskonałej woli Bożej.

„STRÓŻEM BRATA MEGO”

Jak długo Kain rozmyślał nad swym kłopotem, jak długo zajęło jego złemu pragnieniu, jego zawiści, począć i pociągnąć za sobą grzech morderstwa – nie jesteśmy poinformowani, wzmiankowany jest zaledwie fakt, że to było tym gorzkim owocem. Pan nie powstrzymał morderstwa, a jednak postąpił najbardziej wspaniałomyślnie z mordercą, którego uwaga odnośnie tej sprawy została przywołana przez zapytanie: „Gdzież jest Abel brat twój?”. Ponieważ pytanie implikowało nieświadomość z strony Boga, Kain mógł zastanawiać się jak bardzo Wszechmocny był wszechwiedzący, wszechwidzący, i jego odpowiedzią w związku z tym było „Nie wiem, izalim ja jest stróżem mego brata?” To pytanie wciąż się powtarza, nie tylko wśród członków naturalnej rodziny Adama, ale także wśród braci z Pańskiej rodziny, Nowych Stworzeń. Do jakiego stopnia jednostka jest stróżem swego brata? Jak daleko sięga nasza odpowiedzialność?

Spójrzmy najpierw na duchową rodzinę: jej członkowie są zdeklarowani jako związani, albo uchwyceni jeden ku drugiemu więzami miłości, członkostwem w ciele Chrystusa, tak, że jeśli jeden członek cierpi, to wszystkie członki cierpią wraz z nim, i jeśli jeden członek jest uczczony, to wszystkie członki są uczczone (1 Kor. 12:26). Apostoł, rozwodząc się nad ważnością rozlicznych członków ciała, oświadcza, że nawet ten najskromniejszy jest potrzebnym – że ręka nie może powiedzieć stopie „ja ciebie nie potrzebuję”; a tak, jak w naszych naturalnych ciałach mamy największą dbałość nad tymi członkami, które są najmniej przyjemnymi, tak i w duchowej rodzinie ci, którzy są najmniej atrakcyjnymi sami w sobie, potrzebują naszej uwagi, sympatii i przykrywania szatą łaskawości więcej niż inni. Nowym przykazaniem, które Pan dał swoim uczniom było „abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem”. Nie możemy kochać świata taką głęboką, intensywną miłością – nie jest od nas wymagane poświęcanie naszych własnych interesów dla świata, ale jest uczynione obowiązkowym abyśmy posiadali Ducha Pańskiego w stosunku do całego domu wiary, aby, tak jak on czynił, byśmy i my z radością składali nasze życia dla braci, służąc im naszymi chwilami i godzinami, kosztem naszego własnego samozaparcia.

„KAŻDY CZŁONEK JEST POTRZEBNY”

Według tych słów, prawa naszej Głowy, reguł i warunków członkostwa w jego ciele, jesteśmy stróżami naszych braci: każdy ma odpowiedzialność za swego towarzysza – nie wtrącając się jako wścibscy, ale zwracając uwagę na jego sprawy, jego dobrobyt, i czyniąc wszystko dla tego brata tak jak by chciał, aby ten brat czynił jemu – tak, a nawet więcej niż to: powinien kłaść swoje życie dla braci, tak jak Chrystus umiłował Kościół i dał samego siebie zań. Gdyby wszyscy Pańscy bracia mogli zdać sobie sprawę z tego jako Boskiej zasady rządzącej Nowym Stworzeniem, i zdać sobie sprawę, że tylko tacy, którzy żyją według tej zasady czynią swoje powołanie i wybranie pewnym, to jakimż zaowocowałoby pobudzeniem gorliwości wśród braci w służeniu jedni drugim, i co za wspaniałe błogosławieństwo przyszłoby dla wszystkich z Pańskiego drogiego stadka! Zwróćmy naszą uwagę na to, że nikt nie weźmie naszej korony – jeśli okażemy się, że posiadamy Ducha Mistrza względem naszych współczłonków, a przez to okażemy się godnymi udziału w klasie Królestwa.

Jeśli zaś chodzi o świat: mamy pamiętać, że o ile istnieje wielka przepaść pomiędzy naturalnym człowiekiem a Nowym Stworzeniem w Chrystusie, to niemniej względem ciała jest braterstwo, którego nie mamy lekceważyć ani przeoczać. Całe wzdychające stworzenie jest naszymi braćmi według ciał i ma w stosunku do nas pewne wymagania, które Pan chciałby, abyśmy uznawali. Oni są naszymi „bliźnimi”, i choćby według Żydowskiej litery Zakonu, bliźni musi być kochany tak jak ktoś kocha samego siebie – jego interesy mają być tak chronione, jak byśmy chronili nasze własne interesy. Stąd, w całym świecie ludzkości, na to pytanie „Czy jestem stróżem brata mego?” właściwą odpowiedzią powinno być: „Tak, każdy powinien być na straży interesów, dobrobytu drugich tak dobrze, jak swoich własnych, i w czynieniu tak nie powinien być skłonny do narzucania swojej woli, ani oszukiwania swoich bliźnich, ale, zgodnie z Złotą Regułą, czynić wszystkim tak, jak chciałby, aby oni czynili jemu”.

Nie możemy mieć nadziei, że świat, zaślepiony przez samolubstwo i poświęcający wszelkie siły życiowe idąc trasami samolubstwa i kanałami ambicji – nie mamy wymagać od świata aby docenił te wysokie standardy Boskiego Prawa. Ale z pewnością wszyscy, którzy są Nowymi Stworzeniami w Chrystusie powinni je doceniać, i w swoim obcowaniu z światem powinni więc być nie tylko sprawiedliwymi, ale więcej – miłosiernymi, hojnymi i uprzejmymi, niechętnymi krzywdzić, ale chętnymi błogosławić. Tak więc ludzie Pańscy mają być szczególnymi ludźmi w tym, że niesamolubnie mają starać się być stróżami braci swoich, strzegąc interesów innych tak dobrze, jak czynią to w stosunku do swoich własnych interesów. Niekoniecznie kładąc swe życie za bliźnich, ale będąc gotowymi czynić dobrze wszystkim ludziom w miarę możliwości, a szczególnie domownikom wiary – Gal. 6:10.

WOŁANIE KRWI ABLA

Używając symbolicznego języka, Pan oświadczył Kainowi, ze krew Abla woła z ziemi o pomstę. To był inny sposób powiedzenia Kainowi, że Pan był wszechwiedzący, wiedział wszystko co się działo, wiedział, że jego brat umarł z jego ręki. W tym symbolicznym znaczeniu wszelki grzech krzyczy o ukaranie czyniącego źle – to jest głos sprawiedliwości. Apostoł Paweł – odnosząc się do śmierci naszego Pana, który w podobny sposób został zamordowany przez swoich braci, i którego krew mogła być oczekiwana, że będzie krzyczeć przeciwko nim, przeciwko całemu światu ludzkości – mówi nam, że zamiast krzyczeć o pomstę, krew naszego Pana – wylana jako ofiara za nas, jako pojednanie za nasze grzechy – krzyczy nie o sprawiedliwość, ale o zmiłowanie! O, jak łaskawym jest to, ze nasz drogi Odkupiciel, złożył nie grzech do obarczenia tych, którzy ukrzyżowali go i nie użył go mściwie, ale, że w swej szczodrobliwości on jest chętnym przeznaczyć swą drogocenną krew na korzyść grzeszników, aby przeprowadzić ich pojednanie z Bogiem przez krew krzyżową – przez swoją śmierć na krzyżu.

Słowa Apostoła mówią, ze krew Jezusa mówi o lepszych rzeczach dla nas niż krew Abla (Żyd. 12:24). Nie zapominajmy, że krew oznacza, czyli reprezentuje coś większego niż ona sama – że gdy mówimy o krwi Chrystusa, nie odnosimy się do zaledwie tego, co płynęło w jego żyłach i arteriach, i co wypłynęło z jego zranionego boku, ale mówimy o tym, co ta krew reprezentuje, to znaczy – życie: jak Pan powiedział „krew – to życie”. Stąd, kiedykolwiek jest odniesienie do rozlania krwi, główną myślą jest oddanie życia, śmierć – stąd ustęp „nie skazitelnemi rzeczami, srebrem albo złotem, wykupieni jesteście od marnego obcowania waszego, od ojców podanego. Ale drogą krwią, jako baranka niewinnego i niepokalanego, Chrystusa”, oznacza, że jesteśmy odkupieni nieskazitelnym życiem Chrystusa – życiem, które nie było pod wyrokiem, nie było utraconym ani potępionym, ale przyjętym, i które zostało złożone jako ofiara, równoważna cena, okup, za utracone życie Adama i jego rodzaju.

Boskie przekleństwo było na Kainie, mordercy – Boskie potępienie spoczęło na nim; on został odcięty od społeczności z Bogiem, którą poprzednio się cieszył, i wedle swego własnego języka dotkliwie odczuł swoje potępienie i stan wygnania. Pan oświadcza przez Apostoła, że żaden morderca nie ma wiecznego życia. To oznacza, że ktokolwiek kto ma ducha morderstwa w swoim sercu jest nieprzystosowanym do wiecznego życia, nie może, zgodnie z Boskim ustaleniem, uzyskać tego wielkiego daru, czyli błogosławieństwa – on sam musi umrzeć, ponieważ jest nieprzystosowany do życia. To nie znaczy, że w przyszłości nie będzie żadnej nadziei dla Kaina: nie wiemy jak bardzo on pokutował za swoją zbrodnię zanim umarł. Ale jesteśmy pewni, że on, tak jak i cały rodzaj ludzki, otrzyma nie tylko sprawiedliwą zapłatę, czyli karanie, za swoje grzechy, ale także otrzyma porcję błogosławieństwa, które Bóg zapewnił dla każdego członka ludzkości przez drogiego Odkupiciela, który kupił nas swą drogocenną krwią.

Z drugiej strony, dla jednego z Pańskich poświęconych jednostek, spłodzonych z Ducha, popełnienie morderstwa pierwszego stopnia, z premedytacją, świadomie, bez wątpienia oznaczałoby jego Wtórą Śmierć, ponieważ oznaczałoby to, że duch miłości, Duch Boży, musiał kompletnie zaniknąć w jego sercu zanim taki uczynek mógłby być rozmyślnie i świadomie popełniony. Nie mielibyśmy żadnej nadziei dla takiej jednostki. Więcej nawet, gdyż rozmyślna i świadoma nienawiść w stosunku do brata, wykonana w sercu, wydaje się oznaczać zanikanie w nim ducha miłości, i gdyby tak się stało, to znaczyłoby to Wtórą Śmierć. Jednakowoż, ponieważ z powodu słabości ciała byłoby bardzo niebezpiecznym dla kogokolwiek z nas próbować sądzić ściśle na tym punkcie. Ale rzeczywiście byłoby dobrym, gdybyśmy byli pełnymi obawy w tym względzie, jak Apostoł sugeruje: „Bójmyż się tedy, aby snać zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia jego, nie zdał się kto z was być upośledzony” (Żyd. 4:1). A zatem bójmy się, wszelkiej bliskości uczucia nienawiści, gniewu lub złośliwości w stosunku do brata w Panu, czy do kogokolwiek. Dążmy coraz bardziej i bardziej do tego, aby nowy umysł miał bezwzględną kontrolę nad naszymi myślami i intencjami, i tak dalece jak to jest możliwe – w naszym zewnętrznym zachowaniu.

====================

— 15 stycznia 1907 r. —